Temat zamknięty.

Mąż odszedł.

Mąż odszedł.

Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Ewo, wstrząsnęło mną. To, co zrobiłam, nie było podyktowane zabawą w mamę i dziecko, tu co innego wchodziło w grę, ale już temat omówiony i zamknięty. Nie jest też tak, że winię ją, a nie jego. To on rani mnie bardziej niż ona, więc wina jest ewidentna. Ona mnie nie obchodzi.
Ale właśnie zadaje sobie pytanie, jak mogłam nie znać swojego męża, jak udało mu sie zmylić mnie w ciągu tylu lat wspólnego zycia? Czy ja go sobie idealizowałam? Nie jest też tak, że nie widzę jego wad, że nie dostrzegam w jego obecnym postępowaniu tego, że zachowuje się jak egoista. Wiesz, gdzieś zaczęły się pojawiać rysy na tym idealnym obrazie... Ale widocznie ktoś musi otworzyć oczy na prawidłowe postrzeganie świata. A może tez jest tak, że ja nie chcę tego dostrzegać, może i ja jestem właśnie zaślepiona?
Tylko, że rozumieć a wprowadzić to rozumienie do swego serca est chyba dla mnie w tej chwili niemożliwe. Ja nie chcę go takiego znać.
Ewa S.

Ewa S. patrzę,
słucham,myślę...

Temat: Mąż odszedł.

Anna Moroń:
Ewo, wstrząsnęło mną. To, co zrobiłam, nie było podyktowane zabawą w mamę i dziecko, tu co innego wchodziło w grę, ale już temat omówiony i zamknięty.

Aniu, ja nie mówie o żadnej zabawie w mamę i dziecko,po prostu ludzie tworza rozne typy zwiazków realizujac w ten sposb swoje potrzeby tak, jak potrafią najlepiej.
I to dziala jakis czas , az przychodzi moment na zobaczenie,ze w tym zwiazku nie ma rownowagi-nie ma dwojga dorosłych osób. Ktoremus z partnerow przestaje pasowac uklad-czesto punktem zwrotnym jest zdrada.

Nie jest też tak, że winię
ją, a nie jego. To on rani mnie bardziej niż ona, więc wina jest ewidentna. Ona mnie nie obchodzi.

Ona jest tu tylko figurą, nie bylaby ta ,to bylaby inna pasująca do tej ukladanki.
Ale właśnie zadaje sobie pytanie, jak mogłam nie znać swojego męża, jak udało mu sie zmylić mnie w ciągu tylu lat wspólnego zycia? Czy ja go sobie idealizowałam?

Aniu to nie jest możliwe by poznac kogos do samego dna ;-)-nawet samych siebie nie znamy do konca i nigdy nie poznamy. Jak pisala poetka "Tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono" i tyle wiemy o innych. Rozumiem ,ze ta prawda jest dla ciebie trudna -prawda,ze ktos komu ufalas ,troszczyłaś sie o niego,pomagałaś-zdradził cie ,oszukał i zlekceważył twoje uczucia.
Ale nie ma innego wyjscia, niz przyjąć to do wiadomości, przezyć bol i wyciągnąć wnioski na przyszłość Min. takie,ze drugi człowiek nie moze byc dla ciebie calym światem i jedynym celem i sensem zycia.
I nawet będąc z kims trzeba umiec byc z samym soba i być dla siebie oparciem.
Dlatego tez raz jeszcze przypomnę ci o sensowności pracy terapeutycznej nad sobą.
Nie uciekaj od tego w zajmowanie sie tym,co robi twój mąż :czy sie spotyka z tą,czy z tamtą i czy robią "to" w realu,czy wirtualu-to temat zastępczy.
Temat glowny -to Ty i twoje emocje oraz twoje zycie, za ktore ty ponosisz odpowiedzialność ,nie twoj mążEwa S. edytował(a) ten post dnia 25.02.12 o godzinie 22:37
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Nie, już tego nie robię. Nie zastanawiam się, co się z nim dzieje, ani w czyich ramionach teraz leży:))) Mam te pomoc, o której piszesz. Kobietę, której naprawde dużo zawdzieczam i staram sie jej codziennie prawie za to dziękować, bo bez niej popełniłabym o wiele więcej głupstw niz teraz. Pracuję nad sobą dużo. Nie jest to dla mnie łatwe i mam częste chwile zwątpienia, ale staram się i już widze różnicę. Ty ubrałaś w dosadne słowa to, co ja sobie po cichu przemyśliwałam od jakiegos czasu i dlatego był to dla mnie szok. Bo tak naprawdę nie chcę wierzyć w to, że on mógł tak postapic, że ja tak się dałam oszukać.
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Dodam jeszcze, że owszem pracuję nad soba, bardziej chyba w tej chwili nad moimi stosunkami z innymi ludzmi, ale nie mogę się wyzwolić od myśli, że nie żyję tylko dla siebie. Wciąż potrzebuję jakiegoś celu w życiu, a na razie go nie mam. Nie wiem, czy uda mi sie ten cel znaleźć.
Monika J.

