Temat: Od e-learningu wieje nudą …
Przede wszystkim dziękuję wszystkim, którzy zainteresowali się tematem, w końcu jakaś płaszczyzna do rozmowy z ludźmi, którzy wiedzą o co chodzi :)
Poruszyliście Panowie kilka różnych aspektów, więc pozwólcie, że odniosę się do nich po kolei.
Panie Marku, odpowiadając po części na wszystkie Pańskie pytania uważam, że atrakcyjny materiał szkoleniowy (w zasadzie jest to założenie tyczące się wszystkich materiałów, ale na potrzeby tej dyskusji przyjmijmy, że materiał szkoleniowy to materiał e-learningowy) to taki, który po pierwsze przygotowany jest przez ludzi kompetentnych we wszystkich obszarach oddziaływania przekazu czyli: scenariusz przez metodyka, grafika przez grafika, muzyka przez aranżera/muzyka, naczytanie przez profesjonalnego lektora itd. Po drugie o e-learningu nie można mówić w oderwaniu od medium, w którym funkcjonuje czyli Internetu. Interent jest to medium łączące trzy podstawowe środki przekazu/wyrazu: obraz, dźwięk i interaktywność (czym różni się od filmu czy materiałów drukowanych). Oznacza to, że jest to medium dające bardzo szerokie możliwości kreacji artystycznej. Warto tu również zwrócić uwagę na to jak rozwijają się treści Internetowe, klasyczne, tekstowe strony internetowe wypierane są przez różnorakie animacje, slidery, onepage nie wspominając już o gigantycznym sukcesie serwisów wideo. Podsumowując użytkownicy nie chcą/ nie umieją czytać, użytkownicy chcą skanować/oglądać. Stąd dla mnie atrakcyjny materiał szkoleniowy to taki, który jest przygotowany przez profesjonalistów, a jego postawą jest interaktywny film. O tym dlaczego film, a nie PP odpowiem dalej. Na tym właśnie polega poruszana przeze mnie nowoczesność i profesjonalizm.
A co do badań to pierwsze wnioski w tym temacie zacząłem wyciągać analizując raporty dotyczące rynku e-learningowego (w zakresie barier, które powodują, że jest to rynek rozwijający się wolniej niż reszta e-commerce). Następnie przeprowadziliśmy własne badania ankietowe wśród użytkowników korporacyjnych i studentów. Wyniki były jednoznaczne użytkownicy, którzy mieli styczność z e-learningiem nie chcą do niego wracać ponieważ jest nudny, a nuda wynika z tego, że szklenia są za długie, a wiedzę o wiele ciekawiej zdobywa się z innych źródeł, przede wszystkim YouTube. Jasne dla nas stało się, że benchmarkiem dla e-learningu nie jest jakakolwiek inna zinstytucjonalizowana forma przekazywania wiedzy tylko właśnie YouTube. Wnioski te przenieśliśmy na nasze produkty, a codzienna współpraca z klientami już dawno ugruntowała w nas przekonanie, że są one słuszne.
Bartku to czy brak uwagi wynika z niekompetencji, czy brak kompetencji objawia się brakiem uwagi to w tym wypadku moim zdaniem nie ma wielkiego znaczenia, ale oczywiście dotykasz tutaj całkowicie kluczowej kwestii czyli kompetencji.
Co do SL i MOOC to nie twierdzę, że to nie jest e-learning, oczywiście jest, ale moim celem jest przekierowanie dyskusji na całkowite podstawy czyli porządny produkt, ponieważ odnoszę wrażenie, że sposób dystrybucji tego produktu staje się ważniejszy niż sam produkt. W ostatnich latach wypracowano masę nowych rozwiązań nazwijmy to umownie „dystrybucyjnych”, a rynek treści stoi w miejscu. Zmiany w narzędziach do tworzenia e-learningu są wyłącznie kosmetyczne, nie pracuje się nad rozwojem nowych koncepcji (PP konwertowany o SCORM rządzi i dzieli).
