Temat: Sytuacja rodzinna zakochanej dziewczyny
Magdalena Bartoszewska:
Magdaleno. Bardzo dziękuję Ci za sensowną wypowiedź i bardzo głęboką i cenną.
Odniosę się "całościowo" : dopuszczam możliwość pomocy matce, jak najbardziej, tyle że ta powinna zrozumieć, że musi przynajmniej spróbować podjąć pracę. Pisałem - proponowałem (dziewczynie, aby powiedziała matce) urząd pracy. Bez echa... Moja ocena jest taka, że jej po prostu się nie chce, przyzwyczaiła się do status quo i nie chce tego zmienić, bo jakoś to działa...
Niestety, nie mogę się przeprowadzić bliżej. Mieszkanie we Wrocławiu mam na kredyt i go właśnie spłacam. Za wynajem nie wezmę tyle, żeby pokryła się rata kredytu, będę musiał sporo dołożyć. Oprócz tego musiałbym wynająć w miasteczku X, w którym mieszka moja dziewczyna... No bo nie wyobrażam sobie mieszkania z jej matką (pomijając że ta na pewno by się na takie coś nie zgodziła) - bez uprzedzeń - po prostu nie wyobrażam sobie małżeństwa i mieszkania z rodzicami (nieważne czy to moimi czy dziewczyny)...
Nie zgadzam się z większością przedmówczyń. Dla mnie najważniejsze jest to, że jesteś szczery w całej tej sytuacji. I jakkolwiek uważam, że ukochaną osobę należy wspierać bezwarunkowo, to "bezwarunkowość" kończy się na tej osobie, a nie na jej rodzinie. Widziałam kilka sytuacji, w których taka toksyczna rodzina rozwaliła związki kochających się ludzi i nie uważam, żeby zgadzanie się na patologię było najlepszym fundamentem budowania związku.
I o to się wszystko rozchodzi... Bardzo mądra wypowiedź. Dzięki!