Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Piotr S.:
Nie zgadzam się z wpisami Agnieszki i Beaty (szczególnie tym

Nie jest problemem to, że niektórzy faceci unikają płacenia alimentów, bo są łajdakami i cwaniakami. Nie jest problemem, że niektóre kobiety przy okazji alimentów na dziecko próbują wyłudzić pieniądze dla siebie i obrzydliwie wciągać dziecko w konflikt z jego ojcem. Po prostu łajz w społeczeństwie nie brakuje i to jest w jakimś sensie normalne. Problemem jest orzecznictwo sądów, które jest ewidentnie stronnicze i dotyczy nie tylko alimentów, ale także tego co jest wcześniej, czyli przyznania opieki na dzieckiem. Wygranie takiej sprawy przez faceta graniczy z cudem. To właśnie stronnicze orzecznictwo dyskryminujące mężczyzn jest przyczyną i źródłem patologii, a nie to, że jedna czy druga bezczelna i złajdaczona kobieta wyskakuje z łajdackimi żądaniami, ani to, że jeden czy drugi łajdak unika ciężarów związanych z wychowaniem i utrzymaniem swojego dziecka. Skandaliczne zachowanie sędzi (bo to głównie kobiety, co również ma znaczenie dla orzecznictwa) podczas rozpraw to kolejna kwestia.
Akurat mam ten "luksus", ze zarówno jako matka, jak i w mojej sytuacji zyciowej mam okazje ogladać to z dwóch stron i zupełnie obiektywnie stwierdzam - ojcowie w Polsce mają przegwizdane.
Jasne, ze wsród niech nie brak cwaniaków i takich niestety znam kilku ale większosc dba o swoje dzieci nieoficjalnie nie chcą własnie by matka przeznaczała aliementy na siebie z całkowitym pominięciem dziecka.
Przez sądy rola ojca została sporowadzona do roli bankomatu a dziecko nauczone tylko ządać. Matki bardzo czesto - cześciej niż mezczyźni manipulują dzieckiem i rozgrywają je do walki z ojcem.
Zdarza się oczywiscie i odwrotna sytuacja - np dziadkowie manipulują dzieckiem przeciw synowej i to tez czesto kończy się w Sądzie. Abstrahujac jednak od całej otoczki psychologiczo - rodzinnej prawda jest,ze winne są Sądy, w których nawet orzekajacy męzczyźni - nie sa obiektywni.
Beata B.

Beata B. właściciel, Beata
Brzezicka. Biuro
Brzeziccy

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Piotr S.:
Nie zgadzam się z wpisami Agnieszki i Beaty (szczególnie tym pierwszym), a uogólnienia których dokonały zupełnie na poważnie uważam za obraźliwe.

A moim zdaniem zupełnie niesłusznie uważasz, że wyodrębniłam specyficzną grupę rodziców, których nazwałam alimenciarzami. Nie rozciągnęłam przecież tego na cały męski ród, tylko opisałam pewien typ byłego rodzica.

Mówię "byłego rodzica", gdyż tenże alimenciarz to jest typ, który rozwodząc się z żoną, rozwodzi się również z dziećmi.
Podczas trwania procesu i kilka miesięcy po jego orzeczeniu jeszcze się pokazuje dzieciom, a przeciętnie po pół roku - znika jak kamfora.

W każdej firmie, którą prowadzę jest stały trzon załogi, oraz miejsca pracy, które nie mają jakoś szczęścia do trwałej obsady. Zazwyczaj nie bóg wie jak bardzo wymagające, a co za tym idzie nieortodoksyjnie dobrze płatne, ale jednak miejsca pracy. Z ubezpieczeniem, świadczeniami urlopowymi, pełnym bhp, terminowo wypłacanymi pensjami, premiami.. Nie z minimalną pensją. W każdej załodze są rodzice rozwiedzeni, ale wyłącznie alimenciarze sami się zwalniają, jak tylko przyjdzie mi potrącać alimenty, bo dostałam pismo od komornika. Widzę co jest na tych zajęciach komorniczych: lata migania się od alimentów. Ile płacą rozwiedzeni rodzice, ale płacący samodzielnie, to nawet nie mam pojęcia, bo na nich jakoś nigdy zajęcia nie przychodzą. Po prostu jest coś tak koszmarnie nieprzyzwoitego w ludziach, których nazwałam alimenciarzami, że wszystko się we mnie burzy, kiedy próbuje się ich bronić nie zauważając, jakim są problemem społecznym.
Dariusz P.

