Temat: rozstanie
20 pare lat temu miałam chłopaka, dobrze zapowiadający sie sportowiec niestety w czasie treningu zawał serca, moje ambicje studia zagraniczne jego plany sportowe legły w gruzach, wzielismy slub urodziło sie dziecko, zmarł zostałam z dzieckiem i w ciązy z kolejnym,
dałam rade, stworzyłam dom, w którym zylismy spokojnie i szczęsliwie,
po 12 latach bycia samej związałam sie z przyjacielem rodziny, wydawał sie ciepłym człowiekiem, okazał sie psychopata, karał nas za każde przewinienie, odseparował od przyjaciół, wmówił każdemu że jest zły, głupi i leniwy, skłócał z rodzina, obmawiał a ja uważałam że ma racje, bo dzieci zaczęły miec problemy, więc uważałam że jestem zła matka, która źle wychowuje, zabraniał uzywac jego rzeczy bez pozwolenia i pytania, były nasze i jego, gdy coś sie użyło bez pozwolenia potrafił zniszczyć nasze, karał i zabierał pieniądze, wydzielał lub nakazywał co, jak kiedy mamy robić... trudno mi było sie z tego wyplątać kiedy w końcu sie udało, chciał nas pozabijac...skłocił nasza rodzine, a brat po wszystkim przepraszał, że nie widział jego zakłamania, że nas zle oceniał, jak ta osoba sama sie przyznała przed nim co nam robił, myślac, że mój brat mu pomoże w powrocie do niego...
kiedy sie z tego uwolniłam byłam wrakiem człowieka, unikałam ludzi, bałam sie wychodzić na dwór
po czasie poznałam męża, uwiodł mnie opowieścią o zmarłej partnerce, i jak to sam pomaga wychowywac nieswoje dzieci z małżeństwa swojej zmarłej partnerki...
prawda oczywiście była inna,
byłam ostrożna wydawało mi sie, wciąz oceniałam i kontrolowałam a jednak dałam sie nabrac, po ślubie dopiero widzialam to co powinnam widziec,
ale jestem niezakłamana raczej naiwna, dlatego nie widzialam, widzialam za to
ze potrafił pojechac po lekarstwa, czego nigdy poprzedni partner nie robił, jak ktoś był chory to było, że symuluje... rozmawiał z dzieciakami, pomagał ale potem szedł do domu, bo nie mieszkalismy razem a wtedy łatwo być bohaterem, jak sie nie jest odpowiedzialnym za dom i rodzine...
po póltora roku wzieliśmy slub, zaczęła sie jazda, okazało sie, że cały czas mnie okłamywał, ze ma kochanke od 3 lat z która cały czas sie spotykał, zaczęły sie ucieczki, ode mnie do niej, potem do mamy, potem znów do mnie, były awantury, alkohol
i znów poczucie bezradności, winy, ze jestem ta do niczego, i jestem winna bo przeciez fajnej baby człowiek sie trzyma,
starałam sie dla dziecka naszego robić wszystko, by było dobrze...
bo wstydziłam sie, że kolejny raz dałam sie nabrać, wstydziłam przed znajomymi, odsunęłam sie od nich, by nie widzieli mojej głupoty, i zaczeła robić wszystko by było dobrze, taic, myśląc, że moja uległosc pomoże
wciąż myslałam, ze to ze mną coś nie tak... starałam sie znów zadowolic, robić pod dyktando tej osoby, ale to i tak nic nie dało...
więc w końcu zaczełam szukac przyczyn takiego zachowania swojego i męża... przeczytałam w między czasie wiele książek, które w pełni uświadomiły mi co robie nie tak, jak panować nad emocjami, jak radzić sobie ze soba,
dlatego dzis jestem troche mądrzejsza ale nadal mam problem ze soba,
zaczynam trafniej odgadywac intencje otoczenia, problem stanowia granice i przeciwstawianie sie...to wiąże sie ze zła opinia o sobie
boje sie każdej krytyki, kazdy post mnie paralizuje jak zostanie odebrany a ja skrytykowana jako głupia, bo przecież mądra osoba powinna wiedzieć co ma zrobic, jak sie ustrzec,
zawsze starałam sie pod dyktando innych zadawalac ich, by mieli o mnie dobre zdanie...
musiałam i starałam sie zawsze być najlepsza, w szkole najlepsze oceny,
w pracy robiłam najwięcej, szybko, przez co byłam wykorzystywana ale zadawalało mnie poczucie tego iż potrafie to zrobić szybko i bardzo dobrze, ciekawe pomysły, i szybka nauka nowych zadań nie sprawiały mi trudności większych
zawsze w towarzystwie jestem ciepło przyjęta bo bezproblemowa i wesoła, lubiąca ludzi, smiech i zabawe ...
zawsze byłam dla innych ale nie dla siebie, zawsze ktoś był dla mnie wazniejszy ode mnie i jego uczucia, potrzeby były ważniejsze
czerpałam dowartościowanie siebie poprzez to jak mnie widza i oceniają inni, jak zle to powód do większej pracy nad soba... to prawda jaka mam dzis o sobie,
dlatego wciąz czytam rózne lektury z zakresu poradnictwa, bo dziś wiem, ze mam wiele do przerobienia...