Iwona Pawelska

Iwona Pawelska Informatyk, Bank BGŻ
BNP Paribas S.A.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Czesc,
jesli komus chcialoby sie przeczytac moja historie i cos poradzic, bylabym wdzieczna.
Przepraszam za brak polskich znakow - jestem aktualnie za granica.
Od 11 miesiecy jestem w zwiazku. Mieszkamy razem od ponad 3 miesiecy.
Czuje sie niekochana tak na co dzien. Na weekend czuje sie w miare kochana, ale w tygodniu czuje sie jak namolna laska, zebrzaca o odrobine uczucia.
Nie jestem typem osoby, ktora przykleja sie do faceta i oczekuje od niego non-stop uwagi. Jesli chodzi o zajecia po pracy, to ze znajomymi nie widuje sie czesto (z reguly raz na tydzien), ale za to chodze na nauke tanca 2 razy w tygodniu, trenuje tez taniec w domu, przed lustrem, cwicze kilka razy w tygodniu, rysuje sporo, pisze, pracuje nad pewnym projektem, w ktorym lacze te dwie ostatnie czynnosci.
Wracajac do mojego problemu. Jak juz mowie nie oczekuje od faceta po przyjsciu do domu poswiecania mi multum czasu (zadusilabym sie). Ale chcialabym doswiadczac chociaz troche tego, ze mnie kocha. Wystarczylby mi usmiech na moj widok, buziak, zlapanie za reke czy przytulenie, kilka minut rozmowy. Powiedzenie czegos milego. Czasem jakas karteczka, sms. To wszystko oprocz usmiechu niekoniecznie od razu, ale w ogole, w dogodniejszej chwili. Jakikolwiek sygnal, ze jestem kochana, doceniana i ze jestem ta kobieta, z ktora on chce byc.
Tymczasem wyglada to tak, ze wracam po calym dniu (pracy + ew. zajec/zakupow/spotkania z kims) i mam z reguly dobry humor. Swiat mi sie wydaje pelen mozliwosci, jestem zadowolona z siebie i doceniam swoje zycie. Przychodze wiec do domu w dobrym humorze, tymczasem w 80% dni na moja glowa wylewany jest kubel mroznej wody. Zero usmiechu. Ton lekko podniesiony, atakujacy. I teksty: co to znowu za awizo? ciagle cos zamawiasz. (za swoja wlasnorecznie zarobiona kase). Jedzienie za suche wyszlo. Zwierzaka zapomnialas nakarmic chyba, co? (Nakarmiony byl tak jak bylo umowione). Kupilas chleb? Nie przyszlo co do glowy, zeby kupic, co? Ale o tancach nie zapomnialas. Jak bylo na tancach? Fajnie. A kto prowadzil, koles czy babka. Koles. Dzis koles, wczoraj koles, sami kolesie. Nie ma takich co laski prowadza? Napoj zle zrobilas. Nie smakowal jak powinien. Ale ten twoj rower brudny. Ty to nie potrafisz dbac o sprzety. Czemu garnka nie umylas po moim sniadaniu? Znowu ci pryszcz wyskoczyl (od jakichs 2 miesiecy mam problemy z hormonami i na szyi wyskakuja mi pryszcze, wlasnie eksperymentuje sobie z roznymi ziolkami i sie badam).
Oczywiscie, nie jest tak, ze wszystko to leci jednego dnia naraz. Ale tym jestem witana. I z reguly na powitanie zostana mi wypomniane 1-2 rzeczy ktore zrobilam zle/nie zrobilam.
Tak jakby to, ze codziennie w tygodniu poswiecam na dom srednio godzine (zmywanie naczyn, pranie, zakupy, gotowanie) bylo normalne i sie nalezalo. I jakby to, ze wstaje z nim rano i mu pomagam sie szybciej zebrac do pracy robiac sniadanie, napoj tez sie nalezalo. Zeby nie bylo, to wstaje glownie z takiego powodu, ze dzieki temu, ze wstane z nim o 5 to mam potem 2 godziny dla siebie w ciszy przed pojsciem do pracy na medytacje, rysowanie, robienie maseczki itd.. Godzina w tygodniu na dom to nie tak duzo byc moze, ale postanowilam sobie, ze skoro on w tygodniu nie robi prawie nic, to ja tez nie bede sie przemeczac. Wiec godzina srednio w tygodniu, na weekend srednio 3 dziennie. Dziala to, bo on zmyje wtedy sam po sobie, wyrzuci smieci jak juz sie nie mieszcza, odkurzy jak sie zrobi bardzo brudno.
Zeby nie bylo, to nie tak, ze on nic nie robi. Robi zakupy w tygodniu raz, ja drugi raz. Na weekend odkurza, myje podlogi i lazienke. Czasem sie zajmie moim rowerem. Zmienia sciolke i jezdzi po jedzenie dla zwierzaka (ktory jest w sumie jego). Raz na tydzien/2 tygodnie cos ugotuje. Robi jednak mniej niz ja i nie przeszkadzaloby mi to tak, gdybym czula sie kochana i doceniana.

