konto usunięte

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
Tomasz L.:
Krzysztof D.:
O to, w którą stronę i do czego zmierza ludzkość.
'na początku było Słowo'
czyli informacja
i myślę, że do virtualizacji-informacji-słowa zmierza:)

Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.
Te czasy ostatecznie niemiłosiernie się przeciągają.... Na pewno jednak żyjemy w czasach tandety i papki.
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Człowiek z plastiku.

Dominika G.:
Krzysztof D.:
Tomasz L.:
Krzysztof D.:
O to, w którą stronę i do czego zmierza ludzkość.
'na początku było Słowo'
czyli informacja
i myślę, że do virtualizacji-informacji-słowa zmierza:)

Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.
Te czasy ostatecznie niemiłosiernie się przeciągają.... Na pewno jednak żyjemy w czasach tandety i papki.

Co po niej? Podobno nie ma na świecie takiej rzeczy, której nie można zrobić gorzej i taniej.

konto usunięte

Temat: Człowiek z plastiku.

Dominika G.:
BTW, naprawdę nieźle publicystycznie napisane, panie Krzysztofie :-) Me gusta :-)

Tłumaczenie dla niewtajemniczonych: podoba mi się, lubię to. Wiem, ponieważ swego czasu "na kurs poszłem" ;-)

Mnie też gusta i zgadzam się z Krzyśkiem z w całej rozciągłości :-)

A tak zupełnie serio, odpowiadając na pytanie Katarzyny, to uważam, że niewiele da się z tym zrobić. Jak ludzie zaczną napotykać na poważne zagrożenia, to się dopiero wtedy zaczną zmieniać, choć oczywiście wielu nie zdąży...

PS: A tak w związku z tymi Waszymi ludźmi z marmuru, żelaza, plastiku, krzemu i g..na, to przypomniała mi się wypowiedź pewnego Irakijczyka do zachodniego dziennikarza, który relacjonował wojnę w Iraku: - My jesteśmy normalni, to mężczyźni w Europie zrobili z siebie jakieś nie wiadomo co.Ten post został edytowany przez Autora dnia 10.07.15 o godzinie 19:47
Agnieszka G.

Agnieszka G. Płyń za rekinem –
trafisz do ludzi
[Lec]

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
Tomasz L.:
Krzysztof D.:
O to, w którą stronę i do czego zmierza ludzkość.
'na początku było Słowo'
czyli informacja
i myślę, że do virtualizacji-informacji-słowa zmierza:)

Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.

Za Pratchett'em: żyjemy w ciekawych czasach :)
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Człowiek z plastiku.

Agnieszka G.:
Za Pratchett'em: żyjemy w ciekawych czasach :)

Zawsze były i zawsze będą ciekawe czasy. :)

Temat: Człowiek z plastiku.

Agnieszka G.:
Krzysztof D.:
Tomasz L.:
Krzysztof D.:
O to, w którą stronę i do czego zmierza ludzkość.
'na początku było Słowo'
czyli informacja
i myślę, że do virtualizacji-informacji-słowa zmierza:)

Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.

Za Pratchett'em: żyjemy w ciekawych czasach :)

Paradoksalnie to są dość nudne czasy. Owszem jeśli mówimy o ważnych wydarzeniach znajdą one miejsce w historii (już znalazły). Zamachy na WTC, tsunami 2004, kryzys ekonomiczny zapoczątkowany w USA, napad na Irak Amerykańców czy anschluss Krymu, dla Polaków Smoleński, śmierć JP II czy kolejna fala olbrzymiej emigracji natomiast czasy wbrew pozorom na tle historii nie są jakieś niezwykłe. Są inne ale nie ma tu ani spektakluarnych odkryć ani wojen światowych ani powstań narodowo-wyzwoleńczych ani kryzys obecny nie przypomina tego z lat 29-33 ani epoki tak ważnych jak romantyzm czy pozytywizm..
Tomasz L.

Tomasz L. informatyk

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.
wiesz... kiedyś byłem pewny, że gdy ukochana mnie rzuci to świat się skończy
ale rzuciła, świat się nie skonczyl i od tego czasu już nie bardzo w konce swiata wierzę ;)

a poważniej, to wydaje mi sie, ze nasz wpływ na koniec świata mial sens, gdy byliśmy przekonani, że świat to ziemia będąca pępkiem Świata, powstała niedawno, wokół której jest kilka planet i to wszystko
teraz wiemy, że jesteśmy znikomą częścią czegoś ogromnego, trwającego od tak dawna, że żywotu rodzaju ludzkiego nawet na skali nie widać to mam przeświadczenie, ze nasz wpływ jest pomijalny
choć fajnie czuć, że coś możemy i wszystko sie wokół nas kręci:)
Agnieszka G.

Agnieszka G. Płyń za rekinem –
trafisz do ludzi
[Lec]

Temat: Człowiek z plastiku.

