Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Anita L.:
Drugi raz powtarzasz tę samą historię: wybrałaś sobie partnera, który nie zaspokaja Twoich potrzeb seksualnych. Albo z jakiegoś powodu takich właśnie przyciągasz, albo przeoczyłaś jakieś sygnały na początku związku - no chyba że na początku seks był częsty, trwał dłużej niż trzy minuty i nie było porno na boku.

Ja bym się z terapeutą zastanowiła, dlaczego znów wpadłaś w ten schemat.

Anito, to brzmi bardziej rozsądnie. Chyba takich przyciągam ;-) Opiekuńczych, ale nie "ruch...wych".

Mnie się jednak wydaje, że trudno na początku związku wyrokować o ilości seksu, jaka będzie zaraz po wspólnym zamieszkaniu. Powiem więcej, na początku również tego "było więcej" - ale na to pytanie usłyszałam odpowiedź: "Bo było lato i człowiek też myślał inaczej"... :-///

Nie, nie przeoczyłam tego od razu, seks trwał krótko, ale był za każdym razem, kiedy się widzieliśmy - a że były to weekendy, to w moim mniemaniu winno tak i być później.
Tymczasem okazało się, że po zamieszkaniu również zostały "przysłowiowe" weekendy, do tego od biedy i to z mojej inicjatywy.

Nie powtarzałabym takiego schematu, gdybym była świadoma, że początki to "pic na wodę", a dalej leń, leń, leń...

Z pierwszym partnerem było jednak inaczej - on robił to ewdentnie mi na złość, deptając moją godność, ten... jakby nie zdawał sobie z tego sprawy i myślał tylko o sobie. ( Czyli: "nie chce mi się.. a kiedy mi się zechce, to skorzystam" )Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 18.02.13 o godzinie 21:19

konto usunięte

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika Swodział:
Nie powtarzałabym takiego schematu, gdybym była świadoma, że początki to "pic na wodę", a dalej leń, leń, leń...

Na początku zawsze jest więcej, urok nowości, seks się kojarzy z weekendami, wolnym, relaksem, odpoczynkiem... Potem przychodzi rzeczywistość i wtedy jest nieco mniej, choć - jak bardzo mniej, to zależy od danej pary.

Mnie w Twoim opisie sytuacji niepokoi zestawienie faktów, że partner ma siłę na porno, ale za to 20 minut stosunku to dla niego ciężka praca, którą Ci potem wypomina. Nie mam nic przeciwko porno, potrafi dodać pieprzu, jednak bywa też niebezpieczne. W tym przypadku być może
a) partner generalnie woli porno, bo tak - potrzebuje odmiennych bodźców, odstresowuje go to
b) partner woli porno bo kobieta wymaga dłuższej obsługi, porno załatwia sprawę w 5 minut
c) faktycznie cierpi na ten MiL, czyli kobieta do wspólnego życia to aseksualny anioł, a fantazje spełnia się z Jenną James

Jak by nie patrzeć, widzę dwie opcje: terapia albo zmiana partnera na inny model, bo mam wątpliwość czy w opisanych przez Ciebie okolicznościach przyrody dasz radę się z tym ogarnąć sama bez szkód dla siebie i partnera.

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika, a gdybyś założyła, że twój partner bez względu na to co zrobisz (czy będziesz prosić czy grozić, czy będziesz sexy, czy niedostępna, itd) NIGDY SIĘ NIE ZMIENI?
Co w tej sytuacji TY możesz zrobić i co dla ciebie byłoby najlepszym wyjściem, biorąc pod uwagę co masz teraz i co możesz stracić i to czego teraz nie masz, a co ewentualnie możesz zyskać?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Anita L.:
Dominika Swodział:
Nie powtarzałabym takiego schematu, gdybym była świadoma, że początki to "pic na wodę", a dalej leń, leń, leń...

Na początku zawsze jest więcej, urok nowości, seks się kojarzy z weekendami, wolnym, relaksem, odpoczynkiem... Potem przychodzi rzeczywistość i wtedy jest nieco mniej, choć - jak bardzo mniej, to zależy od danej pary.

Mnie w Twoim opisie sytuacji niepokoi zestawienie faktów, że partner ma siłę na porno, ale za to 20 minut stosunku to dla niego ciężka praca, którą Ci potem wypomina. Nie mam nic przeciwko porno, potrafi dodać pieprzu, jednak bywa też niebezpieczne. W tym przypadku być może
a) partner generalnie woli porno, bo tak - potrzebuje odmiennych bodźców, odstresowuje go to
b) partner woli porno bo kobieta wymaga dłuższej obsługi, porno załatwia sprawę w 5 minut
c) faktycznie cierpi na ten MiL, czyli kobieta do wspólnego życia to aseksualny anioł, a fantazje spełnia się z Jenną James

Jak by nie patrzeć, widzę dwie opcje: terapia albo zmiana partnera na inny model, bo mam wątpliwość czy w opisanych przez Ciebie okolicznościach przyrody dasz radę się z tym ogarnąć sama bez szkód dla siebie i partnera.

Mnie również to niepokoi.
a ) nie wiem, tego nie ma aż tak wiele;
b ) mnie również "załatwia" się w 5 minut, a nawet i mniej, jeśli zachodzi taka potrzeba. Generalnie jestem aż nazbyt "prosta" w obsłudze. Specjalnie starać się nie trzeba :-?
c ) tak mi trochę tym pachnie :-/
Jestem cudownym aniołkiem, ale żeby...seks ??? Rety!
I to się zmieniło niedługo po decyzji, że zamieszkamy wspólnie.

