Temat: Dyskryminacja mężczyzn - droga ku upadkowi
Dawid C.:
Agnieszka G.:
O tak, biedne pokrzywdzone misie :P przemocy w związkach nadal więcej ze strony panów i nie wiem, jak to wytłumaczysz :)
Tiaaaaaa... W czasie jednej niedawnej dyskusji zapytałem Cię ile znasz związków, gdzie facet leje babę. Nie odpowiedziałaś - ale dalej twierdzisz, że przemocy w związkach więcej ze strony panów... Nieładnie :P
Podałam statystyki z Niebieskiej Linii. Osobiście znam kilkanaście przypadków przemocy ze strony mężczyzn i kilka ze strony kobiet. Jakby na to nie patrzeć, nadal panowie dominują.
Zresztą z tą przemocą i podejściem do niej to jest bardzo ciekawe zjawisko - w kontekście relacji damsko-męskich. Napisze nieco ogólnie - ale w tym temacie. Bo tak się składa, że przemoc może być zarówno fizyczna, jak też psychiczna, mentalna. W przypadku tej pierwszej przewagę mają mężczyźni - w tej drugiej zaś kobiety. Który z rodzajów przemocy jest - w ogólności - bardziej raniący, destruktywny? Który powoduje głębsze rany i zostawia większe spustoszenie? Można polemizować - ale ogólne podejście jest dziś takie, że o wiele gorsza jest przemoc psychiczna, mentalna (wyrażana choćby tekstami młodych ludzi, że już woleliby lanie dostać niż znosić "jazdę po berecie"). A do czego przemoc - generalnie - służy? Ano do osiągania przewagi, przeprowadzania swojej woli (najczęściej wbrew innym) i zdobywania oraz utrwalania władzy. I clou całego zjawiska mamy obecnie takie, że faceci "swojej" przemocy używać nie mają (i nie powinni mieć) prawa - natomiast kobietom możliwości używania "ich" przemocy praktycznie się nie ogranicza.
Gdyby panowie mieli jaja od początku i głośno mówili, że dzieje się coś niedobrego, można by szybciej reagować. A tak wstyd im się przyznać, kultura i tradycja zabrania im powiedzieć, że jest coś z nimi nie tak, bo jak to wygląda, żeby facet miał problem z babą.
Pisząc krótko:
- jak facet podniesie rękę na kobietę - przestępstwo i zbrodnia! Zatłuc dziada!;
Uważam, że facet nie ma prawa podnosić ręki na kobietę.
- jak kobieta podniesie rękę na faceta - to jej krzyk rozpaczy przeciw jego przemocy! Ona jest niewinna, bo NA PEWNO miała odpowiedni POWÓD!;
I kobieta też nie ma prawa podnosić ręki na faceta.
Nieważne, jak bardzo facet do szewskiej pasji mnie doprowadził, w życiu na żadnego ręki nie podniosłam i wierz mi, jestem z siebie dumna, że nie dokładam się do stereotypu kobiety, która policzkuje faceta.
- jak facet zjedzie kobietę psychicznie - to on się nad nią znęca i ją tępi;
Panowie potrafią udowodnić kobiecie, że jest nikim i bez niego zginie, kobieta takiej możliwości nie ma, kiedy on zarabia i jest panem konta w domu. Potem taka nie umie od oprawcy odejść, za to panowie nie mają problemu z wyjściem z domu, trzaśnięciem drzwiami i olaniem wszystkiego. A nie mają, bo nie biorą dzieci ze sobą a potem płaczą, ze mają utrudnione kontakty.
- jak kobieta jeździ po facecie - cóż, to ich sprawa i ich relacji, nie wtrącajmy się; ewentualnie - ona przecież na pewno ma ku temu odpowiednie powody...
Akurat z tym się nie do końca zgadzam, że ma powody, bo sporo pań lubi się wyżywać na zasadzie dziś seksu nie będzie, bo byłeś dla mnie niedobry. Raz, drugi, sporadycznie, pewnie by problemu nie było, ale stosowanie tego szantażu na przemian z bolącą głową spowoduje, że misiaczek będzie stołował się gdzieś na mieście a potem płacz. Tyle, że misiaczek nie rozmawiając o tym wprost też wykazuje się skrajną głupotą.
Gdyby, faceta musiała z 2 tyg prosić o zrobienie drobiazgu w domu, pewnie bym w słowach nie przebierała i nie uważam tego za znęcanie się a panowie czasem mają tendencje do wyolbrzymiania ochrzanu za swoje własne lenistwo, bo przecież powiedział, ze wyniesie choinkę, to wyniesie i nie trzeba mu o tym co kilka miesięcy przypominać.
Odeślę Cię jeszcze raz do statystyk z Niebieskiej Linii, dlaczego panom tak ciężko przyznać się do problemu?
I gdyby chodziło tylko o gadanie - ok, byłby temat do... pogadania. Tylko że te nierówności są w bardzo konkretny sposób sankcjonowane przez praktykę, na przykład sądową.
Po tym przykładzie widać jak to jest z tą dyskryminacją. Facetów broni się pozbawia - kobietom zaś nie dość, że się używaną przez nich broń "przyklepuje", to jeszcze dodatkową się daje.
Może teraz porozmawiamy o równouprawnieniu? O wyrównywaniu szans?
Podałam przykład z ojcowskiego forum, że trzeba niestety zaangażować się w opiekę nad dzieckiem, żeby mieć większe szanse.