Monika J. Trener Umiejętności
interpersonalnych

Temat: Mąż odszedł.

Anna Moroń:
A plusów w tej sytuacji nie widzę. Nie jestem w stanie jego odejścia potraktować jako mozliwość rozwijania siebie. Minął miesiąc, a ja 1. dalej jestem zakochana jak w dniu slubu, 2. nadal jestem niezdolna do normalnego myślenia, 3. nie wyobrażam sobie, że on tak po prostu zniknął z mojego życia.

Ja Tobie podam drastyczniejszy przykład ok? Po to by uświadomić kilka kwesti..
Pozwolę sobie PRZEPISAĆ te powyższe kwestie, które poruszyłaś, potem się do nich odniosę...

1.Nie jestem w stanie potraktować jego odejścia jako możliwość rozwijania siebie
2.Dalej jestem w nim zakochana jak w dniu slubu
3. Nadal nie jestem zdolna do normalnego myślenia
4. Nie wyobrażam sobie,że on tak po prostu zniknął z mojego życia

Ja Tobie przyznaję 100%rację w tych wszystkich podpunktach. Teraz napiszę dlaczego...

Otóż.
3 lata temu .. podczas gdy sobie spokojnie siedziałam w pracy, zadzwoniła do mnie mama zwieścią,że tata zmarł. Nagle... Sama była niedługo po ciężkiej operacji.

Powiem Tobie,że mama nie miała wyjścia prócz zaakceptowania tych tragicznych faktów. Niestety pewnych rzeczy człowiekowi się nie wróci. Możliwość jej rozwoju- określiłabym długo długo jako niemożliwą. Gdy bliski odchodzi (tak jak w Twoim przypadku- ale tu pod uwagę biorę kwestię zaprzestania bycia razem) w człowieku kumulują się przeróżne emocje, są znacznie nasilone.. człowiek cierpi- i tego nie idzie opisać słowami. W końcu jednym "ułożysz sobie życie na nowo" nie da się przekreślić ot tak tego co było. To tak jakby wykopać dołek w ziemi, wrzucić do niego wszystko co się kocha, zakopać i sobie odejść i żyć happy lifem- a tak się po prostu nie da! Jeśli chodzi o kwestię normalnego myślenia- to normą po odejściu ukochanej osoby jest to,że wstaje się rano,że budzi się w pustej pościeli-pojawia się płacz, że gdy do głowy wpadają wspomnienia, te miłe- to robią więcej krzywdy jak te złe wspomnienia- powstaje żal,czujemy ból,pustkę. Dlaczego? Boli nas to, czego już nie doświadczymy.. nie tęsknimy za tym co było złe. Co do wyobrażeń,że ot tak odszedł... trudno sobie opatentować "biznesplan" na kolejny tydzień, miesiąc, rok... skoro dopiero co tak ważny rozdział w życiu uległ tak dużym zmianom. Zmianom, których nie chcieliśmy.

Może uznasz,że moja historia z Twoją różni się czymś ważnym- jasnę,że tak! My nie mamy wyjścia-MUSIMY nauczyć się żyć w tej bolesnej dla wszystkich sytuacji. Kolejną rzeczą, którą się różnimy- my nie mamy się czym łudzić.

Piszesz,że nie chcesz zmuszać partnera by wrócił.. chcesz by Cię pokochał na nowo.. A co jeśli Partner tego nie chce? Jeśli dla niego wasze wspólne życie umarło? Czy nie uważasz,że jedynym wyjściem będzie przyzwyczajenie się do tego,że to co było między Wami umarło?