Na temat porno może będziemy mieli okazję porozmawiać w najbliższych dniach, choć nie do końca wiem, jak się za to zabrać.

Najgorsze, że dla niego nie ma problemu. Powiedział mi, że nie rozumie, o co się czepiam, bo on uważa, że mam wspaniałe życie erotyczne!

I sam fakt, że o n tak uważa jest powodem, że ja również powinnam być tego samego zdania. A, kurka, nie jestem :,-( Plus fakt, że na mojego focha w niedzielę powiedział, że "ostatnio mieliśmy masę udanego seksu. Dla niego ta "masa", to dwa razy w tygodniu, kiedy do tego sama wyszłam z inicjatywą. Plus on wyszedł z inicjatywą raz czy dwa.
Dla mnie "masą" byłoby dwa razy dziennie i pewnie wtedy sama miałabym dość.

Odpowiedziałam, że nie jesteśmy jednomyślni w tym temacie i tyle. I poszłam ryczeć do łazienki.
Marcela K.:
Dominika, a gdybyś założyła, że twój partner bez względu na to co zrobisz (czy będziesz prosić czy grozić, czy będziesz sexy, czy niedostępna, itd) NIGDY SIĘ NIE ZMIENI?
Co w tej sytuacji TY możesz zrobić i co dla ciebie byłoby najlepszym wyjściem, biorąc pod uwagę co masz teraz i co możesz stracić i to czego teraz nie masz, a co ewentualnie możesz zyskać?

To...nie wiem, już teraz się męczę. Nie tego oczekujemy od związku, prawda..?

Ostatnią deską ratunku... Zaproponowałabym związek otwarty. I stale chodzi mi to po głowie.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

A mnie ciekawi jeszcze jedna kwestia. Czemu wybierasz łatwiejsze rozwiązania jak otwarty związek zamiast spróbować iść na terapię do psychoterapeuty i popracować najpierw nad sobą? Jak na razie widzę, że myślisz tylko o sobie i wybierasz takie rozwiązania, które zadowolą Ciebie. A co jeśli Twój partner nie zgodzi się na taki układ? Odejdziesz od niego, bo nie daje Ci tego, co Ty chcesz?

konto usunięte

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika Swodział:
powiedz mi - jakie widzisz rozwiązanie tego problemu?
Ty nie stłumisz w sobie potrzeb, partner pewnie nie zmusi się do seksu- co można w tej sytuacji Twoim zdaniem zrobić?
Ty masz prawo uważać seks 2 razy w tyg za rzadki, partner ma prawo uważać to ciężką pracę wykonywaną bardzo często. Tu nie ma norm- normą jest to, na co się zdecydują partnerzy.

Jakie więc widzisz rozwiązanie?
otwarty związek to jedno z nich. Co jeszcze?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Odejście.

Bilans korzyści i strat wypada w tej sytuacji nieciekawie. Tracę coś i jestem ograniczana.
Gośka J.:terapię do psychoterapeuty i popracować najpierw nad sobą? Jak na razie widzę, że myślisz tylko o sobie i wybierasz takie rozwiązania, które zadowolą Ciebie. A co jeśli Twój partner nie zgodzi się na taki układ? Odejdziesz od niego, bo nie daje Ci tego, co Ty chcesz?

A widzisz sens pozostawania w nie satysfakcjonującym związku ? I cóż psychoterapeuta ma do tego. U seksuologa byłam - odpowiedź jest jasna - jeśli dwie strony nie mogą się dogadać, to nie można nikogo zmusić do abstynencji, ani nikogo do seksu. I psycholog tu nic nie zdziała.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika Swodział:
Odejście.

Bilans korzyści i strat wypada w tej sytuacji nieciekawie. Tracę coś i jestem ograniczana.
Gośka J.:terapię do psychoterapeuty i popracować najpierw nad sobą? Jak na razie widzę, że myślisz tylko o sobie i wybierasz takie rozwiązania, które zadowolą Ciebie. A co jeśli Twój partner nie zgodzi się na taki układ? Odejdziesz od niego, bo nie daje Ci tego, co Ty chcesz?

A widzisz sens pozostawania w nie satysfakcjonującym związku ? I cóż psychoterapeuta ma do tego. U seksuologa byłam - odpowiedź jest jasna - jeśli dwie strony nie mogą się dogadać, to nie można nikogo zmusić do abstynencji, ani nikogo do seksu. I psycholog tu nic nie zdziała.

