Temat: Moja nadgorliwość w związku
Jestem z Magdą prawie 3 lata. Kocham Magdę. W sumie sam sposób naszego poznania się był najlepszym splotem zbiegów okoliczności jaki mi się w życiu trafił. Wystarczy powiedzieć tyle, że w ciągu kilku godzin żaden z wielu czynników nie zawiódł i stanęliśmy na swojej drodze, ona i ja. I postanowiliśmy spróbować. Dni mijały coraz szybciej, każda wspólna chwila była czymś najlepszym na świecie, z czasem byłem pewny tego co czuję do niej, a ona odwzajemniła uczucie. Powiedziałem, że ją kocham, ona z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach odpowiedziała, że też mnie kocha… Jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Potem mijały kolejne dni, kolejne noce, wspólny czas, czas osobno, wszystko leciało do przodu, a ja kochałem coraz bardziej, nie mogę zaprzeczyć temu, że uczucie Magdy też się rozwijało, bo tak było, kochała mocniej, bardziej, czułem to, widziałem w jej oczach, że bezgranicznie mnie kocha i nigdy mnie nie skrzywdzi, ale w przeciwieństwie do mnie nie pokazywała tego tak intensywnie. Ja czułem jak ważna jest dla mnie Magda, niestety z czasem to nas przerosło, zatraciłem siebie, przestałem myśleć o sobie, a tylko o niej. To był olbrzymi błąd, związek powinien rozwijać ją, mnie, nas, jeśli któryś z tych trzech aspektów jest pomijany to w najlepszym wypadku wszystko stanie w miejscu, w najgorszym wszystko ulegnie całkowitej anihilacji. Oddawałem Magdzie wszystko, sam nie widziałem w tym problemu, chociaż ewidentnie on był, nie mówię, że go nie ma, ale staram się z tym walczyć. Takie zachowanie niestety jest bardzo, bardzo złe dla związku, na jej miejscu możliwe wtedy są dwa zachowania, odtrącenie osoby którą się kocha, bądź pozwolić przytłoczyć się tą miłością… Brzmi paradoksalnie, przytłoczyć miłością… Jak można przytłoczyć czymś tak pięknym, cudownym, pozytywnym… Ano można, miłość jest piękna, cudowna, pozytywna, ale oboje musimy to dostrzec, musimy mieć czas który spędzamy osobno, czy to samemu, czy ze znajomymi, ale to będzie czas który pozwoli zatęsknić, czas który pozwoli zrozumieć, docenić drugą osobę, czas który jeszcze bardziej umacnia związek. „Dotąd dwoje choć jeszcze nie jedno. Odtąd jedno choć nadal dwoje.” Zawsze, ale to absolutnie zawsze związek tworzą DWIE osoby, DWOJE różnych ludzi, DWOJE ludzi którzy mają swoje potrzeby i nie można o tym zapomnieć. Nigdy te DWIE osoby nie połączą się w wyniku fuzji w jedną, związek zawsze zostanie relacją tych DWÓCH osób i pomimo, że będą razem tworzyć jedną całość to zostają DWIEMA kompletnymi osobami, DWIEMA osobami które osobno mogą funkcjonować, natomiast związek musi być złożony z właśnie tych DWÓCH osób, osób które kochają się bezgranicznie, ale żyją życiem swoim, a nie drugiej osoby. Ja właśnie coś takiego zrobiłem, z czasem coraz bardziej absorbowała mnie Magda, nie ze swojej winy, broń Boże, ona nie wymagała tego ode mnie, oczywiście wiadomo jak to jest w związkach, normalne, że kobieta poprosi swojego faceta o wymienienie żarówki czy coś w tym stylu. Wiele się słyszy o dziewczynach które zabraniają swojemu chłopakowi wyjść na piwo, ona była inna, namawiała mnie na to… niestety nie słuchałem, zawsze wolałem ją. Zamiast