Temat: Mąż odszedł.
Anna Moroń:
A plusów w tej sytuacji nie widzę. Nie jestem w stanie jego odejścia potraktować jako mozliwość rozwijania siebie. Minął miesiąc, a ja 1. dalej jestem zakochana jak w dniu slubu, 2. nadal jestem niezdolna do normalnego myślenia, 3. nie wyobrażam sobie, że on tak po prostu zniknął z mojego życia.
Ja Tobie podam drastyczniejszy przykład ok? Po to by uświadomić kilka kwesti..
Pozwolę sobie PRZEPISAĆ te powyższe kwestie, które poruszyłaś, potem się do nich odniosę...
1.Nie jestem w stanie potraktować jego odejścia jako możliwość rozwijania siebie
2.Dalej jestem w nim zakochana jak w dniu slubu
3. Nadal nie jestem zdolna do normalnego myślenia
4. Nie wyobrażam sobie,że on tak po prostu zniknął z mojego życia
Ja Tobie przyznaję 100%rację w tych wszystkich podpunktach. Teraz napiszę dlaczego...
Otóż.
3 lata temu .. podczas gdy sobie spokojnie siedziałam w pracy, zadzwoniła do mnie mama zwieścią,że tata zmarł. Nagle... Sama była niedługo po ciężkiej operacji.
Powiem Tobie,że mama nie miała wyjścia prócz zaakceptowania tych tragicznych faktów. Niestety pewnych rzeczy człowiekowi się nie wróci. Możliwość jej rozwoju- określiłabym długo długo jako niemożliwą. Gdy bliski odchodzi (tak jak w Twoim przypadku- ale tu pod uwagę biorę kwestię zaprzestania bycia razem) w człowieku kumulują się przeróżne emocje, są znacznie nasilone.. człowiek cierpi- i tego nie idzie opisać słowami. W końcu jednym "ułożysz sobie życie na nowo" nie da się przekreślić ot tak tego co było. To tak jakby wykopać dołek w ziemi, wrzucić do niego wszystko co się kocha, zakopać i sobie odejść i żyć happy lifem- a tak się po prostu nie da! Jeśli chodzi o kwestię normalnego myślenia- to normą po odejściu ukochanej osoby jest to,że wstaje się rano,że budzi się w pustej pościeli-pojawia się płacz, że gdy do głowy wpadają wspomnienia, te miłe- to robią więcej krzywdy jak te złe wspomnienia- powstaje żal,czujemy ból,pustkę. Dlaczego? Boli nas to, czego już nie doświadczymy.. nie tęsknimy za tym co było złe. Co do wyobrażeń,że ot tak odszedł... trudno sobie opatentować "biznesplan" na kolejny tydzień, miesiąc, rok... skoro dopiero co tak ważny rozdział w życiu uległ tak dużym zmianom. Zmianom, których nie chcieliśmy.
Może uznasz,że moja historia z Twoją różni się czymś ważnym- jasnę,że tak! My nie mamy wyjścia-MUSIMY nauczyć się żyć w tej bolesnej dla wszystkich sytuacji. Kolejną rzeczą, którą się różnimy- my nie mamy się czym łudzić.
Piszesz,że nie chcesz zmuszać partnera by wrócił.. chcesz by Cię pokochał na nowo.. A co jeśli Partner tego nie chce? Jeśli dla niego wasze wspólne życie umarło? Czy nie uważasz,że jedynym wyjściem będzie przyzwyczajenie się do tego,że to co było między Wami umarło?
Na dzień dzisiejszy nie powiem Ci nic, co ulży Ci w cierpieniu. Nie nakarmię również Twojej nadziei. Wiem co znaczy "chcieć, a nie móc". W naszym przypadku minęło 3 lata z hakiem jak taty nie ma. I wiesz co? Może przyzwyczailiśmy się do jego fizycznego braku w domu... ale zanim przyzwyczaję się,że o poranku brakuje mi zapachu parzonej kawy w kuchni to jeszcze sporo minie.
Tak na codzień- ja pracuję, spędziam sporo czasu z rodziną, każdy w domu spotyka się ze znajomymi, chodzi do kina.. ale także mamy czas na to by się porządnie wyryczeć.
Przyzwyczajanie się do takich strat jest cholernie żmudnym zajęciem. Wydaje mi się, że jesteś na najcięższym etapie, który musisz przejść.. nie ominiesz go.
Pozdrawiam,M.