Ok, czyli uważasz, że Wasze problemy seksualne, a raczej Twoje, nie wynikają z głębszej przyczyny, którą mógłby pomóc Ci znaleźć psycholog? Jednym słowem spłycasz seks jedynie do samego zadowolenia fizycznego tak? W takim razie ja zgadzam się z Ewą, że jesteś zwyczajnie uzależniona od seksu to raz a dwa przenosisz emocje z jednego nieudanego związku na drugi. Tylko szkoda, że nie chcesz tego zobaczyć. Myślę też, że odejście nic nie załatwi. To nie jest tak, że ludzie mogą się "dopasowywać" jak puzzle pod każdym względem. Związek opiera się w głównej mierze na kompromisach i dawaniu. To tak samo, jakby Twój obecny partner powiedział Tobie: nie podoba mi się sposób w jaki składasz moje skarpetki, więc od Ciebie odchodzę, bo nie ma opcji, żebyś je składała tak jak teraz. Nawet, jeśli trafisz na innego partnera, który może spełni Twoje seksualne potrzeby, to z pewnością za chwilę znajdzie się inny powód do niezadowolenia, bo będzie rzucał swoje skarpetki wszędzie, zostawiał nóż od jedzenia w łóżku itp...Zawsze będzie coś, co będzie Ci przeszkadzać. Możliwe, że w seksie będzie ok, ale facet nie będzie opiekuńczy i troskliwy. Nie daj Boże okaże się, że trafisz na drugiego egoistę, który od Ciebie będzie wymagał zaspokajania jego potrzeb, na które Ty nie będziesz miała ochoty i co w tedy? Kolejnego odstawisz? A co z dzieckiem? Nie pamiętam, lecz chyba pisałaś, że jesteś mamą tak? Czy pomyliłam wątki? Jeśli się mylę to przepraszam. Co z jego uczuciami? Ono ma wzór: nie podoba się to trzeba wyrzucić i wziąć następne. Jak zabawki, które się psują.

konto usunięte

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika Swodział:
A widzisz sens pozostawania w nie satysfakcjonującym związku ? I cóż psychoterapeuta ma do tego. U seksuologa byłam - odpowiedź jest jasna - jeśli dwie strony nie mogą się dogadać, to nie można nikogo zmusić do abstynencji, ani nikogo do seksu. I psycholog tu nic nie zdziała.
Tak, to prawda- psycholog nie zdziała nic w kwestii Twojego temperamentu i temperamentu partnera. Pomoże jednak w taki sposób, że ta róznica nie będzie dla Was problemem, bo się nauczycie sobie z nią radzić.
Jest bardzo dużo związków, w którym partnerzy różnią się temperamentem i żyją w miłości i szczęściu.
U Was akurat na seksie widać nieumiejętność radzenia sobie z problemami w związku, z innym partnerem problem będzie np w kładzeniu się późno/wcześnie, z następnym- jeszcze coś innego.
Z każdym problemem można sobie poradzić, tylko trzeba chcieć. Łatwo jest odejść, ale czy to rozwiąże problem na stałe? Czy to nauczy Ciebie i partnera rozwiązywać przyszłe i obecne problemy? nie.
edit: nawet jeśli psycholog nie rozwiąze z Wami Waszych problemów z seksem, to nauczy Cię radzenia sobie w przyszłości z różnymi kłopotami. Karolina Ł. edytował(a) ten post dnia 19.02.13 o godzinie 21:30

konto usunięte

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Jeden ma duże potrzeby seksualne, inny nie potrafi sobie odmówić zbędnego pączka, mimo że jego ciało go wcale tak naprawdę nie potrzebuje. Ja prywatnie nie wierzę w związki szczęśliwe mimo różnicy temperamentów seksualnych, bo ile by tego kompromisowego seksu w nich nie było, i tak jedno z partnerów ma poczucie, że nie ma seksu wcale, a drugie - że jest zajeżdżane na śmierć i natrętnie molestowane.

Ludzie mają różne priorytety i oczekiwania od związku, dla jednych w okolicy szczytu tej listy będzie dopasowanie seksualne, dla innych - fakt, czy partner jest materiałem na dobrego rodzica, dla jeszcze innych bardzo ważny będzie stosunek do religii, jeszcze dla innych - nierozrzucanie skarpetek ;) Owszem, nawet mimo sporych rozbieżności można i warto iść na jakieś tam kompromisy, ale jednak nie za wszelką cenę. Są rzeczy dla danej osoby ważne i ważniejsze i jeśli partner spełnia najważniejsze potrzeby, łatwiej mu wtedy wybaczyć różne niedociągnięcia, mimo że normalnie uznałoby się je za strasznie wkurzające - czyli właśnie te symboliczne skarpetki. Przynajmniej tak wynika z moich dotychczasowych doświadczeń ze spełnianiem i niespełnianiem moich priorytetowych oczekiwań względem związku.

Z drugiej strony - Dominika, wyobraź sobie taką sytuację, że partner nie może przez jakiś czas uprawiać seksu. Żadnego. Powody dowolne, nie może, nie jest w stanie i już. Czy ten brak seksu bolałby Cię tak samo? Czy jednak bardziej boli Cię nie sam brak seksu, fizyczne niezaspokojenie, ale odmowa? Stawiam na to drugie.

I dlatego przydałaby się rozmowa z kimś kompetentnym, bo nie przepracowałaś problemu z poprzedniego związku i fakt, że partner znów Ci odmawia traktujesz - mniej lub bardziej świadomie - jako przejaw manipulacji, może nawet złośliwości. Wkręcasz się w pętlę, gdzie za brak seksu będziesz się na nim coraz bardziej wyżywać, on się będzie czuł osaczony więc nie będzie inicjował, seks mu się zacznie kojarzyć źle i w końcu i tak szlag trafi ten związek. A Ty sobie znów udowodnisz, że facet to świnia i będzie Ci z tym bardzo źle, ale jednocześnie bardzo bezpiecznie, bo to schemat, który znasz :)

Dlatego uważam, że nauka przyjmowania odmowy jest konieczna, a zmiana partnera na inny model niewykluczona (nie wiem jakie są rokowania w przypadku osobnika z MiL). Bo jak tak dalej pójdzie, to i tak będziesz musiała poszukać nowego, a jak nie przerobisz swojego problemu, to się władujesz po raz trzeci w tę samą historię, na bank.
Magdalena Rodzeń (Bartoszewska)

Magdalena Rodzeń
(Bartoszewska)
EMEA HR Lead,
Członek Zarządu

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika Swodział:
Anito, to brzmi bardziej rozsądnie. Chyba takich przyciągam ;-) Opiekuńczych, ale nie "ruch...wych".