Z racji tego, ze ja potrzebuje odrobine czulosci od kochanej osoby, probuje sie do niego sama przytulic, dac buziaka, kiedy on tego nie robi. Robie to jednak coraz rzadziej, bo boje sie odrzucenia. Zdarzalo sie, ze przytulalam sie i odpychal mnie. Albo chcialam dac buziaka i mowil tym nieprzyjemnym tonem: co ty robisz?
W sumie tak samo jest z seksem. Kochamy sie tylko na weekend, bo tylko wtedy on ma ochote. Jak ja mam ochote w ciagu tygodnia, jestem odtracana, wiec nawet przestalam probowac.
Tak wiec wracam do domu, obracam w zart albo odwracam pretensje i pytania, ktore on zadaje, ew. mowie, ze tez sie ciesze ze go widze i widzac ten dystans czasami probuje go przelamac, ale jak wzdraga sie od mojego dotyku to ide zajac sie czyms innym. Czasami przyjdzie sie wygadac troche.
On gra albo oglada mecze. Przed spaniem spotykamy sie w lozku, on przeglada sobie jakies rzeczy na komorce, ja w zwiazku z tym rysuje, pisze albo czytam ksiazke. Kiedy sie zajme czyms innym z reguly slysze: poglaszcz. Albo: pomasuj. Bo jak juz jestesmy w lozku, to on najchetniej bylby glaskany caly czas po pleckach albo masowany. Ja masaz otrzymalam raz, wymuszony. Glaskanie kilka razy, tez wymuszone. Z reguly przy tym glaskaniu sie troche otwiera i mowi o swoim dniu. Mnie sie nie pyta o moj dzien. Czasem ja sama mowie jakies swoje przemyslenia. A ja go glaszcze, bo to jedyna bliskosc, ktora moge miec. Poza tym czuje jak sie wtedy uspokaja i ze faktycznie mu dobrze. Z reguly tez jak spimy jest inny. Przed zasnieciem albo w nocy jak sie obudzimy mowi mi, ze jestem kochana. I ze kocha mnie ponad zycie.
Ranki sa lepsze, bo zwraca na mnie uwage. Zlapie czasem. Dotknie. Dostane buziaka na pozegnanie.

Moze jeszcze wspomne o tym, ze ma problemy z agresja. Raz w klubie na koncercie, jakis chlopak kilka metrow od nas rzucil tekst, ktory mnie rozsmieszyl (smiesznie przekrecone slowa piosenki z ukrytym sensem), wiec automatycznie obrocilam sie w tamtym kierunku i sie zasmialam. Na co moj facet zlapal mnie mocno z tylu za szyje (tak ze bolalo mnie jeszcze godzine potem) i cos zaczal cedzic o tym jak ja sie zachowuje.
Innym razem wkurzyl sie, ze zle sie zachowalam wg niego (jak rozmawialam z innymi na temat to twierdzili tak jak ja, ze moze nie zachowalam sie najlepiej, ale tez nie jakos karygodnie) i uszczypnal mnie.

Mam taka blokade, ze nie mowie mu duzo o tym co mysle, przezywam, co mnie interesuje. Boje sie reakcji. Zreszta kiedy mam to mowic.

Oprocz tego, jest zazdrosny o moich kolegow. Wczesniej zanim sie spotykalismy mialam sporo kolegow, z ktorymi laczyla mnie czysto kumpelska relacja. On niby mi nie zabrania sie z nimi spotykac, ale zawsze sa jakies docinki i taka atmosfera, ze mi sie odechciewa. Na piwo nie moge sie z nimi umowic, to nawet nie wchodzi w gre. To jestem w stanie zrozumiec. Ale on potrafi sie wkurzyc, za to ze kolega ktory przeprowadzil sie gdzie indziej w wiadomosci zapytal: “czy chodzisz do centrum?”. Bo pewnie chce mnie na impreze zabrac.

Podczas klotni ma w zwyczaju mnie podkrecac. Raz podczas klotni powiedzial do mnie “wypierdalaj z tym rowerem” (rower stal w przedpokoju, bo byl mokry i sie suszyl). Wtedy przez 2 dni spalam w salonie i nie odzywalismy sie do siebie. Potem byla rozmowa i jakos doszlismy do porozumienia.
Powiedzialam mu, ze wg mnie ma problemy z agresja i powinien sie leczyc. Wtedy mnie wysmial, ale potem powiedzial, ze sprobuje sam sobie z tym poradzic, ale jak jeszcze raz sie zdarzy taka sytuacja to pojdzie do lekarza, bo kilka takich sytuacji i bedzie po zwiazku.

No, a wczoraj bylo jak zazwyczaj. Wrocilam z tanca, po drodze robiac zakupy. I znow zero usmiechu. I ten ton. I ze nie nakarmilam pewnie zwierzaka, bo taki glodny. I ze jedzenie zle wyszlo. I ze zle robilam napoj. I ze pryszcza mam nowego, fu.
Jak zaczelam go glaskac, to zrobil jakis taki ruch jakby chcial mi odrgyzc ucho. To by bylo na tyle, jesli chodzi o czulosci.
Zrobilam salatke. Potem powiedzialam mu, zeby dla odmiany wymienil 3 dobre rzeczy, ktore dzis zrobilam. No to z komentarzem, ale wymienil.
Zapytalam sie, czy nie mozemy sie umowic, ze mowimy do siebie 3 dobre rzeczy dziennie. Ale nie. “Jak bede mial ochote to bede mowil”.

