Bartłomiej Juszczyk:
I tak wszystko od struktury zależy, bo u nas przepytuje bezpośredni przełożony i nie ma mowy by jakikolwiek kandydat miał go zastąpić - jest specjalistą w swojej dziedzinie, a są do tego wartości niepoliczalne nawet merytorycznie jak zaangażowanie w firmę, lojalność, przyjaźń.
1. Kandydat to zagrożenie potencjalne przesunięte w czasie , a nie bieżące.
2. "Cmentarze są pełne ludzi niezastąpionych"
3. Przed rozwodem żona też ma wiele niepoliczalnych wartości, które w teorii miały gwarantować obustronne "że cie nie opuszczę aż do śmierci" - i nie chodzi mi tu o odchodzenie czy zwalnianie, a o erozję tych relacji z czasem, bądź bladnięcie w świetle innych niepoliczalnych wartości kandydata po roku pracy w firmie.
Ja osobiście jestem przeświadczony o tym że jak przychodzi co do czego to w każdym budzi się mniej lub bardziej agresywny instynkt samozachowawczy. I jak dla mnie kompetencje i błyskotliwość działa na korzyść kandydata tak długo jak długo niemal dorównują one weryfikującemu, po przekroczeniu tego pułapu ... zaczyna się robić ślisko, i tu znowu bardziej zaczyna to zależeć od przenikliwości, "planowania" strategicznego i klasycznej zdrowej dozy "paranoi" osoby weryfikującej.
Brutalne, mało poetyckie, mordujące studenckie ambicje i wizje poukładanych merytorycznych corpo :) ale niestety nazywając rzeczy po imieniu .. tak to wygląda, przynajmniej w otoczeniu moim, moich znajomych, osób z którymi pracowałem i osób dla których pracowałem.
_________________________
I jeszcze jedna strona medalu :) kandydat musi mieć poglądy (na sprawy zawodowe) możliwie najbardziej pokrywające się z poglądami przełożonego a co za tym idzie pewno i reszty zespołu. I to czy poglądy kandydata są słuszne nie ma znaczenia :)
Bo nawet jeśli kandydat znający się na A i B, twierdzi ze B jest lepsze, a przełożony twierdzi ze lepsze jest A, to odpadnie w przedbiegach, bo nawet jeśli B faktycznie jest lepsze, to co z tego, skoro tu wszyscy robią w A, a zatrudniający potrzebuje trybik do maszyny, a nie kogoś z kim każdy będzie się wdawał w polemiki zamiast pracować.