Temat: Absurdy poprawności politycznej w Wielkiej Brytanii
Frederick R.:
Witaj Frederick, jeśli tak można. Dziękuję za ciekawy komentarz.
Jestem Brytyjczykiem polskiego pochodzenia. Przywykłem.
Polacy są wychowani w jednolitym środowisku. Nie ma takiej różnorodności jak w UK. Historia Polski też nie jest tak "rozległa" jeśli chodzi o styczność z "obcymi cywilizacjami".
Co ciekawe jak rozmawiasz na prawdę ze starszymi seniorami, widzisz, iż w pewnym sensie są bardziej otwarci niż wielu młodych. Mówię otwarci w naturalny sposób, nie mylić z poprawnością polityczną. Jak przez mgłę pamiętają czasy międzywojenne Polski wielonarodowościowej, wielojęzycznej, wielokulturowej.
Ale dziś z drugiej strony nie trudno aby nie przegiąć. W zasadzie zaraz będą się musieć tłumaczyć ci, co pochodzą z jak to nazwać? "tradycyjnych/normalnych" rodzin co mają ojca i matkę. Będzie też problem z nazwaniem rzeczy po imieniu. Czy ja jestem białym, rasy kaukaskiej? Na boga, co to jest za termin? Nie mam nic do "Kaukazu", ale ta poprawność idzie w dziwną stronę.
Co o tym sądzisz?
W Wielkiej Brytani każdy z nas jest inny i ma do tego prawo.
Przerabiałem to lata temu w USA. Mieszkałem w dzielnicy gdzie byłem "białasem". Nie czepiam się, ale tak było i niejednokrotnie to słyszałem. Po prostu kiedyś to była polonijna dzielnica, o czym agent nie wiedział, ale z perspektywy czasu to było bardzo dobre doświadczenie. Kiedyś sfrustrowany podszedłem do jednego jegomościa i zapytałem wprost jestem z Polski i nie wiem jak się mam poprawnie zwracać, czarny, kolorowy czy Afroamerykanin. Facet zdębiał, bo okazało się że jest w 1/4 Indusem, 1/4 Latynosem, w 2/4 czarnych. Potem się roześmiał i mówi: jeśli chodzi o mnie mów do mnie Kolo. Znajomi powiedzieli mi że równie dobrze mógł by mnie zastrzelić, bo zgubiłem się wracając na wysokości 8-9 mili w Detroit.
Teraz jak ktoś mnie pyta to mówię że mieszkam w Poznaniu, jestem Polakiem, urodziłem się w części Polski nazywanej Śląskiem, w Rybniku. No i tyle.
Jedni to prawo wywalczyli, drudzy dostali tak po prostu. Bardzo często Polacy, którzy przyjeżdżają nie widzą nic złego w
tym że Ty musisz uważać na każde słowo. Ale "kolorowy" może powiedzieć ci w twarz, przykładowo pracodawcy, np pochodzącym z RPA, że to za apartheid.
dowcipkowaniu na temat kobiet na przykład. Polskie podkreślenie umiejętności a w zasadzie ich braku jednym słowem "Kobiety"
tu doskonale rozumiem - chyba - co masz na myśli. Ale większość brytyjskich programów nt. samochodów i zdolności kierowców musiała by być zamknięta także.
może skończyć się w sądzie bo to obraża pewne jednostki.
"Mam biały kolor skóry i jestem artystą" albo "mam biały kolor skóry dlatego że jestem Europejczykiem" - słyszysz jak to brzmi?
To rozumiem, ale ja mam na prawdę biały kolor skóry ale nie jestem z Kaukazu.
W Anglii nauczyliśmy się żyć obok siebie i tolerować
Frederick'u, ale czy akceptować? Bo to jest fundamentalna różnica.
inność. Nikt nie każe się przyjaźnić nikomu z drugim człowiekiem, nie można jednak drugiej jednostki w żaden sposób poniżać.