Marcin C.:
Paradoksalnie to są dość nudne czasy. Owszem jeśli mówimy o ważnych wydarzeniach znajdą one miejsce w historii (już znalazły). Zamachy na WTC, tsunami 2004, kryzys ekonomiczny zapoczątkowany w USA, napad na Irak Amerykańców czy anschluss Krymu, dla Polaków Smoleński, śmierć JP II czy kolejna fala olbrzymiej emigracji natomiast czasy wbrew pozorom na tle historii nie są jakieś niezwykłe. Są inne ale nie ma tu ani spektakluarnych odkryć ani wojen światowych ani powstań narodowo-wyzwoleńczych ani kryzys obecny nie przypomina tego z lat 29-33 ani epoki tak ważnych jak romantyzm czy pozytywizm..

Wiesz, kiedyś wiadomość z jednego końca Polski na drugi szła tygodniami. Nie można mieć pretensji o postęp cywilizacyjny. Mamy po prostu stały dostęp do najświeższych informacji i paradoksalnie jesteśmy przez to biedni, bo jest tego za dużo. Możemy skupić się tylko na wybiórczych nagłówkach.

Nie ma odkryć? A grafen to nic? Wiesz, kiedyś może to rzeczywiście była sensacja, jak coś odkryto czy wynaleziono, ale głównie dlatego, że wiele informacji rodziło się w bólach i było mało rozpowszechnianych. Głównym źródłem informacji dla ludzi była prasa a nie radio czy telewizja. Teraz mamy kolportaż wiadomości w ciągu sekund i nie ogarniamy tej ilości.

A tu masz pracę na temat najnowszych odkryć naukowych, wynalazków i usprawnień technicznych:
http://otworzksiazke.pl/ksiazka/uspoleczniona_racjonal...

Romantyzm i pozytywizm to epoki ale literackie. Umownie do nich zostały przypisane chronologiczne daty. Poza tym epoki literackie miały to do siebie, że zwykle przeplatały się rozum i realizm z mistycznym duchem. Dlatego romantyczni bohaterowie są tacy miałcy i eteryczni a pozytywizm aż kipi od pracy, szczególnie u podstaw.

Poza tym pokolenie smartfonów tak wygląda:

http://www.cda.pl/video/208605c0Ten post został edytowany przez Autora dnia 11.07.15 o godzinie 16:19
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
Pan Andrzej Wajda jest autorem m. in. dwóch znakomitych filmów: „Człowiek z marmuru" i „Człowiek z żelaza". Filmy te pokazują, na polskim przykładzie, dwa pokolenia mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej. Człowiek z marmuru był człowiekiem z pozoru twardym, stojącym na cokole, podziwianym i otaczanym opieką władz. W rzeczywistości był, wyrwaną ze swego naturalnego środowiska, ociosaną bryłą; kruchą i łatwą do potłuczenia oraz zastąpienia na cokole figurą. Człowiek z żelaza był już inny. Był rzeczywiście twardy, odporny na naciski i tylko wyjątkowo gorąca obróbka potrafiła go zmiękczyć i przeformować.

Czy pan Andrzej Wajda pokusi się na uwieńczeniem swojej kariery „Człowiekiem z plastiku"?

Dzisiejsze pokolenie Polaków to, w przeważającej części ludzie z plastiku. Od urodzenia śpią w plastikowych wózkach ubrani w plastikowe pieluchomajtki i karmieni przez plastikowe smoczki z plastikowych butelek. Potem w plastikowym tornistrze plastikowy piórnik ... Młodzież ubrana, od stóp do głów, w plastikowe ciuchy, ozdobiona plastikową biżuterią, siedzi w barach na plastikowych stołkach, popijając piwo z plastikowych kubków. Nawet zegarki maja plastikowe ...

Marmur i żelazo - tak naturalne materiały - zastąpił sztuczny plastik. Sztuczny materiał, który w łatwy sposób można szybko wyginać, kształtować, barwić ... Materiał, który można łatwo zamienić w granulat i z którego można szybko zrobić coś nowego, coś innego.

„Popiół i diament" pana Wajdy miał scenę, w której Maciek Chełmicki umierał na śmietniku. Gdzie wyląduje człowiek z plastiku? Na podmiejskich śmietniskach nie ma rzeczy z marmuru, czy z żelaza - nawet złom tych materiałów jest pracowicie wyłuskiwany przez biednych zbieraczy. Jaką wartość mają plastiki? Czy ktoś się nad nimi nachyla?

Cezary Baryka z "Przedwiośnia" marzył o szklanych domach. Szklanych domów na pewno się nie doczekamy ale plastikowych pewnie tak.

