konto usunięte

Od jakiegoś czasu nurtuje mnie jeden temat. W czasach "dinozaurów IT" wykonawca rozwiązań, systemów etc. najczęściej dysponował większą wiedzą niż odbiorca. Obecnie obserwuję pewne zjawisko, które dziwnie wygląda z różnych względów w tym również etycznych. Wykonawca, aby zrealizować projekt musi!! posiłkować się wiedzą pracowników odpowiedzialnych za pewne obszary organizacji często również działów IT. Obecnie coraz częściej poziom wiedzy i umiejętności po stronie odbiorcy (sic!) jest wyższy od "ludzi" dostawcy, który próbuje za free wiedzę przejąć i następnie tak naprawdę ją sprzedać jako "swoją pracę". Jest to wg. mnie i dziwne i nieetyczne, ale również powoduje ogromne problemy w realizacji projektów. Oczywiście uogólniam, żeby nie tworzyć elaboratu, ale nie zawsze umiejętności pracownika są wynikiem nakładów pracodawcy (np. szkoleń) w wielu przypadkach jest to czyjeś samokształcenie, rozwój itp. więc dlaczego taki pracownik ma "pomagać" zarabiać wykonawcy? Jak to ucywilizować? Czy macie podobne odczucia?
Mateusz Kurleto

Mateusz Kurleto Szukamy wybitnych
talentów do
świetnego zespołu IT
w Gdańsku

Ja nie mam. Być może dlatego, że nie podążam za masowym trendem modelu
"jestem przedstawicielem <Tu wstaw producenta oprogramowania>", zatrudnię 4 handlowców, 2 prawników i 2 serwisantów sprzętu IT, powiem, że wdrażam systemy ERP, CRM i BI. Instrukcje są w necie, jakoś to będzie.
To czym piszesz to moim zdaniem wynik tworzenia struktur sprzedażowych bez żadnych wymagań kompetencyjnych w obszarach analizy i modelowania wymagań, czy technologii.
U dużych producentów działy marketingu, handlowe i prawne dawno przerosły działy IT. Stąd osoby, które miały budować rozwiązania w oparciu o kompetencje to instalatorzy - a wiedzę jak wykorzystać te instalacje i "kastomizacje" budują w oparciu o user story.
Stąd też rzadko kiedy można wykazać jakiekolwiek korzyści po wdrożeniu systemów sprzedawanych we wspomnianym modelu.
Maciej Nowicki

Maciej Nowicki Java Developer

Zgadzam się z Mateuszem - to wynik przerostu działów handlowych nad technicznymi, chyba już trwały trend którego nie zmienimy. Czy to etyczne? Pewnie nie. Może jestem za młody i już spaczony, ale wydaje mi się, że etyka i pieniądze nigdy nie mogą do końca iść w parze - tu mamy korelację negatywną, im więcej jednego, tym mniej drugiego.
Adam Kalinowski

Adam Kalinowski konsultant, systemy
planowania i analiz,
erp

Bogdan Pieńkowski:
Obecnie coraz częściej poziom wiedzy i umiejętności po stronie
odbiorcy (sic!) jest wyższy od "ludzi" dostawcy

Coraz czesciej tez zdarza sie, ze specjalista pracujacy po stronie odbiorcy zarabia wiecej niz jego mniej doswiadczony kolega w konsultingu. Taka reakcja rynku na tą 'zmiane proporcji wiedzy' jest juz widoczna (przynajmniej w mojej branzy)Adam Kalinowski edytował(a) ten post dnia 21.03.11 o godzinie 18:22

konto usunięte

Bogdan Pieńkowski:
Wykonawca, aby zrealizować projekt musi!! posiłkować się wiedzą pracowników odpowiedzialnych za pewne obszary organizacji często również działów IT.
Ja chyba czegoś nie rozumiem. Ja nie miałem projektu, w którym bym przyszedł do firmy i powiedział, że mają zrobić to i to bo ja tak uważam, że będzie dla Nich najlepiej.
Zawsze pytam klienta o specyfikę jego biznesu i fakt, często w danej dziedzinie uczę się tego biznesu od tego klienta. Ale moja usługa nie polega na doradzaniu np. w logistyce ale na dostarczeniu narzędzi, które takiemu logistykowi pomogą lepiej wykonywać Jego pracę. Więc jeśli czegoś się nauczę to nie oznacza, że zaraz potem to sprzedam.

Chyba, że ja czegoś nie zrozumiałem bo nie widzę jak wykonać projekt bez "posiłkowania się wiedzą pracowników odpowiedzialnych za pewne obszary ogranizacji często również IT".
Czy o to "IT" chodzi?

