Temat: cytat niewinny w temacie od kiedy czlowiek staje sie...
Witam!
Widzę, że na temat człowieczeństwa zarodków toczy się tu zażarta dyskusja. Problem w tym, że przyjmuje się dziwną tezę, że bycie człowiekiem polega byciu organizmem żywym posiadającym ludzki kod D.N.A. Dla mnie jest to absurdalne stanowisko oparte na filozoficzno-teologicznych zabobonach. Nie ma ono nic wspólnego z nauką i co więcej, żadna naukowa teoria nie ma w tej kwestii w ogóle nic do powiedzenia.
Człowieczeństwo to wartość. Wartość przypisywana określonym istotom na mocy etyki i prawa. I rozwiązanie problemu zależy od sfery wartości, a nie własności fizycznych (jak również chemicznych, biologicznych) obiektów.
Opcja pro-life dysponuje w moim przekonaniu aksjologią rodem z epoki kamienia łupanego, zakładającą, że wartościuje się kawałki materii o określonych własnościach (np. posiadanie ludzkiego DNA). Dla mnie ona jest zupełnie nie do zaakceptowania. O człowieczeństwie świadczy nie DNA, nie mózg, nie układ nerwowy, ale to co w tym mózgu, czy całym układzie nerwowym zachodzi. Jesteśmy ludźmi, bo w naszych organizmach przebiegają różne procesy - myślimy, czujemy, przeżywamy uczucia, śnimy, wyobrażamy sobie różne rzeczy. Gdyby w naszych mózgach przebiegały jedynie procesy obliczeniowe jak w komputerach, nie bylibyśmy ludźmi, tylko komputerem zbudowanym z ludzkich komórek. Podobnie, gdyby komputer myślał i zachowywał się jak człowiek, należałoby mu przypisać człowieczeństwo.
Rozwój zarodka, płodu, dziecka to jest proces stawania się człowiekiem. Proces ciągły, stopniowalny, polegający na tym, że na jego początku istota jest "mniej" człowiekiem, by stawać się "więcej" człowiekiem. Natomiast istota pozbawiona struktur pozwalających na myślenie, czucie itd. z całą pewnością żadnym człowiekiem nie jest i nie zasługuje z żadnego względu na szczególne ludzkie traktowanie. Tak brzmi moje aksjologiczne rozwiązanie problemu. Bo dla mnie wartościowa jest świadomość, uczucia, myślenie, interpersonalne relacje, a nie jakieś komórki czy tkanki. Pro-life to dla mnie fetyszyzacja nieistotnych z punktu widzenia sfery wartości obiektów materialnych.