Temat: Problemy w związku
Witam.Chciałem się doradzić kogokolwiek, prosić o pomoc.
Może zacznę od tego że mam 18 lat, a moja Ukochana 16.
Jestem w związku z moją ukochaną dziewczyną od prawie dwóch lat. Wszystko było fajnie ale od 3 miesięcy nic nam nie wychodzi, kłócimy się cały czas o byle pierdółkę, nie możemy się dogadać i przeważnie jak się kończy kłótnia to ona odchodzi a ja biegnę za nią z łzami w oczach. W tym związku ja robię za "kobietę" chociaż mi to bardzo nie pasuje.. Ja mam częściej łzy w oczach niż ona, przy prawie każdej kłótni wymiękam i lecą mi łzy w oczach ale jej to chyba i tak obojętne.. Zawsze jak ona miała łzy to starałem się przytulić bardzo mocno i dać jej wsparcie, robiłem wszystko żeby jej było dobrze, a z jakiś miesiąc temu pożarliśmy się przez telefon i przy niej zacząłem płakać o ok 2 w nocy, bardzo potrzebowałem jej wsparcia. Ona słyszała że płaczę i się rozłączyła... Czuje jakbym stracił dużą część męskości w sobie, czuje ze nie mam w niej oparcia..
Tydzień temu niestety miała wypadek po czym ma złamane obie nogi. Myślałem że będzie mnie pragnęła, mojej bliskości w szpitalu, ale niestety.. Mogłem stać gdzieś tam z boku czy coś.. przy łóżku był brat (z którym wcześniej średnio się dogadywała) koleżanki itp.. liczyłem ze choć raz powie coś w stylu zawołajcie mi tu Patryka, potrzebuję go.. nic.. i tak przez te parę dni, jakby mnie tam w ogóle nie potrzebowała..
Dzisiaj nie odwiedziłem jej, już nie miałem sił było mi zbyt przykro.. Wieczorem się odezwała, powiedziała że za chwile się odezwie tylko coś zje, i porozmawiamy (czego wtedy tak bardzo potrzebowałem). Zrezygnowałem ze wszystkich planów wieczornych i czekałem aż za "chwile" się odezwie.. Ileż w końcu można jeść?!
Odezwała się po 3 godzinach, jak spytałem czemu tak długo, to się okazało że ją koleżanka odwiedziła itp.. Mogła przecież poświęcić mi te parę sekund zadzwonić i powiedzieć że koleżanka przyszła i odezwie się potem..
Czekałem te 3 godziny.. porozmawiała może ze mną z dwie minuty, po czym powiedziała że musi coś tam zrobić i odezwie się za godzinę.. nawet mi nie powiedziała że mnie Kocha ani nic.. i następne godziny muszę czekać...
Ona nie jest już taka jak kiedyś, kiedyś z niej tryskało radością i miłością, a teraz?
To co opisałem to ogromny skrót tego wszystkiego.
Nie jestem wstanie wytrzymać tego. Bardzo często płaczę, już nawet nie pamiętam kiedy szczerze się uśmiechałem.. cały czas przygnębiony jestem tym wszystkim..
Ogólnie zmierzam do tego że mam już dość tych łez i smutków, ale te wszystkie wspomnienia z nią, te piękne chwile.. nawet czuję że jeszcze ją kocham mimo tylu kłótni i łez głównie wylanych prze ze mnie.. Nie potrafię z nią zerwać, nie wyobrażam sobie być sam.. ale też nie wyobrażam sobie żeby tak to cały czas wyglądało. Proszę pomóżcie mi co mam zrobić?