Przed pojsciem spac zaczelo sie: “poglaszcz”. No to ze zwloka zaczelam glaskac. I niestety zaczelam go tez calowac po glowie w ktoryms momencie. “Przestan. Okropny masz oddech, cieply”. I sie wzdraga.
To ja znow poczulam sie odrzucona. Pyta sie mnie, czy strzelilam focha. Mowie, ze nie, tylko ze czuje sie nie kochana.I ze nie wiem, co mam robic, zeby zaznac odrobiny czulosci albo zeby czuc ze mnie pragnie. Ze musialabym przestac go w ogole dotykac chyba. I ze dziwnie sie czuje, kiedy facet nawet nie usmiechnie sie na moj widok. Ani nie chce mnie przytulic, poglaskac, pocalowac. Ze dziwnie sie czuje, jak ja mam prawie zawsze ochote na seks i on nawet nie ma co zdobywac, bo wie ze ja i tak bede chciala sie kochac. Ze ja nie moge zawsze byc ta strona dajaca czulosc, bo czuje sie jak facet. A on, ze wymyslam problemy. Ze jak chce kilka razy dziennie seks, to zebym znakazla sobie innego faceta. No to ja ze nie o tym mowie. A ty chcesz zebym czula sie kochana? Chce. I co robisz w tym kierunku? No, planuje wyjazd na weekend (pierwszy od 1,5 miesiaca). I zebym sie lepiej polozyla spac, bo gadam glupoty. No to polozylam sie i zaczelam plakac. To wtedy zaczal mnie przytulac i mowic, ze jestem kochana itd. I rano to samo.

Ja juz nie wiem. Czy to takie duze wymaganie, zeby czuc sie kochana? Zeby otrzymac usmiech po przyjsciu do domu i oprocz listy rzeczy ktore zle zrobilam, liste rzeczy ktore zrobilam dobrze i liste rzeczy ktore we mnie ceni?
Ja staram sie doceniac rzeczy, ktore on zrobil. Staram sie dziekowac, za kazda rzecz ktora zrobil.

Myslalam o tym, zeby uciekac, faktycznie w ogole go nie dotykac i wtedy moze on zacznie. Ale z reguly proby niedotykania nie przynosily nic poza klotnia.

Na weekendy jest inny. Robi cos dla domu, napomyka ze chcialby spedzic ze mna troche czasu. Wiecej uwagi mi poswieca. Planujemy jak to bedzie w przyszlosci. Dzieci, dom. Tak samo na wyjazdach.
Ale te dni powszednie z reguly sa straszne i nie czuje sie wtedy z nim dobrze. Czuje sie jak sluzaca majaca glaskac i masowac, kiedy pan tego chce.
Moze to stres? Zmeczenie?

Ciezko tez sie z nim rozmawia na temat tego, co czuje i co mi sie nie podoba.

Marzy mi sie relacja, w ktorej byloby sporo milosci. I doceniania. Oparta na szacunku. Bezinteresowna. Zeby obie strony chcialy dawac z siebie jak najwiecej. I zeby facet mnie pragnal. Mnie jako mnie, zeby kochal mnie jako calosc. I zeby codziennie byla chocby ta chwila, ktora przypominalaby nam, jak siebie kochamy. I te kilka minut rozmowy. Szczerej, pelnej milosci. I zeby po przysciu do domu dostac to spojrzenie, ktore mowi wiecej niz slowa. I zeby doceniac w drugiej osobie to co dobre. Zeby cieszyc sie jej szczesciem.

Czy warto o to w ogole walczyc? Jak?
Wydaje mi sie, ze trzeba by poprzeprowadzac rozmowy o zwiazku. O tym czego chcemy, potrzebujemy.
A moze to nie jest facet dla mnie i nie ma szans zeby sie zgrac? Moze powinnam zaakceptowac to ze on nie ma potrzeby czulosci? Ale na bank nie zaakceptuje atakow krytyki takim tonem i bez zadnych pozytywow. A moze ja wymagam zbyt duzo uwagi? Tak, wiem, ze czasem biore za bardzo do siebie jego odrzucanie. Ale ja tez jestem czlowiekiem. Tez potrzebuje czasem zrozumienia, przytulenia, poglaskania, dobrego slowa, usmiechu. Troche czesciej niz on mi to potrafi dac.
Moja bezinteresownosc tez wyparowala praktycznie. Kiedy slysze glownie krytyke.

A, jeszcze napomkne, ze jestem z rodziny dosc patologicznej. Poprzednie moje relacje byly z 1) facetem nieuczciwym, 2) alkoholikiem, 3) facetem niedecyzyjnym.
Iwona Pawelska

Iwona Pawelska Informatyk, Bank BGŻ
BNP Paribas S.A.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

A, dodam jeszcze, ze potrafi sie lekko wkurzyc np. za to, ze sie przeslyszalam albo zadalam wg niego oczywiste pytanie.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Dobrze wiesz czego chcesz, bo to napisałaś.
Dobrze wiesz czego nie chcesz, bo też to napisałaś.
Problem jednak w tym, że pomiędzy teorią, a praktyką istnieje przepaść i trudno ją pokonać bez dobrych wzorców, a ty ich nie miałaś (trudne dzieciństwo).

Tylko osoba dojrzała emocjonalnie, da ci miłość, stabilność, szacunek i bezpieczeństwo, której pragniesz. Niestety takie osoby oczekują tego samego i na partnerki nie wybierają kobiet, które muszą ratować, wychowywać, itp. Dlatego aby wyjść z zaklętego kręgu chorych relacji , które budujesz z osobami równie niedojrzałymi emocjonalnie jak ty, sama musisz dojrzeć. Temu służy terapia. To, czego nie dali ci rodzice, możesz dać sobie sama. Nie masz wpływu na to co było kiedyś, ale od ciebie zależy jak dalej potoczy się twoje życie, bo odpowiedzialność za siebie jest elementem dojrzałości emocjonalnej. Co wybierasz?
Iwona Pawelska