Dariusz P. Director at NEUCA
GROUP and Owner at
DP SOLUTION

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Beata B.:
Piotr S.:
Nie zgadzam się z wpisami Agnieszki i Beaty (szczególnie tym pierwszym), a uogólnienia których dokonały zupełnie na poważnie uważam za obraźliwe.

A moim zdaniem zupełnie niesłusznie uważasz, że wyodrębniłam specyficzną grupę rodziców, których nazwałam alimenciarzami. Nie rozciągnęłam przecież tego na cały męski ród, tylko opisałam pewien typ byłego rodzica.

Mówię "byłego rodzica", gdyż tenże alimenciarz to jest typ, który rozwodząc się z żoną, rozwodzi się również z dziećmi.
Podczas trwania procesu i kilka miesięcy po jego orzeczeniu jeszcze się pokazuje dzieciom, a przeciętnie po pół roku - znika jak kamfora.

W każdej firmie, którą prowadzę jest stały trzon załogi, oraz miejsca pracy, które nie mają jakoś szczęścia do trwałej obsady. Zazwyczaj nie bóg wie jak bardzo wymagające, a co za tym idzie nieortodoksyjnie dobrze płatne, ale jednak miejsca pracy. Z ubezpieczeniem, świadczeniami urlopowymi, pełnym bhp, terminowo wypłacanymi pensjami, premiami.. Nie z minimalną pensją. W każdej załodze są rodzice rozwiedzeni, ale wyłącznie alimenciarze sami się zwalniają, jak tylko przyjdzie mi potrącać alimenty, bo dostałam pismo od komornika. Widzę co jest na tych zajęciach komorniczych: lata migania się od alimentów. Ile płacą rozwiedzeni rodzice, ale płacący samodzielnie, to nawet nie mam pojęcia, bo na nich jakoś nigdy zajęcia nie przychodzą. Po prostu jest coś tak koszmarnie nieprzyzwoitego w ludziach, których nazwałam alimenciarzami, że wszystko się we mnie burzy, kiedy próbuje się ich bronić nie zauważając, jakim są problemem społecznym.
Jest wiele okoliczności które powodują, że ktoś zasłuży na miano "alimenciarza", wielu słabych wpadając w problemy, nie potrafi znaleźć drogi ich rozwiązania a zobowiązania rosną. Kłopot w tym, że istnieje społeczne przyzwolenie na:
z jednej strony specyficzne orzecznictwo w sądach rodzinnych które nie rzadko prowadzi do patologii, ojciec ma płacić i można na niego nasłać komornika a nie ma możliwości widzenia się z dziećmi i jak tu wysłać komornika?
z drugiej strony na to, że rodzice nie wywiązują się z obowiązków wobec dzieci w tym z obowiązku utrzymania (substytuowanego alimentami).
Jest jeszcze inny wymiar problemu alimentów. Otóż tak po ludzku, wielu ojców czuje się pokrzywdzonych wyrokiem sądu rodzinnego (opieka nad dziećmi, prawo do wizyt, alimenty) i skoro "sprawiedliwość" jest ślepa to "biorą sprawę w swoje ręce" i próbują poprzez alimenty uzyskać od ex-małżonki np więcej czasu z dzieckiem / dziećmi.
Beata B.