posłuchać ją i znaleźć trochę czasu dla siebie co byłoby dobre dla niej, mnie i nas wolałem zamykać ją w klatce. Oczywiście wiadomo jak to jest, skoro ja żyję życiem Magdy to byłoby fajnie gdyby ona żyła moim życiem i logicznie dalej wchodzą ograniczenia kontaktu ze znajomymi bo w nich szukałem przyczyn naszych problemów. Może i takie były, ale nie o tym teraz. Niestety, jako, że Magda = mój świat to kolejnym problemem jest zazdrość, nie lubiłem gdy ktokolwiek się zbliża do mojego świata. Po iluś kłótniach i jakimś czasie w końcu jest krok na przód. Zrozumiałem i zaakceptowałem, że Magda ma swoje życie swoje koleżanki, chociaż niespecjalnie za nimi przepadam, ale je ma, ona je lubi, więc zagryzłem język, odpuściłem, to było dobre bo momentalnie Magdzie się poprawiło, odżyła. Teraz po kolejnej, dużo gorszej kłótni zrozumiałem resztę swoich błędów. Zrozumiałem to wszystko co napisałem. Zrozumiałem, że nigdy nie będziemy jednym człowiekiem, że zawsze pozostaniemy dwójką ludzi, mam nadzieję, że uda się odbudować to co mięliśmy, że uda się nam odzyskać nas. Odzyskać nas i pozostać mimo wszystko dwójką ludzi. To jest mój cel. Praca nad sobą, odzyskanie swojego życia, pasji, znalezienie czasu dla siebie. Zaakceptowanie tego, że Magda jest dużą i mądrą dziewczynką, że kocha mnie prawdziwie, że jeśli ja nie dam jej powodu to ona mnie nie zostawi… Że jeśli będę lepszy dla siebie to automatycznie będę lepszy dla niej i dla nas, że jeśli ja ruszę do przodu to automatycznie ona i my też ruszymy. W związku mamy chcieć być, a nie musieć być. Musimy coś dawać z siebie, musimy dać siebie, ale też musimy pozostać sobą i zostawić część życia sobie, oraz zaakceptować to samo u drugiej osoby. Z tego wzięły się chyba wszystkie błędy, z „kochania za bardzo”. Coś z pozoru tak nie groźnego potrafi przekreślić wszystko.Jeszcze raz, plany na przyszłość zmiana, ulepszenie siebie. Zapisałem się na treningi sztuk walki, zajęcie dość absorbujące i dobrze. Umówiłem się też na wizytę do psychologa, nie zaszkodzi z pewnością, mam nadzieję, że jeszcze bardziej ulepszy moją samodzielną psychoanalizę i pomoże mi znaleźć inne potencjalne problemy. Znaleźć więcej czasu dla znajomych, nie tylko w szkole, ale i poza nią. To wszystko nie tylko pozwoli mi się rozwijać, ale też umożliwi Magdzie złapać oddech. Pamiętam jak mówiła jak w wakacje była praca i mniej mogliśmy z sobą rozmawiać z wiadomych powodów, pamiętam jaką radość sprawiało nam każde słowo, pamiętam, że to nas zbliżyło chociaż tak jakby było mniej nas, ale efekt był właśnie taki, zbliżyło nas to. Wygrywając z sobą, z swoimi problemami mogę tylko zadziałać na plus dla wszystkich. Mogę ulepszyć siebie, Magdę i nas. Dlatego pierdzielę wszystko, kocham Magdę i wygram. Wygram z sobą, poprawię się, naprawię się i wszystko będzie lepsze, dla mnie, dla niej, dla nas. Mam teraz jasny cel, szczęście dla naszej dwójki, razem i osobno, wiem, że mam na to wpływ i wiem, że mogę to zrobić. Czeka mnie dużo pracy, ale cholera wiem, że warto, wiem, że jest po co. Także, zaczynam zmieniać się na lepsze, dużo lepsze, chcę tego dokonać, sam z siebie chcę.
Co sądzicie o tym, mogę jeszcze czegoś spróbować żeby być lepszym sobą, człowiekiem i partnerem?