Dariusz
Wyspiański
PSYCHOLOGIST,
ACADEMIC LECTURER;
BUSINESS COACH &
TRAINER...
Temat: SAMURAJSKIE ANEGDOTY- „Zaklęta Melodia”
Zaklęta MelodiaRzecz miała miejsce w roku 1573, na terenie przygranicznym dzielącym od siebie terytoria należące do dwóch wielkich Daimyo TAKEDY SHINGENA („Tygrysa z KAI”) i TOKUGAWY IEASU (późniejszego Szoguna).
Doborowe jednostki Takedy SHINGENA już trzeci tydzień oblegały przygraniczny zamek NODA, położony nad rzeką Toyokawa, broniący dostępu do ziem należących do klanu Tokugawa.
Pomimo wysiłków oblegających, nieliczna ale świetnie wyszkolona załoga stawiała skuteczny opór.
Takeda SHINGEN prowadzący z powodzeniem całe kampanie i pokonujący w swej dowódczej karierze całe rzesze znakomitych samurajów nie ukrywał zniecierpliwienia.
Przybył w końcu na pierwszą linię by osobiście „zdopingować” swoich samurajów do bardziej zdecydowanych i skutecznych działań.
Pierwszego dnia po zachodzie słońca Takeda Shingen przechadzał się w asyście jednego z swoich generałów wokół namiotu kwatery głównej, gdy wtem dobiegł jego uszu dźwięk fleta.
Ktoś grał smutną melodię z wielką wprawą i wyczuciem wirtuoza .....
Takeda zignorował ten fakt, tocząc rozmowę na temat taktyki walki w kolejnych dniach.
Jednak ani następny dzień szturmu, ani kolejnych kilka nie przyniosło zmiany. Twierdza nadal się opierała, rosły straty szturmujących....
Co noc rozlegała się ta sama smutna melodia grana zawsze o tej same porze, zawsze przez tego samego wirtuoza....
Takeda Shingen miotany poczuciem narastającej frustracji, ale i coraz większego zaciekawienia, zbliżył się do najbardziej skrajnych posterunków swych wojsk.
Widząc nadchodzącego Daimyo, znajdujący się na punkcie obserwacyjnym samuraje natychmiast wstali, nisko kłaniając się, piechurzy Ashigaru padli na kolana, ich płaskie hełmy „jingasa” rozpłaszczyły się na ziemi przybierając postać wielkich grzybów.
Takeda uśmiechnął się w duchu, lubił gdy jego ludzie zachowują czujność i bojową gotowość.
Z uznaniem popatrzył na oddających mu hołd wojowników. Starszy, czerstwy, może 45 letni kapitan ubrany w kamizelkę zdobioną herbami Takedów i dwóch młodszych oficerów, eleganckich i świeżych pomimo służby na pierwszej linii.
Takeda pewnie podszedł do wciąż kłaniającego się kapitana i rzekł :
- Ciągle słyszę dźwięk tego fleta, czy wiecie kto to gra ? Chętnie posłuchałbym jakiejś innej melodii ?
Zgięty w ukłonie samuraj odpowiedział starannie dobierając słowa :
- Czcigodny Panie, Niestety, dźwięki dochodzą z wrogiego obozu, nie mamy wpływu na rodzaj granej melodii, choć czynimy wysiłki w tym celu ...
- To znaczy ?! – Takeda nie ukrywał zdziwienia
- Od trzech tygodni wysyłamy ochotników, którzy próbują „upolować” muzyka grającego na murach, wielu z nich nie wróciło – sądzimy ze to celowa prowokacja ze strony załogi twierdzy – ciągnął kapitan
- Ciekawe ! – zainteresowanie Daimyo rosło z każdą sekundą, tak jakby każda nuta dźwięku sączącego się zza murów twierdzy działała z coraz większą siłą na jego wyobraźnię – Chcę, żeby jutro zapanowała cisza !! – odrzekł stanowczo Shingen i odszedł śpiesznym krokiem, nie czekając na odpowiedź podwładnych.
- HAI ! – zgodnie wyrecytowali samuraje.....
Kolejnej nocy melodia nadal sączyła się w mrok, jej spokojne tony nie koiły jednak duszy Takedy Shingena....
Minęły kolejne trzy dni, właściwie trzy noce, przepełnione melancholijnym dźwiękiem fleta.
Takeda po raz kolejny udał się na pierwszą linię, tym razem w asyście generałów.
