Temat: Absurdy poprawności politycznej w Wielkiej Brytanii
Frederick R.:
Piotr Szczotka:
Co ciekawe jak rozmawiasz na prawdę ze starszymi seniorami, widzisz, iż w pewnym sensie są bardziej otwarci niż wielu młodych. Mówię otwarci w naturalny sposób, nie mylić z poprawnością polityczną.
Zgadzam się. Przede wszystkim seniorzy są: bardziej dojrzali, poznali wielu ludzi, wiedzą czym kogo mogą urazić i jak są zadowolonymi staruszkami nie mają potrzeby bycia złośliwymi :)
Szczerze mówiąc uwielbiam rozmawiać ze starszymi ludźmi i gdybym kiedykolwiek zdecydował się chodzić gdzieś do pracy, rozważyłbym pracę w domu opieki.
Może to jest ta różnica, chodzić codziennie do pracy? Można być artystą oderwanym od rzeczywistości, można też patrzeć na świat w całej swojej głębi, prawdziwych relacjach międzyludzkich z wszystkimi plusami i minusami.
Często Polacy oceniają sytuację z własnego punktu widzenia nie próbując wczuć się w sytuację, która panuje w innych krajach, w których jest po prostu inaczej.
Ale to nie jest zachowanie tylko Polaków. Tak samo można powiedzieć o innych nacjach. Zobacz jak wyglądają sieciowe hotele. Gdziekolwiek Europejczyk jest na wakacjach, jest kompletnie oderwany od rzeczywistości.
Bardzo prosto przychodzi nazwanie czegoś "głupotą", trudniej o empatię
Możliwe, ale też jestem Polakiem i ufam że więcej we mnie Eupatii niż głupoty:)
Nie sądzę. Kolorowych obowiązują te same prawa. Kiedyś jedna Pani zapędziła się i powiedziała coś w stylu "bo Wy z Polski" w bardzo przykrym kontekście. Napisałem list w tej sprawie a Pani została przeniesiona do innego wydziału.
Może też bym w pewnych sytuacjach napisał, ale wpierw porozmawiał, szczerze porozmawiał. Tak też w sytuacjach trudnych robię, wpierw rozmawiam. Nie wiem może dlatego że jeszcze jako nastolatek szczątkowo pamiętam komunę, a pisanie listów - bez rozmowy - to zwykły donos! No ale to zależy od poprawności politycznej.
Polacy ocenili moje zachowanie jako "wredne", Anglicy jako "normalne". I to jest właśnie różnica kulturowa :)
To jest różnica między rzeczywistymi relacjami ludzkimi a poprawnością polityczną. Uważam, że wiele nacji - jeśli wcześniej nie zwróciłeś jej uwagi - tylko od razu napisałeś w jej sprawie też uważa że to wredne.
Frederick'u, ale czy akceptować? Bo to jest fundamentalna różnica.
Nie ma takiej potrzeby abym był akceptowany przez kogokolwiek. Mam wąskie grono przyjaciół, szczęśliwą rodzinę i ludzi z którymi współpracuję. Tych ludzi jestem
Ja mam podobnie:) Rozumiem.
pewien. W świecie zewnętrznym wystarczy mi brak bezpośredniej agresji i tłumienie niewłaściwych emocji.
Nie oczekuję i nawet nie chcę przyjaźnić się z obcymi ludźmi. Tym samym nie mam potrzeby bycia akceptowanym i rozumianym.
No ale w życiu jest coś za coś. inaczej mówiąc żyjemy w bańce mydlanej, do czasu.
Nic o tym nie wiem, nie słyszałem o tuszowaniu spraw. W UK nie ma ochrony danych osobowych i tutaj jak ktoś jest winny pokazuje się jego twarz i pełne imię i nazwisko. Chuligaństwo
wyjeżdża za granicę, to proste.
Jednak pomiędzy poprawnością polityczną, a naturalnymi relacjami międzyludzkimi jest totalna, tak jak pomiędzy tolerancją, a akceptacją.
[b] Dokładnie tak. I tak jak powyżej napisałem. Gdy idę do sklepu sprzedawca ma być miły i uczynny. Za to mu płacą. Nie chcę słyszeć o tym co go poprzedniej nocy bolało i z czym ma problem. Nie muszę wchodzić w relacje z każdą napotkaną osobą.
Gdy idę do sklepu codziennie, sprzedawca jest uprzejmy, dlatego że pewnie i ja jestem uprzejmy. Słyszę dzień dobry, uśmiecham się i dobrze respondujemy. Nie tylko kiwa automatycznie głową " bo mu za to płacą", ale mam z nim kontakt wzrokowy. Czasem prubuje kogoś rozbawić, czasem nie. Zdarza się żę mi nie wyjdzie, zdarza się że ktoś mnie zmrozi wzrokiem. Ale za to jestem świadkiem prawdziwych relacji międzyludzkich aż do bólu. Bo w relacjach jesteśmy TYM CO WNOSIMY wnosimy, a nie co dostajemy. Nie mam pojęcia czy jest to bardzo polskie, czy nie. Trochę podróżowałem i z relacjami nie miałem nigdy problemów. A co do różnicy kulturowej, tak scena:
Jako osoba z poważną wadą wzroku starałem się o wyjazd do szkoły językowej w U.K. jest rok 1991. To zrozumiałe jestem słuchowcem. Zapłaciłem sporą zaliczkę za szkołę, warunek ubiegania się o wizę, zapłaciłem też za wizę mimo że jej nie dostałem. Nie zgodziłem się z decyzją, a więc poprosiłem o rozmowę w ambasadzie. Na tyle na ile potrafiłem. Jak doszło do pytanie ile będę płacił za pobyt i pani nie była w stanie zrozumieć że - znajomym za gościnę się nie płaci - pracowniczka ambasady wpadła w szał. Zwłaszcza kiedy jej powiedziałem, że jeśli tego nie rozumie, to różnica kulturowa między nami nie jest do pokonania.
Dziś pewnie taka historia - w mediach - narobiła by nieco zamieszania. Wtedy byłem pewnie dla urzędnika kolejnym "Polaczkiem" który pewnie chciał nielegalnie pracować pod pretekstem szkoły językowej. Problem w tym, że nie miałem zamiaru nielegalnie pracować, tylko przygotować się językowo do wyjazdu na kontrakt.
To co z tą poprawnością polityczną, tolerancją nie wspomnę już o akceptacji?
Friderick. W tym nie ma nic osobistego. Ot mała refleksja i ukazanie losów Polaków nieco z innej strony. Aby je jednak zrozumieć, także jest potrzebna pełnia relacji międzyludzkich. A poprawność polityczna? Cóż szanuję ją, zwłaszcza jak jadę na Wyspy. Mam wrażenie, że ta moja zaliczka niewykorzystana, pozwoliła aby kraj rozkwitł.
Liczę na dozę poczucia humoru. Prawdę mówiąc chyba podskórnie rozumiem co masz na myśli pisząc o potrzebie poprawności politycznej. Bo jak tu utrzymać w ryzach tak zróżnicowany kulturowo, etnicznie, a za chwilę jeszcze językowo kraj w ryzach.
[b]Bywam tam dwa razy w roku. Potwierdzam pięknie :)
Rzecz w tym aby było pięknie tam, gdzie aktualnie jesteśmy.
Z pozdrowieniami Piotr.
Piotr Szczotka edytował(a) ten post dnia 01.03.12 o godzinie 08:44