Na dzień dzisiejszy nie powiem Ci nic, co ulży Ci w cierpieniu. Nie nakarmię również Twojej nadziei. Wiem co znaczy "chcieć, a nie móc". W naszym przypadku minęło 3 lata z hakiem jak taty nie ma. I wiesz co? Może przyzwyczailiśmy się do jego fizycznego braku w domu... ale zanim przyzwyczaję się,że o poranku brakuje mi zapachu parzonej kawy w kuchni to jeszcze sporo minie.
Tak na codzień- ja pracuję, spędziam sporo czasu z rodziną, każdy w domu spotyka się ze znajomymi, chodzi do kina.. ale także mamy czas na to by się porządnie wyryczeć.
Przyzwyczajanie się do takich strat jest cholernie żmudnym zajęciem. Wydaje mi się, że jesteś na najcięższym etapie, który musisz przejść.. nie ominiesz go.

Pozdrawiam,M.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Mąż odszedł.

Aniu, czy rozwiązałaś już swój problem?
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Gośka J.:
Aniu, czy rozwiązałaś już swój problem?
Nie za bardzo. Pytasz dlatego, że chcesz zamknąć temat?
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Monika Janicka:
Jeśli chodzi o kwestię normalnego myślenia- to normą po odejściu ukochanej osoby jest to,że wstaje się rano,że budzi się w pustej pościeli-pojawia się płacz, że gdy do głowy wpadają wspomnienia, te miłe- to robią więcej krzywdy jak te złe wspomnienia- powstaje żal,czujemy ból,pustkę. Dlaczego?

Otóż właśnie takie myśli mnie codziennie prześladują. I nie mogę sobie z nimi poradzić.
Może uznasz,że moja historia z Twoją różni się czymś ważnym- jasnę,że tak! My nie mamy wyjścia-MUSIMY nauczyć się żyć w tej bolesnej dla wszystkich sytuacji. Kolejną rzeczą, którą się różnimy- my nie mamy się czym łudzić.

Paradoksalnie i egoistycznie powiem, że chyba byłoby mi w gruncie rzeczy łatwiej, gdyby umarł (tfu! tfu! śmierci mu nie życzę). A to dlatego, że kiedy człowiek umiera, nie ma wyjścia. Wy macie świadomość, że tata Was kochał, odszedł, bo tak musiało być. Ja mam świadomość, że odszedł, bo nie kochał i z kimś innym być może układa sobie życie. Złudzenie i nadzieja jest w tej sytuacji rzeczą najgorszą, a póki jest nie da się normalnie żyć.

Piszesz,że nie chcesz zmuszać partnera by wrócił.. chcesz by Cię pokochał na nowo.. A co jeśli Partner tego nie chce? Jeśli dla niego wasze wspólne życie umarło? Czy nie uważasz,że jedynym wyjściem będzie przyzwyczajenie się do tego,że to co było między Wami umarło?

To na pewno jedyne wyjście w tej sytuacji.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Mąż odszedł.

Anna Moroń:
Gośka J.:
Aniu, czy rozwiązałaś już swój problem?
Nie za bardzo. Pytasz dlatego, że chcesz zamknąć temat?

Dlatego pytałam, ale jeśli nadal nie rozwiązałaś problemu to temat zostanie na razie otwarty.
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Dziękuję.

konto usunięte

Temat: Mąż odszedł.

Anna Moroń:
Ania, zapytałaś kiedyś, czemu uważam, że masz silny charakter.
Podam Ci przykład. Ja w Twojej sytuacji, gdybym dostała smsa od męża że E. go zostawiła to popędziłabym mu na ratunek, pocieszenie. Dałoby to tyle, ze nie szanowałby mnie już w ogóle. Ty nie dość, że nie odpowiedziałaś na smsa, to nie popędziłaś z pocieszeniem.

Jesteś naprawdę silna i mądra, tylko się nieco teraz zagubiłaś, bo mąż wyskoczył z ram, w które oboje wrośliście.
Spokojnie- wszystko się ułoży.
Monika J.

Monika J. Trener Umiejętności
interpersonalnych

Temat: Mąż odszedł.

Anna Moroń:
Monika Janicka:

Jeśli chodzi o kwestię normalnego myślenia- to normą po odejściu ukochanej osoby jest to,że wstaje się rano,że budzi się w pustej pościeli-pojawia się płacz, że gdy do głowy wpadają wspomnienia, te miłe- to robią więcej krzywdy jak te złe wspomnienia- powstaje żal,czujemy ból,pustkę. Dlaczego?

Otóż właśnie takie myśli mnie codziennie prześladują. I nie mogę sobie z nimi poradzić.
Może uznasz,że moja historia z Twoją różni się czymś ważnym- jasnę,że tak! My nie mamy wyjścia-MUSIMY nauczyć się żyć w tej bolesnej dla wszystkich sytuacji. Kolejną rzeczą, którą się różnimy- my nie mamy się czym łudzić.