Iwona Pawelska Informatyk, Bank BGŻ
BNP Paribas S.A.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Dzieki za odpowiedz.
Tak, zdaje sobie sprawe z potrzeby terapii. Przed tym zwiazkiem pracowalam nad soba sama i bylam bardzo szczesliwa. Moje zycie wygladalo wtedy dokladnie tak jak chcialam zeby wygladalo. Poznawalam ciekawych ludzi, prowadzilam ciekawe rozmowy, ludzie byli dla mnie mili. Pokonywalam swoje slabosci. Zmienialam swoje zachowania, na takie jakie chcialam. Bylam wolna od zawisci. Dziekowalam za kazdy dzien, dobrze sie czulam ze soba. A przede wszystkim bylam swoim przyjacielem. Bez wyjatku. Traktowalam sie jak przyjaciela i kochalam sie. Cieszyla mnie kazda sekunda, kazdy drobiazg.
Dalej nad soba pracuje, ale nie przynosi to juz takich efektow, jak przedtem. Gdzies po drodze w tym zwiazku zatracilam granice, ktore wczesniej z powodzeniem sie ksztaltowaly. Mysle, ze dlatego wlasnie, ze przed tym zwiazkiem bylam w tak dobrym stanie psychicznym i zyciowym, bylam tak pozytywna, to myslalam, ze to co przyciagnelam tez jest tak pozytywne.
Zastanawiam sie co teraz zrobic. On chce razem ze mna zapisac sie na terapie par.
Pytanie, czy to ma sens? Bo na razie widze taki problem, ze ja widze jakies rzeczy, ktorych on nie widzi w swoim zachowaniu. Np., ze on mowi glosem podniesionym lekko, niemilo i w taki sposob mowi np. mi, ze jestem nienormalna, jak powiem cos glupiego wg niego. A on twierdzi, ze mowi spokojnie, ze przeciez wiem, jak potrafi wybuchnac. Czy jest szansa, ze taka terapia par sprawi, ze zauwazy ze ma problem z agresja, nie tylko kiedy krzyczy, ale tez wtedy, kiedy mowi mi, ze jestem glupia niemilym tonem z byle powodu?
Odeszlabym juz teraz, bo wiem, ze bez zmiany niektorych jego zachowan, nie bede w stanie byc szczesliwa w tym zwiazku. Trzyma mnie jednak to, ze on widzi przynajmniej wierzcholek problemu, ze nie podoba mu sie jego wkurzanie sie i chce isc na terapie par, zeby ratowac zwiazek i nie zyc w zlosci. Zastanawia mnie jednak to, ze nie widzi calego problemu. I pytanie, czy jest szansa, ze dzieki tej terapii par zrozumie, ze powinien isc leczyc swoje wyrazanie emocji? I faktycznie to zmieni? Czy dac sobie spokoj i ratowac siebie i swoje szczescie, nie dajac temu leczeniu szansy? Jesli jest szansa, to na razie zostane, dopoki bedziemy sie leczyc, tylko jak postepowac?
Wczoraj sluchalam audycji Michala Pasterskiego na temat zdrowych relacji i podsunelam pomysl, zebysmy tez posluchal i zebysmy przedyskutowali co na ten temat sadzimy i zrealizowali zadanie, ktore jest tam wymienione. Powiedzial, ze nie bedzie sluchal i zebym mu powiedziala, co tam bylo powiedziane. To powiedzialam o szczerosci i tu od razu doczepil sie do mnie, ze jak mialam sie spotkac z kolezanka w sobote o 11, to dowiedzial sie o tym dopiero w sobote rano (i tak w sobote spi do 14). I ze zwlekam z tym, ze mowic mu takie rzeczy. Ja na to, ze to dlatego, ze sie boje jego reakcji. To kolezanka, ktora poznalam przez internet (mieszkamy za granica, a w pracy mam samych facetow, generalnie nie mam gdzie poznawac kolezanek). Tu juz zaczelismy sie troche klocic. Ze jestem nienormalna, ze kolezanki przez internet poznaje. To pytam sie jak mam je poznawac, skoro w pracy nie mam zadnych dziewczyn, kolezanki, co wczesniej mialam powracaly do ojczyzn, a na taniec ciagle przychodza nowe osoby, czasem ktos cos zaproponuje, czasem ja, ale nic z tego nie wychodzi, a z kumplami na impreze nie pojde, zeby kogos poznac, bo on z nami nie chce pojsc, a jak sama bym miala isc to jest zazdrosny. Tu juz bardzo wkurzony, ze on nie jest zazdrosny. I ze smieszna jestem, ze tak mowie. No to mowie, ze przepraszam, w nerwach sie zle wyrazilam. A on dalej drazy i mowi, ze powinnam tabletki na glowe brac, bo ciagle cos zle wyrazam. A potem to juz jak zwykle. Zle sie czuje, jak mowisz, ze jestem nienormalna, glupia i ze powinnam brac tabletki. Ja powiedzialem, ze nienormalna jestes? Tak, 2 razy dzisiaj. A no, bo mnie wkurzylas. No i brak porozumienia, moj placz, jego wkurzenie. A chcialam tylko, zebysmy sie w dwojke zastanowili nad zdrowa relacja, ktora chcemy zbudowac.
Oprocz tego pojde sama tez sie leczyc. Zastanawiam sie tylko, czy terapia, czy couching. Szczerze, kiedys zaczelam chodzic na grupe dda/ddd, ale poziom zdolowania wspoluczestnikow zle na mnie dzialal i dalam spokoj, bo czulam ze pograzam sie na nowo w rozpaczy z czasow dzieciecych. Sprobuje najpierw terapii, ale czy ona powinna tak wygladac, ze kazdy sie zali nad soba? Jak rozpoznac, ze jest dobra?