Pozdrawiam
Przemek Sobieszczuk

Przemek Sobieszczuk Dyrektor Sprzedaży /
Pełnomocnik Zarządu
w OPITZ Consulti...

Wit, zdaje się, że Ty działasz w nieco innej specyfice;) Dostarczas usługę doradzczą, a nie rozwiązanie z pudełka. Żeby wiedzieć, co doradzić, musisz najpierw pogadać z klientem. Ja mam podobnie, bo również oferuję usługi i dopóki nie pogadam z klientem względem tego, czy ma potencjał, aby być ich odbiorcą, to w ogóle nie zabieram się do ofertowania.

Zdaje się, że kolegom chodziło o to, iż na etapie ofertowania gotowych rozwiązań/produktów/systemów jest wszysto cacy, da się zrobić, przecież to oczywiste, a potem okazuje się, iż tak naprawdę to była tylko bajka na potrzeby sprzedaży i dopiero po wygraniu projektu nerwowo szuka się specjalistów na rynku, którzy podołają trudom wdrożenia.

Innym faktem jest, że bardzo trudno oferuje się usługi eksperckie działom IT. Działy IT (szczególnie te w dużych prywatnych firmach) mają tendencję do kumulowania kompetencji oraz/lub udowadniania dostawcom, że "można to zrobić taniej i równie dobrze na open source". No pewnie, że można zrobić, ale trudno tak naprawdę wyliczyć, czy taniej, bo możemy gdyby nie poświęcono tyle czasu na konfigurację JBoss czy Tomact, aby sprostać trudom aplikacji, tylko kupiono usługę wdrożenia WLS (np. razem Coherence, aby zapewnić sobie redundancję na poziomie serwera aplikacji), to by się okazało, że w tym czasie ruszono by ważny temat polityki backup & recovery, który dość długo się już przeleżał, a przecież jest dość istotny z punktu widzenia bezpieczeństwa archwizacji danych, prawda?

Generalnie jednak chwytam, o co chodzi. Za dużo się sprzedaje i reklamuje, a za mało się robi. Gadamy o trendach, które tworzą pewną modę na wdrożenia, ale rzeczywistość za nimi nie podąża. Faktem jest, że świat sprzedażowy i rzeczywity w IT często się rozmijają.

Pozdrawiam, PS

konto usunięte

Przemek Sobieszczuk:
Wit, zdaje się, że Ty działasz w nieco innej specyfice;) Dostarczas usługę doradzczą, a nie rozwiązanie z pudełka. Żeby wiedzieć, co doradzić, musisz najpierw pogadać z klientem.
Także jak mam napisać kawałek softu to też pytam. Jakbym sprzedawał pudełko to też bym pytał...
Zdaje się, że kolegom chodziło o to, iż na etapie ofertowania gotowych rozwiązań/produktów/systemów jest wszysto cacy, da się zrobić, przecież to oczywiste, a potem okazuje się, iż tak naprawdę to była tylko bajka na potrzeby sprzedaży i dopiero po wygraniu projektu nerwowo szuka się specjalistów na rynku, którzy podołają trudom wdrożenia.
Gotowe rozwiązanie z samej definicji kłóci się z "trudnym wdrożeniem". Weźmy taki MS Office. Wdrożenie go jest proste. Weźmy prosty program FK. Wdrożenie go jest proste. To są przykłady gotowych rozwiazań.
Jeśli wdrożenie rozwiązania wymaga uruchomienia projektu to nie jest to gotowe rozwiązanie. Z jednej przyczyny. Klient otrzymuje wynik projektu, czyli coś co nie istniało wcześniej. Wszelkie dostosowania, konfiguracje wymagające uruchomienia projektu oznaczają, że oferowane rozwiązanie nie jest rozwiązaniem gotowym.

No i ja ciągle nie rozumiem o jakiej wiedzy OP pisał.

Pozdrawiam
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

Maciej Nowicki:
spaczony, ale wydaje mi się, że etyka i pieniądze nigdy nie mogą do końca iść w parze - tu mamy korelację negatywną, im więcej jednego, tym mniej drugiego.

dodam: zależy u kogo i uważam, że spokojnie mogą iść w parze, to tylko kwestia chciejstwa ... osoba nie etyczna nie robi tego (jest nieetyczna) "niechcący".... to świadoma decyzja....
Jarosław Żeliński

Jarosław Żeliński Analityk i
Projektant Systemów

w kwestii "kto wie więcej", idę do lekarza, lekarz mnie pyta co mnie boli ale też, by nie polegać zbytnio na moim subiektywnym odczuciu (np. hipochondryk) zleca badania i prześwietlenie. Te ostatnie nie mają nic wspólnego z moim życiem (poza faktem, że siadam na tyłku który mnie teraz boli). Po tym wszystkim lekarz stawia diagnozę i coś przepisuje, raz pigułki, raz specyficzną dietę, raz wizytę u rehabilitanta, czasami każe kupić jakieś sprzęty np. protezę.