Paradoksalnie i egoistycznie powiem, że chyba byłoby mi w gruncie rzeczy łatwiej, gdyby umarł (tfu! tfu! śmierci mu nie życzę). A to dlatego, że kiedy człowiek umiera, nie ma wyjścia. Wy macie świadomość, że tata Was kochał, odszedł, bo tak musiało być. Ja mam świadomość, że odszedł, bo nie kochał i z kimś innym być może układa sobie życie. Złudzenie i nadzieja jest w tej sytuacji rzeczą najgorszą, a póki jest nie da się normalnie żyć.

Piszesz,że nie chcesz zmuszać partnera by wrócił.. chcesz by Cię pokochał na nowo.. A co jeśli Partner tego nie chce? Jeśli dla niego wasze wspólne życie umarło? Czy nie uważasz,że jedynym wyjściem będzie przyzwyczajenie się do tego,że to co było między Wami umarło?

To na pewno jedyne wyjście w tej sytuacji.
No nie wiem czy opcja śmierci jest takim lepszym wyborem.......
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Monika Janicka:

No nie wiem czy opcja śmierci jest takim lepszym wyborem.......

Nie, nie jest. Ja napisałam, że to moje egoistyczne podejście do sprawy.
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Karolina Ł.:
Anna Moroń:
Ania, zapytałaś kiedyś, czemu uważam, że masz silny charakter.
Podam Ci przykład. Ja w Twojej sytuacji, gdybym dostała smsa od męża że E. go zostawiła to popędziłabym mu na ratunek, pocieszenie. Dałoby to tyle, ze nie szanowałby mnie już w ogóle. Ty nie dość, że nie odpowiedziałaś na smsa, to nie popędziłaś z pocieszeniem.

Jesteś naprawdę silna i mądra, tylko się nieco teraz zagubiłaś, bo mąż wyskoczył z ram, w które oboje wrośliście.
Spokojnie- wszystko się ułoży.

Ja bez pomocy, którą uzyskałam tutaj, też postępowałabym zupełnie inaczej. Ciężko pracuję nad sobą i chciałabym, żeby mąż te zmiany we mnie zauważył. Ale... to byłoby tylko dodatkowym bonusem w tym, czego naprawdę teraz chcę - zmienić siebie totalnie.
Monika Szlachta

Monika Szlachta VPM (Vice Prezes ds
Członkostwa),
Profesjonalni Mówcy
i L...

Temat: Mąż odszedł.

Cześć Aniu,
trafiłam na to forum przypadkiem, a okazało się że jestem w podobnej sytuacji. Nie identycznej. Taplam się w swoim bólu, nie umiem znaleźć sensu w niczym. Najgorsze jest to, że masz świadomość, że z biegiem czasu to wszystko minie, zdystansujesz się, zapomnisz...Ale niby dni lecą a ty dalej jesteś w tym samym miejscu. Ja nie umiem zaakceptować faktów, nadinterpretuję wrażenia, czasem nie wytrzymuję i piszę smsy, a nawet dzwonię jak dziś wieczorem, ale jego telefon pozostał głuchy. Czytam książkę: "Dlaczego mężczyźni poślubiają zołzy" Sherry Argov - polecam, znalazłam tam kilka rzeczy dla siebie, część opisywali forumowicze. Trafiłam do tarocistki i do psychologa. Nic mi to nie pomogło, tarot stwierdził, że nie będziemy razem. A ja chcę się karmić tą nadzieją...Psycholog kazał zaakceptować fakt odejścia, robić rzeczy, które kiedyś sprawiały mi radość, nawet jeśli teraz tego mi nie dają, po to by najzwyczajniej programować swój mózg. Wszystko o czym czytasz, zasady rządzące związkami, jest takie logiczne ale jak się do tego stosować jeśli masz ochotę postępować tak nie logicznie jak tylko można, emocjonalnie? Nawet to, że masz odpuścić, bo im bardziej go będziesz ścigać, tym on bardziej będzie uciekał. Rozumiem to, a mimo wszystko zadzwoniłam wieczorem. Gdzie tu logika? Wkurza mnie to, że jestem teraz jakąś emocjonalną papką, zamiast kimś, kim byłam dotychczas. Nie mam jednak ochoty robić coś z tym na siłę, nie czuję się szczęśliwa z tym "graniem". Może to przyjdzie z czasem...Na pociechę napiszę to co mi powiedziała psycholog: "Jeśli on nie będzie z Tobą, to czyja będzie strata? Twoja czy jego?". Wkurza mnie to, że on nie potrafił zaakceptować tego kim jestem, może nie dorósł do zmian, ale dlaczego to tak boli? Boję się mu zadać pewnych pytań, żeby się określił, bo wiem że odpowie mi teraz NIE. Ech, chciałabym wiedzieć, jak sobie radzisz, bo ja sobie nie radzę.
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