Mnie się jednak wydaje, że trudno na początku związku wyrokować o ilości seksu, jaka będzie zaraz po wspólnym zamieszkaniu. Powiem więcej, na początku również tego "było więcej" - ale na to pytanie usłyszałam odpowiedź: "Bo było lato i człowiek też myślał inaczej"... :-///

Nie, nie przeoczyłam tego od razu, seks trwał krótko, ale był za każdym razem, kiedy się widzieliśmy - a że były to weekendy, to w moim mniemaniu winno tak i być później.
Tymczasem okazało się, że po zamieszkaniu również zostały "przysłowiowe" weekendy, do tego od biedy i to z mojej inicjatywy.

Nie powtarzałabym takiego schematu, gdybym była świadoma, że początki to "pic na wodę", a dalej leń, leń, leń...

Z pierwszym partnerem było jednak inaczej - on robił to ewdentnie mi na złość, deptając moją godność, ten... jakby nie zdawał sobie z tego sprawy i myślał tylko o sobie. ( Czyli: "nie chce mi się.. a kiedy mi się zechce, to skorzystam" )

A ja mam wrazenie, ze tu kompletnie nie chodzi o seks. Seks jest milym tematem zastepczym, ale wytlumacz mi dlaczego:

a) bez przerwy porownujesz swojego obecnego ze swoim bylym - chcialabys, zeby Twoj facet ciagle myslal o Tobie w kategoriach "moja byla zachowywala sie w okreslony sposob, a obecna tylko powiela schemat"?

Twoj poprzedni zwiazek byl tylko i wylacznie Twoj, nie Twojego obecnego partnera. Ergo, Twoj obecny partner Ci nie pomoze rozwiazac problemow, ktore wciaz nad Toba wisza, a pochodza z poprzedniego zwiazku. Nie przerzucaj na niego odpowiedzialnosci.

b) napisalas, ze na codzien jestes mila, kochana i ustepliwa. Wyobrazam sobie, ze te male ustepstwa Cie cholernie duzo kosztuja i stad te emocje. Nie dosc, ze na codzien sie przystosowujesz to jeszcze ten seks! A moze sprobuj jednak troche o siebie powalczyc i wypracowac z partnerem taki system, w ktorym obydwoje bedziecie szczesliwi?

c) dlaczego odbierasz masturbacje jako katastrofe? To jedna z form zaspokojenia, rownie dobra jak kazda inna. Pomaga wyrownywac roznice w zapotrzebowaniu na seks i nie ma w tym nic zlego.

no i jak to z Toba jest, Dominika?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Magdalena Bartoszewska:
Dominika Swodział:
Anito, to brzmi bardziej rozsądnie. Chyba takich przyciągam ;-) Opiekuńczych, ale nie "ruch...wych".

Mnie się jednak wydaje, że trudno na początku związku wyrokować o ilości seksu, jaka będzie zaraz po wspólnym zamieszkaniu. Powiem więcej, na początku również tego "było więcej" - ale na to pytanie usłyszałam odpowiedź: "Bo było lato i człowiek też myślał inaczej"... :-///

Nie, nie przeoczyłam tego od razu, seks trwał krótko, ale był za każdym razem, kiedy się widzieliśmy - a że były to weekendy, to w moim mniemaniu winno tak i być później.
Tymczasem okazało się, że po zamieszkaniu również zostały "przysłowiowe" weekendy, do tego od biedy i to z mojej inicjatywy.

Nie powtarzałabym takiego schematu, gdybym była świadoma, że początki to "pic na wodę", a dalej leń, leń, leń...

Z pierwszym partnerem było jednak inaczej - on robił to ewdentnie mi na złość, deptając moją godność, ten... jakby nie zdawał sobie z tego sprawy i myślał tylko o sobie. ( Czyli: "nie chce mi się.. a kiedy mi się zechce, to skorzystam" )

A ja mam wrazenie, ze tu kompletnie nie chodzi o seks. Seks jest milym tematem zastepczym, ale wytlumacz mi dlaczego:

a) bez przerwy porownujesz swojego obecnego ze swoim bylym - chcialabys, zeby Twoj facet ciagle myslal o Tobie w kategoriach "moja byla zachowywala sie w okreslony sposob, a obecna tylko powiela schemat"?

Twoj poprzedni zwiazek byl tylko i wylacznie Twoj, nie Twojego obecnego partnera. Ergo, Twoj obecny partner Ci nie pomoze rozwiazac problemow, ktore wciaz nad Toba wisza, a pochodza z poprzedniego zwiazku. Nie przerzucaj na niego odpowiedzialnosci.

b) napisalas, ze na codzien jestes mila, kochana i ustepliwa. Wyobrazam sobie, ze te male ustepstwa Cie cholernie duzo kosztuja i stad te emocje. Nie dosc, ze na codzien sie przystosowujesz to jeszcze ten seks! A moze sprobuj jednak troche o siebie powalczyc i wypracowac z partnerem taki system, w ktorym obydwoje bedziecie szczesliwi?

c) dlaczego odbierasz masturbacje jako katastrofe? To jedna z form zaspokojenia, rownie dobra jak kazda inna. Pomaga wyrownywac roznice w zapotrzebowaniu na seks i nie ma w tym nic zlego.

no i jak to z Toba jest, Dominika?