Beata B. właściciel, Beata
Brzezicka. Biuro
Brzeziccy

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Dariusz P.:
Jeszcze raz: ja nie nazywam "alimenciarzem" każdego rodzica, który jest po rozwodzie, ale takiego, który się "wypisał" z rodzicielstwa. Ani nie widuje dzieci, ani się nimi nie interesuje, ani na nie nie łoży. A nawet próbuje oszukiwać nas wszystkich pracując na czarno, żeby komornik miał z czego egzekwować alimentów. No i przerzucając na fundusz alimentacyjny, czyli znowu nas wszystkich swoje obowiązki.

Co do sądów...

Mam jak najgorsze zdanie o polskich sądach, a o paniach pracujących na rzecz sądów w RODK to już po prostu tragiczne.. Jednak popatrzmy na statystykę: jak duża jest masa tych rodziców, którzy przegrali bój o opiekę nad dziećmi w sposób urągający sprawiedliwości, albo potrzebom dzieci? Czy nie jest czasem tak, że po odwaleniu teatru przed sądem, po przełknięciu "upokorzenia", jakim dla niektórych jest fakt, że ktoś nie mógł już dłużej z nim żyć (jakoś nie upokarza tych samych ludzi fakt, że pomimo próśb i gróźb niszczą cudze życie tak, że jedynym rozwiązaniem jest rozstanie..), szybciuteńko zapominają o "miłości" do dzieci, zaczynają im wypadać sprawy ważniejsze, niż głupie odrabianie lekcji, układają sobie nowiuteńkie pochłaniające cały czas życie?

Pytanie brzmi tak: czy pomimo wrednej stronniczości sądów nie jest tak, że jednak mało jest ewidentnych pomyłek sądowych i faktycznie opiekę sprawuje ten, komu przyznano prawo? Czyli, czy nie jest aby tak, że statystyka wygrywa o kilka rzędów z domniemaną stronniczością?

Ludzie dostają specjalne prawo do prowadzenia samochodów, jak słono zapłacą za kursy i zdadzą odpowiednie egzaminy, a o prawo do powoływania nowego życia, które trzeba będzie później przez lata zabezpieczać nikt się nie martwi..:(
Jaskiniowiec musiał się wykazać siłą, odwagą i zapobiegliwością, żeby mógł się rozmnożyć..
A dziś już nic nie trzeba. Po prostu nic.
Dariusz P.

Dariusz P. Director at NEUCA
GROUP and Owner at
DP SOLUTION

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Beata B.:
Dariusz P.:
Jeszcze raz: ja nie nazywam "alimenciarzem" każdego rodzica, który jest po rozwodzie, ale takiego, który się "wypisał" z rodzicielstwa. Ani nie widuje dzieci, ani się nimi nie interesuje, ani na nie nie łoży. A nawet próbuje oszukiwać nas wszystkich pracując na czarno, żeby komornik miał z czego egzekwować alimentów. No i przerzucając na fundusz alimentacyjny, czyli znowu nas wszystkich swoje obowiązki.

Co do sądów...

Mam jak najgorsze zdanie o polskich sądach, a o paniach pracujących na rzecz sądów w RODK to już po prostu tragiczne.. Jednak popatrzmy na statystykę: jak duża jest masa tych rodziców, którzy przegrali bój o opiekę nad dziećmi w sposób urągający sprawiedliwości, albo potrzebom dzieci? Czy nie jest czasem tak, że po odwaleniu teatru przed sądem, po przełknięciu "upokorzenia", jakim dla niektórych jest fakt, że ktoś nie mógł już dłużej z nim żyć (jakoś nie upokarza tych samych ludzi fakt, że pomimo próśb i gróźb niszczą cudze życie tak, że jedynym rozwiązaniem jest rozstanie..), szybciuteńko zapominają o "miłości" do dzieci, zaczynają im wypadać sprawy ważniejsze, niż głupie odrabianie lekcji, układają sobie nowiuteńkie pochłaniające cały czas życie?