Chciałbym zobaczyć „Człowieka z plastiku" w reżyserii pana Andrzeja Wajdy. Taka trylogia byłaby ilustracją trzech pokoleń Polaków z przełomu wieków, a „Człowiek z plastiku" mógłby pokazać młodym ludziom, dokąd plastikowa moda ich prowadzi i jak skończy się ich plastikowe życie ...
rozumiem,ze liczysz na to,ze Wajda zekranizuje biografie Siwiec i jej podobnym...:)
No nie wiem jak jego komorus nie bedzie miał władzy czy ktos mu to sfinansuje.Ten post został edytowany przez Autora dnia 14.07.15 o godzinie 15:36
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
Tomasz L.:
Krzysztof D.:
O to, w którą stronę i do czego zmierza ludzkość.
'na początku było Słowo'
czyli informacja
i myślę, że do virtualizacji-informacji-słowa zmierza:)

Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.
Wręcz przeciwnie :)
to co naturalne rozkłada sie błyskawicznie, plastik miliony lat..
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Człowiek z plastiku.

Joanna Małgorzata W.:
Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.
Wręcz przeciwnie :)
to co naturalne rozkłada sie błyskawicznie, plastik miliony lat..

Sugerujesz, że wspomniana wyżej pani będzie rozkładała się miliony lat, zanim zmieni się w węgiel brunatny? ;)
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
Joanna Małgorzata W.:
Sugerujesz, że koniec bliski? Hm ... wielu twierdzi, że żyjemy w czasach ostatecznych.
Wręcz przeciwnie :)
to co naturalne rozkłada sie błyskawicznie, plastik miliony lat..

Sugerujesz, że wspomniana wyżej pani będzie rozkładała się miliony lat, zanim zmieni się w węgiel brunatny? ;)
Nie bedzie dane mi sprawdzić :) Tak twierdzą naukowcy :)
Izabela Ł.

Izabela Ł. sami konstruujemy
swoją rzeczywistość

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
O to, w którą stronę i do czego zmierza ludzkość.
Weźmy na przykład pieniądze. Zaczęło się od złotych, potem były srebrne, miedziane, aluminiowe, papierowe, w końcu plastikowe. Drewniane meble zostały zastąpione przez zrobione z płyt wiórowych, a ściany z cegły przez kartonowe. Rzeczy solidne i drogie zastąpione zostały przez tanie i tandetne.
Szybko, łatwo, tanio, a przede wszystkim powierzchownie.
Giniemy w natłoku przekazów, informacji, których większości, jesteśmy w stanie
zaledwie musnąć, bez wyłapania kontekstu, czy zgłębienia.
Podobnie jest z relacjami. Mamy wielu "internetowych" , "sms-owych"
znajomych, których "znamy", a tak naprawdę nie znamy i nasze
zniknięcie byłoby przez nich niezauważone. Coraz częściej wysyłamy też
życzenia, drogą nowoczesnych komunikatorów, zamiast bezpośrednio
kontaktując się z osobą.. Bo tak jest szybciej, łatwiej, niekrępująco. Nie musimy
też specjalnie myśleć nad treścią i indywidualizacją życzeń, bo "hurtowo" powielamy
te same szablony.
A miłość? Tak wielu ludzi traktuje relacje z osobą płci przeciwnej zbyt powierzchownie
i sprowadza drugiego człowieka wyłącznie, do roli obiektu seksualnego, który łatwo
można zastąpić innym.

konto usunięte

Temat: Człowiek z plastiku.

Izabela K.:

Coraz częściej wysyłamy też
życzenia, drogą nowoczesnych komunikatorów, zamiast bezpośrednio
kontaktując się z osobą.. Bo tak jest szybciej, łatwiej, niekrępująco. Nie musimy
też specjalnie myśleć nad treścią i indywidualizacją życzeń, bo "hurtowo" powielamy
te same szablony.

Takie życzenia wysyłane hurtem z komórki do wszystkich wg jednego wzoru wyjątkowo mnie irytują. Nigdy na takie nie odpowiadam i sam oczywiście takich nie wysyłam.
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Człowiek z plastiku.

Piotr S.:
Izabela K.:

Coraz częściej wysyłamy też
życzenia, drogą nowoczesnych komunikatorów, zamiast bezpośrednio
kontaktując się z osobą.. Bo tak jest szybciej, łatwiej, niekrępująco. Nie musimy
też specjalnie myśleć nad treścią i indywidualizacją życzeń, bo "hurtowo" powielamy
te same szablony.

Takie życzenia wysyłane hurtem z komórki do wszystkich wg jednego wzoru wyjątkowo mnie irytują. Nigdy na takie nie odpowiadam i sam oczywiście takich nie wysyłam.

Wszelkiego rodzaju życzenia przysyłane w formie sms kwituje krótkim "Dziękuję". Wysyłanie życzeń w formie sms uważam za lekceważące i obraźliwe. Wg mnie oznacza to, że albo komuś szkoda minuty na rozmowę ze mną, albo szkoda złotówki za rozmowę, albo ma mnie głęboko ... i wysyła sms by nie było, że mnie ma głęboko ...
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Człowiek z plastiku.