Masz rację. Przemyśliwałam to, co powinnam Ci odpowiedzieć, od wczoraj.

Pozwolisz, że zacznę od punktu b.) ?

Otóż przeprowadzając się do niego, zostawiłam swoją niezależność, samodzielność, przytulnie wynajmowane mieszkanko w centrum jeszcze przytulniejszego miasteczka.
Teraz zamieszkałam na totalnym wygwizdowie, bez dostępu do normalnej "infrastruktury miejskiej" - a nie mamy samochodu. Tym samym ograniczyłam sobie całkowicie różne możliwości, jeśli nie odcięłam ich całkowicie.

On przyznał sobie prawo do decydowania o wszystkim ( jest o 7 lat starszy ), bo wydaje mu się, że ma zawsze rację ( tym samym: poniekąd władzę nade mną - przynajmniej tak się czuję ).
Często w żartach powtarza, że:
1. "On ma zawsze rację", a jeśli jej nie ma:
2. patrz punkt pierwszy.

Z jednej strony to żarty, ale z drugiej to "żart raczej na serio", aniżeli żart, z którego można było by się śmiać.

Zdecydowałam w trakcie naszego związku o kierunku dalszego kształcenia, a teraz, gdybym mówiła o czym innym, on wyraża swoją delikatną dezaprobatę.

Poza tym, on nie robi w tym domu nic. Siłą rzeczy ( brak samochodu! ), jestem cały czas w domu. W mojej mieścince mi to nie przeszkadzało, mogłam wyjść wszędzie i po 20-tej i zrobić zakupy, podczas gdy tutaj nie mogę nic.

Czuję się jak sprzątaczka w jego domu. Niczym fryga, która nie dość, że ślicznie wygląda, to jeszcze uwija się wokół niego proponując herbatkę, podstawiając kawę pod nos, albo czasem czekając z naleśnikami, kiedy "pan" wróci z pracy.

Uważam, że równowaga jest mocno zaburzona, a kiedy o tym mówię, on bagatelizuje sprawę. Kiedy mówię o sprzątaniu, on odpowiada: " nie mam nic przeciwko odkurzaniu"... albo "nie mam nic przeciwko opróżnianiu zmywarki". I nie ma nic przeciwko ;-) Ani tym bardziej nic przeciwko temu, że nadal robię to tylko ja.

Kiedy prosiłam go umycie podłogi w kuchni, czekałam dwa tygodnie, po czym znowu zrobiłam to sama. Piorę, wyrzucam śmieci, szoruję kibel.

Kiedy wczoraj powiedziałam, że trzeci raz z rzędu wyczyściłam łazienkę i następny raz to jego kolej, usłyszałam żartem: "zwariowałaś"?? Z tym, że to taki żart, że kolejny raz pewnie i ja to zrobię.

Dlaczego ? Bo wydawało mi się, że tak powinnam. Że skoro przesiaduję w domu, a on wraca z pracy o tej 13-14-tej, to ja w tym czasie powinnam uwinąć się z domem.
Dlaczego ? Nie wiem. Żeby zasłużyć na miłość ? Na miejsce w domu ? Na prawo do własnego zdania ? Nie wiem.

Pieniądze: wcześniej miałam swoją autonomię, swój budżet, wydatki i ich listę.
Teraz nie mam nawet prawa pójść do fryzjera. No dobrze, mam, ale niemalże wyszarpane, choć to moje pieniądze. Na stwierdzenie, że muszę pójść do fryzjera, zapytał, czy to naprawdę konieczne.

Kupiłam ser, za moje pieniądze, taki jak lubię. Ale "ten ser jest okropny, smakuje jak papier!"
Przecież nikt mu, cholera, nie każe go jeść.

Naprawdę muszę się tłumaczyć, na co wydaję swoje pieniądze i czuć się solidarnie z jego cholernymi długami, jego wydatkami i rachunkami ? Czy fakt, że mieszkamy razem, że żyjemy razem - świadczy jednocześnie o tym, że mamy żyć z moich pieniędzy, dlatego, że on był naiwny kiedyś i prowadzi nieodpowiedzialną gospodarkę finansową, bo nie ma kompletnie "wglądu i oglądu" na swoją sytuację ekonomiczną ?

A przez to ja czuję się odpowiedzialna ? W grudniu to częściowo ja sfinansowałam prezenty świąteczne dla jego rodziny ( ok, wprawdzie dostaliśmy sporo z powrotem, ale liczy się fakt ). Cały grudzień i styczeń finansowałam również jego papierosy, mimo, że on podkreślał jak upokarzające jest branie ode mnie pieniędzy. Skoro jest upokarzające, a ja nie piskałam ani słówkiem wystawiając swoją kartę z portfela, to dlaczego je brał..?

Tak, masz rację. Teraz jaskrawo widzę, ile te ustępstwa mnie kosztują. Napinam się, nie do końca jestem sobą, chodzę na palcach, poświęciłam swoją autonomię...To trudna sztuka życia razem, ale w tym momencie bilans się nie równoważy. Czuję, że daję z siebie wiele, że tracę, a nie zyskuję... Albo, że brakuje tu przynajmniej równowagi.