Pytanie brzmi tak: czy pomimo wrednej stronniczości sądów nie jest tak, że jednak mało jest ewidentnych pomyłek sądowych i faktycznie opiekę sprawuje ten, komu przyznano prawo? Czyli, czy nie jest aby tak, że statystyka wygrywa o kilka rzędów z domniemaną stronniczością?

Ludzie dostają specjalne prawo do prowadzenia samochodów, jak słono zapłacą za kursy i zdadzą odpowiednie egzaminy, a o prawo do powoływania nowego życia, które trzeba będzie później przez lata zabezpieczać nikt się nie martwi..:(
Jaskiniowiec musiał się wykazać siłą, odwagą i zapobiegliwością, żeby mógł się rozmnożyć..
A dziś już nic nie trzeba. Po prostu nic.
Temat gorący, dyskurs publiczny wymaga skrutów myślowych i wszystko się "napina" - niepotrzebnie.
Statystyki niepłacenia alimentów są, ale statystyk "błędów sędziowskich" to jeszcze nie widziałem.
Jeżeli chodzi o "prawo jazdy" na posiadanie dzieci... cóż ja mam specjalny dokument dający mi prawo posiadania psa, bo bidny znalazł się na "czarnej liście", jest na to ustawa i pragraf. A rozmnażanie się jest neurobiologicznie zakodowane w naszych genach więc żeby się rozmnażać jaskiniowiec musiał być sprytny i silny żeby mieć supremację w stadzie, zaś nie musiał być sprytny i zapobiegliwy aby dziecko wychować, tym zajmowała się żeńska część stada, im więcej potomstwa przeżyło tym większa zdolność stada do przetrwania.
W dzisiejszych - cywilizowanych czasach, model się sprawdza a stwórca zapomniał dołączyć instrukcji w genomie do pojęcia odpowiedzialność.
Znaczy się "bład stwórcy".
A na poważnie, to stoję na stanowisku, że oceniać można każdy przypadek z osobna w określonym kontekście a i tak problem jest w przyzwoleniu społecznym na "bycie sprytnym" - sam słyszałem jak ex-teściowa mówi do ex-synowej "żadnych pieniędzy od mojego syna nie dostaniesz". No taka "babcia", która na pytanie "a Twoje wnuki głodne mają chodzić" odpowiada "po rozwodzie to nie sa moje wnuki". I to jest patologia wywodząca się wprost z patologicznej rodziny.
Beata B.

Beata B. właściciel, Beata
Brzezicka. Biuro
Brzeziccy

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Dariusz P.:
A na poważnie, to stoję na stanowisku, że oceniać można każdy przypadek z osobna w określonym kontekście a i tak problem jest w przyzwoleniu społecznym na "bycie sprytnym" - sam słyszałem jak ex-teściowa mówi do ex-synowej "żadnych pieniędzy od mojego syna nie dostaniesz". No taka "babcia", która na pytanie "a Twoje wnuki głodne mają chodzić" odpowiada "po rozwodzie to nie sa moje wnuki". I to jest patologia wywodząca się wprost z patologicznej rodziny.

No właśnie....
Może podyskutujmy o tym, na ile to jest patologia, a na ile nowa norma?
Sama zna takie babcie, które w imieniu rozwiedzionych dzieci biły się o każdego widelca, ale o wnuków jakoś nie bardzo..

Może współczesny człowiek nie może długo kochać, bo długo żyje?
Jak kiedyś ludzie żyli po 20-30 lat, to serce mogło i pompować krew i mieścić dużo uczuć do wielu osób.
A dziś to serce ma starczyć na 70-90 lat, to może kosztem emocji?
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Dariusz P.:
stwórca zapomniał dołączyć instrukcji w genomie do pojęcia odpowiedzialność.
Znaczy się "bład stwórcy".

