Temat: Pompa Ciepla - Wybor - Decydujace Czynniki
Mariusz G.:
Dlatego przyjąłbym dwie proste zasady - oprzeć się na dzisiejszych cenach i że pieniądz wydany dzisiaj jest więcej wart, niż wydany w przyszłości (NPV).
No i jaką stopę dyskonta zamierzasz przyjąć? Zważywszy że mamy do czynienia nie z inwestowaniem w sensie biznesowym ale z konsumowaniem, bo 99% zaoszczędzone pieniądze na etapie nakładów wyda na co innego, meble, samochód, ładniejszą elewację a nie zainwestuje. To oznacza że możesz przyjąć co najwyżej poziom średniej inflacji, jakieś 3%. Jednocześnie coroczne oszczędności z tytułu mniejszego zużycia energii trzeba powiększać o wzrost jej cen, który rozsądnie jest przyjąć na poziomie 5-7%
Faktem jest, że ceny energii mają trend rosnący a ceny urządzeń malejący. Do tego parametry urządzeń są coraz lepsze.
Jeżeli przyjmiemy, że NPV TCO na najbliższe 10-20 lat różnych rozwiązań jest podobne (przy dzisiejszych cenach energii) to wybrałbym to rozwiązanie, które wymaga mniejszych nakładów teraz (nawet przy NPV). Bo mniej do stracenia w razie awarii, powodzi, wandalizmu itp. Bo bardziej opłacalna będzie wymiana na sprawniejsze urządzenie, gdy pojawi się za x lat - więc globalnie wydam na ogrzewanie mniej.
Powiedzmy, że dzisiaj mam dwie opcje:
1. Wydać dzisiaj 100 tys i przez następne 50 lat po 2 tys. rocznie.
2. Wydać dzisiaj 50tys. i przez następne 50 lat po 4,5 tys. rocznie.
Za 10 lat będzie można obydwie instalacje zmodyfikować za 20 tys. tak, że roczne koszty będą 1,5 tys.
Jak nie zmodyfikuję - mam 200 tys. vs 275 tys. Przy NPV różnica zrobi się niewielka.
W pierwszym przypadku jeżeli się zdecyduję na modyfikację, to wydam przez 50 lat:
100 tys. + 20 tys. + 10x2 tys. + 40x1,5 tys=200 tys. Czyli nie mam żadnej motywacji do tej modyfikacji, skoro wydam w sumie tyle samo.
W drugim przypadku jeżeli się na to zdecyduję, to wydam przez 50 lat:
50tys. + 20 tys. + 10x4,5 tys +40x1,5 tys=175 tys.
I jak 10 lat tamu sąsiad wydając 100 tys. się ze mnie śmiał, tak teraz okazuje się, że to ja jestem ten oszczędny.
Sorry, ale to jest całkiem przekombinowane, wartości kosztów wzięte nie wiem skąd,... Im bardziej skomplikowana kalkulacja tym większe szanse że będzie nietrafiona.
To się robi dużo prościej, porównując potencjalne rozwiązania parami w jednym arkuszu. Trzeba tylko starannie i realnie oszacować nakłady wstępne i koszty eksploatacji. Do obliczeń podstawiamy różnice nakładów i kosztów zużycia energii, z uwzględnieniem wartości inflacji które podałem powyżej. Wychodzi że przeciętne wyższe nakłady na PCi zwrócą się w ciągu 6-10 lat. Decyzja czy dalej eksploatujemy obcinając kupony czy ponownie rozpoczynamy cykl inwestycyjny, to już inna bajka. Oczywiście nie każdemu tak wyjdzie, bo nakłady i koszty mogą się znacznie różnić z wielu powodów, każdy ma też prawo uważać że należy przyjąć inne wartości stopy dyskontowej i inflacji.
Jaka jest szansa, że za 10 lat taka modyfikacja będzie możliwa? Np. że będziemy mieli full gazu łupkowego i jego ceny spadną tak, że będzie taniej od PC?
Brzmi to niemal równie atrakcyjnie jak propozycja darowania Niderlandów ;-)
Albo że za 20 tys. można będzie zrobić instalację PC która teraz kosztuje 100 tys. i jest np. 50% mniej sprawna?
I będziesz wtedy zrywał parkiety aby położyć sobie ogrzewanie podłogowe? To chyba sam Carnot powstanie z grobu żeby to zobaczyć ;-)
Nie mówię tu, że pierwsze to pompa ciepła, a drugie to gaz. Może pierwsze to solary + gaz a drugie to pompa ciepła?
Lecz wtedy już sumaryczne nakłady podobne. Jak byś nie kombinował, zawsze okaże się, że wyższe nakłady, obarczone rzecz jasna wyższym ryzykiem, dają większe oszczędności.
Chodzi mi o zasadę, że takie uproszczone liczenie, że koszt ogrzewania to wyłącznie koszt instalacji + koszt energii potrafi doprowadzić do rozrzutności. Warto, moim zdaniem, uwzględnić wszelkie koszty i prawdopodobieństwo ich poniesienia.
Jak zaczniesz liczyć te wszystkie poboczne koszty / zyski i jeszcze je mnożyć przez prawdopodobieństwo, to się to wszystko razem uśredni i łączny wpływ okaże się zapewne pomijalny przy porównaniu.
I uwzględnić ryzyko (a może i jakoś się przed nim zabezpieczyć) że za 10 lat nasza droga instalacja wcale nie będzie już taka super i nasz dom, jak zechcemy go sprzedać, wcale dzięki niej nie będzie więcej wart, niż ten z piecem na węgiel nawet, bo żeby mówić o energooszczędności i tak trzeba będzie w obydwu przypadkach wydać podobne pieniądze.
Nie bardzo rozumiem koncepcję. Chyba że budujemy dom z przeznaczeniem na przyszły skansen ;-) ?
Zbigniew Banaśkiewicz edytował(a) ten post dnia 13.01.11 o godzinie 01:20