Krzysztof D.:
Piotr S.:
Izabela K.:

Coraz częściej wysyłamy też
życzenia, drogą nowoczesnych komunikatorów, zamiast bezpośrednio
kontaktując się z osobą.. Bo tak jest szybciej, łatwiej, niekrępująco. Nie musimy
też specjalnie myśleć nad treścią i indywidualizacją życzeń, bo "hurtowo" powielamy
te same szablony.

Takie życzenia wysyłane hurtem z komórki do wszystkich wg jednego wzoru wyjątkowo mnie irytują. Nigdy na takie nie odpowiadam i sam oczywiście takich nie wysyłam.

Wszelkiego rodzaju życzenia przysyłane w formie sms kwituje krótkim "Dziękuję". Wysyłanie życzeń w formie sms uważam za lekceważące i obraźliwe. Wg mnie oznacza to, że albo komuś szkoda minuty na rozmowę ze mną, albo szkoda złotówki za rozmowę, albo ma mnie głęboko ... i wysyła sms by nie było, że mnie ma głęboko ...
Ło jeny - się ciesz,ze dziewczyna z Toba nie zerwała smsem :)
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Człowiek z plastiku.

Joanna Małgorzata W.:
Ło jeny - się ciesz,ze dziewczyna z Toba nie zerwała smsem :)

Też bym skwitował krótkim "Dziękuję." ;)
Izabela Ł.

Izabela Ł. sami konstruujemy
swoją rzeczywistość

Temat: Człowiek z plastiku.

Joanna Małgorzata W.:
Krzysztof D.:
Piotr S.:
Izabela K.:

Coraz częściej wysyłamy też
życzenia, drogą nowoczesnych komunikatorów, zamiast bezpośrednio
kontaktując się z osobą.. Bo tak jest szybciej, łatwiej, niekrępująco. Nie musimy
też specjalnie myśleć nad treścią i indywidualizacją życzeń, bo "hurtowo" powielamy
te same szablony.

Takie życzenia wysyłane hurtem z komórki do wszystkich wg jednego wzoru wyjątkowo mnie irytują. Nigdy na takie nie odpowiadam i sam oczywiście takich nie wysyłam.

Wszelkiego rodzaju życzenia przysyłane w formie sms kwituje krótkim "Dziękuję". Wysyłanie życzeń w formie sms uważam za lekceważące i obraźliwe. Wg mnie oznacza to, że albo komuś szkoda minuty na rozmowę ze mną, albo szkoda złotówki za rozmowę, albo ma mnie głęboko ... i wysyła sms by nie było, że mnie ma głęboko ...
Ło jeny - się ciesz,ze dziewczyna z Toba nie zerwała smsem :)
wśród moich uczniów to dość powszechne, podobnie jak wyznanie
miłości :) ale jak to mówią: lepszy rydz, niz nic :))

Temat: Człowiek z plastiku.

Oto jak brytyjski rysownik Steve Cutts sportretował nas, świat oraz przyszłość:


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Więcej: http://rebelianci.org/488689

konto usunięte

Temat: Człowiek z plastiku.

Dwa dni temu popełniłem na innym forum, takim węższym, dla dyrektorów i właścicieli firm, tekst pt. "Homo tandeticus". Do tej pory nie doczekał się tam żadnego komentarza - chyba za trudny. Zatem spróbujmy tutaj. Myślę, że najlepiej pasuje do tego wątku.

"Homo tandeticus

W trakcie dyskusji w sąsiednim wątku („Cudzymi oczami… widać co innego?”) ukułem określenie „człowiek tandetny”, przedstawiając go jako dominującego obecnie w Polsce i całej cywilizacji zachodniej (okcydentalnej, łacińskiej), będącej od jakiegoś czasu w fazie schyłkowej. Zachęcony przez Iwonę Bartczak niniejszym pozwolę sobie temat nieco rozwinąć z nadzieją, że owocnie on Państwa zainteresuje.

Zacznijmy od naszego podwórka i od samego początku. Z naszego punktu widzenia na przynależność do cywilizacji zachodniej trzeba spojrzeć przez pryzmat naszego peryferyjnego położenia względem centrum w/w cywilizacji. Zanim przyłączyliśmy się w X wieku do cywilizacji zachodniej byliśmy na obrzeżach ówczesnego świata, świata nowopowstałej i dopiero się kształtującej cywilizacji okcydentalnej, której centrum znajdowało się w Rzymie i Państwie Franków. Czy możemy mieć pretensję do naszych przodków o to, że w decydującym momencie byli na obrzeżach, a nie w centrum wydarzeń? W żadnym razie. Po prostu nie znaleźli się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu, a zadecydowały o tym czynniki od nich niezależne, w tym geograficzne i klimatyczne. Zatem start mieliśmy utrudniony i szanse nierówne. Na marginesie można zauważyć, że alternatywnie mogliśmy przyłączyć się do cywilizacji bizantyńskiej, słabszej od zachodniej, jak się z czasem okazało. Na początku też bylibyśmy na peryferiach, a potem… Tego się nigdy już nie dowiemy.

