Monika Kowalska

Monika Kowalska Student, AGH

Temat: Toksyczny związek

Mam 20 lat i od ponad 3 lat jestem w związku. Mój chłopak jest rok starszy, pochodzi z zamożniejszej rodziny niż ja. Jest moim pierwszym mężczyzną pod każdym względem. Gdy się poznaliśmy byliśmy całkowitymi przeciwieństwami- ja dobrze uczącą się religijna dziewczyna z małej miejscowości, on lekko podchodzący do życia chłopak z miasta. Na początku wszystko było ok, mimo różnic rozumieliśmy się bardzo dobrze. Wraz z upływem czasu zaczeły pojawiac się kłótnie , obecnie mieszkamy razem od roku- jestesmy na studiach, teraz chcemy zmienic mieszkanie- jego rodzice postanowili kupic na własność. Wcześniej wynajmowali nam je, do moich rodziców należało wyżywienie. Podczas tego roku wiele razy podczas kłótni musiałąm wysłuchiwać ze to jest jego mieszkanie i nikt mnie tu nie trzyma. Kłótnie opierały sie głównie na tym że chciałam jechac do rodziców- jestem z nimi silnie związana wiec chce ich odwiedzac, nawet po to by im pomóc ( on tego nie rozumie bo jego rodzice sa o 10 lat młodsi). Przez cały okres trwania naszego zwiazku nie byłam ani razu sama na spotkaniu z koleżankami- niestety teraz juz nawet ich nie mam. Mój chłopak natomiast bardzo czesto urzadza wypady do clubów ze swoimi kolegami. Nasza ostatnio kłótnia oparła sie na tym że spóźniłam się 15 min wracajac od rodziców, nie zastałam go w mieszkaniu wrócił po 3 godzinach, potem znów wyszedł i wrócił z kolegą ja w tym czasie płakałam, byłam zaskoczona ze tak szybko przyszedł. Na powitanie usłyszałam że mam się ogarnąc bo zachowuje się jak kura domowa i psuje mu wizytówke. Zrobiło mi sie bardzo przykrro i wrecz głupio przy jego koledze i wybiegłam z mieszkania. Po powrocie nie chcac spac z nim w jednym łóżku położyłam sie na kanapie, wołał mnie jednak postanowiłam byc nieugięta. Wysłuchałam wtedy wykład na temat mojej rodziny, tego że nie doceniam jego prezentów- mimo iż dał mi na urodziny zegarek to i ta sie spoźniam. Najgorsze w tym wszytskim jest to że pracuje w firmie jego rodziców. NIe wiem co mam robić, wydaje mi się że wszystko zaczeło krazyc wokół pieniedzy. Kocham go ale nie mogę juz dłużej tego znieść.
Radosław Ryszard Bielecki

Radosław Ryszard Bielecki Coach, Ekonomista
ehawioralny,
Mediator sądowy,
Certyfiko...

Temat: Toksyczny związek

A jak chciała byś aby było ...
Monika Kowalska

Monika Kowalska Student, AGH

Temat: Toksyczny związek

Choć raz usłyszeć dobre słowo, na mój temat mojej rodziny, bez wypominania. Dla mnie pieniadze to nie wszystko, jednak on dajac je uwaza ze nic wiecej nie musi...
Radosław Ryszard Bielecki

Radosław Ryszard Bielecki Coach, Ekonomista
ehawioralny,
Mediator sądowy,
Certyfiko...

Temat: Toksyczny związek

A co musiałabyś zrobić aby było tak jak chcesz Moniko
Monika Kowalska

Monika Kowalska Student, AGH

Temat: Toksyczny związek

Brakuje mi już pomysłów

Temat: Toksyczny związek

A może brak granic w zwązku?
Zbytnie uzależnienie od partnera?
A może brak wspólnego patrzenia w przyszłość?
Napisz coś więcej ....
Na początek -lektura:
Kobiety, które kochają za bardzo
autor: Robin Norwood :
http://tnij.org/yix8

Myślę,że od tego możesz zacząć bo mam wrażenie,że wiesz coś jest nie tak ale nie wiesz od czego zacząć.
Napisałaś, że to i owo ci się nie podoba w związku.Pewne zachowania twojego partnera,ale skoro jesteście dorośli i w związku to szacunek wzajemny obowiazuje i powinisice porozmawiać.
Mam wrażenie,że to nie tylko szacunek chodzi, o coś jeszcze?
Monika Kowalska

Monika Kowalska Student, AGH

Temat: Toksyczny związek

O wiele innych rzeczy...
To że nie potrafię mu odmawiać, gdy zaczynamy rozmowę niestety zawsze wychodzi po jego myśli- jestem słabą dyplomatką i nie umiem przedstawić swoich racji. I niestety zawsze się poddaję a potem znów to samo.

