Temat: Cejrowski o buddyzmie
Ostatnią moją intencją, jest przekonywanie kogoś do buddyzmu. Uważam, że każdy ma prawo obrać własną ścieżkę i żyć z takimi przekonaniami jak mu się podoba. Są chrześcijanie, muzułmanie, żydzi, hinduiści i buddyści. Każda z tych religii występuje w różnych odmianach, zaspokajając potrzeby duchowe osób w nie wierzących.
Są też ateiści, osoby wierzące, że poza ciałem nie istnieje nic.
Każdy myśli, że ma rację. A może tak właśnie jest? Jak powiedział Woland w Mistrzu i Małgorzacie Bułhakowa, że każdy dostanie to w co wierzy? Przecież nie chodzi o walkę i o to kto ma rację, tylko o to, żeby "żyć i umrzeć beż żalu i to moja religia" jak powiedział mistrz buddyjski Milarepa.
Staram się nie rozmawiać na tematy religijne ze względów oczywistych. Nie chcę nikogo przekonywać do swoich racji. Uważam, że każdy jest "dostrojony" do własnej wiary tak jak do życia, które przeżywa.
Natomiast Cejrowski (wracając do tematu) nie tylko wykazał się niewiedzą ale i niechęcią do jednej z najstarszych i największych religii świata. Oczernił ją i zdziwił się, że ktoś chce bronić prawdy. I nie piszę o prawdzie subiektywnej jaką jest indywidualna wiara, tylko o prawdzie obiektywnej, jaką są między innymi np. znaczenie symboli.
Efektem tego, są później nieporozumienia. Osoby mało wykształcone albo bazujące swą wiedzę na programach takich jak ten o którym mówimy (lub na wikipedii) wypisują głupoty o danych zjawiskach, zapraszając do polemiki. Ale jak można polemizować z osobą, która nie ma podstawowej wiedzy na dany temat? Trzeba być wybitnie bezkrytycznym i zapatrzonym w siebie człowiekiem, żeby wpaść na taki pomysł.
Cejrowski pokazał co chciał. W jego programie nie znalazłem jednego ciągu słów (w całym potoku bzdur) które zawierałyby stwierdzenia bliskie prawdy. Tak naprawdę to jest stek bzdur i uprzedzeń a że widać, że wszystko wynika z kompletnej niewiedzy i braku chęci poznania nie ma nad czym polemizować.
Symbolika buddyzmu jest różna od chrześcijańskiej. Stąd osobie niewykształconej może wydawać się ona przerażająca. Nie będę tego tłumaczył dokładnie bo o symbolice dostępne są książki dla zainteresowanych ale na podstawowym poziomie wiedzieć trzeba, że
buddyzm nie zakłada istnienia boga ani szatana dlatego na tankach (rysunkach buddyjskich) przedstawione postaci nie mają nic związanego z siłami które można by porównać do czegokolwiek znanym chrześcijanom.
Buddyzm mówi o uwarunkowanym świecie i o tym, że wszystko przemija. Nasze życie i cały przemijający wszechświat, który widzimy lub nie to Samsara. Jej naturą jest przemijalność. W samsarze istnieje cierpienie spowodowane pięcioma truciznami umysłu.
Tymi truciznami są: gniew, duma, pożądanie, zazdrość i ignorancja i to są te demony o których Cejrowski mówi jak o osobach. "Walka z demonami" polega na przemienianiu trucizn w zrozumienie. Buddyzm mówi, że nie ma niczego gorszego od gniewu bo potrafi zniszczyć coś co budowaliśmy przez całe życie w dwie sekundy. Dlatego trzeba go unikać lub przekształcać w mądrość. Gdzie tu w ogóle miejsce na diabła i po co on?
Rozbudowana symbolika buddyjska pokazuje istoty z trzema oczami. Są to oświecone energie (nie konkretne osoby, bo trzeba przede wszystkim wiedzieć że oświecenie wiąże się z brakiem "ja").
Trzecie oko oznacza nie to, że jest sobie pan w niebie i patrzy na nas trzema oczkami, tylko to,
że istota jest oświecona. Prostopadle umieszczony narząd wzroku do dwóch pozostałych oczu oznacza oświecenie - nic innego.
W buddyzmie wyróżniamy formy gniewne i łagodne. Gniewne mają "straszne twarze" na które "nie można patrzeć" bo są tak przerażające. Są to jednak energie w pełni oświecone, które przyjmują taką formę po to, by walczyć z demonami. HAHA :P
i tu znowu nie ma miejsca na katolickie porównania. Demony to trucizny umysłu o których wspomniałem. Oświecenie oznacza trwałe i pełne zrozumienie natury wszystkiego.
Najbliższe porównanie jakie mi się teraz nasuwa to takie, gdy idziemy przez wieś i nagle pojawia się groźnie wyglądający pies. Nie chcemy psa skrzywdzić, nie chcemy też żeby ugryzł nasze dziecko. Przyjmujemy więc groźną minę, krzyczymy, bierzemy kij lub robimy coś, żeby psa przestraszyć. I o to właśnie chodzi w tym "przerażającym wyglądzie".
Dla buddysty takie rzeczy jak wygaduje Cejrowski są banalne i nawet nie śmieszą. Traktuje się je jak bzdury i tyle. Trudno, żeby ktoś taki dotknął choć powierzchni sumienia buddysty. Sęk w tym, jak już napisałem że taka mowa i stek bzdur wpływają na świadomość osób niewykształconych, pozbawionych wiedzy na temat filozofii czy symboliki buddyzmu. Doskonałym przykładem jest tu na forum Jacek (przepraszam, nie wiem czy nie pomyliłem imienia). Dyskutuje na temat buddyzmu opierając swą wiedzę na programie. No i dlatego właśnie buddyści zaprotestowali.
Ufff... ale się rozpisałem