Owo bycie na peryferiach wiąże się z pewnymi zjawiskami psychospołecznymi, o których już wspominałem, a które można byłoby zamknąć w pojęciu „kompleksu neofity” czy też „kompleksu ubogiego krewnego”. Podałem wtedy przykład polskiego przywiązania do katolicyzmu, momentami wręcz absurdalnego i dla Polski szkodliwego. Wskazałem też na ulegających germanizacji polskich Ślązaków oraz ulegających polonizacji Rusinów i Litwinów, co wiązało się również ze zmianą religii. Trzeba w tym miejscu podkreślić, że zawsze w pierwszej kolejności wynarodowieniu ulegały elity społeczne, czyli w owym czasie warstwy uprzywilejowane (dynastia panująca, możnowładcy, a potem cała szlachta). To one jako pierwsze przechodziły do kultury, która jawiła im się jako wyższa, ale robili to przede wszystkim ze względu na przywileje, które chcieli dostać lub utrzymać. Najdłużej przy starej narodowości, starym języku, starej religii i starej kulturze trwały warstwy najniższe, czyli przede wszystkim chłopstwo. Charakterystyczną cechą neofitów i ludzi z pogranicza kulturowego/cywilizacyjnego była chęć udowodnienia, że są wystarczająco katoliccy (schrystianizowani Polacy), niemieccy (zgermanizowani Słowianie Zachodni i Prusowie) , polscy (spolonizowani Rusini i Litwini), czy też, odnosząc się do sytuacji obecnej Polaków, europejscy, której to potrzeby tak wyostrzonej nie mają ludzie z centrum danej cywilizacji/kultury. Warto przy tym zauważyć, że ów pęd do nowego, subiektywnie lepszego, łączył się z niechęcią, a niekiedy wręcz pogardą dla starego. Tu z kolei wychodziło zjawisko, które można byłoby określić mianem „kompleksu zdrajcy”. To widać także teraz wśród wielu współczesnych Polaków, którzy im bardziej chcą być europejscy, tym bardziej wstydzą się polskości.

W tej sytuacji pojawia się kluczowe pytanie, czy bycie na peryferiach w pewnym momencie dziejowym jest swoistym wyrokiem i skazuje daną społeczność na wieczne kompleksy i konsekwencje z nich wynikające? Otóż nie. Istnieje bowiem możliwość swoistego przesunięcia się z obrzeża do centrum cywilizacji/kultury, a nawet jej zdominowania, o czym dowodnie świadczą przykłady Anglii i USA w ramach cywilizacji zachodniej oraz Prus w ramach kultury niemieckiej. Trzeba zatem w tym momencie zadać pytanie, czy i my mieliśmy szansę dokonać takiego przesunięcia w ramach cywilizacji, do której od wieków przynależymy? Moim zdaniem, tak, i to przynajmniej dwa razy.

Pierwsza okazja pojawiła się już na początku naszej państwowości, a mianowicie za panowania Bolesława I Chrobrego. Używając terminologii SWOT, można powiedzieć, że przeważały wtedy u nas mocne strony, z których najmocniejszą był sam Bolesław, a przez moment pojawiła się również gigantyczna szansa w otoczeniu, którą był cesarz Otton III i jego koncepcja porządku świata, w której Bolesław miał odgrywać jedną z kluczowych ról. Niestety, przedwczesna śmierć Ottona i zmiana na tronie cesarskim spowodowała, że w jednej chwili wielka szansa zmieniła się w wielkie zagrożenie. Z tymże wielkim zagrożeniem Bolesław całkiem dobrze sobie poradził, ale to nie wystarczyło na zmianę pozycji cywilizacyjnej. Warto w tym miejscu zauważyć, że według dzisiejszych norm Bolesław I Chrobry był okrutnikiem, wiarołomcą i zwyrodnialcem. Ale to nie był zwykły okrutnik jakich było wielu w owym czasie. To był jednocześnie wizjoner, wytrawny polityk i dobry dowódca wojskowy, po prostu wybitny przywódca.