Co do miejsca na rynku na różne produkty to oczywiście 100% racji, problem w tym, że po pierwsze trzeba mieć świadomość tych różnych możliwości, po drugie trzeba mieć do nich dostęp i po trzecie w końcu trzeba wiedzieć kiedy je wykorzystywać. A tutaj niestety jest ściana. Produkty Adobe i Articulate (z resztą przepychane gdzie się tylko dało w ramach projektów dofinansowywanych z UE, bo tak było najprościej) tak zdominowały świadomość ludzi tworzących e-learning, ze są oni często zamknięci na inne rozwiązania i zamiast ich szukać kopią się z koniem próbując dodawać do stosowanych przez siebie patentów różne „piórka” zamiast w pewnych obszarach zmienić podejście. Podobnie z resztą jest w przypadku ludzi nie korzystających z e-learnigu, którzy są święcie przekonani, że e-learning jest alternatywą dla szkoleń klasycznych, co jest oczywistą bzdurą to są różne narzędzia, które powinno się świadomie stosować w różnych celach i korzystać z efektu synergii. A tak na marginesie to właśnie po to wywołałem tą dyskusję, żeby próbować te bariery przełamywać.
Co do porównania PP i Discovery to pozwolę sobie całkowicie się z Tobą nie zgodzić. Przykład z filmem i audiobookiem nie jest trafiony, to jak jakbyś porównywał powiedzmy „Ojca chrzestnego” Coppoli z „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd (ani PP ani Discovery nie obejrzysz w samochodzie). Wspólną platformą dla PP i Discovery jest ekran (w tym wypadku komputera). A w tej płaszczyźnie zwycięzca jest moim zdaniem zawsze jeden (dobry materiał video zawsze będzie lepszy niż dobra prezentacja PP). A co do dobrania narzędzia do celu to oczywiście się zgadzam i wyjaśniłem to wyżej.
Odpowiadając przy okazji na pytanie Pana Marka uważam, że podstawową zaleta filmu nad PP jest to, że można w pełni sterować dynamiką przekazu, popychać użytkownika do przodu. Dobrze zaplanowane szkolenie wideo (interaktywny film) w ogóle nie odwraca uwagi użytkownika od treści, nie trzeba zmieniać slajdów, patrzeć co chwila na to w jakim miejscu prezentacji się jest itd. film po prostu „niesie”. Pomijam już szkolenia na bazie PP, które opierają się o wyświetlany na ekranie tekst, który jeden do jednego czytany jest przez lektora. Uważam, że jest to największy błąd przy tworzeniu szkoleń powodujący, że uważane są one za nudne. Zanim lektor skończy mówić użytkownik przeczyta tekst kilkukrotnie i nic na ekranie się nie dzieje. Czekamy na lektora … W każdym razie to, żeby na ekranie przez cały czas „coś się działo” to podstawowy warunek walki z nudą w e-learningu, a to daje tylko film.
Januszu, w zakresie materiałów uzupełniających do e-learningu w pełni się z Tobą zgadzam, nie mniej jednak jedno nie stoi na przeszkodzie drugiemu. Często spotykam się z tym, że ludzie zamawiający e-learning zupełnie ignorują materiały „post e-learningowe”. To jest w sumie temat na osobną dyskujsę, ale też uważam, że dobry e-learning powinien iść w parze z materiałami do, których można później wrócić mając już odpowiednie „tło” zdobyte podczas kursu.
Co do grywalizacji to również temat na osobną dyskusję. Osobiście uważam, że jest to temat zdecydowanie zbyt rozdmuchany, w którym de facto gubi się istotę problemu. Grywalizacja ma sens tylko w określonych przypadkach. Dam przykład sam jestem „nałogowym” graczem komputerowym, potrafię spędzić setki godzin nad dobrą grą fabularną (Mass Effect, Dragon Age czy Wiedźmin), a pomimo to przechodzę całkowicie obojętnie obok strzelanek czy innych wyścigów. Innymi słowy Twoja córka chce się uczyć języków, interesuje ją to, więc grywalizacja jej pomaga, ale nie jestem przekonany czy najfajniejsze mechanizmy zabawy zmotywowałyby ją do nauki np. szydełkowania (choć oczywiście ten przykład może być nietrafiony, ale mam nadzieję, że wiadomo o co chodzi).
Ja również zgadzam się z tym, że kluczem do efektywności szkleń online jest ich dobre wykorzystanie, stoję jednak na stanowisku, że pełne wykorzystanie (i zrozumienie) możliwości jakie daje Internet jest warunkiem koniecznym do osiągnięcia tej efektywności.
Na koniec pragnę zaprosić wszystkich, których temat zainteresował na Targi Szkoleniowo – Doradcze w Krakowie 20 marca (
http://www.mcs.edu.pl/najblizsze-wydarzenia.html). Wszystko wskazuje na to, że będę tam miał możliwość poprowadzenia wykładu na temat wykorzystania e-learningu w firmach.