A czy Ty myślisz, że ja tego wszystkiego nie robię? Tak samo jak Ty wydzwaniam do niego i smsuję. Tylko że ja mówię, że nie chcę, żeby do mnie wracał. Przynajmniej na razie. Na początku mówiłam tak, żeby go nie "spłoszyć", a teraz dojrzałam już chyba do myśli, że jeśli najpierw sama nie uporządkuję swoich spraw, to jego powrót nie ma sensu, bo będzie jak było. W rozmowie z nim mówię, że TERAZ nie chcę, ale NIE WYKLUCZAM. Oczywiście kilka głupot po drodze też popełniłam i nie wiem, czy jeszcze nie popełnię. Ale jakiś efekt jest, bo mimo wszystko dzwoni, że dojechał, że jedzie i takie tam. Rozmawia nam się raz lepiej, raz gorzej, ale (z moim ogromnym wysiłkiem) kontaktu z nim nie tracę. Mimo wszystko uważam, że utrata kontaktu byłaby rzeczą najgorszą z możliwych, nie do odbudowania. Ja nie wiem, czy się uda, czy on do mnie wróci. Bardzo bym chciała, żeby się tak stało, choć teraz zachowuje się nie zawsze w porządku wobec mnie. Ale jeśli się tak nie stanie, to może przynajmniej będziemy przyjaciółmi... choć to też trudno mi sobie wyobrazić, bo wciąż wyznaję zasadę:"wszystko albo nic".
Mnie tutaj ludzie bardzo pomogli ogarnąć się.
I... ja nie gram i nie udaję. Jak mnie wkurzy to też o tym mówię. U mnie minęło półtora miesiąca i ja nadal potrafię przeryczeć całe dni, więc wyobraź sobie, co było na początku.Anna Moroń edytował(a) ten post dnia 27.02.12 o godzinie 13:31
Monika Szlachta

Monika Szlachta VPM (Vice Prezes ds
Członkostwa),
Profesjonalni Mówcy
i L...

Temat: Mąż odszedł.

Anna Moroń:
Oczywiście kilka głupot po drodze też popełniłam i nie wiem, czy jeszcze nie popełnię.
Jakie zachowania (mimo krótkiej perspektywy czasowej) uważasz za błędne?
Mimo wszystko uważam, że utrata kontaktu byłaby rzeczą najgorszą z możliwych, nie do odbudowania.
Zgadzam się z Tobą w tym względzie całkowicie!
U mnie minęło półtora miesiąca i ja nadal potrafię przeryczeć całe dni, więc wyobraź sobie, co było na początku.
Mnie się to stało 2 stycznia. Wczoraj jak czytałam Twoje wpisy od początku ryczałam jak bóbr.

Zaciekawiła mnie wypowiedź jednej osoby na forum, że "zostawanie przyjaciółmi" to sposób na zmniejszenie swojej winy. Co sądzisz na ten temat?
Miłość też jest potrzebna do szczęścia, więc jak tracimy miłość jesteśmy nieszczęśliwi. Teraz denerwują mnie takie rady, że trzeba się ogarnąć, pracować nad sobą, kochać najpierw siebie. Zaryzykowałabym twierdzenie, że owszem, mniej przeżywamy odejście ukochanego, jesteśmy mniej otwarci na uczucie (rozmowy o uczuciach, szczerość, dopuszczenie kogoś blisko). Ale zastanawiam się też czy warto być otwartym do końca?

Boże, jak ja chciałabym mieć to wszystko w dxxxx.

Pozdrawiam
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Mąż odszedł.

Pozwólcie tylo ze wtrace swoje 3 grosze w temacie logiki..
Jeżeli cierpimy bo odeszla od nas miłość to cierpimy bez sensu bo jesli odeszla miłoscią nie była.
a ..jeśli była..wróci bo ten kto kocha naprawde wraca zawsze.
Aneta S.

Aneta S. trener, doradca
zawodowy, coach

Temat: Mąż odszedł.

Anna Moroń:
U mnie minęło półtora miesiąca i ja nadal potrafię przeryczeć całe dni, więc wyobraź sobie, co było na początku.