Druga okazja pojawiła się za czasów jagiellońskich. Wtedy sytuacja w otoczeniu była wyjątkowo korzystna. Na zachodzie mieliśmy rozdrobnione i walczące pomiędzy sobą państwa niemieckie. Na południowym-zachodzie mieliśmy zależne od cesarstwa Królestwo Czech, które chciało się uniezależnić od wpływów niemieckich, a szukając poparcia także w Polsce mogło stać się wartościowym sojusznikiem, szczególnie pod względem militarnym (husyci), co zresztą okresowo miało miejsce. Z południowego-wschodu spoglądało na nas tradycyjnie przyjazne nam Królestwo Węgier. Na wschodzie mieliśmy bardzo osłabione przez Mongołów i Litwinów księstwa ruskie, z których część była składową I Rzeczypospolitej. Na północnym wschodzie dopiero w fazie płodowej była przyszła potęga Moskwy. Podobnie na północy było ze Szwecją. Jedynym poważniejszym zagrożeniem był Zakon Krzyżacki, który jednak można było zupełnie rozbić już w XV wieku. Potęgą, która wtedy dynamicznie rosła było Państwo Osmańskie, ale ono było daleko, a i stosunki z nim w XVI wieku mieliśmy całkiem dobre. Nie ulega zatem wątpliwości, że w otoczeniu przeważały szanse i to naprawdę duże. Na dodatek, po unii z Litwą, Polska miała potencjał, żeby je wykorzystać. Niestety, tak się nie stało, co było wynikiem naszych słabych stron, z których na pierwsze miejsce wysuwa się demokracja. Owa demokracja z czasem przerodziła się w anarchię i to akurat w okresie, kiedy w Europie coraz bardziej dominował absolutyzm. Jak wiadomo, w XVIII wieku skończyło się to upadkiem I Rzeczypospolitej i warto w tym miejscu podkreślić, że to nie tyle Prusy, Rosja i Austria dokonały rozbiorów Polski, co po prostu Polska się rozpadła. Od tamtej pory, z krótkim wyjątkiem okresu międzywojennego, właściwie walczymy już tylko o przetrwanie, będąc eksploatowaną kolonią, to jednych, to drugich, a zatem o żadnych realnych próbach pozytywnego przesunięcia cywilizacyjnego nie mogło być mowy. Aż do teraz. W tym miejscu warto zrobić dygresję nt. słynnej polskiej tolerancji z czasów I Rzeczypospolitej, którą się tak chwalimy, podkreślając, że u nas nie było wewnętrznych wojen religijnych. Tylko, czy aby na pewno jest to powód do dumy? Wojny religijne w Europie okresu reformacji i kontrreformacji były efektem buntu społecznego przeciwko narastającej patologii, w tym przypadku patologii w Kościele Rzymskokatolickim. Skłonność do buntu przeciwko patologii bez wątpienia jest pozytywną cechą społeczeństwa. Czyż zatem negatywnie nie powinniśmy ocenić braku tej skłonności? Czy naprawdę powinniśmy się chwalić naszym brakiem zdecydowania, naszym brakiem silnego przywiązania do wyznawanych wartości, po prostu naszą nijakością? Nie przeszliśmy wtedy na protestantyzm i uważam, że był to dziejowy błąd.

Efekty przeszłości kolonialnej z ostatnich ponad dwustu lat są doskonale widoczne (kompradorskie rządy i gospodarka, niewolnicza mentalność społeczeństwa będąca efektem nie tylko różnych okupacji, ale i naszej specyficznej pańszczyzny, oderwanie od podstawowych wartości, ułomna demokracja) i jeszcze długo będzie trzeba się z nimi zmagać. Szczególne znaczenie mają te dwa ostatnie zjawiska, których trzeba się koniecznie wyzbyć, jeśli mamy skorzystać z szans w otoczeniu, które bez wątpienia są.

Ale jak skorzystać z tych szans, skoro, jak pisałem wcześniej, nie ma z kogo brać dobrego przykładu? Otóż te postkolonialne konsekwencje nie byłyby takie straszne, gdybyśmy właśnie mieli z kogo wziąć dobry przykład. Polacy szybko bowiem przyswajają obce wzorce (szkoda, że nierzadko zupełnie bezrefleksyjnie), a zatem straty moglibyśmy szybko nadrobić ku czemu mamy potencjał. Problem polega na tym, że w około mamy dogorywającą cywilizację zachodnią, co szczególnie widać w Unii Europejskiej. Patologicznie socjalistyczna, z marnotrawstwem i pasożytnictwem znacznych rozmiarów, z poprawnością polityczną posuniętą do granic absurdu, oderwana od podstawowych wartości etycznych oraz reguł ekonomicznych UE zdecydowanie nie jest dobrym przykładem do naśladowania, raczej wymaga gruntownej reformy. Ale czy jest realna szansa na gruntowną reformę tworu, którego włodarze nie wyciągnęli żadnych wniosków z kryzysu z lat 2007-2009, który przecież był nie tylko kryzysem finansowym, nie tylko kryzysem gospodarczym jakich wiele, ale przede wszystkim był efektem kryzysu podstawowych wartości, na bazie których, choć nie tylko, zbudowano zachodni dobrobyt? Proponowałem już Państwu dokonanie analitycznego porównania obecnej sytuacji UE z sytuacją Imperium Zachodniorzymskiego od III do V wieku oraz sytuacją I Rzeczypospolitej w XVII i XVIII wieku. Propozycję tę podtrzymuję.