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Z wyborem terapii jest jak z wyborem sukienki. Musisz się w niej dobrze czuć (w relacji terapeutycznej), musisz widzieć jej pozytywny wpływ na ciebie. Musisz być przekonana, że jest ważna, bo coś wnosi w twoje życie i zmienia na korzyść. Czasami trzeba przymierzyć kilka sukienek i obejść wiele sklepów, aby dokonać właściwego wyboru.
Co do wspólnej terapii, to trzeba pójść, aby przekonać się, czy to ma sens.Ten post został edytowany przez Autora dnia 11.12.15 o godzinie 17:16
Ksenia Miłek

Ksenia Miłek Life coach, Makeup
Artist

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Iwona, piszesz, ze jestes w zwiazku od 11 miesiecy a od 3 mieszkacie razem...
Terapia dla par?? Naprawde?
Na takim etapie to Ty zabieraj swoje rzeczy, wyprowadz sie i sie za siebie nie ogladaj. Nie jestem zwolenniczka terapii dla par, ale moge jeszcze zrozumiec gdy para jest ze soba latami, maja dzieci, chca ratowac to co zbudowali przez lata... uwazam, ze w Twoim wypadku terapia bedzie strata czasu i pieniedzy.
Pracowalas na soba, widac, ze masz raczej zrowe podejcie do zycia, pisalas, ze zanim poznalas swojego obecnego partnera bylas szczesliwa, spelnialas sie...
Wracaj tam gdzie bylas szczesliwa. Widac to jeszcze nie czas dla Ciebie na zwiazek. Jesli zdecydujesz, ze potrzebujesz wspacia czy przepracowania spraw zwiazanych ze zwiazkami, to pojdziesz na terapie ale sama, dla siebie. Ten pan 'masuj' ktorego opisujesz to egoizm i brak poczucia wlasnej wartosci w czystej postaci.
Otaczaj sie ludzmi, ktorzy beda Cie ciagnac do gory nie w dol.
Naprawde chcesz zadowalac sie ochlapami wymuszanej weekendowej bliskosci?
Iwona Pawelska

Iwona Pawelska Informatyk, Bank BGŻ
BNP Paribas S.A.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Dzieki wielkie za odpowiedzi. Dajecie mi do myslenia i uswiadamiacie sporo.

Nie chce zadowalac sie weekendowa bliskoscia i stad kilka zmian.
Zaczynam terapie w tym tygodniu. Zobaczymy na co na niej trafie. Oprocz tego staram sie medytowac codziennie i sluchac audycji/czytac o rozwoju.

Ksenia: brak poczucia wlasnej wartosci? Czy moze nadmiar? Czy przykrywka dla braku?

W czwartek widzialam sie ze znajomymi i wypilam jedno piwo, za co potem mi sie dostalo, ze klamalam, bo kilka dni wczesniej mowilam, ze nie mam ochoty na alkohol, bo chce zachowac czysty umysl.
W piatek widzialam sie z kolezanka. Po pracy, czyli ok. 17. Zasiedzialam sie troche, ale on sie nie odzywal. Ja tez nie. Jak wrocilam do domu o 23, to zostalam skrzyczana, ze co ja sobie wyobrazam, zeby nie dawac znac, ze pozno wroce do domu. I ze myslal, ze bede przed 20 (nie mowilam o ktorej wroce).
W sobote powiedzialam mu, ze sie rozstajemy. Zaczal mowic mi, ze pojdzie sie leczyc, na terapie indywidualna i zebym dala mu szanse. Potem mielismy bardzo dlugo rozmowe i wynikalo z niej, ze on calkowicie nie ma pojecia o tym, ze jego zachowania sa patologiczne (oprocz wybuchow krzyku, bo to wiedzial). Kiedy mu powiedzialam, ze z tego co czytalam, to sporo jego zachowan podchodzi pod haslo “toksyczny zwiazek” i “przemoc psychiczna”, wyraznie sie przejal. U niego w domu matka zachowywala sie niczym gestapo, awanturowala sie o wszystko, ojciec pil (nie az taki przypadek, ze trzeba bylo go z rowu wyciagac, ale problem z alkoholem ma) i po pijaku wyrzucal z siebie wyrzuty co do zony. Jego brat zachowuje sie identycznie jak ojciec w stosunku do swojej zony. Starszy brat, ktorego jeszcze nie poznalam osobiscie, podobno tez. Moj egzemplarz z kolei zachowuje sie jak matka. Eh. Czyli brak wzorcow i brak pracy nad soba.

No wiec, mowi, ze zapisuje sie na terapie w tym tygodniu. Powiedzialam, ze moge z nim zostac tylko, jesli faktycznie sie zapisze na terapie i bedzie pracowal nad soba. Oraz drugi warunek: jak tylko zacznie zachowywac sie w sposob agresywny, to daje mu umowiony znak i ma mi wtedy zaufac i przestac, pogadac o tym co go boli, jak sie uspokoi.
Zmienilo sie teraz moje podejscie, bo wychodze do ludzi, robie to co mi sie podoba, zarazem nie robiac nic sprzecznego z moimi przekonaniami. Jesli jemu sie to nie bedzie podobac, to coz, droga wolna. Wiem tez, ze nie dam wiecej nikomu przekroczyc swoich granic. Wiec jesli nie bedzie reagowal na umowione sygnaly, to ja odchodze.