Zawsze wydawało mi się że bycie w związku dodaje pewności siebie, ja nawet nie czuje się kobieco. Ostatnie dobre słowa słyszałam jak był na silnych lekach przeciwbólowych. Nie mówię że krytyka jest zła, ale fajnie by było usłyszeć od swojego mężczyzny że jestem dla niego ważna, no chyba że tak po prostu nie jest...

Ale mimo wszystko dziękuje bardzo, książkę na pewno przeczytam. Może mi pomoże..
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Toksyczny związek

Zostaw go
Monika Kowalska

Monika Kowalska Student, AGH

Temat: Toksyczny związek

Nie potrafię...
mimo wszystko jest osobą z którą niezwykle dobrze się rozumiem, jestem osoba zamkniętą a tylko na niego potrafiłam się tak otworzyć.
Monika Kowalska

Monika Kowalska Student, AGH

Temat: Toksyczny związek

Po za tym, nie chce się rozstawać (chociaż myślałam nad tym), chce uleczyć nasze relacje.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Toksyczny związek

Nie wychodzisz z koleżankami.
Przynosisz mu wstyd przed kolegami i psujesz mu wizytówkę.
Spóźniasz się aż 15 minut.
Nie doceniasz tego, że on dał Ci, z biednej rodziny, dach nad głową.
Twoi rodzice są gorsi od jego rodziców, bo są biedniejsi.
Nie umiesz docenić drogich prezentów, np zegarka, który kupił Ci specjalnie byś się nie spóźniała.
Nie możesz sobie pojechać swobodnie do rodziców.
Uważa, że Twoja rodzina jest gorsza, bo jest biedniejsza.

Co Ty tu chcesz uzdrawiać? Nie rozumiem.
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Toksyczny związek

Monika K.:
Nie potrafię...
mimo wszystko jest osobą z którą niezwykle dobrze się rozumiem, jestem osoba zamkniętą a tylko na niego potrafiłam się tak otworzyć.
Problem jest oczywisty - nie sznaujesz się i dlatego on nie szanuje Ciebie.
Przyzwyczaiłaś go,ze ma pokorną usłuchaną dziewczyne ze wsi wdzieczna mu pewnie dozgonnie za to,ze ją wogóle wziął...nie widzisz tu braku szacunku? tego,ze on Cie traktuje z góry?
Jest dosyć prosta zasada, której tez nie znałam gdy byłam w Twoim wieku - w zwiazku kobieta musi byc dla meżczyzny wyzwaniem.
Inaczej zacznie go nudzić.
Nie uzdrowisz tego związku jesli nie nauczysz go,ze Twoje potrzeby sa równie wazne jak jego. Chcesz jechac do rodziców - jedziesz, on wychodzi? Ty tez wychodzisz. Wypomina Ci mieszkanie? A kto go zywi?
Zresztą...takie wypominanie bardzi źle o nim swiadczy, komplentny brak klasy.
Osobiscie nie widzę przysżłosci, przynajmniej zdrowej dla tego związku.
Chyba,ze bardzo ale to bardzo energicznie i poważnie weźmiesz się za siebie i to zaraz.
Nie jesteś od niego gorsza ani z powodu pochodzenia ani wieku ani środowiska ani mentalnosci..moze Twoja rodzina nie jest tak zamozna jak jego ale ma wartosci, których tamta jest pobawiona?
Pomysle o tym i nigdy, przenigdy nie czuj sie gorsza od faceta.
Maria Sobecka

Maria Sobecka Coach kariery, coach
kryzysowy, trener
FRIS

Temat: Toksyczny związek

Monika K.:
Po za tym, nie chce się rozstawać (chociaż myślałam nad tym), chce uleczyć nasze relacje.

