Agata Pietruszyńska Account Manager
Temat: Problem miłosny
Mam taki dylemat, który zapewne może wydać się dla was śmieszny ale niestety mój odbiór obecnej sytuacji tak właśnie wygląda. Kocham dwie osoby na raz.Pan numer 1 to osoba z która byłam w długoletnim związku, jednak przy wielu próbach zerwania i powrotu, zerwałam ostatecznie (powody były jasne, czas na zmianę określony, jednak sytuacja nie posuwała się na przód).
Pan numer 2 to osoba z która się zaczęłam spotykać nieco później. Początkowo można było to nazwać zauroczeniem, jednak czuje teraz że jest to coś więcej. Znajomość z tym Panem nie wyglądała idealnie. Ja byłam tak mocno zakochana że aż dziwię się że po pewnych przejściach nadal o nim myślę...
Z Panem numer 1 łączy mnie głęboka przyjaźń. Takie poczucie, że zawsze mogę na niego liczyć, świetnie czuje się w jego towarzystwie i ogólnie się dobrze dogadujemy. Jednak były problemy gdzie z pary związku nie mogliśmy gładko przejść w stan małżeństwa. Na dodatek emocje opadły i nasze pożycie nie było na tyle satysfakcjonujące jakbym chciała. Ale mimo wszystko nie umiem przestać się z nim kumplować. Bardzo mi go brakuje.
Z Panem numer 2 było dużo przejść. On okazał się egocentrykiem, nie liczącym się ze zdaniem partnerki. Myślącym tylko o sobie, nieprzewidywalnym, chaotycznym osobnikiem. Czy cierpiałam chyba tylko do czasu gdy po prostu tego nie zauważałam. Nie należę do osób które pozwalają sobie na pewne rzeczy, i wiem że moje dobro jest najważniejsze i wolę odejść. Chyba to właśnie ja uświadomiłam mu dlaczego jego związki nie wypalały. Byłam na tyle silna że powiedziałam NIE i go zostawiłam. Chyba do niego dotarło. Zapisał się na terapię i przyznał mi rację. We wszystkim, bo uświadomiłam mu jego błędy. Teraz nad sobą pracuje...No i muszę to napisać - sex z nim był taki jak z nikim w moim życiu ;-)
A ja jestem rozdarta. Nie wiem co dalej robić bo mam kontakt i z jednym i drugim.
Trzeba przyznać że do obydwu mam żal.
Do pierwszego że tyle lat straciliśmy bo on nie umiał dojść do siebie po poprzednim związku - rozwód. Nie umiał postarać się w kilku kwestiach. Ja mu mówiłam co jest nie tak a on nic nie robił. Zrywałam i wracałam bo miałam nadzieję że będzie dobrze. No i nie było. Jest przyjaźń. Z jego strony miłość. Ale we mnie się jakby wszystko wypaliło. Zaczął się starać jak już było za późno. Jak moje uczucia opadły a ja zainteresowałam się tym drugim.
Ta druga osoba tez mnie zraniła swoim traktowaniem. Teraz jest niby ok bo naprawia błędy. Ale czy można się zmienić . Niestety słyszę głos znajomych że osoba która przez 10 lat zarządzała innymi, w domu miała podobne podejście do bliskich osób nie może się zmienić... Nawet jakbym miała złudną nadzieję to nie potrafię wymazać faktu że przez jego nieprzemyślane zachowanie mój zwierzak straciłby życie. Naprawdę doszło do takiej sytuacji że moi znajomi uważają to za patologie i zakazują mi znajomości z nim. Co poniektóre przyznają że każdemu zdarza się popełnić błąd co nie znaczy że kogoś trzeba definitywnie skreślić.
Nie wiem co robić? Jakie uczucia żywię do nich obu? Jestem z nimi uwiązana cały czas. Bo z obojgiem się spotykam i nie potrafię się zdecydować. Oni nie wiedza o sobie. Myślą że są najważniejsi pomimo ze za każdym razem jak się widzimy mówię im że jestem sama, że nie podejmę szybko decyzji i żeby traktowali mnie na zasadzie iż mogę się spotykać z kimś jeszcze. Nie robię im nadziei chociaż widząc jak się z nimi spotykam cały czas ją mają.
Tak im jest trudno bo popełnili błędy i chcą się zrehabilitować. A mi ciężko bo nie wiem co robić dalej. Bo sama pozwoliłam sobie na taki obrót sytuacji.
Znajomi doradzają i nie są dobrymi doradcami. Doradzają aby być z osoba która długo znam, z która się dogadywałam, bez spięć i kłótni. Odradzają bycie z osoba która bardzo podpadła, w która nie wierzą że się zmieni, a która na dany moment obdarowuje większym uczuciem.
Nie umiem zaryzykować. Mój problem polega na tym, że kieruję się opiniami innych, za bardzo chyba. Boję się tez być po raz kolejny zraniona bo Ci Panowie nadwyrężyli moje zaufanie. Meczy mnie fakt że znajomi i rodzice każą mi się zdecydować, że niby jestem w odpowiednim wieku i powinnam myśleć o rodzinie a nie skakać z kwiatka na kwiatek.
Powiem tak rodzina i znajomi trochę mają racji. W głębi serca uważam że gdybym była czy z jednym lub drugim źle bym na tym nie wypadła. Tylko ja chyba zawsze uważałam że mogę liczyć na coś lepszego. Nie akceptowałam wad drugiej osoby. Ciężko było mi się na coś zdecydować, zresztą nadal tak jest...
Czy możecie mi doradzić co mogę zrobić w takiej sytuacji. Co zrobić aby się przekonać jakie są moje uczucia. Czego chcę, jak widzę mój idealny związek no i na kogo w końcu się zdecydować.
Bo może problem tkwi we mnie nie w nich. A znajomi chcąc dobrze tylko utrudniają mi podjęcie tej decyzji...