Poza skrajnym lenistwem on ma dużo naprawdę wspaniałych cech, jest kochanym, spokojnym, ugodowym człowiekiem... Który dużo mówi, a mało działa.
Czuję, że nakarmił mnie swoimi marzeniami, ale ja..zaczynam być głodna. Ich realizacji, nie planów kreślonych palcem na niebie, w nieokreślone kiedyś.

Jestem człowiekiem czynu. Potrzebuję dążyć, czuć, działać. On siedzi. I nie rusza z miejsca.

A do tego ja sprzątam, piorę, jestem nadzwyczaj słodka i miła ( do tego stopnia, że czasem mam dość samej siebie ), choć mam ochotę pobyć sobie jędzą.

Wyprowadzam jego psa, chodzę na paluszkach, podsuwam herbatkę, zarywam noce, żeby obejrzeć z nim film, wypłacam swoje pieniądze, poświęcam się, pozwalam sobą dyrygować i rządzić...

A do tego wszystkiego on nie raczy nawet mieć ze mną porządnego seksu, choć ja się tak staram w każdej dziedzinie.. A jak już raz to zrobił, to potem narzekał na swoje zmęczenie przez cały dzień. I to - uważam za zwyczajny skandal !!!

I tak to jest ze mną, pokrótce, acz głębszych przemyśleniach. O !

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika Swodział:
Chciałam ci przypomnieć co napisałaś w pierwszym poście:
"Żyję w bardzo szczęśliwym związku, czuję się kochana, chciana, potrzebna.. Mój partner doskonale odnalazł się w roli ojczyma dla mojego syna z pierwszego małżeństwa. Tylko ten seks..."
Rozumiem, że sytuacja nie jest jednak tak różowa jak napisałaś, bo poprzez seks (ilość, częstotliwość, długość) weryfikujesz swoją wartość jako kobiety/partnerki, a może i osoby i dlatego robisz wszystko: pierzesz, gotujesz, sprzątasz, robisz zakupy za własne pieniądze, itd..... aby na niego (seks) zasłużyć. I gdy ilość seksu nie jest imponująca, to uważasz, że twój partner cię nisko ocenia lub wręcz nie docenia?

Na ile więc twoje potrzeby seksualne są twoimi naturalnymi potrzebami seksualnymi, a na ile wtórną potrzebą udowodnienia sobie, że jesteś warta miłości?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Marcela K.:
Dominika Swodział:

Na ile więc twoje potrzeby seksualne są twoimi naturalnymi potrzebami seksualnymi, a na ile wtórną potrzebą udowodnienia sobie, że jesteś warta miłości?

Wydaje mi się, że najpierw idą potrzeby seksualne. A że z tym kuleje i one nie są zaspokajane, a partner jest wręcz obojętny pod względem, znajduję mnóstwo innych powodów, dla ujścia swojej złości.

I tak powiedziałam dzisiaj o pieniądzach, że ma myśleć sam o wiązaniu końca z końcem, choć tak naprawdę nawet nie o to chodzi. Też, ale TO jest właśnie problem zastępczy.
Magdalena Rodzeń (Bartoszewska)

Magdalena Rodzeń
(Bartoszewska)
EMEA HR Lead,
Członek Zarządu

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika Swodział:
Wyprowadzam jego psa, chodzę na paluszkach, podsuwam herbatkę, zarywam noce, żeby obejrzeć z nim film, wypłacam swoje pieniądze, poświęcam się, pozwalam sobą dyrygować i rządzić...

A do tego wszystkiego on nie raczy nawet mieć ze mną porządnego seksu, choć ja się tak staram w każdej dziedzinie.. A jak już raz to zrobił, to potem narzekał na swoje zmęczenie przez cały dzień. I to - uważam za zwyczajny skandal !!!

I tak to jest ze mną, pokrótce, acz głębszych przemyśleniach. O !

Dziękuję Ci za szczerość, sporo się tego nazbierało. I wygląda na to, że terapia mogłaby wiele zdziałać, ale jedynie terapia małżeńska..

Ale jeszcze zanim lekarze, psychologowie i inni tacy, przyjrzyjmy się co możesz zrobić.

Przede wszystkim - złamać schemat. Jak się ma chłop poprawić, skoro koło niego skaczesz i koniec końców zrobisz wszystko sama? Olej, zostaw, nie przygotowuj. Nie rób jedzenia, herbatki, nie wyprowadzaj psa. Zajmij się sobą, wyjedź jeśli czujesz, że masz taką potrzebę.

Masz pieniądze i masz czas, co Cię powstrzymuje?

Po drugie, skończ z gadaniem i proszeniem o seks. Nie to nie, sama też się jesteś w stanie zaspokoić. A skoro facet nie zwraca uwagi na Twoje codzienne potrzeby, to jakoś nie widzę opcji, żeby zwrócił uwagę na kwestię seksu. Ot, kolejna rzecz, w przypadku której sobie pogadasz - ale żadne konsekwencje się z tym nie wiążą.

A koniec końców i tak przyjdzie czas na szczerą rozmowę. Że tak dalej być nie może. I albo coś się zmieni, albo Wasz związek się rozpadnie. Bo ile jeszcze wytrzymasz w tej heroicznej pozie?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Magdalena B.:
A koniec końców i tak przyjdzie czas na szczerą rozmowę. Że tak dalej być nie może. I albo coś się zmieni, albo Wasz związek się rozpadnie. Bo ile jeszcze wytrzymasz w tej heroicznej pozie?