Pani Moniko,
dlaczego nie chce się Pani z nim rozstawać, pomimo, że sama określiła Pani swój związek jako toksyczny?
dlaczego godzi się Pani na cierpienie i z każdym dniem coraz bardziej pogrąża się Pani w roli ofiary?
ze strachu przed utratą mieszkania i pracy u jego rodziców?
ze strachu przed samotnością, przed tym, że z nikim innym nie uda się Pani nawiązać bliższej relacji gdyż uważa się Pani za osobę zamkniętą i taki "cud" jak nawiązanie z kimś bliższej relacji mógł się zdarzyć tylko raz i więcej już nigdy się nie powtórzy?
jeśli podda się Pani tym strachom, to wybierze Pani drogę, która krótkoterminowo może się wydawać łatwiejsza (utrzymanie status quo nie wymaga żadnego działania, żadnej zmiany) ale w dłuższej perspektywie pozostawanie w roli ofiary biczowanej każdego dnia złymi słowami może doprowadzić Panią do poważnego załamania a nawet depresji;
przy Pani wycofanej osobowości tym bardziej potrzebuje Pani partnera, który swoją postawą wobec Pani będzie budował Pani pewność siebie, tymczasem z Pani opisu wynika, że trwa Pani w związku z osobą, która niszczy Pani kruche poczucie własnej wartości...
Pani Moniko,
co musiałoby się wydarzyć, aby Pani zdecydowała się uwolnić z tego toksycznego związku?
Marta Witan

Marta Witan Follow your
instincts. That's
where true wisdom
manifests...

Temat: Toksyczny związek

Moniko, patrząc na Twoją sytuację z zupełnie innej perspektywy też chętnie bym napisała "zostaw go" albo "kopnij w pewną części ciała" jednak domyślam się, że na ten moment nie umiesz tego zrobić (inaczej być pewnie już dawno to zrobiła). Joanna pisała o Twoim braku szacunku do samej siebie. Wydaje mi się, że coś może w tym być. Zapewne brak Ci pewności siebie. Masz dużo wątpliwości i energię, którą mogłabyś dobrze spożytkować dla siebie, a marnujesz na stres związany z relacją. Na początek proponuję wprowadzić do waszych rozmów takie zwroty jak "nie życzę sobie..." "chcę..." "mam prawo do...". Ważne jest też abyś zaczęła stawiać swojemu partnerowi granice i pokazała jasno jakie będą konsekwencje ich złamania (a wtedy choćby się paliło i waliło nie złam się). Proponuję od jakiś prostych rzeczy np. jeśli jeszcze raz obrazisz moich rodziców to wyjadę do nich na weekend (nie wiem tak sobie wymyśliłam Ty będziesz wiedziała co to będzie). Na początek dobrze, żeby to była rzecz, która dasz radę zrealizować. Poza tym otwórz się na ludzi, poszukaj jakiś zainteresowań, poczuj że poza swoim mężczyzną masz też swój świat. Zacznij robić coś dla siebie. Jestem pewna, że jak zaczniesz myśleć o sobie, o swoim komforcie psychicznym to wiele się zacznie zmieniać w Twoim życiu. Może wtedy odkryjesz, że taki facet jest Ci zupełnie do niczego nie potrzebny? Nie przejmuj się też tym, że pracujesz u jego rodziców. Pracę zawsze można zmienić. Zmiany zazwyczaj wywołują lęk i stres ale chyba lepiej próbować coś zmienić niż tkwić w takim marazmie.
Powodzenia!