I tu należy szanować wzajemnie swoje kompetencje ale także odpowiedzialność. Nie istnieje coś takiego, że technik rtg dyskutuje co ma lekarz robić, lekarz nie dyktuje temu technikowi jak ma prześwietlić pacjenta, pacjent nie dyskutuje z lekarzem czy przepisane pigułki są OK.

I teraz: jak nie mamy zaufania do lekarza to idziemy do innego, jak już poszliśmy to bez fochów zaliczamy wizytę i płacimy, a ewentualną receptę wywalamy do kosza, nasze ryzyko itp.

Zaczynają się kłopoty gdy:
- pacjent wie lepiej a lekarz się godzi
- lekarz bierze w łapę za przepisywanie każdemu aspiryny nawet jak to nie ma sensu

pojawia się i etyka, owszem ale także elementarne uznanie kompetencji w projekcie. Może być tak, że u mojego klienta ktoś jest znacznie lepszym analitykiem czy projektantem ode mnie, ale jeżeli już w konkretnym projekcie ja mam fuchę projektanta to albo kończę ten projekt po swojemu albo mnie z niego wywalają. Dlaczego? Bo odpowiedzialność za poszczególne produkty w projekcie powinna być jednoosobowa.

Etyka korporacyjna: co powinien zrobić projektant jeśli jego prezes każe mu zapisać aspirynę nawet gdy to nie ma sensu? Jest bardzo prawdopodobne, że ucierpi klient bo projektant raczej fajnej roboty nie rzuci ma kredyt, żonę i dzieci ....

Pytanie pomocnicze: dlaczego w branży inwestycyjnej role inwestora, projektanta (architekta) oraz wykonawcy są bezwzględnie rozdzielone? Dlatego przed takim podziałem bronią się duzi dostawcy IT?

A teraz jadę na weekend :)

konto usunięte

Wit Jakuczun:
Ja chyba czegoś nie rozumiem. Ja nie miałem projektu, w którym bym przyszedł do firmy i powiedział, że mają zrobić to i to bo ja tak uważam, że będzie dla Nich najlepiej.
Zawsze pytam klienta o specyfikę jego biznesu i fakt, często w danej dziedzinie uczę się tego biznesu od tego klienta. Ale moja usługa nie polega na doradzaniu np. w logistyce ale na dostarczeniu narzędzi, które takiemu logistykowi pomogą lepiej wykonywać Jego pracę. Więc jeśli czegoś się nauczę to nie oznacza, że zaraz potem to sprzedam.

Chyba, że ja czegoś nie zrozumiałem bo nie widzę jak wykonać projekt bez "posiłkowania się wiedzą pracowników odpowiedzialnych za pewne obszary ogranizacji często również IT".
Czy o to "IT" chodzi?

Pozdrawiam

Posiłkowanie się wiedzą pracowników, a "wykorzystywanie pracowników" to chyba nie to samo. Jeżeli wykonawca próbuje "załatwić" rękoma i głową pracowników zamawiającego swoje zobowiązania bo czegoś nie potrafi, albo nie chce mu się przewalać dokumentacji, albo "tak będzie szybciej" to chyba coś nie halo! Spotkałem się kiedyś nawet z próbą wyłudzenia kodów źródłowych aplikacji, żeby poznać autorskie rozwiązania pracowników pewnej firmy.

konto usunięte

Bogdan Pieńkowski:
Wit Jakuczun:
Chyba, że ja czegoś nie zrozumiałem bo nie widzę jak wykonać projekt bez "posiłkowania się wiedzą pracowników odpowiedzialnych za pewne obszary ogranizacji często również IT".

Posiłkowanie się wiedzą pracowników, a "wykorzystywanie pracowników" to chyba nie to samo. Jeżeli wykonawca próbuje "załatwić" rękoma i głową pracowników zamawiającego swoje zobowiązania bo czegoś nie potrafi, albo nie chce mu się przewalać dokumentacji, albo "tak będzie szybciej" to chyba coś nie halo! Spotkałem się kiedyś nawet z próbą wyłudzenia kodów źródłowych aplikacji, żeby poznać autorskie rozwiązania pracowników pewnej firmy.
Teraz lepiej rozumiem :). Dziękuję.
Przyznam szczerze, że nie spotkałem się z opisanym przypadkiem. Ani o takim czymś nie słyszałem.

Pozdrawiam

Następna dyskusja:

HR, 0% bezrobocie w IT i zm...


Wyślij zaproszenie do