Ania Znachor Student, efer
Temat: problemy sercowe
Witam,mam 22 lata i jestem teraz w 4 letnim związku. Przez pierwszy rok, albo może nawet i dłużej, czułam to zaangażowanie, chęć bycia jak najczęściej ze sobą, dałabym sobie rękę uciąć za jego miłość i wydawało mi się, że świata poza mną nie widział. Miałam wewnętrzną pewność, że chce być ze mną i tylko ze mną. Planował naszą przyszłość, na każdym kroku pokazywał jak bardzo mnie kocha.
W tej chwili, już od dłuższego czasu, mam wrażenie, że coś się zmieniło (może przygasło?). Wciąż jeszcze powtarza, że mnie kocha, widzę też te drobne gesty okazywania uczuć. Jednak wydaje mi się, że robi to bardziej z przyzwyczajenia, bądź nie chce mnie urazić. Zawsze był osobą, która nie powie wprost tego co myśli, jeśli coś było nie tak i widziałam to po jego minie, bądź zachowaniu, musiałam to z niego wyciągać, aby powiedział mi o co chodzi. Dlatego też trudno mi nawiązać jakąkolwiek szczerą rozmowę na ten temat.
Zauważyłam również, że traktuje niektórych ludzi z góry. Nigdy wcześniej nie było tego w naszych relacjach, lecz kilka razy, w ostatnim czasie, zdarzyło mu się dać mi do zrozumienia, że jest w czymś lepszy i inteligentniejszy. Czy może to być oznaką, że coś się powoli psuje?
Brakuje mi tego zaangażowania, które kiedyś było. Po tych czterech latach nie dałabym już sobie nic uciąć jeśli chodzi o pewność jego miłości i to mnie męczy. Kiedy wprost powiedziałam mu o tym, podszedł do tego na zimno, mówiąc, abym zastanowiła się, czy chce z nim być i dała mu odpowiedź. Zasugerował również, że lepiej bym nie cierpiała i nie żyła w niepewności. Zgadzam się z nim zupełnie, lecz czy nie powinien, jeśli mnie kocha, próbować mnie bardziej zatrzymać, niżeli podchodzić do tego czysto logicznie?
Nigdy wcześniej nikogo nie miałam, więc moje doświadczenie jest małe i opiera się jedynie na tych 4 latach z jedną osobą. Nie mam pojęcia, czy taka jest kolej rzeczy, czy w związkach to normalne.