konto usunięte

Temat: Toksyczny związek

Swoją sytuację świetnie opisałaś w tytule wątku.
Jeśli szukasz pomocy, porady - to oznacza, że zdajesz sobie sprawę z wielu tematów, które nie układają się tak jak wg Ciebie powinny i uważasz, że trzeba coś zmienić - ponieważ ten związek Ci nie służy. Tylko moim zdaniem, idziesz nie tym torem co trzeba. Nie skupiaj się na leczeniu i uzdrawianiu partnera lub siebie jakimiś magicznymi, cudownymi sposobami. Skup się na zmianie. Zmianie warunków przede wszystkim.
Nie sądzę po Twoim opisie, że chłopak w wyniku rozmowy, wysłuchania Cię - zmieni się o 180 stopni...Pewnie nie raz z nim już rozmawiałaś, dawałaś coś do zrozumienia, pomogło??? Myślę, że będzie robił co chce :-) z Tobą i w swoim życiu także... Błąd - pozwalasz na traktowanie Cię tak, jak on chce, nie tak jak Ty oczekujesz . Odnoszę wrażenie, że niestety jest przyzwyczajony do tego przez Ciebie i wolno mu widzieć tylko swój czubek nosa. Dostał na to przyzwolenie, które ładnie nazywasz "słabą dyplomacją" - wolno mu, więc korzysta :-)
Więc... Moim zdaniem, jeśli naprawdę chcesz "uzdrowienia" sytuacji - to dla samej siebie:
Zdobądź się na to i ODEJDŹ.
Znajdź mieszkanie ze znajomymi, z pozytywnym towarzystwem (teraz są wakacje, jest dobry czas, sporo osób-studentów poszukuje współlokatorów).
Poszukaj innej pracy.
Skup się na własnej niezależności, usamodzielnij się i otwórz na ludzi.
Nie pozwalaj już sobie na słowa, reakcje i czyny chłopaka, na które nie zasługujesz i które Cię bolą.
Kwestia w zdecydowaniu się na to i w tym czy zechcesz spróbować. Obecnie swoje poczucie własnej wartości i kobiecości silnie
uzależniasz od relacji z kimś, kto Cię zdominował i w rezultacie źle traktuje. Przywykłaś już poniekąd do takiego stanu.
Zmiana otoczenia może więc na Ciebie całkiem korzystnie wpłynąć.
Kieruj się bardziej logiką niż emocjami (czyli miej świadomość, że życie u boku Twojego obecnego partnera nie jest i za pewne, z wielkim prawdopodobieństwem, nie będzie dla Ciebie szczęśliwe).
Jesteś młoda, wiele zależy od Ciebie, Twojego nastawienia i Twoich wyborów. Daj sobie szansę spotkania mężczyzny, który Cię doceni, zupełnie inaczej będzie Cię postrzegał, z którym zbudujesz inny, udany, szczęśliwy związek - wtedy podziękujesz sobie za własne decyzje.
Powodzenia!

Edycja:
PS. wyliczanie i wypominanie kasy, mierzenie tą miarą Twoją rodzinę - strasznie to słabe...daje bardzo do myślenia, stanowi priorytetowy argument do odwrotuTen post został edytowany przez Autora dnia 15.08.13 o godzinie 17:07
Krzysztof Jaworski

Krzysztof Jaworski lekarz weterynarii

Temat: Toksyczny związek

Tak więc... moja wersja)
„Chapter One”