Wg mnie stwórca, jak każdy solidny producent, dał ludziom instrukcje obsługi świata i gwarancję - Biblię. Większość ludzi jednak (wśród nich ja) zazwyczaj nie wyjmuje instrukcji z foliowego woreczka i jej nie czyta przed użyciem, tylko wrzuca na dno najniższej szuflady. Gdy dochodzi do awarii zaczyna się gorączkowe szukanie instrukcji.
Artur Królica

Artur Królica "Droga przesady
wiedzie do pałacu
mądrości (William
Blake)

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Piotr S.:
Artur K.:
Zapraszam do owocnej i soczystej, pełnej nieuniknionych emocji i inwektyw dyskusji.

Artur, wszystko cacy, ale bez inwektyw. Jak masz ochotę na inwektywy, to są od tego inne grupy, są nawet takie gdzie oprócz inwektyw nic innego nie ma, adresy znasz :-)
Żartowałem ;)
Artur Królica

Artur Królica "Droga przesady
wiedzie do pałacu
mądrości (William
Blake)

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Argumenty za zniesieniem obowiązku alimentacyjnego:
1) Nawet jeśli ojciec łoży na utrzymanie dziecka, matka może zażądać sądownego wyroku w tej sprawie i ustalenia kwoty alimentów przez sąd. Ojcowie są z góry stawiani w roli potencjalnych "wyrodnych ojców".
2) Naruszenie konstytucyjnej zasady równości płci - matka może zostawić dziecko w szpitalu lub w oknie życia, a w niektórych "cywilizowanych" krajach nawet zamordować w brzuchu, jeśli dziecko "koliduje z jej planami życiowymi" - ojciec jest tych praw pozbawiony już w momencie pozostawienia plemników w matce, a czasami nawet w sytuacji, gdy nic nie zostawił i w ogóle nie jest ojcem.
3) Kwota alimentów zasądzanych przez sądy może być różna. Czasem niska i nie pokrywać połowy kosztów utrzymania dziecka, ale często - obliczana według zarobków lub "możliwości zarobkowych" ojca - niewspółmiernie wysoka w stosunku do usprawiedliwionych potrzeb dziecka i wręcz gorsząca w porównaniu z zarobkami przeciętnych, pracujących Polaków. W sądach nie wymaga się od matek przedstawiania paragonów - matka może te pieniądze przepuścić na własne potrzeby. Sądy nie wymagają od matek konsultowania sposobu wydawania alimentów z ojcami.
4) Demoralizujący wpływ alimentów na dziecko - w wieku 10, 11 lat wiedziałem już, że ojciec płaci alimenty zasądzone przez sąd. Płaci, bo musi. Nie budowało to we mnie autorytetu ojca, ani nie przekonywało o jego uczuciach. Ojciec płaci, bo mi się należy, bo pani w sądzie mu kazała.
5) Utrzymywanie swoich dzieci to obowiązek moralny. Jest wiele obowiązków moralnych, na których straży nie stoi prawo. Dziecko to także inwestycja - w przypadku ojca "dochodzącego" inwestycja dość niepewna, warunkowana mniej ,lub bardziej ograniczonym wpływem na wychowanie dziecka. Państwo ma mnie zmuszać do niepewnych inwestycji? Jeśli wiem, że dziecko będzie przeciwko mnie źle nastawiane, jeśli moralne i intelektualne walory matki i teściowej są mi znane, mogę taką inwestycję uznać za zbyt ryzykowną.
6) Jeśli ojciec uprze się nie płacić, zniknie. Może dziecko miałoby ojca, lepszego lub gorszego, ale obecnego. Niestety - musiał uciekać przed alimentami za granicę, najlepiej do kraju, który z Polską nie ma podpisanych umów o ściganie alimenciarzy.
7) Kretyńskie, osobliwe prawo polskie, które nie wyznacza górnej granicy wieku "dziecka" uprawnionego do alimentacji. Teoretycznie można płacić nawet trzydziestoletniemu pasożytowi, no i wymagane jest założenie sprawy o zniesienie obowiązku alimentacyjnego.
8) Przestarzałe prawo nie nadążające za rzeczywistością. Dawniej, żeby studiować, trzeba było coś sobą reprezentować, zdać egzamin na studia, gdzie było kilku kandydatów na jedno miejsce. Dzisiaj można studiować na dziennych będąc analfabetą i alimenty przepijać w akademikach.

