Temat: zmierzch kultury macho...?
Nie jestem ani wyznawcą
machismo w wersji kanonicznej, ani i piewcą takiej postawy - wiele jednak elementów jest warte zastanowienia...
Jesus Sanchez jest biednym robotnikiem, zarabiającym na życie jako zaopatrzeniowiec dla restauracji - kupował na targu żywność, co dawało mu dolara dziennie (połowa lat 50-tych ubiegłego wieku w Meksyku (
Ciudad de Mexico).
Książka ta powszechnie jest używana do ilustrowania wykładów socjologicznych dotyczących ubóstwa i zjawisk, generowanych przez nie i z nim związanych - mnie jednak porusza bardziej wszechobecny w niej duch
męskości i
męstwa.
Wspólny rdzeń tych słów ma głębokie znaczenie w spojrzeniu na
macho. Oddaje głos Lewisowi - w nocie
Od autora pisze on:
"
(...)udawało mu się utrzymywać, na bardzo skromnym co prawda poziomie, trzy oddzielne domy, każdy w zupełnie innej stronie miasta. W okresie moich badań mieszkał on ze swoją młodszą, ulubioną żoną Delilą w jednym pokoju na ulicy Zbłąkanego Dziecka, utrzymując ją, dwoje wspólnych dzieci, jej syna z pierwszego małżeństwa, matkę Delily i czworo dzieci swojego syna Manuela. Starsza żona Sancheza, Lupita, jej dwie córki i dwoje wnuków żyli wszyscy (te "żony" były żonami jak najbardziej równolegle, Jesus żył w przykładnej bigamii - przyp.mój)
również na jego utrzymaniu w małym domu, który Sanchez wybudował na kolonii El Dorado, na peryferiach miasta. Jednocześnie dla córki swojej Marty i jej dzieci, drugiej córki, Consuelo i syna Roberta, wynajmował Sanchez pokój w Casa Grande...".
Machismo objawia się nie tylko w posiadaniu dwóch żon, co było w owym czasie normą obyczajową w biedniejszych klasach w Meksyku (bogacze, jak zawsze i wszędzie, mieli większą liczbę utrzymanek i kochanek) - ale przede wszystkim w tym, że Sanchez
utrzymywał te żony i całe powstałe w ten sposób rodziny.
Jego synowie, Manuel i Robert, już tacy nie byli - w części dotyczącej
odpowiedzialności za inne przejawy
machismo.
Jak mi się wydaje, podstawą
machismo jest
duma.
To ona nakazuje mężczyźnie mieć więcej, niż jedną kobietę, ale to także ona każe mu zaspokajać jej i ich potomstwu (a także innym krewnym partnerki) podstawowe (a w miarę możności i bardziej wyszukane) potrzeby bytowe i życiowe. Obu rodzinom Sanchez okazywał miłość i troskę - otrzymując w zamian szacunek i poważanie.
Takie widzenie
godnego życia raczej nie zdobędzie uznania w oczach współczesnych kobiet, także Latynoski, obcujące z
machismo na co dzień (ale z wersją uwspółcześnioną do miniTysona), buntują się.
Kto jednak wie, czy nie jest to model przyszłości?
Czy lepiej jest mieć 100% praw do mężczyzny 10 klasy, czy 10% do reprezentanta klasy 1??
Poprawiono BBCodeJanusz K. edytował(a) ten post dnia 18.06.09 o godzinie 12:07