I - pora przyszła. Wyłożyłam przysłowiową "kawę na ławę", bo okazało się, że wpadłam w depresję. Nie wiem, czy wina długiej zimy, czy raczej "heroicznej pozy" - jak ją nazwałaś.

Raczej to drugie, bo nie wytrzymałam. Choć w gruncie rzeczy na spodzie - leżał i tak seks.
A właściwie jego...niewielka ilość, podczas kiedy mój "słodki" partner dawał sobie upust...sam.
Jest mi tak bardzo przykro :(((

Ach, taaaak - dotarło również do mnie, że powinnam zmienić tytuł wątku. Nie o odmowę chodzi i nie o to, czy ja sobie z nią radzę, czy nie - a o kondycję związku, w którym to jeszcze, na samym końcu, się znajduję. W całokształcie. Plus użycie porno przez mojego partnera i mój lęk z tym związany.Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 20.04.13 o godzinie 02:44

konto usunięte

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika S.:
I - pora przyszła. Wyłożyłam przysłowiową "kawę na ławę", bo okazało się, że wpadłam w depresję.

i jaka była reakcja partnera?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Przede wszystkim - już wcześniej rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy i znowu i znowu i jeszcze jeden i jeszcze raz. Ale jak pisała Magdalena Bartoszewska - "mogłam sobie pogadać" i tyle z tego wynikało. U podłoża kłótni często ( albo przeważnie ) leżał seks, a raczej jego wątła ilość.

We środę, 3 tygodnie temu, znowu mi odmówił - twierdząc, ze "no przecież mieliśmy seks dzień wcześniej, to nie możesz mieć takiej chęci". Mnie zabolało to mocno, a właściwie ambicje.

Dzień był zepsuty, nie wyszłam z łóżka, a kiedy próbowałam i zachęcałam jegi w jakiś tam sposób, powiedział, że mam "odłożyć i nie naciskać". Okay. Przestałam.
Myślałam, że sam się zgłosi. I tak, w nadziei i oczekiwaniu minął czwartek, piątek, sobota, niedziela..poniedziałek.. Ile można!
Magdalena B.:
> Masz pieniądze i masz czas, co Cię powstrzymuje?

Za sprawą powyższej rady rzeczywiście postanowiłam wyjechać. Więc we wtorek, na dzień przed moim wyjazdem, zrekompensował się ( żebym w bok nie poszła, czy jak ? ).

Po powrocie również tydzień był fantastyczny, myślałam, że w końcu do niego dotarło, że to "coś normalnego w związku, że możemy często mieć udany seks i nikt na tym nie traci".

Ale tydzień euforii minął, przyszła szara rzeczywistość i brak, jak zwykle. Wrócił dość zmęczony, więc - ja - jak zwykle na paluszkach, postanowiłam dać mu spokój i poszłam na górę "żeby się chłop wyspał"..Roiłam swoje, zajęłam się wszystkim innym, żeby dać mu odpocząć i nie kręcić się, ani nie siedzieć nad głową.

Ale on nie spał. Nadużył totalnie mojego zaufania - zaspokajając się przy porno, pomijając znów mnie.

Ale po kolei.

Zeszłam na dół, był.. taki nieco oziębły, zero sygnałów, nic. Później pytał, jako to film będziemy oglądać wieczorem, na co ja myślałam, że on mi tu o filmie, a ja myślę, jak zaciągnąć faceta do łóżka.

Wieczorem wygonił mnie z toalety ze słowami, że bierze prysznic, po czym trzasnął drzwiami i...zamknął je na klucz. NIGDY wcześniej tego nie robił. ( drzwi nie zamykał ), a na moje pytanie, że chciałam dołączyć i czy mogę, nawet nie odpowiedział.

Wyczułam pismo nosem, pomaszerowałam do komputera, miałam rację. Po drzemce musiał się zadowolić.

Wybiegłam z domu z psem, żeby zaczerpnąć powietrza i przemyśleć sprawę. Rozmowa z mamą też mi nieco dała. Postanowiłam wyłożyć karty na stół.

Po powrocie, on zły i zszokowany pytał, co "tym razem". Więc wypaliłam wprost, że "jeśli on wymienia mnie na porno i własną rękę, to nie możemy być razem."

Pierwsza linia obrony brzmiała: "co Ty pleciesz" "to nieprawda", "nigdy zamiast ciebie"..Na co powiedziałam, że mam dowód, sprawdzałam coś przy komputerze, natknęłam się w historii na porno, mleko się wylało.

"Ależ to PIERWSZY RAZ odkąd jesteśmy ze sobą !!!!!!!!!" ( co za bzdura, sic! )
"Wcześniej nigdy tego nie robiłem, a w ogóle to chcesz ode mnie odejść, bo się raz onanizowałem. Jesteś śmieszna i żałosna!"

"A poza tym, 99% ludzi na świecie używa porno, w tym nie nic złego!"

Nie raz, a znacznie więcej - w zasadzie wcześniej było to dość regularne w kilkudniowych odstępach. A w ogóle, "to nie zapytałaś, dlaczego to zrobiłem!"

"Przepraszam, dlaczego więc?"

I tu będzie najciekawsze i najbardziej soczysty kawałek:

"Ależ zrobiłem to ze względu na ciebie, kochanie!"

"...???"

"Bo tak sobie myślałem, że może będziemy mieć seks wieczorem i chciałem móc dłużej, żebyś ty też coś z tego miała!"

