Temat: CNN: "religijni ludzie popierają tortury"
Zastanawiam się, jak dobrze przygotowano to badanie. Kto miał do czynienia z metodą reprezentacyjną ten wie, że to niełatwa sprawa. Trzeba uwzględnić mnóstwo czynników, zależnie od przyjętej metody losowania i wyboru operatu losowania. Jeśli nie uwzględniono jakiegoś czynnika różnicującego, dostanie się obciążone wyniki. Przykładowo osoby wyznania A z konserwatywnego miasta X mogą być bardziej torturolubni, niż A z liberalnego miasta Y, zaś ci wyznania B ogólnie z Północy mogą być bardziej niechętni torturom niż ci z Południa. Podobnie ci z farm i miast, ci z wyższym wykształceniem i niższym, ci, którymś kogoś zabito w zamachach i ci, którzy nie byli w stanie takiego zagrożenia. Mam nadzieję, że ważne czynniki różnicujące zostały uwzględnione, a nie, że zebrano kilkuset ludzi do kupy i hop. (
Przykładowe problemy, gdy nie uwzględni się ważnych czynników różnicujących w analizie).
I jeszcze jedno: nie "ludzie religijni" (ogólnie), tylko "wyznawcy religii A, B, C". Poziomy czynnika wybrano arbitralnie i ze statystycznego punktu widzenia nie można wyników uogólniać na inne poziomy, nawet jeśli wydaje nam się, że tak będzie słusznie.
Ze swoich obserwacji: na przestrzeni ostatnich 10 lat miałem do czynienia ze środowiskiem antyklerykalnym, ateistycznym (nie mylić jednego z drugim), hedonistycznym, libertariańskim (katolickim i ateistycznym) i konserwatywnym (katolickim i ateistycznym), monarchistycznym i demokratycznym i tak dalej. Widziałem taki miks postaw, że nie odważyłbym się formułować tego rodzaju wniosków. Zwłaszcza, że te nastroje są zmienne w czasie i zależą od osobistych doświadczeń ludzkich, przykładowo od tego, ile ktoś przecierpiał w życiu, przeżył wojen, sytuacji zagrożenia.
Jeśli chodziłoby ogólnie o ludzi religijnych, ale w zakresie religii zorganizowanych, można przypuszczać, że posiadają oni silniejszą więź wspólnotową (chociaż, czy to jeszcze dziś istnieje w większym wymiarze, niż 5 godzinna wspólnota na czas pogrzebu?), a zatem są skłonni do radykalniejszych posunięć w celu ochrony tej wspólnoty - czyli np. stosowanie tortur wobec osób podejrzanych o terroryzm. Ale to już temat dla socjologa, ja nie mam wiedzy w tej materii.
A swoją drogą - zawsze mnie ciekawiło, co zrobić potem z taką torturowaną osobą, jeśli okazała się niewinna?
Pewien mój kolega, psycholog, stwierdził, że takie osoby mogą doznać trwałych zmian w psychice (nie mówimy o torturach w rodzaju bicia po twarzy, czy pałką po grzbiecie, tylko np. duszenie, topienie, rażenie prądem, przypalanie ogniem, wbijanie igieł w oczy), gdzie ich poczucie krzywdy staje się tak wielkie, że pałają jedynie chęcią zemsty na "systemie" nawet za cenę życia, nie potrafią usprawiedliwić tego, co ich spotkało i mogą stać się bezlitosnymi mordercami. Jak tak sobie myślę, że spotkałoby to mnie, to chyba zgadzam się z tą opinią. I co z takimi zrobić? Zabić (chociaż niewinni) tych skrzywionych?
Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 29.04.10 o godzinie 13:25