Chce zobaczyc, jak to bedzie funkcjonowac. Mysle tez, ze to jestem sobie winna - byc soba w 100% w tej relacji i zobaczyc jak to sie wtedy potoczy. Swoja droga, to teraz kiedy zaczelam byc soba, widze u niego cos, czego wczesniej nie widzialam - szacunek. Wczesniej nie bylam soba ze strachu. Teraz sie nie boje, bo czego? Ze mnie zostawi, jak bede zyla w zgodzie ze soba? No to spoko, nic na sile. Ze mnie skrzyczy? Nikomu nie pozwole na siebie krzyczec. Ze skrytykuje chamsko moje zachowanie? Nie obchodzi mnie to. Jak nie zareaguje na sygnal, to odejde. Zrozumialam, ze ta jego zlosc nie bierze sie stad, ze moje zachowania sa tak zle, tylko dlatego, ze on nie potrafi normalnie reagowac.

Swoja droga, to dalo mi to duzo do myslenia. Dzieki tej relacji zrozumialam troche relacje, ktore panowaly miedzy moimi rodzicami. Zawsze do tej pory winna wg mnie byla matka. A teraz dopiero zaczelam zauwazac, ile agresji bylo w zachowaniu ojca i jak ta jego agresja oraz osmieszanie i zastraszenie matki wplywalo na jej obraz w moich oczach. Oraz jak wplynelo to na moje postrzeganie swiata. To tak jakby moje widzenie swiata bylo taka wizja swiata ojca, z jego zasadami i jakby najgorsze na tym swiecie co sie moze stac, to byc taka ofiara jak matka. Niestety jako dziecko pewnosc siebie ojca, jego krzyk i przekonanie o swojej racji, wbilo mi do glowy dziwne zasady. Ze jak mowisz, co czujesz w danej sytuacji, to jestes przewrazliwiona. Ze jak zrobisz cos i dostaniesz za to jedynie krytyke, to tak powinno byc, bo przeciez nie zrobilas tego w 100% dobrze. A jak ci sie zrobi smutno z tego powodu, to wymyslasz problemy. Ze jak cie ktos poniza, to znaczy, ze na to zaslugujesz. Ze krzyk jest czyms normalnym. Ze ktos ma prawo rozkazywac ci co masz robic.Ten post został edytowany przez Autora dnia 08.12.15 o godzinie 11:08

konto usunięte

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Iwona P.:
jestes współuzależniona. Tak samo wymagasz terapii, jak on. Zdrowy człowiek ucieka z takich relacji, a Ty w nich tkwisz mamiąc się obietnicą poprawy.
Iwona Pawelska

Iwona Pawelska Informatyk, Bank BGŻ
BNP Paribas S.A.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Przeciez napisalam, ze zaczynam terapie ;)

Czyli, to ze facet idzie na terapie, to kwalifikuje go do odstrzalu wg zdrowego czlowieka, dlatego ze nie wiadomo czy i kiedy sie wyleczy? Czy dlatego, ze relacja jest toksyczna w danym momencie? Czy dlatego, ze do momentu uzdrowienia, nie bedzie to zdrowy zwiazek? Juz tak sie stalo, ze zabrnelam, do tego momentu zwiazku. Gdyby nie to, ze on widzi problem i chce sie leczyc, to juz by mnie nie bylo.
Jak pisalam wczesniej, moje poprzednie zwiazki tez byly problematyczne, natomiast jakiekolwiek wzmianki o leczeniu, terapii byly wysmiewane. Wiec jest to dla mnie co innego, bo facet chce isc sie leczyc. Z tego co z nim rozmawialam, to pojdzie sie leczyc, czy sie rozstaniemy, czy nie.
Czyli to juz nie sa obietnice poprawy, tylko umowione wizyty.

konto usunięte

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Iwona P.:
Przeciez napisalam, ze zaczynam terapie ;)

Czyli, to ze facet idzie na terapie, to kwalifikuje go do odstrzalu wg zdrowego czlowieka, dlatego ze nie wiadomo czy i kiedy sie wyleczy? Czy dlatego, ze relacja jest toksyczna w danym momencie? Czy dlatego, ze do momentu uzdrowienia, nie bedzie to zdrowy zwiazek?
Tak. Nie do odstrzału, tylko Ty ratujesz siebie. Patrzysz na to jak na odstrzelenie biedaka a tymczasem powinnaś to widzieć jak odejście od człowieka, który Cię krzywdzi. Każdy może związać się z kimś, kto sie okaze złym człowiekiem, ale zdrowy człowiek od razu zwiewa.
Jak pisalam wczesniej, moje poprzednie zwiazki tez byly problematyczne, natomiast jakiekolwiek wzmianki o leczeniu, terapii byly wysmiewane. Wiec jest to dla mnie co innego, bo facet chce isc sie leczyc. Z tego co z nim rozmawialam, to pojdzie sie leczyc, czy sie rozstaniemy, czy nie.
Czyli to juz nie sa obietnice poprawy, tylko umowione wizyty.
Pierdolety, moja droga. Zobaczysz :)

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Iwona P.:
Powiedzialam, ze moge z nim zostac tylko, jesli faktycznie sie zapisze na terapie i bedzie pracowal nad soba. Oraz drugi warunek: jak tylko zacznie zachowywac sie w sposob agresywny, to daje mu umowiony znak i ma mi wtedy zaufac i przestac, pogadac o tym co go boli, jak sie uspokoi.
Zmienilo sie teraz moje podejscie, bo wychodze do ludzi, robie to co mi sie podoba, zarazem nie robiac nic sprzecznego z moimi przekonaniami. Jesli jemu sie to nie bedzie podobac, to coz, droga wolna. Wiem tez, ze nie dam wiecej nikomu przekroczyc swoich granic. Wiec jesli nie bedzie reagowal na umowione sygnaly, to ja odchodze.