Kiedy mamy do czynienia z tzw. psychicznym kryzysem sytuacyjnym jego scenariusz zawsze przebiega mniej więcej podobnie:

**********
Szok->
-> Nieprzyjmowanie do wiadomości, zaprzeczanie-> Ulga-> Złość-> Targowanie się-> Poczucie winy i żalu-> Panika-> Załamanie się (depresja)-> Akceptacja (poddanie się)-> Postanowienie (budowanie)->

-> Zobaczenie nowych możliwości


***********

Tutaj najlepszym lekarzem jest zazwyczaj po prostu czas.
Ale też i świadomość - tego, co dzieje się ze mną i tego, w jakim procesie uczestniczę.
To taki system naczyń połączonych. Jesli jest ze soba sprzężony - proces wychodzenia z kryzysu działa szybciej/efektywniej, jeśli nie - osoba w kryzysie trwa w nim to robiąc krok do przodu, to cofając się. Są też i tacy, którzy przez traumatyczne przeżycie grzęzną na którymś z poziomów na bardzo długo albo i na zawsze.
Ważne jest to, że tego, co sie dzieje w procesie nie sposób "skrócić i wyrzucić". Wszystko w nim ma swoje miejsce i czas, i wszystko jest niezbędne.

Oczywiście to boli, więc szuka się znieczulenia - odwrócić uwagę - tabletką, klinem - nie będę wymieniać, bo sposobów jest cała masa, ale ich skutki - dyskusyjne.

Minęło półtora miesiąca.
Jeszcze nie jesteś na końcu tej drogi, ale z pewnością i nie na początku.:)
Anna M.

Anna M. specjalista ds kadr

Temat: Mąż odszedł.

Monika Szlachta:
Jakie zachowania (mimo krótkiej perspektywy czasowej) uważasz za błędne?
Na przykład to, że szantażowałam tę jego "przyjaciółkę". Głupie i niepotrzebne. Choć z drugiej strony przyniosło efekt wymierny w postaci jej określenia się. Wiem, że ona odeszła (teraz już wiem). Ale z kolei wróciliśmy do punktu wyjścia, bo mąż jest urażony i zły na mnie, że znów wpływam na jego decyzje. Zatem to, co udało mi się osiągnąć do tej pory, obróciło się wniwecz. Reasumując - to nie było dobre posunięcie. I ogólnie powinnam ją sobie odpuścić. Ona i tak by go kiedyś zostawiła i tak, a w ten sposób ja sobie zszarpałam nerwy, bo starałam mu się wytłumaczyć oczywiście jedyną słuszną rację, czyli moją:)A być może sam kiedyś by się nią znudził, bez mojej pomocy. Niektórych telefonów czy smsów też żałuję, zwłaszcza tych "proszących". Ale trudno, stało się.
Mnie się to stało 2 stycznia. Wczoraj jak czytałam Twoje wpisy od początku ryczałam jak bóbr.
U mnie 12 stycznia mąż podjął decyzję, bo ja w tej sprawie nie miałam nic do gadania. Płaczę, ale nie załamuję się, bo wciąż mam nadzieję, że wróci. Jeśli ta nadzieja umrze, a on nadal nie wróci, może być tak, że się załamię. Ja tego nie wiem. Ale może też być tak, że, pracując wciąż nad sobą, będę na takim etapie, że po prostu nie będzie mi zależało. Choć najbardziej jednak zależy mi na jego powrocie.
Zaciekawiła mnie wypowiedź jednej osoby na forum, że "zostawanie przyjaciółmi" to sposób na zmniejszenie swojej winy. Co sądzisz na ten temat?

Popieram. To nie jest prawdziwa deklaracja, tylko rzucenie słów pustych, których jedynym celem jest uspokojenie własnego sumienia.
Teraz denerwują mnie takie rady, że trzeba się ogarnąć, pracować nad sobą, kochać najpierw siebie.

No mnie też denerwowały, bo nie dawały gotowej recepty na powrót męża. Ale, skoro nie widziałam innego wyjścia, a nikt mi tej recepty nie dawał nadal, nikt nie mówił:"Zrób to i to, a mąż na pewno wróci", to musiałam wziąć się za siebie. Głównie po to, żeby nie zwariować od nadmiaru myśli i emocji. Pomogło. To nie jest frazes z tą praca nad sobą.

Następna dyskusja:

Mąż odszedł i co dalej?




Wyślij zaproszenie do