Acg N. .
Temat: (chore) artystyczne dusze
Kiedyś tam, gdy pierwszy raz usłyszałem Prokofiewa ("Podszepty diabelskie, 6. sonata "wojenna", jego dzieła były dla mnie "wariackie". Kilka znanych mi osób zachwycało się Prokofiewem, dla mnie byli oni "trochę dziwni", albo "chcący na siłę być oryginalnymi". Do chwili, gdy zacząłem "rozumieć" Prokofiewa. Kakofonia dysonansów stała się nutą melodyczną i to wbrew mojej niechęci. "Zaskoczyłem", "chwyciłem". I wtedy mogłem zrozumieć anegdotę ze śmiercią Prokofiewa i Stalina :)Powstaje pytanie, jak można uznać kogoś za geniusza, gdy to, co on stworzył, nie jest dla nas zrozumiałe? Nie każdy, kto mówi "Picasso to geniusz" rozumie geniusz Picassa, ale chętnie używa tego określenia, gdyż wtedy staje się "członkiem elitarnej rodziny znawców wielkiej kultury i nauki", chociaż patrząc na dzieła Picassa zastanawia się, gdzie jest góra, a gdzie dół obrazu. Przypomina mi to wyrecytowane jednym tchem "bo Słowacki wielkim poetą był!"...
Zrozumieć.
Diraca nie przytoczyłem dla poruszenia trudnych zagadnień mechaniki kwantowej (której jest ojcem, zaraz po Plancku czy Schrödingerze - sukces ma wielu ojców :) gigantem, który idei Plancka nadał brzmienie orkiestry symfonicznej; był gwiazdą swoich czasów, chociaż zimną i szarą), lecz właśnie dla jego ciekawej osobowości. Niestety, kompletnie nieciekawej, nieobfitującej w zabawne sytuacje, błyskotliwe anegdoty.
Dirac to faktycznie niespotykanie analityczny umysł, poukładany wręcz nienaturalnie, surowy, szary, choć na zdjęciu nawet uśmiechnięty (co mu się podobno nie zdarzało często). Potrafił pisać notatki praktycznie bez skreśleń, zupełnie jakby potrafił w głowie "obracać" swoimi skomplikowanymi równaniami i poprawiać je, nim je zapisał. Praktycznie przez całe życie odzywał się krótkimi, urywanymi zdaniami, słynął z tego, wielki samotnik. W jego biografii sporo takich "smaczków", nieco ciekawych informacji jest w książce Gordona Frasera "Antymateria", której (antymaterii) de facto Dirac jest "duchowym ojcem". Ale czy jego wizja, model próżni jako "morze cząstek o ujemnej energii", nie jest artystyczne?
Fizyka kwantowa, ogólna i szczególna teoria względności pełna jest artystycznych wyobrażeń, których komputerowe wizualizacje zapierają nam dech w piersiach, gdy podziwiamy ich interpretacje w filmach SF, bądź czytamy książki popularnonaukowe, starające się mówić do nas barwnym językiem analogii. Artyzm ujmujący "Piękno Pierwszych Zasad" w równie piękne, spójne równania. Rzeczywistość opisana abstrakcją liczb. Namacalny kubek z kawą opisywany nierzeczywistymi funkcjami falowymi, macierzami (opisującymi cząstki i ich stany), rzeczywisty upadek jabłka na ziemię - tensorami (zakrzywienia czasoprzestrzeni), a światło żarówki przenosi nas w świat abstrakcyjnych, namacalnych, lecz abstrakcyjnych pól elektromagnetycznych (stan przestrzeni). Czy te piękne, choć trudne idee nie są malownicze? Niektórych z nich nie da się nawet objąć umysłem, jedynie liczbami (fizycy starają tworzyć pewne uproszczone wizualizacje, analogie, ale nawet w przypadku fali elektromagnetycznej "klękają", nie wychodząc poza szkolny obrazek dwóch prostopadłych sinusoid...) Czy spojrzenie na biurko z kwiatkiem, czy wafla na talerzyku przez pryzmat tego, że patrzymy na "puste przestrzenie między atomami", że nawet jądro atomowe nie jest czymś "betonowym", lecz jest jedynie "obszarem", w którym znajdują się kwarki (a ty - czy są nadal jedynie "obszarem", czy już "betonem"?) nie jest doznaniem artystycznym, choć złożonym? Mnie zawsze przebiega dreszcz po krzyżu, gdy zdaję sobie sprawę, że to, na co patrzę każdego dnia, szczoteczka do zębów, kubek z kawą, nawet odchody kota w kuwecie, to ... "coś"... nieprawdopodobnie niepojętego w swej istocie, a przecież boleśnie boleśnie "codziennie nieciekawego". Czy to nie iście artystycznie szalona wizja? Świat "liczb".
Zacytuję Hilberta, który zapytany kiedyś o jednego ze swych uczniów odpowiedział:
"Ach, ten... Został poetą. Na matematyka miał za mało wyobraźni"
Tutaj więcej anegdot związanych z wielkimi nauki. To pokazuje, jak barwnymi byli postaciami, chociaż przecież tak poukładanymi.