Jeśli zatem na nasze zaszłości nałożymy wady globalizacji oraz kryzys cywilizacji zachodniej, co do której chyba już nawet nie ma pewności, że nią jest (być może przegapiliśmy niewyraźny moment, w którym zmieniła się już ona w nową cywilizację – cywilizację McDonalda?), to po prostu marnie to wszystko wygląda. Już kilkakrotnie użyłem pojęcia „podstawowe wartości”, które wcześniej, w komentarzu w sąsiednim wątku, przypisałem do wielu kultur. Warto zatem sprecyzować o co dokładnie chodzi. Otóż chodzi o elementarną uczciwość i przyzwoitość, o przestrzeganie ustalonych zasad, o prawdomówność, o dotrzymywanie słowa, o szacunek dla drugiego człowieka, dla jego czasu, pracy i wysiłku, o szacunek dla pracy w ogóle, o poczucie wspólnotowości, o działanie na rzecz wspólnego dobra, a w końcu o rodzinę. A jak to wszystko teraz wygląda, czyli w świecie zdominowanym przez człowieka tandetnego? Żeby nie rozbudowywać nadmiernie i tak już długiego tekstu, ograniczę się jedynie do świata biznesu. Przecież każdy z nas wie, że już od dawna cały marketing, szczególnie ten z obszaru B2C jest oparty na manipulacji i oszustwie. W relacjach B2B jest trochę lepiej, ale przecież nie dlatego, że tam ludzie są uczciwsi, tylko dlatego, że odbiorcy są bardziej obeznani ze zjawiskiem, a zatem nieco lepiej potrafią się przed nim bronić. Jakość towarów i usług już od dawna nie ma charakteru pierwszoplanowego, ponieważ ludzie i organizacje koncentrują się na czymś zupełnie innym – na oszukiwaniu i na bronieniu się przed oszukiwaniem. Jeszcze nie tak dawno to było nie do pomyślenia, a ten kto oszukiwał, nie przestrzegał zasad i produkował tandetę był po prostu wykluczany. Teraz to ci, którzy są uczciwi i chcą wykonywać dobrą robotę muszą chronić się w niszach… Trzeba w tym miejscu wskazać, że coraz powszechniejsze nieuczciwość i nietrzymanie się jasnych zasad skutkuje coraz powszechniejszym brakiem zaufania. Czy zastanawiali się kiedyś Państwo ile to kosztuje? Czy zastanawiali się Państwo ile dodatkowych czynności trzeba wykonać, ile dodatkowego czasu stracić, ile dodatkowych pieniędzy wydać tylko dlatego, że ludzie są nieuczciwi i przez to nie mają do siebie zaufania? W skali kraju, nie mówiąc już o skali świata, to są olbrzymie koszty. Przecież jeszcze nie tak dawno nie potrzebowaliśmy całych zastępów prawników i innych doradców, nie potrzebowaliśmy gór papieru zapisanego różnego rodzaju klauzulami zabezpieczającymi, nie potrzebowaliśmy zatrudniać masy ludzi do wykonywania czynności bezsensownych, albowiem wystarczyło… dane słowo i skoncentrowanie się na tym, żeby to co robimy było po prostu dobre. Tak, tak kiedyś było również w Polsce. Proponowałem już Państwu zapoznanie się z biografią biznesową Kazimierza Szpotańskiego. Podtrzymuję tę propozycję i dokładam jeszcze Karola Adamieckiego. Zachęcałem też to przeprowadzenia prostej rozmowy o wartościach z jakąś starszą osobą, taką wychowywaną jeszcze w okresie międzywojennym. Jeśli jeszcze macie Państwo wątpliwości odnośnie tego co napisałem, to ona je rozwieje. Często się mówi, że starsi ludzie łatwo padają ofiarami oszustów, ponieważ są niedołężni, ale to jest tylko jedna przyczyna i nie dotyczy wszystkich starszych ludzi. Jest jeszcze druga, a mianowicie zupełny inny system wartości w jakim ci ludzie zostali wychowani. Dla nich jest po prostu niewyobrażalne, że ktoś może do nich tak po prostu przyjść, mówić gładkie słowa, ładnie się uśmiechać i jednocześnie bezczelnie ich okraść/oszukać. Niestety dla współczesnego człowieka tandetnego to już norma.