Cóż za wierutna i jakże przykra bzdura. NIGDY, przenigdy, nie skarżyłam się na długość stosunku.
NIGDY! Jedyne, na co się skarżyłam, to na ich brak! Powiedział, że ma wyrzuty sumienia, kiedy za szybko dochodzi ( sic! )

"Przecież wiesz, że ja się nigdy nie skarżyłam, ja też potrafię dojść w minutę, doskonale o tym wiesz, więc co pleciesz. Gdybyś naprawdę chciał mi zrobić radość, to wziąłbyś mnie po prostu za koszulę i przetrzepał, choćby miało to trwać 20 sekund !!!"

"Będę wiedział na następny raz"

Z tym, że następnego nie będzie.

Do tego jego linia obrony zmieniła się w atak: "A Ty się nigdy nie onanizowałaś, odkąd jesteśmy razem?"

"Oczywiście, że tak! Ale tylko dlatego, że nie mogłam uzyskać tego od Ciebie, a nie dlatego, że tego chciałam!".

"Wszyscy mężczyźni to robią, a ja jestem tym, co ogląda porno najmniej ze wszystkich mi znanych! A w ogóle to masz skrzywione podejście do seksu, jesteś śmieszna z tym, co mówisz, jak chcesz odejść to spadaj teraz, bo nie mam ochoty na tę dyskusję więcej! A w ogóle to jesteś nimfomanką!"

Wspaniale, to chyba nowa definicja nimfomanii - oczekiwanie, że w stałym związku ma się regularny seks, najlepiej co 2-3 dni.

Jest mi kosmicznie przykro, jest mi żal... Ale z drugiej strony czuję też niejako ulgę.. że będę mogła wychodzić z domu, nie myśląc o tym, że mój partner będzie spędzał czas na zadowalaniu siebie, a j później będę musiała się prosić, albo skomleć o seks. To nie jest związek.
Magdalena Rodzeń (Bartoszewska)

Magdalena Rodzeń
(Bartoszewska)
EMEA HR Lead,
Członek Zarządu

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Przede wszystkim gratuluję Ci odwagi - taka zmiana podejścia i konfrontacja to nie jest łatwa sprawa, super :-)

Facet ewidentnie nie wygląda na Twoją połówkę, skoro woli internetowe igraszki od Ciebie.

Trzymam kciuki, żebyś spotkała kogoś, kto będzie dbał również o Twoje potrzeby.
Robert G.

Robert G. Wspieram i pomagam,
skype coach

Temat: Nie radzę sobie z odmową. Seks w związku.

Dominika S.:

On może być uzależniony od pornografii.

Pornografia dostarcza też innych bodźców od seksu i mógł sie przyzwyczaić do tamtych. W porno wszystko jest wyolbrzymione, można sobie wybierać wiele filmików, z różnymi rodzajami seksu i aktorkami. Może więc też być tak, że on ma jakieś preferencje, które go jarają bardzo i nie może, albo wstydzi się je realizować z Tobą. Poza tym tak jak oglądanie magazynów mody wpaja kobietom, że są brzydkie i muszą być ładniejsze. Tak oglądanie porno wpaja, że partner musi być taki czy owaki i ten, którego się ma może mniej pociągać. To skutki uboczne ogladania porno.
Ale on nie spał. Nadużył totalnie mojego zaufania - zaspokajając się przy porno, pomijając znów mnie.

A może on jest dorosłym człowiekiem, tak jak i Ty i ma prawo sam się zaspokajać, bo nie jest Twoją własnością? Dopóki będziesz sobie uzurpować prawo do tego by kochał się tylko z Tobą, a sam się nie zaspokajał, dopóty będziesz cierpieć/obwiniać się/szukać powodu/czuć niepokój (niepotrzebne skreślić), gdy on będzie to robił sam ze sobą.

Czemu Ty nie zaczniesz szukać zaspokojenia dla siebie gdzie indziej, skoro on tak robi?

A opcje są różne, nie koniecznie zdrada.

Jak uzależniasz swoje zaspokojenie od jego widzimi się to sama z siebie robisz uzależnioną od niego i jego widzimi się. Uniezależnij się od niego w kwestii zaspokajania i poczujesz ulgę i wróci do Ciebie władza nad własnym orgazmem, własną seksualnością i niezależność.

Uzależnianie się od kogoś to pierwszy krok do cierpienia, bo jak ten od kogo uzależnimy się, robi coś co nam nie pasuje to się pojawiają negatywne emocje.

Daj sobie wolność seksualną od tego czy mu się chce.
"A poza tym, 99% ludzi na świecie używa porno, w tym nie nic złego!"

Wiele osób tak, to prawda.
"Bo tak sobie myślałem, że może będziemy mieć seks wieczorem i chciałem móc dłużej, żebyś ty też coś z tego miała!"

Cóż za wierutna i jakże przykra bzdura. NIGDY, przenigdy, nie skarżyłam się na długość stosunku.
NIGDY! Jedyne, na co się skarżyłam, to na ich brak! Powiedział, że ma wyrzuty sumienia, kiedy za szybko dochodzi ( sic! )

A czemu zakładasz, że on kłamie?

Może naczytał się w necie i ma kompleksy, że szybko dochodzi?

U kobiet główna obawa w łóżku to czy dobrze wyglądają nago, a u faceta ta czy potrafi zaspokoić kobietę.



Wyślij zaproszenie do