Temat: Mąż odszedł.
Już odpowiadam:)
Czas, który upłynął od ostatniego wpisu, wykorzystywałam na ułożenie sobie wszystkiego, co tutaj pisałyście. Wydrukowałam sobie wszystkie posty, przeczytałam bardzo uważnie i pozastanawiałam się, co z tego wszystkiego najbardziej pasuje do mnie i do mojej sytuacji.
Starałam się również opanować nerwy i emocje - z różnym skutkiem, nieraz lepszym, nieraz gorszym. O tym jednak za chwilę. Ćwiczyłam oddychanie, wizualizację... to pomaga z całą pewnością. Jakieś pierwsze efekty już widzę. Próbowałam określić sobie cel, o którym pisała Agata. Moim celem nadal jest powrót męża i dlatego trudno mi się jakoś wpasować w schemat, który mi przedstawiła. Zrobiłam więc coś innego, stworzyłam sobie sama taki schemacik, w którym w odpowiednie rubryki wpisałam, co chcę i co mogę zrobić, żeby po prostu być szczęśliwym człowiekiem. Trzymam się na razie tego i realizuję powoli kolejne punkty. Czy osiągnę ten efekt, czas pokaże.
Co do męża... Sytuacja niby rusza do przodu, a jednocześnie stoi w miejscu. Wciąż uważam, że ta kobieta ma na niego zbyt duży wpływ. Dziś oglądałam przez zupełny przypadek na Polsacie program "Dlaczego ja", w którym przedstawiona była historia starszego, zamożnego pana, który dał się omotać oszustce. Większość elementów tej historii idealnie pasowała do sytuacji mojego męża. Jedna z Was powiedziała mi ostatnio, że nie powinnam traktować go jak dziecko, bo jest dorosłym facetem, a ja traktuję go jak głupka. Tu się nie zgodzę. Jak widać są osoby, które mogą omotać kogoś innego tak, że człowiek nie jest w stanie myśleć rozsądnie. Ona ewidentnie kłamie (udowodniłam jej dwa kłamstwa, za pomocą których oczerniała mnie w oczach mojego męża), uprawiała seks wirtualny z moim mężem ze swoim własnym za ścianą, nastawia go przeciwko mnie, wydzwania do niego i smsuje nawet wtedy, gdy on jest u mnie, wyciąga z niego informacje na mój temat, których później używa przeciwko mnie. Tak naprawdę to uważam, że ona ma coś z głową, bo nie znam ludzi normalnych, którzy by się w tak bezsensowny sposób zachowywali. Mój mąż twierdzi, że w tej chwili tylko się przyjaźnią. Ale na czym ta przyjaźń polega, jeden Pan Bóg wie. Wiem, że się spotykają, chodzą wspólnie do kina, ale wszystko to odbywa się w tajemnicy przed jej mężem. Raz - po tym jak moja koleżanka spotkała ich w tym kinie - do niej zadzwoniłam po to, żeby zapytać, jak to w końcu z nimi jest. Mąż pytany wcześniej zaprzeczał. Rozmawiała ze mną 17 minut, ale trudno to było nazwać rozmową, ponieważ całe 17 minut ona mnie obrażała, oceniała jako człowieka i żonę, bo ona to swojego męża bardzo kocha i mu ufa, a on ufa jej (O zgrozo, nieświadomy zupełnie sytuacji człowiek ten jej mąż). Wytrzymałam, na koniec udało mi się wetknąć pytanie, na które i tak nie odpowiedziała szczerze i pożegnałam ją. Jeżeli rzeczywiście nie chce zostawiać męża, bo tak go przecież kocha, to nie rozumiem, po co wcina nochala w małżeństwo innych. Poprosiłam męża, żeby na nasz temat, a tym bardziej na mój z nią nie rozmawiał, ale jak jest, nie wiem, bo ona dzwoniła do niego w nocy, kiedy u mnie był, mąż nie odebrał, ale skwitował to, że E. jest ciekawa, bo wiedziała, że ma do mnie przyjechać.
A właśnie mąż spędził u mnie sobotni wieczór i pół nocy, ponieważ skręcaliśmy wspólnie szafę zamówioną jeszcze przed jego odejściem. Dużo rozmawialiśmy, bardzo spokojnie. Wiem, że mąż był pod wrażeniem mojej osoby w sensie - wygląd, ale nie tylko. Po prostu fajnie nam się rozmawiało o sprawach poważnych, ale i niepoważnych również. Na koniec wystąpił jedynie pewien incydent, o którym nie chcę za bardzo pisać, ale wynikający niestety z mojej winy.
Wczoraj rozmawialiśmy około godziny przez telefon. Na nasz temat, o tym, co było trochę, trochę o tym, co jest, o tym, jak się będziemy kontaktować itd. Dziś znów przyjechał na kilka godzin dokończyć skręcanie szafy. Również dość długo rozmawialiśmy, ale unikałam tematów związanych z naszym małżeństwem.
Efekt? Mąż nadal twierdzi, że jest pewien decyzji, którą podjął, aczkolwiek widzę w tej jego stanowczości pewne rysy. Nie wiem tylko, czy na tej kruchej podstawie mogę cokolwiek budować. Obawiam się również tego, że babsko będzie nadal mącić.