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Ad. 3

w mojej pracy stykałem się z klientami, którzy płacili alimenty na swoje dzieci. Podkreślam-płacili i zawsze zgłaszali wcześniej chcąc zaciągnąć zobowiązanie kredytowe, że mają "inne stałe koszty" tj. alimenty. Zresztą łatwo było to zweryfikować bo często widać je w historii wyciągów z ROR.
Moje doświadczenia są raczej takie, że częściej dziwiłem się jak niskie alimenty ci ludzie płacili biorąc pod uwagę wysokość dochodów jaki posiadają. Nie wiem z czego to wynika. Mogło wynikać z różnych rzeczy:
- do kredytu przystępują "alimenciarze", którzy raczej zdają sobie sprawę , że posiadają zdolność kredytową; "biedni" nie przychodzą do banków po np.kredyty hipoteczne
- obowiązek alimentacyjny powstał np. 5 lat wcześniej (z perspektywy mojej pracy to mnie nie interesowało kiedy)
- facet w tym czasie zmienił pracę i ma znacznie wyższe zarobki niż w chwili gdy sąd mu zasądził te alimenty

itp. itd.

Jednak najczęściej wyglądało to tak jak opisałem. Pewnie to trochę działa "na głowie" jak większość spraw w tym kraju. Ten kogo stać ma alimenty -ma je zasądzone powiedzmy "średniej" wysokości, ten co wiąże koniec z końcem ma takie, że musi pracować poza krajem by móc je płacić..

Ad. 5
Słusznie. Dodałbym jeszcze, że nawet przy umiarkowanej postawie matki, babki itp. względem ojca oraz stałym kontakcie na linii ojciec-dziecko wcale to nie oznacza, że dziecko za jakiś czas nie odwróci się od ojca. Stopniowo odwracając się, swego czasu powie pass i nie pojedzie na weekend do ojca. Później będzie szkoła/studia -może sobie przypomni o ojcu a może nie. Jeśli ten ojciec jeszcze założy rodzinę a mama będzie miała "wujka" chcącego za wszelką cenę zastąpić ojca (szczerze bądź nieszczerze) szanse na relacje w dalekiej przyszłości ojciec "dochodzący" -dziecko maleją..

To tylko w amerykańskich filmach mamy sytuacje gdy rodzice razem z nowymi partnerami wyprawiają córce wesele i wszyscy są szczęśliwi, najbardziej córka i rodzice..Ten post został edytowany przez Autora dnia 25.03.15 o godzinie 23:00
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Argumenty Pana Artura są rzeczowe i je przyjmuję. Zastanawiam się, co w takim razie z ochroną interesów dziecka? Jak już wcześniej wspomniałem, prawo jest po to, by chroniło słabszego. Nie ulega wątpliwości, że w relacji ojciec - dziecko słabsze jest (nie tylko ekonomicznie) dziecko.
Dariusz P.

Dariusz P. Director at NEUCA
GROUP and Owner at
DP SOLUTION

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Beata B.:
Dariusz P.:
A na poważnie, to stoję na stanowisku, że oceniać można każdy przypadek z osobna w określonym kontekście a i tak problem jest w przyzwoleniu społecznym na "bycie sprytnym" - sam słyszałem jak ex-teściowa mówi do ex-synowej "żadnych pieniędzy od mojego syna nie dostaniesz". No taka "babcia", która na pytanie "a Twoje wnuki głodne mają chodzić" odpowiada "po rozwodzie to nie sa moje wnuki". I to jest patologia wywodząca się wprost z patologicznej rodziny.