Chce zobaczyc, jak to bedzie funkcjonowac. Mysle tez, ze to jestem sobie winna - byc soba w 100% w tej relacji i zobaczyc jak to sie wtedy potoczy. Swoja droga, to teraz kiedy zaczelam byc soba, widze u niego cos, czego wczesniej nie widzialam - szacunek. Wczesniej nie bylam soba ze strachu. Teraz sie nie boje, bo czego? Ze mnie zostawi, jak bede zyla w zgodzie ze soba? No to spoko, nic na sile. Ze mnie skrzyczy? Nikomu nie pozwole na siebie krzyczec. Ze skrytykuje chamsko moje zachowanie? Nie obchodzi mnie to. Jak nie zareaguje na sygnal, to odejde. Zrozumialam, ze ta jego zlosc nie bierze sie stad, ze moje zachowania sa tak zle, tylko dlatego, ze on nie potrafi normalnie reagowac.
Brawo! Życzę ci wytrwałości w tych postanowieniach. Powodzenia.
Iwona Pawelska

Iwona Pawelska Informatyk, Bank BGŻ
BNP Paribas S.A.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Sytuacja rozwinęła się ciekawie, napiszę o tym w skrócie.
Kiedy zajęłam się sobą i zaczęłam się znów ze sobą zaprzyjaźniać, rozwijać się oraz zaczęłam na bieżąco (czasem jest to na pól bieżąco, tzn. z opóźnieniem w trakcie którego do mnie dociera, ze coś mi się nie podobało) mówić o moich odczuciach związanych z poszczególnymi sytuacjami nastąpił jakiś przełom w naszych relacjach.

Moje potrzeby są brane pod uwagę, mój facet zaczął myśleć o mnie i potrafi zrobić coś po prostu dla mnie, kiedy go o to poproszę (albo i nie poproszę). Zaczął akceptować moje zachowania. Jest więcej wsparcia. Otrzymuję teraz czasem aż zbyt dużo czułości ;) Zaczęliśmy myśleć o sobie bardziej jak o drużynie.
Komunikacja jest na zdecydowanie większym poziomie. Akurat z ta komunikacja tez jest o tyle ciekawie, ze możemy się nawzajem od siebie uczyć. Ja uczę się od niego mówienia o emocjach na bieżąco, a on uczy się ode mnie wyrażania emocji w sposób nieraniący innych.
Na bieżąco mówimy sobie nawzajem, kiedy widzimy, ze ta druga strona wpada w złe schematy, teraz jakby dużo rzadziej w nie wpadamy.
Aktualnie odczuwamy coś pięknego. Takie fajne uczucie od którego robi się ciepło w środku. Co ciekawe, jest tez więcej seksu, i mimo ze jest dobrze to czuje pożądanie. Naprawdę, bardzo mi się podoba to co jest teraz.

Wtedy kiedy szukałam odpowiedzi na pytanie czy powinnam z nim być, nie potrafiłam sama podjąć decyzji. Wiedziałam, ze nie chce żeby to wyglądało w taki sposób w jaki wyglądało, ale tez nie chciałam się rozstawać. Brak decyzji jednak jest również decyzja, wiec
Takie słowa dały mi do myślenia: “Sposobem na uzdrowienie toksycznej relacji jest uzdrowienie swoich zachowań. Nie boj się ze podejmiesz złą decyzję. Albo ta druga strona tez zmieni swoje toksyczne zachowania, albo będziesz pewna jak nigdy dotąd, ze chcesz odejść”. - Kompilacja myśli ze strony Michała Pasterskiego.
Stwierdziłam więc, ze nie mam nic do stracenia, skoro on też chce nad sobą pracować. I naprawdę, to co się dzieje miedzy nami, jak razem oraz samemu pracujemy nad sobą i relacja, oraz jakie to efekty przynosi przechodzi moje wszelkie oczekiwania.

Czyli z mojej strony do naprawy relacji przyczyniły się następujące zmiany:
- komunikacja (na bieżąco, o uczuciach, o potrzebach, wątpliwościach),
- zaprzestanie robienia czegokolwiek, bo trzeba komuś sprawić radość, pomoc, a potem ukryty zal w głębi, ze ja tak się poświęcam, a nie jest to doceniane. Czyli asertywność.,
- odnowienie kontaktów ze znajomymi,
- zaprzestanie obsesyjnego myślenia i analizowania relacji,
- w przypadku popadania w stare schematy, wyjście na spacer, zęby uspokoić emocje,
- akceptacja innego sposobu wyrażania emocji przez mojego partnera (na zewnątrz), przy jednoczesnym braku akceptacji raniących mnie form ich wyrażania,
- rozwój osobisty i szereg mniejszych bądź większych zmian z niego wynikających, takich jak spokój wewnętrzny oraz większe poczucie własnej wartości.

konto usunięte

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Szczerze kibicuję :)
W niesamowicie mądry i dojrzały sposób ogarniasz sytuację i dążysz do tego, by być szczęśliwą w relacji. Rozważasz różne opcje, w tym odejście, a jednocześnie jesteś otwarta na dialog, dajesz szansę. Jesteś uważna na siebie, pracujesz nad byciem bardziej świadomą i zmianą swoich zachowań / myślenia / podejścia, ale słuchasz także jego i widzisz próby, które podejmuje. Podjęłaś terapię, choć dla wielu osób to niełatwa decyzja. Sięgasz do wiedzy fachowej, pracujesz nad sobą. Po przeczytaniu Twojej historii i późniejszych komentarzy jestem pełna szacunku i wierzę, że praca nad sobą zaprowadzi Cię jeszcze dużo dalej :)
Pozdrawiam ciepło.
Iwona Pawelska

Iwona Pawelska Informatyk, Bank BGŻ
BNP Paribas S.A.