Było to zimą. Zima była piękna. Drugi dzień świąt. Poznałem w tej bajecznej scenerii kobietę. Fakt, miałem opory czy wchodzić w głębszą relację... było wiele niewiadomych, gdybań, wątpliwości. Fakt, faktem, była spora różnica wieku, ok. 9 lat.
Ale było pięknie. Zimowo. Bajecznie. Były spacery, rozmowy. I mimo mrozu było ciepło.
Powoli angażowałem się w tę znajomość, z oporami. Przyszły Walentynki i uznałem,że to dobry moment, by powiedzieć jej co czuję. Wiem, banał i tandeta. Wiem... ale... Chciałem jednak, by mimo tandety i banału tego dnia, było romantycznie. Kupiłem różę, tomik wierszy Poświatowskiej... jej ulubiony.
Pojechałem do niej. Było miło. Już wracałem do siebie do domu... Odprowadziła mnie na przystanek. I palnęła... „Wiesz, łatwo tobą manipulować!”... Czar prysł. Zatrzęsło mną. Jakby mi ktoś walnął gumiakiem w twarz! Nagle stała mi się obca, daleka. I co by nie było... zabolało. Cholernie zabolało. Nienawidzę manipulacji. To takie obrzydliwe, przedmiotowe traktowanie drugiej osoby, pozbawione drobiny szacunku, uczucia, lekceważące jego uczucia, wartość i potrzeby. I egoistycznie nastawiona relacja, czyli „manipulant podstępnie maksymalizujący swój zysk czyimś kosztem”.
Przyznaję, odszedłem, i fizycznie i w sposób najważniejszy... sercowy. Nie mogłem się znów przekonać do niej. Ona uważała że nic się nie stało. Ale stało się. Po jakimś czasie... dałem jej szansę. Jednak jej manipulowanie stało się podstawą relacji i związku w ogóle. Na nic zdały się prośby, że to mnie rani, krzywdzi, że czuję się jak przedmiot... że zatruwa związek, że do niszczy.
Przyznaję, było mi trudno znów się do niej przekonać, uwierzyć. Ale zostałem. Choć każdy mi to odradzał. Zawsze przecież trzeba dać szansę. Z czasem pokochałem ją. Tak, tak, idiota ze mnie. Pokochałem ją. Tak zwyczajnie i po prostu, jak Jacek swoją Gajkę. Kochałem czysto, bez kłamania, oszukiwania, manipulowania... bo tylko wtedy to całe bycie razem ma to sens. Bywało różnie. Jednak to, że zostałem nic w niej nie zmieniło, choć naiwnie na to liczyłem. Jednak nawyk manipulowania tej panny, pogrywania na uczuciach pozostał. Wściekałem się. Bo i przecież żadna to przyjemność być marionetką, żadna przyjemność być lekceważonym, być osobą, której uczucia i wartość nie są szanowane. Ani się nie spostrzegłem, a zacząłem błądzić w tej mgle manipulacji. Wściekałem się. Nazwała to „syndromem”.
I kłamała. Usprawiedliwiałem, czekałem na zmianę, prosiłem... Na nic.