No właśnie....
Może podyskutujmy o tym, na ile to jest patologia, a na ile nowa norma?
Sama zna takie babcie, które w imieniu rozwiedzionych dzieci biły się o każdego widelca, ale o wnuków jakoś nie bardzo..

Może współczesny człowiek nie może długo kochać, bo długo żyje?
Jak kiedyś ludzie żyli po 20-30 lat, to serce mogło i pompować krew i mieścić dużo uczuć do wielu osób.
A dziś to serce ma starczyć na 70-90 lat, to może kosztem emocji?
To chyba już zupełnie osobny wątek ile serce pomieścić może:)
Ale, bardzo ciekawy
Dariusz P.

Dariusz P. Director at NEUCA
GROUP and Owner at
DP SOLUTION

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Krzysztof D.:
Dariusz P.:
stwórca zapomniał dołączyć instrukcji w genomie do pojęcia odpowiedzialność.
Znaczy się "bład stwórcy".

Wg mnie stwórca, jak każdy solidny producent, dał ludziom instrukcje obsługi świata i gwarancję - Biblię. Większość ludzi jednak (wśród nich ja) zazwyczaj nie wyjmuje instrukcji z foliowego woreczka i jej nie czyta przed użyciem, tylko wrzuca na dno najniższej szuflady. Gdy dochodzi do awarii zaczyna się gorączkowe szukanie instrukcji.
1. Tu kolega ściamnia jak może a praktyka pokazuje, że kolega zna instrukcję na pamięć z jej numerologią
2. Wspomniana przez kolegę instrukcja ma wartość symboliczną a nie praktyczną i już sama zakłada niewłaściwe z naszej perspektywy postawy i zachowania. Tam nic o dzieciach, tam o rodzicach i o bogach,
No i na marginesie to trudną ją w pudełku do smartfona spakować:)
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Dariusz P.:
Tam nic o dzieciach,

Cały 30. rozdział Księgi Mądrości jest o synach, a o córkach też by się w innym znalazło. :)

http://www.biblia.deon.pl/widget/rozdzial.php?id=620
Dariusz P.

Dariusz P. Director at NEUCA
GROUP and Owner at
DP SOLUTION

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Krzysztof D.:
Dariusz P.:
Tam nic o dzieciach,

Cały 30. rozdział Księgi Mądrości jest o synach, a o córkach też by się w innym znalazło. :)

http://www.biblia.deon.pl/widget/rozdzial.php?id=620
A jednak "instrukcja" wyjęta z pudełka i w użyciu:)

konto usunięte

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Krzysztof D.:
Argumenty Pana Artura są rzeczowe i je przyjmuję. Zastanawiam się, co w takim razie z ochroną interesów dziecka? Jak już wcześniej wspomniałem, prawo jest po to, by chroniło słabszego. Nie ulega wątpliwości, że w relacji ojciec - dziecko słabsze jest (nie tylko ekonomicznie) dziecko.

Ale dlaczego chcesz bronić dziecko przed ojcem? Przecież w większości przypadków konflikt jest na linii matka-ojciec, a nie dziecko-ojciec.
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Piotr S.:
Krzysztof D.:
Argumenty Pana Artura są rzeczowe i je przyjmuję. Zastanawiam się, co w takim razie z ochroną interesów dziecka? Jak już wcześniej wspomniałem, prawo jest po to, by chroniło słabszego. Nie ulega wątpliwości, że w relacji ojciec - dziecko słabsze jest (nie tylko ekonomicznie) dziecko.

Ale dlaczego chcesz bronić dziecko przed ojcem? Przecież w większości przypadków konflikt jest na linii matka-ojciec, a nie dziecko-ojciec.

Miałem na myśli konflikt ekonomiczny w relacji ojciec - dziecko w sytuacji gdy ojciec uchyla się od finansowania utrzymania dziecka.