Nazwanie kogoś czarnym, w pewnych nawet niewinnych sytuacjach może mieć finał w dyskryminacji.
A nazwać "białym"?
Zapytam jeszcze inaczej, dlaczego każda najmniejsza sprawa z Polakiem odbija się w gazetach na Wyspach, a rozróby w krakowskich, warszawskich knajpach spowodowane przez Brytyjczyków skwapliwie się tuszuje? Czy to jest także poprawność polityczna, czy przesada?
Czasami wydaje sięto dziwaczne, bo na przykład w zeszłym roku sam byłem zdziwiony jak nauczycielka dostała upomnienie za zadanie pracy domowej "moja mama - kim jest". Kilka dzieci które nie miały mamy (z różnych przyczyn: jedni byli sierotami, inni mieli tylko ojca, jeszcze inni byli dziećmi par homoseksualnych) było zestresowanych.
Dlatego też nie zadaje się takich wypracowań. Moi rodzice - jest poprawnym rozwiązaniem :P
A jeśli ktoś ma po prostu opiekunów, to co wtedy? Bodaj Francuzi od wieków mają pojęcie spadkobiercy zamiast dzieci, to wiele tłumaczy. To z czasów feudalnych, kiedy nikt za bardzo nie wiedział kto jest czyim rodzicem jak i dzieckiem.
Sam wiem jaki stres przeżywałem, gdy musiałem wchodzić między ludzi. Nienawidziłem najbardziej popularnego pytania "Where are you from?" bo zdradzał mnie akcent. Teraz się to nie zdarza a i raczej w bardzo złym guście jest zadanie takiego pytania.
To akurat dla mnie zawsze było najmniejszym problemem, tylko trochę mnie frustrowało że my nie sprzedajemy tulipanów, nie ma u nas młynów! A Poland to nie Holland. My to ewentualnie dywizjony 303 i takie tam :) No to już w ostateczności jak widzę szczyty ignorancji.
Z Polski, to taki kraj który sprzedano w Jałcie. No i patrzę na miny, zdębiałych, zbolałych niewiedzą.
Bez urazy, ale rozumiem co ich to niby współcześnie dotyczy?
A tak poważniej, to dobrze rozumiem kraj gdzie z roku na rok zmieniają się relacje, układy, także poprawności polityczne. Jednak pomiędzy poprawnością polityczną, a naturalnymi relacjami międzyludzkimi jest totalna, tak jak pomiędzy tolerancją, a akceptacją.
Jakiś czas temu dostawałem bardzo ciekawą pocztą emailową, po zamieszczeniu artykuły w specjalistycznej prasie zagranicznej. Rozmowy, wymiana doświadczeń, zaproszenia, do czasu jak się okazało że praktykuję w Polsce i artykuł napisałem tutaj. No cóż.
Czy to mnie zraża? Absolutnie nie, bo poznawanie kultur to złożony proces, a nie sztuczna poprawność polityczna. Jeśli redaktor naczelny pochodziłby np z Kamerunu to podyskutowalibyśmy może o pamiętnych meczach z Anglią, choć za piłką nie przepadam. Ale też musiałbym się zastanowić, co tak na prawdę wiem na temat Kamerunu. Wiem tylko, że jadąc w gości muszę się odpowiednio przygotować.
Ostatnio byłem w U.K. na południu w Torquay, pięknie. Na spacerze przypadkiem wszedłem na prywatną posesję, wprost na pijących herbatkę parę seniorów.
Uprzejmie przeprosiłem, wymieniliśmy grzeczności, zaprosili mnie na herbatkę. Krótka rozmowa wcale nie o deszczu, wcale nie polityce. Byli zdziwieni tylko że jestem turystą i nie szukam pracy. Ot poczciwi staruszkowie.
Mieli piękne różę, moja matka hodowała podobne. Nie sposób jednak było nie dostrzec, że róże Torquay'skie :) rosną na tle palm i kaktusów. O Wielkiej Brytanii mowa, tak tak:)
Z pozdrowieniami Piotr.