Alicja Kruszynska pusto.
Temat: Nagły Problem z okazywaniem emocji...
Witam.Piszę do Was mając nadzieje,że ktoś może jednak bedzie w stanie mi pomóc. Przestałam odczuwac emocje..i te dobre i złe..jakby ktoś lub coś je we mnie zabiło a ja nie jestem w stanie ich odblokowac.
Zacznę od początku. Od dziecka byłam osobą bardzo wrazliwą, uczuciową, szczerą, pełną optymizmu. Niestety nie na długo, pochodzę z domu w którym alkohol był na porządku dziennym, awantury, bicie, krzyki, poniżanie.. rodzice po czasie sie rozwiedli. mieszkałam tylko z mamą i jej ojczymem do 18 roku zycia. Przezyłam piekło, kolejne znęcanie sie nade mną bo jestem podobna do ojca i nie akceptuje ojczyma matki - obojetnie jakbym sie nie starała zawsze byłam najgorsza. Znów wyzwiska, awantury i etc.
Po drodze dosyc dużo związków, które dosyc mocno odbiły sie na mojej psychice. Na siłe szukałam kogoś przy kim na prawde czuła bym się kochana, wartosciowa, potrzebna ( bo w domu nigdy sie tak nie czułam). Niestety każdy związek kończył się fiaskiem po paru miesiacach, roku, dwóch.. zawsze. Jeden facet tak sie znęcał nade mna psychicznie,ze z 3 lata dochodziłam do siebie.. a ja głupia godzilam sie na wszystko mając nadzieje,ze kiedyś się zmieni..
Teraz od ponad dwóch lat jestem mężatką, mój aktualny partner jest po prostu cudowny, o wszystko sie stara, dba, mysli, rozpieszcza, daje poczucie,ze jestem dla niego najwazniejsza, ze kocha mnie nad zycie, czuje sie przy nim bezpieczna i BYLO (jest) to wzajemne.
Dlaczego było? I tutaj zaczyna się mój prawdziwy problem, jakies dwa miesiace temu moj maz byl zmuszony wyjechac za granice do niemiec, niestety na tamta chwile nie bylo dla mnie miejsca wiec zostalam sama w Polsce. Pare miesiecy wczesniej bylismy razem w holandi i tam poznałam męzczyzne z ktorym swietnie sie dogadywałam, mielismy wspolne zainteresowania i etc. Okazalo sie,ze mieszkał w Polsce nie daleko mnie. W okresie w ktorym nie bylo mojego męża czesto sie spotykaliśmy. Bylam w oplakanym stanie, co noc plakalam, w dzien tez, bylam przybita, zdolowana, mialam mysli samobojcze. Tak bardzo byla silna wiez pomiedzy mna a moim mezem,ze nie moglam tego wytrzymac. W pewnym momencie zaczełam siegac po coraz wieksze dawki alkoholu, byle by uciszyc te nie dajace zyc emocje.
Mezczyzna z którym sie spotykałam posiadał dla mnie wtedy bardzo dziwna i nie zrozumiałą umiejętnosc WYŁĄCZENIA EMOCJI, ODCZUWANIA. Nie wierzyłam,ze cos takiego moze istniec. Uwazałam,że to nie normalne. Pare razy dosyc mocno sie poklocilismy bo ja okazywalam emocje, uczucia a on potrafil byc jak głaz. Poczułam sie conajmniej olana i mało wazna. Po jednej z tych klotni powiedział mi,ze nie zasługuje na takie traktowanie i ' otworzył' sie do jakiegos stopnia przede mna.
Po jakims czasie chcac nie chcac mi i jemu odbilo, spodobalismy sie sobie. Moglismy byc przy sobie totalnie sobą, robić to na co mamy ochotę bez zahamowań, że ktos uzna to za głupie. To były beztroskie chwile. Dużo smiechu, wygłupów, zarwanych nocy i dni. W koncu doszlo do pocalunkow i tulenia.
Na poczatku czulam sie z tym paskudnie, czulam obrzydzenie do samej siebie. Ustalilismy,ze to co sie wydarzylo nie powinno byc miejsca i ze natychmiast to przerywamy bo chcielismy stworzyc normalna przyjazn, kumpelstwo nic wiecej.. niestety to nie bylo takie proste ale to nie w tym rzecz. Wiedzialam,ze nie mozemy byc razem to mnie dobijalo, raniło wewnetrzenie. Nigdy nie czułam takiej desperackiej chęci bycia przy kims, checi dązenia do celu po trupach...
A On raz zachowywal sie wobec mnie sympatycznie czule innym razem kompletnie 'olewał' trzymał na dystans - taka hustawka przez cały bity miesiac. W koncu wyciagnelam z Niego ze sie we mnie zakochał ale wie,ze nie mozemy byc razem i nie ma prawa tego do mnie czuc. Powiedział,ze jestem dla niego bardzo wazna, jestem jego ideałem kobiety i etc.
Nie rozumiałam jednak samej siebie dlaczego mnie tak do niego ciagnie skoro mam tak dobrego i oddanego meza.. ( nie chce zebyscie tego oceniali bo moj problem jest inny ale musze wszystko opisac zebyscie mieli jasny obraz sytuacji )
Gdzie tkwi problem?
Otóz od tego czasu jak zaczelismy spedzac ze soba coraz wiecej czasu zaczelo się cos we mnie zmieniac. Zmiany zaobserwowalam nastepnego dnia po przyjezdzie do męża do Niemiec. ( minął miesiąc) Wstałam i nie czułam kompletnie nic. Ani złosci, ani smutku,ani radości, ani Miłości..totalna emocjonalna pustka. Jak sie smiałam to automatycznie, nie płakałam...takie wrazenie jakby wszystkie emocje były za jakas grubą scianą..wiem,ze są ale nie jestem w stanie ich odczuwac.. Potrafiłam się wyłączyc i byc tylko i wyłacznie w swoim swiecie, olewac innych, liczyłam sie dla siebie tylko ja,, było mi z tym dobrze,czułam sie silna ( kiedy miałam tzw szczyt znieczulicy na wszystko). Na pytania co mi jest odpowiadałam zawsze " nic" Kiedy nawet moj maz na mnie krzyczał bo nie wiedział co sie dzieje ja byłam spokojna, bez emocjonalna. Jakby gadał do sciany. Czasami zdarzało mi się śmiać przy tym bez powodu.. nie mogłam tego pohamowac.
Ale...coraz bardziej mnie to męczy...ranie bliskie mi osoby bo nie potrafie okazac im uczuc.
Zachowuje się jak robot..
Ranie też samą siebie - nie odczuwam teraz smutku po prostu wiem,ze to jest złe. Nie chce tego, wiem,że nikt z moich bliskich nie zasłuzył sobie na takie traktowanie.
Pare razy probowalam sie otworzyc ale jedyne co mi z tego przyszło to mozliwosc denerwowania się, agresji ale to wystepuje tylko raz na jakis czas a potem znów tylko PUSTKA..
Chciała bym znów wszystko odczuwac jak inni..być tamtą JA. Marzycielka, romantyczką,czułą..
Może ktoś wie jak mi pomoc? Albo miał podobny przypadek?
Pozdrawiam,
A.