Los zrządził, iż kolejny raz trafił na dyżurującego starszego kapitana
- Witam czcigodnego Pana - Samuraj nisko pokłonił się
- Czy słyszysz melodię kapitanie ? – zadał pytanie Takeda Shingen
- Tak czcigodny Panie, jest to ostatnia melodia w moim życiu, gdyż dzisiejszej nocy, po służbie zamierzam popełnić seppuku – odparł spokojnie kapitan
- Miast tego, może lepiej uciszysz ten flet ? ! – zagrzmiał, rozdrażniony Daimyo.
Stało się jak zechciał, kapitał poprowadził grupkę samurajów, wśród których byli zarówno znakomici łucznicy, jak i arkebuzerzy obsługujący teppo.
Takeda był bardzo ciekawy losów misji kapitana i jego ludzi. Dostrzegł w blasku jasnego w tym dniu księżyca, sylwetki wojowników przemykających w stronę nieprzyjacielskich linii.
Nagle, gdzieś w 1/3 drogi rozległy się stłumione krzyki, Takeda dostrzegł błysk mieczy dobywanych z sayi.
Tumult, kłębiące się cienie, bojowe okrzyki i .... pojedynczy wystrzał !
Takeda Shingen z razu niczego nie poczuł, próbował podejść bliżej pola walki, jednak zrobiwszy krok, poczuł przeszywający ból w lewym boku, stracił – jak mu się wydawało – na moment przytomność .....
Generał Yamagata Masakage towarzyszący Daimyo, obserwował scenę potyczki pod murami twierdzy NODA z coraz większym napięciem.
Samuraje prowadzeni przez kapitana najwyraźniej wpadli w zasadzkę, Masakage starał się przeniknąć mrok, wtem rozległ się huk wystrzału, Generał był pewien że usłyszał świst kuli, przez sekundę pomyślał że to on jest celem, jednak widok słaniającego się na nogach Takedy Shingena nie pozostawił wątpliwości.
Generał Baba Nobuharu stał nieco z tyłu, za Takedą Shingenem, w zasadzie nie widział pola walki, mówiąc szczerze nie był zainteresowany tym co dzieje się na polu bitwy, a dziwne zainteresowanie dźwiękami fleta Takedy Shingena, traktował jako kolejny wybryk swego ukochanego wodza.
Nobuharu nawet nie zwrócił uwagi na odgłos wystrzału, dopiero zamieszanie na punkcie obserwacyjnym i widok generała Masakage podtrzymującego tracącego przytomność Shingena, wyrwały go z kręgu własnych myśli ....
- Natychmiast biegnij po doktora Ishidę, - Nobuharu nie tracąc „zimnej krwi” wydał rozkaz młodemu samurajowi – tylko zrób to dyskretnie ! - dodał.
Wspólnie z Yamagatą Masakage przenieśli rannego Shingena do namiotu operacyjnego.
Masakage natychmiast po przybyciu doktora Ishidy wezwał wszystkich samurajów będących świadkami zdarzenia i rozkazał im przysiąc na miecz i honor , że zachowają dyskrecję.
Doktor Ishida był optymistą, rana Takedy Shingena nie była śmiertelna, wyglądała nawet na powierzchowną. Ocaliła go zbroja Yoroi.
Masakage był wstrząśnięty – znakomity musiał być snajper zdolny do trafienia człowieka z tak dużej odległości i to w nocy.
W armii Takedów służyło wielu znakomitych łuczników i co najmniej kilkudziesięciu strzelców teppo specjalizujących się w precyzyjnych strzałach na dużą odległość. Jednak żaden z nich nie byłby zdolny do takiego wyczynu ....
Takeda Shingen odzyskał przytomność i wrócił do normalnych obowiązków, stan jego zdrowia stale się jednak pogarszał, zmarł w kilka miesięcy potem .....
Yamagata Masakage i Baba Nobuharu zginęli w bitwie pod Nagashino dwa lata później, wykonując absurdalne rozkazy nowego lidera klanu Takeda – syna Shingena – KATSUYORIEGO......
Starszy wiekiem kapitan i jego ludzie nie powrócili nigdy z misji „uciszenia” wirtuoza fletu .....
Mimo to, nigdy więcej nikt nie usłyszał dźwięku fletu na murach zamku Noda ........
Żródło : Dariusz Wyspiański – „The Gallery of Samurai”
POST SCRIPTUM – Opisane powyżej wydarzenie mogło mieć miejsce, choć w świetle najnowszych badań, przyczyną choroby i śmierci Takedy Shingena była przewlekła infekcja , która wyniszczyła jego organizm (zmarł w wielu lat 52)
- Niektóre źródła sugerują jednak iż epizod ze snajperem miał miejsce, a strzał i całą „operację” zwabienia Shingena na pierwsza linię frontu zorganizowali NINJA używający kul nasączonych trucizną .....Dariusz Wyspiański edytował(a) ten post dnia 24.09.09 o godzinie 19:41