Temat: Domowy chleb z naturalnych składników - czy warto?
Magdalena N.:
Patrząc na półki z pieczywem w dużych sklepach można odnieść wrażenie, że prawdziwego chleba już nie ma. Większość pieczywa zawiera konserwanty i spulchniacze, które zatruwają organizm. Rozmawialiśmy niedawno w redakcji o tym, jak się zabrać do zrobienia domowego chleba z naturalnych składników.
Joasia z redakcji Ekologii przeprowadziła nawet ostatnio wywiad z Anną Krasucką nt. temat:
http://srodowisko.ekologia.pl/wywiady/Wywiad-Anna-Kras...
A co Wy sądzicie o domowym wypieku? Macie jakieś sprawdzone/proste przepisy?
Poszukajmy ciekawych inspiracji i wskazówek do przetestowania w domu:)
Witam.:)
Z posiadanej XIX-wiecznej książki kucharskiej pt. "Doskonała kuchnia" M. Marciszewskiej. Tow. Wyd. "BLUSZCZ". Cytuję:
"Chleb wiejski na drożdżach i serwatce.
Na 16 szklanek mąki wziąć 65 gr. drożdży, 4 szklanki świeżej serwatki i soli. Mąkę rozczynić drożdżami i serwatką, uważając, aby serwatka nie była zbyt kwaśną. Po rozczynieniu, zostawić na godzinę, niech ciasto podejdzie. Potem dosypać resztę mąki, dolać więcej serwatki, dosypać soli i kminku i miesić 1,5 godziny, a wreszcie pozostawić w cieple na 5 godzin. Gdy ciasto dobrze ruszy, porobić małe bochenki, ułożyć na stolnicy i postawić w ciepłem miejscu. W czasie, gdy rosną, posmarować parę razy letniem piwem, a gdy już dobrze wyrośnie, wsadzić do bardzo gorącego pieca na 2 godziny, pamiętając bochenki przesunąć po godzinie. Wyjmując z pieca, każdy bochenek posmarować wodą, a będzie się błyszczał, jakgdyby jajem smarowany."
Pamiętam, że tak piekła moja mama. Ten zapach i smak. Kiedy to było... lata 50-te.
Pozdrawiam życząc smacznego, jeśli wystarczy do tego cierpliwości i odpowiednią mąkę znajdziecie.:)
Może przy okazji jeszcze coś atrakcyjnego na drugie danie zaproponuję.:)
"Kwiczoły, lub jemiołuchy w bułeczkach.
Proporcja. - Kilkanaście jemiołuszek, 200 gr. farszu, 200 gr. masła, 100 gr. słoniny, 5 trufli, 2 łyżki bulionu, szklanka wina, 2 jaja, 1/5 cytryny, kilkanaście bułeczek.
Oczyszczone kwiczoły, lub jemiołuchy porozrzynać przez grzbiety, wyjąć kości, a natomiast nakłaść jakiegokolwiek farszu z dziczyzny, chociażby z zajęczego przodka; położyć do rądla kawałek masła, albo w plastry pokrajanej słoniny, nakrajać trochę szampionów, lub trufli, wlać parę łyżek rozgotowanego bulionu, pół szklanki wina, ułożyć na to kwiczoły, lub jemiołuchy, nakryć szczelnie i udusić dostatecznie, byle nie wysuszyć; mieć pszenne bułeczki, otrzeć ze skórki na tarce, ośrodek umaczać w mleku, wycisnąć, potem skropić rozbitemi jajami, posypać znowu tartą bułką i odsmażyć na maśle; w te wydrążone bułki powkładać kwiczoły, esencję zaś, w której się one dusiły, rozprowadzić jakim sosem, zagotować, dodawszy trochę wina i cytryny, ułożyć te bułeczki z kwiczołami na półmisku, polać tym sosem i wydać."
Takich perełek kulinarno-słownych jest w tej książce setki.
Pozdrawiam - smacznego.:)