Tak mijały tygodnie, miesiące. Przełom przyszedł, gdy pojechałem do pracy. Dość daleko. Tęskniłem za nią jak cholera. Pisała listy... które z czasem stały się przesiąknięte durną , chorą wręcz podejrzliwością. Tyrałem tam jak wół, byłem zmęczony. A ta wyskakiwała mi, ze ją zdradzam. Ręce opadały. Bywało tak, że jej list leżał kilka dni, aż się nastawiłem by go przeczytać.
Wyjeżdżałem było ok. Po powrocie nie było ok. Jej wytwory wyobraźni mnie wykańczały, te rojenie głupot, ataki, podejrzliwość. Po powrocie cieszyłem się, że jestem, że ona jest... ale czułem się tak, jakbym przytulał manekina.
I to był początek... wydarzeń.
Tamta praca była daleko. Tęskniłem. Jak cholera. Tamta praca była jedną z tych ciężkich. Tyranie po 12 godz. i sen w kanciapie. Jej to nie obchodziło. Nie wiem czemu. Padałem ze zmęczenia. Niby wspierała ale jakoś.... inaczej. Zawsze ta podejrzliwość.
Zawsze tak jest, że czujesz, że coś jest nie tak, coś, czego nie umiesz nazwać, ale czujesz, że coś jest na rzeczy. Tak było i tym razem.
Zaczęło się niewinnie. Miałem urodziny. W tym dniu miałem zjazd na uczelni. Było miło po zajęciach. Ludzie z grupy pamiętali o mnie. Była mała imprezka. Jednak tęskniłem do niej, co by nie było. Chciałem spędzić ten wieczór z nią. Wróciłem. Jednak na dworcu... zatkało mnie. Była zimna, obca, pełna złości. Zaczęła mnie szarpać za rękaw kurtki, jak worek ziemniaków. Potem w drodze pod jej blok znów to samo. Plus połajanka. Pod klatką szarpanie za rękaw i półgodzinna połajanka. Nie wiadomo o co, za co, za kogo. Żadnych życzeń, przytulenia, pamięci. Nic. Stałem tam jak ten głupek. Było mi cholernie przykro. Olała mnie w całości.
Wtedy zacząłem się zastanawiać... po cholerę mi to wszystko? Nie pamiętała o mnie, choć domagała się pamięci. Nie szanowała, choć obsesyjnie domagała się szacunku, nie dbała, ale wymagała, bym o nią dbał, nie wspierała, ale domagała się wspierania... itd. Od tego się zaczęło. Potem wydarzenia potoczyły się jak lawina.
Po jakimś czasie wyszły jej kłamstwa, kłamstewka. Nogi się pode mną ugięły. Poczułem się tak, jakby wyrwała mi serce. Nagle się okazało, że tęskniła za kimś innym i za czymś innym, za niebieskookim brunetem, choć wysłuchiwałem przez 5 mieś. jej „kocham”. Zrobiła sobie ranking swych miłości, a w nim ja, na 4 miejscu i po 7 mieś. Wysłuchiwania „kocham”. I że jej rodzice obrabiali mi tyłek na całego, w sposób poniżający i cholernie krzywdzący. Że wpędzę ją w pieluchy, postawię przy garach... podłe i chore. Upodlenie. Z jednej strony podawali rączkę, „witaj”, a wystarczyło zamknąć drzwi by mieć obrobiony tyłek.
Bolało jak cholera. A ta dalej swoje manipulacje. „Chciałabym byś mnie kochał”...Tylko jak kochać kogoś, kto kłamie, rani, krzywdzi? Chyba już nie umiałem. Po roku czekania na zmiany... nie umiałem.
I ..”kto kocha ten wybacza, a ty kochasz, więc wybaczysz”... Tylko jakoś nie umiała odnieść tego do siebie, że jak ktoś kocha, ten nie zachowuje się w ten sposób, bo wie, że to druga osobę rani, i niszczy relacje, miłość, zaufanie...
I przyszedł ten czas, ta chwila, która zmieniła wszystko. Jest zawsze tak, że słowa są piękne. Ale to życie weryfikuje związek.
Potrzebowałem pomocy... ale o tym innym razem.
Tak, będąc z nią wykazałem się totalną głupotą. I nie mieszajmy w to matek, czy ojców. Każdy ma swoje grzechy. Czasem jest tak, że mimo szczerych chęci i szukając miłości... trafiamy na idiotów. Żeńskich, i męskich. Czasem tak bywa. Poza tym prosiłem o wyrażenie zdania, jakbyście się czuli ma moim miejscu a nie krytykanctwo.
No, ale lecę z końcem tej opowieści. Czas na koniec tej historii, którą mogę włożyć w dział „moje najgłupsze zagranie życiowe”, tez „związek” z tą panną...
Potem był czas, ze każde spotkanie było takie samo. Jej ciągłe fochy, humory, połajanki, wyżywanie się nie wiadomo za co, za kogo... I to ciągłę czegoś chcenie, wszystko miało się kręcić wokół niej. Zacząłem się dusić. Wściekałem się, każde zwrócenie uwagi uznawała za totalną krytykę i atak. Znudziło mi się to. Właściwie wkur... W końcu nie jestem workiem ziemniaków do kopania! Nie wytrzymałem. Po kolejnej „imprezce” wygarnąłem co leżało na sercu. Że nie będzie już dobrze, że nie warto się poświęcać dla kogoś, kto traktuje mnie jak gówno, i że czas pomyśleć o sobie... Wychodząc od niej czułem się lekko. Ta dostała histerii. Nazajutrz próbowałem rozmawiać. Co by nie było... zależało mi, myślałem, naiwnie, że coś się zmieni. Jednak rozmowa była pasmem jej żądań, wymagań, chcenia. Ja nie byłem ważny. I gdy odwróciła się do nie plecami mówiąc „mów to co chcę usłyszeć”... Coś się skończyło. Nagle nie wiedziałem po co i do kogo idę. Stała mi się jakoś dziwnie obca i daleka.

Jest tak, że przychodzi ta chwila, czas, który zmienia wszystko. Czasem wystarczy minuta. Słowo.
Pisałem poprzednio,że miałem zawirowanie w życiu. Miałem problemy, z którymi zwyczajnie sobie nie radziłem. Szukałem pomocy. I powiedziałem jej, że jej potrzebuję, jej miłości, wsparcia, zrozumienia... Jedyne co usłyszałem to, że byłoby jej zbyt ciężko mi pomóc. Jakby mi walnęła gumiakiem w twarz. I wyrwała serce. Potem cała masa pierdół. Że bała się że odejdę, gdy mi się polepszy, że bała się, że świat się o mnie upomni, że znajdę sobie inną... Duperele. Chciałem pomocy. Ale uciekła. Jednak za nim to zrobiła, upokorzyła mnie, wypomniała wszystko, obwiniła za wszystko, dokopała, poniżyła... Dała mi swoje majtki twierdząc, że tylko na tyle zasługiwałem. Dałem sobie z nią spokój. Kij jej w oko.
Fakt faktem było mi ciężko, cholernie ciężko. Jakby było mało, zmarło mi w rodzinie dwoje dzieciaczków, które kochałem jak własne.. Cierpiałem.