Pamiętać trzeba również o tym, że w warunkach ułomnej demokracji mamy do czynienia z obiegiem zamkniętym. Tandetne elity kształtują tandetne społeczeństwa, a tandetne społeczeństwa wybierają tandetne elity i koło się zamyka. To oczywiście skutkuje tandetnym państwem i niewydolnością jego instytucji. Możemy to wyraźnie zaobserwować na przykładach rozwiązywania przez UE tzw. kryzysu greckiego czy też radzenia, a trafniej, zupełnego nieradzenia sobie z problemem imigracyjnym. W Polsce wyrazistym przykładem niewydolności instytucji państwowych była sprawa katastrofy smoleńskiej. To co się przy jej okazji okazało było dla wielu szokiem, a dla mnie tylko potwierdzeniem tego, co już wiedziałem z racji pracy w dwóch instytucjach państwowych. Jedni doszukiwali się w tym tragicznym wydarzeniu ingerencji osób trzecich (domniemany zamach), drudzy byli zdumieni, że w pułku odpowiedzialnym za loty rządowe był tak katastrofalny bałagan, że fałszowano wyniki kontroli, że piloci nie mieli uprawnień, że prokuratura prowadziła śledztwo w sposób katastrofalny itd., a ja się dziwiłem, że do tej katastrofy doszło tak późno, ponieważ to, jak funkcjonują instytucje naszego państwa widziałem na własne oczy i nie potrzebowałem nagrań pewnego ministra, żeby wiedzieć, że to państwo istnieje tylko teoretycznie.

W świetle powyższego zasadnym wydaje się pytanie, czy homo tandeticus w naszym rodzimym wydaniu jest w stanie wykorzystać szanse, które pojawiają się w otoczeniu w perspektywie długoterminowej i mam tu na myśli perspektywę strategiczną rzędu kilkudziesięciu lat? Moim zdaniem będzie z tym poważny problem, ale nie chciałbym definitywnie zamykać problemu, ograniczając się do zgłoszenia wątpliwości. Czyż nie jest znamienne, że w polityczno-kulturowym środku Polski, w staromiejskiej części Warszawy stoi pomnik Zygmunta III Wazy – króla wyjątkowo nieudolnego i marnego? Czyż nie jest znamienne, że prawie nikt w Polsce nie słyszał o Kazimierzu Szpotańskim, o którym już wspominałem, za to niemal wszyscy w polskim biznesie słyszeli o różnych amerykańskich „guru” przedsiębiorczości, którymi się zachwycają? Czyż nie jest znamienne, że niemal nikt w Polsce nie słyszał o Karolu Adamieckim, za to niemal wszyscy w polskim biznesie słyszeli o różnych amerykańskich „guru” zarządzania? Czy nie jest znamienne, że na polskich studiach ekonomiczno-menedżerskich studenci na pewno usłyszą o Taylorze i Fayolu, ale już nie o wspomnianym Adamieckim?

Na stronie głównej Business Dialog możemy się zapoznać z następującą myślą: „Ludzie chcą sukcesów bez ryzyka, pieniędzy bez wysiłku i relacji bez zobowiązań. Więc dostają seks bez miłości, dyplom bez wykształcenia i życie bez sensu.” Tak, ta myśl idealnie nadaje się na motto współczesnego człowieka tandetnego, człowieka nijakiego, człowieka, którego życie jest bez sensu. Czy zatem nasz rodzimy homo tandeticus, otoczony, pod pewnymi względami jeszcze bardziej tandetnymi Europejczykami jest w stanie wykorzystać szanse w otoczeniu? Czy to, że jesteśmy otoczeni społeczeństwami jeszcze bardziej przyzwyczajonymi do wygód, jeszcze bardziej leniwymi, jeszcze bardziej zatomizowanymi i jeszcze bardziej przesiąkniętymi zgubną poprawnością polityczną jest szansą samą w sobie? Czy jesteśmy w stanie stworzyć więcej nisz będących alternatywą dla tandety i sprawiać aby miały one coraz większy zasięg i wpływ na rzeczywistość? Czy jesteśmy w stanie, wspólnie z innymi, na poważnie zreformować Unię Europejską, czy też lepiej zacząć się rozglądać i współtworzyć projekty alternatywne? Jak spowodować u ludzi większą odporność na manipulację przy tak wielkim, nigdy wcześniej w historii ludzkości niespotykanym, zalewie informacji?

Na koniec dodajmy pewne usprawiedliwienie dla człowieka tandetnego. Jakiż ma być ten homo tandeticus skoro jego głównymi wyzwaniami są zrobienie zakupów w galerii handlowej czy wybranie dobrego miejsca na wakacje (to drugie czasem go przerasta), skoro już niemal wszystko robi za niego mityczne państwo, które w warunkach demokracji, zwłaszcza ułomnej, siłą rzeczy same musi się stawać coraz bardziej tandetnym? Czy można to jeszcze odwrócić i wyrwać się z tego zaklętego kręgu? Czy bez radykalnych wydarzeń jesteśmy w stanie wygenerować odpowiednich przywódców? W komentarzu do sąsiedniego artykułu napisałem, co o tym sądzę, a co Państwo sądzicie?"



Wyślij zaproszenie do