Piotr S. ksiądz katolicki
Temat: Jak swoje łzy po stracie bliskich uczynić pomocą dla ich...
Dusze przybyłe z czyśćca, mówią Marii Simma, że łzy są zbyteczne, bo tylko modlitwa może im pomóc.Święty Mikołaj z Tolentynu wzruszony strasznym widokiem cierpień czyśćcowych ukląkł i modlił się gorąco; pragnął, aby łzy jego zalały płomienie ogniste.
Oto odpowiedź: Wzbudzić w sobie ducha ofiary,za którą idzie świadome przeżywanie bólu aby łzy stały się mądre.
Warto zastanowić się nad mądrością swoich łez, o których napisał w swym rozważaniu O. FRYDERYK WILLIAM FABER:
"stosownie do życzeń Kościoła, teologia ascetyczna omawia systematycznie dar łez. Według niej mogą one być czworakiego rodzaju: przyrodzone, szatańskie, ludzkie i Boskie.
Z przyrodzenia wywodzą się te łzy, które są następstwem konstytucji ciała, temperamentu, wieku, płci i przyczyn tym podobnych. Bóg – twierdzi pewien pisarz – spuszcza deszcz łez zarówno na sprawiedliwych jak i niesprawiedliwych, by mogli ich użyć lub nie użyć dla dobra swych dusz. Łzy te same ze siebie nie są złe ani dobre i dlatego nie powinni się smucić ci, którym ich nie dano, gdyż ten cielesny wyraz, przy całej swej słodyczy i pociesze, jest tylko zewnętrznym objawem czułości wewnętrznej.
Szatańskie łzy są skutkiem działania szatana na nasze umysły i na nasze fizyczne usposobienie. Takimi były łzy Izmaela, syna Nataniasza, o którym wspomina Jeremiasz; o nich też mówi Eklezjastyk: Płacze oczyma swymi nieprzyjaciel; ale jeśli trafi na czas, nie nasyci się krwią... Oczyma swymi płacze nieprzyjaciel, a rzekomo ratując, będzie podkopywał stopy twoje (Syr 12, 16-18). Takie też są łzy hipokrytów, którzy starają się chodzić smutni wobec innych, a teologowie mistyczni zauważają, że heretycy miewali często szatański dar łez, aby swym rozrzewnieniem mogli pokryć brak czułego nabożeństwa i nie poznali, że zeszli z prawdziwej drogi pobożności wewnętrznej, oraz mogli zwodzić innych, zwłaszcza kobiety, że skoro sami są świętymi, taką też być musi i ich nauka.
Ludzkimi są łzy, pochodzące z ducha ludzkiego, bądź to wskutek utraty dóbr doczesnych, bądź wskutek ziemskiego przywiązania, bądź wreszcie pod wpływem wzruszającego opowiadania albo zdarzenia. Takie były łzy Ezawa, kiedy – jak mówi Apostoł – nie znalazł miejsca pokuty, choć jej ze łzami szukał, gdyż opłakiwał utratę doczesnego błogosławieństwa, nie zaś obietnic duchownych. Św. Hieronim uczy, że te łzy rozumiał prorok Micheasz przez płacz smoków i żałobę strusiów. Jest rzeczą oczywistą, że łzy te nie są święte same z siebie i przeważnie też uświęcone być nie mogą ze względu na ich zdrożne pobudki. Czyż jednak łzy matki, opłakującej jedynaka, który wyrusza na wojnę krymską, lub długa i cicha żałoba wdowy po żołnierzu, nie wzbogacają ich dusz w owoce wiekuistego żywota? Niezawodnie, gdyż u tych poczciwych dusz stanowią one pewnego rodzaju modlitwę.
Łzy, które pochodzą od Ducha Świętego i które właściwie rozumie się przez dar łez, przypominają łzy Tobiasza, o którym mówił Rafael: Gdyś się modliwał z płaczem, jam ofiarował twoją modlitwę Panu, albo Ezechiasza, któremu rzekł Bóg: Słyszałem modlitwę twoją i widziałem łzy twoje, albo łzy Pana naszego, o którym mówi św. Paweł, że za dni ciała swego modlitwy i pokorne prośby z wołaniem potężnym i łzami ofiarowawszy, był wysłuchany dla swej uczciwości. Płyną one z owego wzdychania niewymownego, jakim sam Duch Święty prosi za nami; ich zaś rysem znamiennym jest to, że zamiast mącić – rozjaśniają umysł, a zamiast niepokoju zostawiają w duszy pogodę i błogość niewypowiedzianą.
Teologowie rozróżniają pięć stopni tych łez, zależnie od ich większej lub mniejszej doskonałości.
Do najmniej doskonałych należą łzy wylewane nad nędzą ludzką, jakkolwiek i te mogą być darem Ducha Świętego. Takimi były łzy matki Samuela, Anny, Tobiasza, córki Raguela, Sary oraz Judyty.
Łzy drugiego stopnia wyciska rozważanie grzechów w świetle Boskich zmiłowań. Tu należały łzy, wylewane często przez Dawida, łzy Magdaleny u stóp Zbawiciela i łzy Piotra przy powstaniu z upadku.
Trzeci rodzaj łez pochodzi ze współczucia z Jezusem i z rozważania Jego męki. Tu można zaliczyć łzy Matki Najświętszej w Jej boleściach.
Łzy czwartego rodzaju cisną się do oczu wskutek pragnienia oglądania Boga oraz nieznośnej przykrości z powodu oddalenia tej chwili. Takie były łzy Dawida, które mu się stały nocnym i dziennym pokarmem, kiedy jego dusza tęskniła za obliczem mocnego i żyjącego Boga, oraz łzy Magdaleny, kiedy stała, płacząc, nad grobem, ponieważ nie znalazła tam Jezusa.
Piąty stopień łez wiąże się z żarliwą miłością bliźniego oraz nadprzyrodzoną boleścią z powodu jego grzechów i nieszczęść. Tak płakał Samuel nad Saulem oraz Chrystus nad Łazarzem i nad swoją kochaną Jerozolimą, tak piękną a tak zaślepioną.
Stąd się pokazuje, że łzy te stanowią niemałą pomoc do osiągnięcia świętości, a będąc darem niezasłużonym, mogą być wyproszone, że więc jest w duchu Kościoła modlić się o nie usilnie i wytrwale. Jednak nasza za nimi tęsknota winna być umiarkowana i spokojna, każde bowiem nieumiarkowane pożądanie jest objawem chorobliwym.
Możemy mieć we łzach tych upodobanie, lecz nie powinniśmy się do nich przywiązywać.
Pożytecznym jest prosić Boga o mądrość swoich łez..."
Może nie warto zatem powtarzać ludziom: "Nie płacz", ale "Płacz mądrze"?