Po roku olewki „przypomniała” sobie o mnie. Odezwała się jakimś debilnym anonimowym smsem, infantylnym i głupim. Myślała chyba, że padnę na kolana lub rzucę się jej na szyję. Pytałem kim był ten ktoś. I nic. Cisza. Znów zabawa. Moim kosztem. Brałem pod uwagę, że to mogła być ona, te same zachowania. Jednak zwątpiłem, że ten człowiek przez rok mógł się zmienić. Nie zmieniła się. Drażniła mnie, była mi obca i daleka. Kazałem się jej zwyczajnie ...odpieprzyć.
Ta znajomość, i "związek"... coś mi zabrały. Były potem kobiety w moim życiu, ale ich nie zatrzymałem. Bałem się, zwyczajnie się bałem. Jest we mnie jakaś zadra, lęk... Nie umiem tak się zaangażować, tak pokochać, tak się otworzyć...
Co mam zrobić?
Magda Czajkowska

Magda Czajkowska szef, Sama sobie
szefem

Temat: Toksyczny związek

Jonanno udzielasz bardzo madrych rad. Mozna jakos napisac do ciebie na priv- nie chce sie az tak uzewnetrzniac na forum.

Magda

Joanna Małgorzata W.:
Monika K.:
Nie potrafię...
mimo wszystko jest osobą z którą niezwykle dobrze się rozumiem, jestem osoba zamkniętą a tylko na niego potrafiłam się tak otworzyć.
Problem jest oczywisty - nie sznaujesz się i dlatego on nie szanuje Ciebie.
Przyzwyczaiłaś go,ze ma pokorną usłuchaną dziewczyne ze wsi wdzieczna mu pewnie dozgonnie za to,ze ją wogóle wziął...nie widzisz tu braku szacunku? tego,ze on Cie traktuje z góry?
Jest dosyć prosta zasada, której tez nie znałam gdy byłam w Twoim wieku - w zwiazku kobieta musi byc dla meżczyzny wyzwaniem.
Inaczej zacznie go nudzić.
Nie uzdrowisz tego związku jesli nie nauczysz go,ze Twoje potrzeby sa równie wazne jak jego. Chcesz jechac do rodziców - jedziesz, on wychodzi? Ty tez wychodzisz. Wypomina Ci mieszkanie? A kto go zywi?
Zresztą...takie wypominanie bardzi źle o nim swiadczy, komplentny brak klasy.
Osobiscie nie widzę przysżłosci, przynajmniej zdrowej dla tego związku.
Chyba,ze bardzo ale to bardzo energicznie i poważnie weźmiesz się za siebie i to zaraz.
Nie jesteś od niego gorsza ani z powodu pochodzenia ani wieku ani środowiska ani mentalnosci..moze Twoja rodzina nie jest tak zamozna jak jego ale ma wartosci, których tamta jest pobawiona?
Pomysle o tym i nigdy, przenigdy nie czuj sie gorsza od faceta.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Toksyczny związek

Krzysztof J.:
Co mam zrobić?

Założyć własny wątek, bo ten należy do kogoś innego.

konto usunięte

Temat: Toksyczny związek

JTen post został edytowany przez Autora dnia 06.08.16 o godzinie 23:11
Monika Stefańska

Monika Stefańska Specjalista,
Doradztwo Prawne

Temat: Toksyczny związek

Na YT jest taki kanał OcalSiebie . Tam psychologowie pokazują fazy toksycznego związku. Można w ten sposób wiele rzeczy sobie uświadomić i zrozumieć mechanizmy. Jest tam również omówiona kwestia uwolnienia się od toksycznych relacji. Nie jest to proste, ale możliwe.



Wyślij zaproszenie do