P.S. W takiej sytuacji to nie jest konflikt na linii matka - ojciec; matka reprezentuje dziecko.Ten post został edytowany przez Autora dnia 26.03.15 o godzinie 09:31
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Artur K.:
3) Kwota alimentów zasądzanych przez sądy może być różna. Czasem niska i nie pokrywać połowy kosztów utrzymania dziecka, ale często - obliczana według zarobków lub "możliwości zarobkowych" ojca - niewspółmiernie wysoka w stosunku do usprawiedliwionych potrzeb dziecka i wręcz gorsząca w porównaniu z zarobkami przeciętnych, pracujących Polaków. W sądach nie wymaga się od matek przedstawiania paragonów - matka może te pieniądze przepuścić na własne potrzeby. Sądy nie wymagają od matek konsultowania sposobu wydawania alimentów z ojcami.

By być obiektywnym i sprawiedliwym trzeba wspomnieć, że matka, która sama wychowuje małe dziecko (dizeci) nie tylko je wychowuje, ale też je obsługuje: sprząta, gotuje, pierze, robi zakupy, pomaga w odrabianiu lekcji, chodzi na wywiadówki ... poświęca mu swój wolny czas. To wszystko ma też swoją ekonomiczną wartość. Czy nie byłoby to godne i sprawiedliwie by ojciec dziecka, zwolniony z tych wszystkich czynności, rekompensował jej to finansowo?

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Krzysztof D.:

By być obiektywnym i sprawiedliwym trzeba wspomnieć, że matka, która sama wychowuje małe dziecko (dizeci) nie tylko je wychowuje, ale też je obsługuje: sprząta, gotuje, pierze, robi zakupy, pomaga w odrabianiu lekcji, chodzi na wywiadówki ... poświęca mu swój wolny czas. To wszystko ma też swoją ekonomiczną wartość. Czy nie byłoby to godne i sprawiedliwie by ojciec dziecka, zwolniony z tych wszystkich czynności, rekompensował jej to finansowo?

Taki scenariusz zakłada, że ojciec w zasadzie jest nieobecny w życiu dziecka. A jednak w wielu przypadkach ojcowie widzą się z dzieckiem np. co drugi cały weekend + raz w tygodniu. W tym czasie też ponoszą nakłady. Niektórzy nawet nadmiernie rozpieszczają wtedy dzieci (rekompensując im nieobecność na codzień). W ten sposób, że weekend polega głównie na szeregu rozrywek -kina, teatr, wycieczka, baseny, zakupy.
Piszą o tym psychologowie i wszelakie poradniki, że jest to podstawowy błąd ojców niemieszkających z dziećmi.

W normalnych relacjach matka-ojciec , ojcowie też chodzą na wywiadówki, z matką do szpitala czy psychologa. To wszystko jednak ( i inne elementy) o których pisałem wyżej nie muszą świadczyć o tym , że relacje w przyszłości dziecko-ojciec będą odpowiednie (co słusznie, zauważył Pan Artur pisząc o inwestycji z pewnym potencjałem ryzyka)
Krzysztof Dalasiński

Krzysztof Dalasiński Trener - freelancer

Temat: Alimenty - prawo czy patologia?

Marcin C.:
Krzysztof D.:

By być obiektywnym i sprawiedliwym trzeba wspomnieć, że matka, która sama wychowuje małe dziecko (dizeci) nie tylko je wychowuje, ale też je obsługuje: sprząta, gotuje, pierze, robi zakupy, pomaga w odrabianiu lekcji, chodzi na wywiadówki ... poświęca mu swój wolny czas. To wszystko ma też swoją ekonomiczną wartość. Czy nie byłoby to godne i sprawiedliwie by ojciec dziecka, zwolniony z tych wszystkich czynności, rekompensował jej to finansowo?

Taki scenariusz zakłada, że ojciec w zasadzie jest nieobecny w życiu dziecka.

Tak, taki scenariusz miałem na myśli - jako jeden z wielu występujących w rzeczywistości.



Wyślij zaproszenie do