Temat: Astrologia - czy zakazać głoszenia bzdur?
Robert Suski:
To nie ma nic do rzeczy. Historia to interpretacja przeszłości. Zajmuje się ona opisem przeszłości. Dziś historycy nie pretendują do poznania prawdziwej przeszłości (szczególnie na zachodzie, gdzie refleksja metodologiczna wygląda ciut inaczej niż u nas). Historia należy do humanistyki, która z natury różni się od nauk przyrodniczo-matematycznych
Proszę czytać uważnie, moja wypowiedz dotyczyła pisania i zarabiania na czymś co jak pan sam nazwał jest interpretacja przeszłości. Pisząc podręczniki do historii, książki, itd. także nie wydaje sie ich za darmo. Podpisują się pod nimi ponoć naukowcy, humaniści. Ciekawe jak długo "aktualne" będą obecne?.
I tak i nie. Astrologia jest taką samą "nauką" jak ufologia, bioenergoterapeuci i podobni szarlatani. Oczywiści skutki działań astrologów nie są tak szkodliwe jak bioenergoterapeutów, ale mechanizm jest ten sam
Mechanizm jest kompletnie inny.
Mieszanie astrologii z bioenergoterapią i jak pan to nazwał z innymi gusłami to właśnie przesada. Brak rozumienia tematu.
Jestem jak najbardziej racjonalistą, dlatego też wiem iz to zupełnie inne pojęcia. A bioenergoterapia (może bardziej różne pojęcia pracy z subtelnymi energiami) jest bardzo zróżnicowana.
W wielu szkołach także medycznych w USA, U.K. i Australii jest przedmiot, bynajmniej nie tylko wprowadzenie do "subtelne energie" od akupresury po terapię polarity. W krajach o coraz większej mniejszości pochodzenia azjatyckiego, j.w. za usługi zdrowotne z ich zastosowaniem, koszty pokrywają niejednokrotnie ubezpieczalnie. Jest to jednak raczej alternatywa, dopełnienie, a nie zastępstwo.
O polskim wkładzie w akupunkturze też warto wspomnieć.
Problem dotyczy moim zdaniem zupełnie innej kwestii, jak egzekwować taką "naukę"?
Aby w takich szkoleniach uczestniczyć, potrzebne jest wpierw zdanie odpowiednich egzaminów, kursów z anatomii i patofizjologii, tak aby potem nie głosić "zastępczości" leków potrzebnych w terapii. U nas wygląda to chyba niestety ździebko inaczej.
Co do bienergoterapii pozwolę sobie na wątek osobisty. Moją córkę wpierw "zdiagnozowali" psychoterapeutka, a potem bioenergoterapeuta. 2 msc później dopiero lekarze specjalistyczna aparaturą. Poważna wada słuchu. Ale to ci pierwsi zasugerowali iż cos jest nie tak. Powiedziałbym iz pozytywnie zasiali niepokój!
Cóż, bioenergoterapia ma różne oblicza. Na ironię dzisiaj bym raczej z takich usług nie korzystał. Dziwne? Nie, ponieważ martwi mnie łatwa dostępność do takich praktyk. Ale to jest tylko moje prywatne zdanie, dalekie od uogólniania.
Poza tym prawie każdy może dzisiaj zgłosić taka działalność.
Wracając do astrologii, zajmowanie się nią jako hobby to jedno, a czerpanie z niej zysków to drugie.
Poza tym myślę, iż często jest to jedynie dodatek do innych zajęć.
A ocena, interpretacja historyczna? Cóż niejaki Nostradamus będzie kojarzony z astrologiem (i okultyzmem), bardziej lub mniej przekonywującym.
Szkoda tylko, iz zapomina się że był także matematykiem i przede wszystkim wybitnym lekarzem swojej epoki. Walczył min z epidemią dżumy, sposobami nie do pojęcia dla ówczesnych przedstawicieli "świata nauki" o medycynie nie wspomnę, siermiężnie trzymających się upuszczania krwi.
Czy jego zainteresowanie astrologią umniejszało medycznym, skutecznym dokonaniom? Wątpię. Na swoje czasy był racjonalistą jak nikt.
No ale tu znowy wracamy do innego ciężaru gatunkowego :)
Reasumując, astrologia jest mi obojętna, ale wkładanie jej do jednego worka z wszelkimi gusłami to przesada.