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Pisze tu znow, gdyz byc moze ktos bedzie mial toksyczny zwiazek i bedzie podobnie jak ja szukal odpowiedzi.
Jak juz pisalam, zaczelo sie troche polepszac w zwiazku, odkad zaczelam pracowac nad soba.
Zaczelam byc szanowana przez wiekszosc czasu, choc wydaje mi sie, ze wynikalo to bardziej ze strachu przed moim odejsciem, niz z szacunku do drugiego czlowieka.
Niemniej, bywaly sytuacje, kiedy obserwowalam proby mieszania mnie z blotem. Bywalo to wtedy, gdy cos mi nie wyszlo (niespecjalnie, aczkolwiek moglam to zrobic lepiej, tylko ze z jakichs powodow mi nie wyszlo, rzeczy rangi zle nakrecony filmik jego nowa kamera). Wtedy czulam lekkie poczucie winy i niestety moj facet je wykorzystywal i zaczynal traktowac mnie jak smiecia. Tylko, ze
ja sobie na to nie pozwalalam juz i inaczej to widzialam niz wczesniej. I przy jednym takim incydencie cos we mnie peklo.
Powiedzialam, ze odchodze, definitywnie. Bo widzicie, to jest tak, ze on caly swiat traktuje wrogo, nie tylko mnie czasami. Zrozumialam to, jak widzialam jego klotnie z bratem, prawie doszlo do rekoczynow, ja sobie czegos takiego z kochana osoba nie wyobrazam, mimo ze tez mam czasem roznice zdan z bliskimi. I kiedy widzialam, jak zaczal krzyczec i cedzic nieprzyjemne rzeczy do swojego jaszczura, ktorego wzial na rece, a ktory drapnal jego nowa koszulke. I tak sobie wtedy pomyslalam: jak bylyby dzieci, tez by tak robil? Przeciez dzieci czasem zachowuja sie w sposob, ktory wydaje nam sie zlosliwy, probujac zwrocic na siebie uwage. Do tego zyjac teraz bardziej po mojemu (co oznacza spedzanie czesci czasu na realizowaniu pasji i spotkaniach ze znajomymi, jednak majac tez czas dla faceta), jemu sie to ewidentnie nie podobalo. To ze podczas weekendu mialam dla niego jedynie! 7 godzin, dlatego ze mialam wystep taneczny, a potem po wystepie poszlismy z ludzmi z naszej grupy na jedno piwo (na ktore go zapraszalam), mimo ze to byl jedyny taki zwariowany weekend odkad jestesmy razem, zostalam mocno skrzyczana i to przed samym wystepem, ktory byl dla mnie bardzo wazny. Do tego doszlo jeszcze szarpniecie mnie za szyje w chwili bezsilnosci, mysle, ze dlatego, ze stare metody kontroli przestaly dzialac i nie tanczylam juz tak jak mi zagral. Dlugo by jeszcze wymieniac mozna. To byla fikcja, w ktora sama sie wpakowalam.
Tak wiec, trzeba bylo to skonczyc. Niemniej jestem z siebie dumna, ze stanelam na nogi mimo tej ewidentnej przemocy psychicznej i bylam w stanie sie jej przeciwstawic, dzieki temu bardziej dotarl do mnie prawdziwy obraz sytuacji. Dzieki temu duzo zrozumialam i calkowicie zmienilam podejscie do zwiazkow. Jak i do siebie. Mysle, ze gdybym uciekla wczesniej, nie czujac tej decyzji, a jedynie sluchajac innych, nie dotarloby to do mnie i znowu wpakowalabym sie w jakas inne forme kochania za bardzo.
Czuje teraz ulge. Teraz priorytetem jest teraz dla mnie zycie w zgodzie ze soba. Wczesniej marzylam troche o takiej milosci na cale zycie, teraz widze, ze nie jest ona najwazniejsza, nie jest niezbedna do szczescia i nie jest wyznacznikiem. Nie mam tez zamiaru udawac kogos kim nie jestem. I uwazac swoich pogladow czy upodoban za gorsze. Jesli znajdzie sie kiedys ktos, kto mnie zaakceptuje i pokocha taka wlasnie jaka jestem, ze wszystkimi moimi zmianami to OK. Jesli nie, to lepiej byc samemu. A dziecko w razie czego moge adoptowac, jak juz dojrzeje do bycia matka, a bedzie to za pozno biologiczne.
Teraz codziennie medytuje i jest to priorytet. Poza tym wsluchalam sie bardziej w siebie i wzielam sie za realizowanie swoich marzen, ktore podczas tego zwiazku byly zepchiete w kat, gdzies tam sie tlily, ale ledwo. Ale paradoksalnie dzieki temu zwiazkowi dowiedzialam sie ile dla mnie znacza ;)
Nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo. Ciesze sie, ze los zeslal mi taka lekcje do przepracowania.
Teraz jedyne na czym sie musze skupic, to bycie szczesliwa samemu ze soba i prowadzenie ze soba szczerego dialogu. Cos czuje, ze przede mna naprawde swietny czas, w koncu zycie jest swietne, tylko trzeba to dostrzec i docenic :)
I dzieki wam za wszystkie komentarze :) nawet te ktore mnie dotknely w jakichs sposob, a moze szczegolnie. Naprawde wsparcie tutaj, wsparcie przyjaciol i brata duzo mi daly.

konto usunięte

Temat: Poczucie odrzucenia, samotnosci w zwiazku

Mówiłam.
Powodzenia - rozwijaj się i życzę Ci samych owocnych znajomości z ludźmi :)

Następna dyskusja:

Poczucie winy




Wyślij zaproszenie do