Temat: Ratowanie małżeństwa po zdradzie żony
Szymon B.:
do Joanna Małgorzata Wargin:
To nie do końca tak jest. Ja nie należę do tzw. pantoflarzy:) Stawiam warunki i podejmuje decyzje w rzeczach ważnych i kluczowych. W mniejszych potrafię odpuścić. Zresztą moja żona twierdzi, że właśnie to we mnie najbardziej lubi...Daje jej to poczucia bezpieczeństwa i to ją pociąga. Powiedziała mi to po tym wszystkim, wcześniej niestety niewiele na ten temat rozmawialiśmy. Dowiedziałem się też, że pod względem fizycznym nic nie straciłem na atrakcyjności... To też pocieszające jakby nie było:)
Nie sugerowałam,ze jestes pantoflarzem:)
Ale fakt,ze skupiłes się własnie na tym w całej mojej wypowiedzi w pierwszej kolejności znaczy,ze Ego masz:) Dlatego jeszcze raz napisze - zmień dotychczasowe podejscie do życia, do Niej, Waszego zwiazku.
Nawet nie chce pisac,ze nie masz czego co ma tamten, moze zwyczajnie, mieli wspólne tematy zwiazane z praca i po prostu wiecej ze soba rozmawiali co dało jej iluzoryczne wrażenie,ze jest Jej bliższy, bardziej podobny.Dlatego nie pytaj Jej w czym tamten jest lepszy bo nie jest lepszy, jest inny.
Ale faktycznie tu przyznam Ci rację: nie byłem zazdrosny. Ale nie dlatego, że mi nie zależy czy zależało, ale dlatego, że byłem zbyt pewny siebie...swojej pozycji w związku.
Tak w zasadzie powinno być, na tym polega m.in miłosc by czuć sie pewnie, bezpiecznie ale takie poczucie rodzi czasem ryzyko tzw "złej" rutyny czyli sytuacji, w ktorej już o partnera sie niei staramy a starac sie należy całe zycie bo zwiazek to ciezka praca a nzywajac rzecz po imieniu - orka.
Nie ma we mnie spokoju po tym co się stało. Moje tzw. EGO dostało mocno w d..pę. Z tzw. stabilizacji zostałem wystrzelony w przestrzeń kosmiczną i mam wrażenie, że nie widzę niczego, czego mógłbym się złapać. To jest fatalne uczucie, wyniszczające. Złość, nawet nienawiść. Mam ochotę po prostu komuś (nie jej) porządnie przy...Chociaż wina leży po jej stronie. To są skrajne emocje, nad którymi jest cholernie trudno zapanować.
Wina w takich sytuacjach lezy po obu stronach bo choć to ona coś wywineła, nie wzięło sie to z niczego dopusciłes do tego,ze zaczęliscie się od siebie oddalać.
Zrobiłem jej już kilka awantur z pytaniami jak mogła itd. Ale teraz przyszedł czas na naprawę bo w szczerej rozmowie, bardzo emocjonalnej tak postanowiliśmy.
rozmiawiaj ale nie drąz nie analizuj w nieskończonosć, skup sie na naprawie tego co było przyczyną, słuchaj słuchaj i jeszcze raz słuchaj tego co ona mowi.
Myślę, że potrafię wybaczyć. Wcześniej wszystkim opowiadałem jaki to ze mnie twardziel, jak bym się dowiedział to od razu koniec. I dowiedziałem się. I chcę dać nam szansę.
To pieknie.
Zapomnieć się nie da. Tak silnych emocji się nie wypleni. Ale to tzw. "nie wracać" jest chyba kluczowe.
to prawda, zapomnieć się nie da dlatego trzeba być wobec siebie samego brutalnie szczerym i odpowiedziec sobie na pytanie - czy uda mi się tego znów nie przeżywac nie obwiniac jej nie wypominac przy kazdeji kazdej, kolejnej kłótni. A to jest w tym wszystkim najtrudniejsze.