Co do dzieci zgadzam się, że jesteście pokrzywdzeni, problemu proszę szukać w systemie sądowym oraz w tym, kto sprawę prowadzi. No i niestety, wielkim problemem jest jak zwykle brak komunikacji między partnerami.
Aha. Brak komunikacji. Zwłaszcza, jak się kobieta nakręci, żeby dzieci wykorzystać jako broń przeciwko facetowi i środek na dowalenie mu. Co się zdarza nagminnie.
Nie popieram wciągania dzieci w konflikty dorosłych, bo to nie ich wina, że rodzice idioci i nie potrafią między sobą ustalić warunków po rozstaniu. I nie faworyzuję tu żadnej ze stron, po prostu takich ludzi uważam za debili. Nieważne, czy to kobieta utrudnia czy mężczyzna.
Dzięki prawu, dającemu w tym przypadku bezwzględną przewagę kobietom (np. w kwestii uznania ojcostwa czy kontaktów z dziećmi).
Od uznawania ojcostwa są testy DNA, gdyby pani miała wątpliwości a pan jest pewien, ze to jego.
I w drugą stronę tak samo.
A co do kwestii poszukiwania problemu w systemie sądowym - cóż... Może powinno się bliżej przyjrzeć kryteriom i praktyce wyboru sędziów do sądów rodzinnych? Może i tu należałoby wprowadzić lewacki wynalazek w postaci parytetów?
To nie kobiety "zawłaszczyły" sądy rodzinne - po prostu żaden z mężczyzn nie palił się, by orzekać w tych wydziałach. Woleli wybierać zawody prawnicze dające większy dochód
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,169...
Kolejny raz na własne życzenie?
Bo mam dziwne wrażenie, że działa tu trochę taka praktyka jak ta przedwojenna, z którą próbowano walczyć poprzez wprowadzanie zasad numerus clausus i numerus nullus na uczelniach wyższych...Co do umieralności, niestety mało który facet regularnie się bada, bo on przecież do lekarza nie pójdzie, taki twardziel. Potem są efekty takie a nie inne. I jaka to niby dyskryminacja?
Cóż - wiele kobiet też do lekarzy nie chodzi. Bo "co im lekarz pomoże?".
Jednak uważam, że nadal więcej pań chodzi do lekarzy niż panów.
Może warto byłoby też porównać ilość publicznych akcji dotyczących profilaktyki zdrowotnej kobiet i mężczyzn?
Ile kampanii zachęciło Cię do zbadania się? a ile własny rozsądek?
Fakt - faceci mają znacznie więcej oporów przed pójściem do lekarza. Ale żeby twierdzić, że krótsze życie facetów wynika głównie z tego, że oni się nagminnie nie badają, musiałabyś taki związek przyczynowo - skutkowy wykazać. A to byłoby dość karkołomne.
Nie mam zamiaru nic udowadniać, ale znalazłam coś takiego:
To, że mężczyzna będzie żył statystycznie krócej wiadomo już przed jego narodzinami. Problem zaczyna się w okresie życia płodowego. U wszystkich ssaków (a do nich właśnie należymy) każdy chromosom przechowujący ważne informacje genetyczne występuje w dwóch kopiach. Jeśli w jednym z chromosomów pojawi się defekt, organizm może skorzystać z zapasowego banku danych. Ale w przypadku chromosomów płci jest inaczej. U kobiet chromosom X ma swoją kopię, a mężczyźni mają tylko jeden chromosom X i jeden chromosom Y. Chromosom Y zawiera jedynie kilkadziesiąt genów, które odpowiadają za rozwój męskiego organizmu. W chromosomie X znajduje się ponad tysiąc genów, gdzie są zapisane ważne informacje, ale niezwiązane bezpośrednio z rozwojem płciowym. Tak więc mężczyźni wszystkie dane mają tylko w jednej kopii. Jeżeli w genach wystąpią jakieś defekty, organizm nie ma skąd pobrać prawidłowych informacji. Tym samym ryzyko wystąpienia różnych defektów jest dużo wyższe u mężczyzn niż u kobiet.
http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/ciekawostki/...
Magdo, zgadzam się, że w większości przypadków kobiety same odcinają dzieci od ojców, to nie jest w porządku. Niemniej panów olewających potomków i alimenty wcale mało nie jest.
No widzisz - "to nie jest w porządku".
Ale z tym tematem nic się - w kwestii regulacji prawnej, "wyrównywania szans" etc. kompletnie NIC nie robi.
Bo panowie nadal siedzą cicho. Z drugiej strony kobiety głośno mówią o krzywdzie a i tak są nadal bite, poniżane i ulegają przemocy ekonomicznej.
Dlaczego? Może wynika to z kwestii powoływania się na kwestie naturalne i związane z naturą, z cechami właściwymi dla płci? Czyli na to, czego się facetom - w argumentacji - bardzo często odmawia?
A czegóż to im się niby odmawia? Jakby trochę pomyśleli i wzięli się do roboty to i z przemocą mieliby mniejszy problem i z przyznawaniem opieki nad dziećmi a tak siedzą cicho a potem wielce dyskryminowani. Poza tym wg tradycji, płci i kultury kobiety ponoć mają w genach zajmowanie się potomstwem.
I znów wracamy do wątku z poprzedniego tematu o rolach w małżeństwie/związku.