Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.
Przede wszystkim - już wcześniej rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy i znowu i znowu i jeszcze jeden i jeszcze raz. Ale jak pisała Magdalena Bartoszewska - "mogłam sobie pogadać" i tyle z tego wynikało. U podłoża kłótni często ( albo przeważnie ) leżał seks, a raczej jego wątła ilość.
We środę, 3 tygodnie temu, znowu mi odmówił - twierdząc, ze "no przecież mieliśmy seks dzień wcześniej, to nie możesz mieć takiej chęci". Mnie zabolało to mocno, a właściwie ambicje.
Dzień był zepsuty, nie wyszłam z łóżka, a kiedy próbowałam i zachęcałam jegi w jakiś tam sposób, powiedział, że mam "odłożyć i nie naciskać". Okay. Przestałam.
Myślałam, że sam się zgłosi. I tak, w nadziei i oczekiwaniu minął czwartek, piątek, sobota, niedziela..poniedziałek.. Ile można!
Magdalena B.:
> Masz pieniądze i masz czas, co Cię powstrzymuje?
Za sprawą powyższej rady rzeczywiście postanowiłam wyjechać. Więc we wtorek, na dzień przed moim wyjazdem, zrekompensował się ( żebym w bok nie poszła, czy jak ? ).
Po powrocie również tydzień był fantastyczny, myślałam, że w końcu do niego dotarło, że to "coś normalnego w związku, że możemy często mieć udany seks i nikt na tym nie traci".
Ale tydzień euforii minął, przyszła szara rzeczywistość i brak, jak zwykle. Wrócił dość zmęczony, więc - ja - jak zwykle na paluszkach, postanowiłam dać mu spokój i poszłam na górę "żeby się chłop wyspał"..Roiłam swoje, zajęłam się wszystkim innym, żeby dać mu odpocząć i nie kręcić się, ani nie siedzieć nad głową.
Ale on nie spał. Nadużył totalnie mojego zaufania - zaspokajając się przy porno, pomijając znów mnie.
Ale po kolei.
Zeszłam na dół, był.. taki nieco oziębły, zero sygnałów, nic. Później pytał, jako to film będziemy oglądać wieczorem, na co ja myślałam, że on mi tu o filmie, a ja myślę, jak zaciągnąć faceta do łóżka.
Wieczorem wygonił mnie z toalety ze słowami, że bierze prysznic, po czym trzasnął drzwiami i...zamknął je na klucz. NIGDY wcześniej tego nie robił. ( drzwi nie zamykał ), a na moje pytanie, że chciałam dołączyć i czy mogę, nawet nie odpowiedział.
Wyczułam pismo nosem, pomaszerowałam do komputera, miałam rację. Po drzemce musiał się zadowolić.
Wybiegłam z domu z psem, żeby zaczerpnąć powietrza i przemyśleć sprawę. Rozmowa z mamą też mi nieco dała. Postanowiłam wyłożyć karty na stół.
Po powrocie, on zły i zszokowany pytał, co "tym razem". Więc wypaliłam wprost, że "jeśli on wymienia mnie na porno i własną rękę, to nie możemy być razem."
Pierwsza linia obrony brzmiała: "co Ty pleciesz" "to nieprawda", "nigdy zamiast ciebie"..Na co powiedziałam, że mam dowód, sprawdzałam coś przy komputerze, natknęłam się w historii na porno, mleko się wylało.
"Ależ to PIERWSZY RAZ odkąd jesteśmy ze sobą !!!!!!!!!" ( co za bzdura, sic! )
"Wcześniej nigdy tego nie robiłem, a w ogóle to chcesz ode mnie odejść, bo się raz onanizowałem. Jesteś śmieszna i żałosna!"
"A poza tym, 99% ludzi na świecie używa porno, w tym nie nic złego!"
Nie raz, a znacznie więcej - w zasadzie wcześniej było to dość regularne w kilkudniowych odstępach. A w ogóle, "to nie zapytałaś, dlaczego to zrobiłem!"
"Przepraszam, dlaczego więc?"
I tu będzie najciekawsze i najbardziej soczysty kawałek:
"Ależ zrobiłem to ze względu na ciebie, kochanie!"
"...???"
"Bo tak sobie myślałem, że może będziemy mieć seks wieczorem i chciałem móc dłużej, żebyś ty też coś z tego miała!"
Cóż za wierutna i jakże przykra bzdura. NIGDY, przenigdy, nie skarżyłam się na długość stosunku.
NIGDY! Jedyne, na co się skarżyłam, to na ich brak! Powiedział, że ma wyrzuty sumienia, kiedy za szybko dochodzi ( sic! )
"Przecież wiesz, że ja się nigdy nie skarżyłam, ja też potrafię dojść w minutę, doskonale o tym wiesz, więc co pleciesz. Gdybyś naprawdę chciał mi zrobić radość, to wziąłbyś mnie po prostu za koszulę i przetrzepał, choćby miało to trwać 20 sekund !!!"
"Będę wiedział na następny raz"
Z tym, że następnego nie będzie.
Do tego jego linia obrony zmieniła się w atak: "A Ty się nigdy nie onanizowałaś, odkąd jesteśmy razem?"
"Oczywiście, że tak! Ale tylko dlatego, że nie mogłam uzyskać tego od Ciebie, a nie dlatego, że tego chciałam!".
"Wszyscy mężczyźni to robią, a ja jestem tym, co ogląda porno najmniej ze wszystkich mi znanych! A w ogóle to masz skrzywione podejście do seksu, jesteś śmieszna z tym, co mówisz, jak chcesz odejść to spadaj teraz, bo nie mam ochoty na tę dyskusję więcej! A w ogóle to jesteś nimfomanką!"
Wspaniale, to chyba nowa definicja nimfomanii - oczekiwanie, że w stałym związku ma się regularny seks, najlepiej co 2-3 dni.
Jest mi kosmicznie przykro, jest mi żal... Ale z drugiej strony czuję też niejako ulgę.. że będę mogła wychodzić z domu, nie myśląc o tym, że mój partner będzie spędzał czas na zadowalaniu siebie, a j później będę musiała się prosić, albo skomleć o seks. To nie jest związek.