Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Joanna W.:
p.s. a co do Twoich dylematów nt meza....jeśli ktoś uzywa przemocy, sam sie boi i bedzie uzywal jej zawsze..a nic tak nie zabija wiary w siebie jak takie traktowanie i..dlatego nic takiego zachowania nie usprawiedliwia.NIC.

Dziękuję, Joanno.
Wiesz, mi też zawsze wydawało się, że on ma problem z poczuciem własnej wartości, mnóstwo kompleksów, dlatego wpadł w alkohol i nie radził sobie z życiem... Mnie jest go żal.
Jemu zawsze imponowali jacyś "mafiozi", jacyś napakowani ludzie... Nosi przy sobie gaz, bo się boi... Cieszy się znajomością z "kimś tam"... Nie rozumiem ni w ząb takiego zachowania, to nie mój świat...

Joanno, bardzo dziękuję Ci za całego posta, włącznie z tym, że potrzebna jest mi opieka kogoś silnego. A raczej wsparcie. Bo najgorsze jest to, że dzisiaj, kiedy emocje opadają, ja również zaczynam wierzyć, że "przecież nic się nie stało", czy też, że "zawiniliśmy oboje". Że tak można żyć, że jest tak zazdrosny, więc przecież mnie kocha... Wszystkie to myśli przelatują mi przez głowę, na szczęście żadna się nie zatrzymuje na stałe...
Joanna W.:
staje sie bezwolny,
wystraszony i nie ma sil lub nie czuje sil by cos w swoim zyciu radykalnie zmienić,trochę na zasadzie lepsze znane zło niż nieznane nie wiadomo co..

Właśnie to trzymało mnie przy nim przez te wszystkie lata. Aż do wspólnego wyjazdu za granicę przed prawie 4 laty.
I zmienił się. Byłam szczęśliwa, że wierzyłam w człowieka, który tę szansę wykorzystał.

I tak, cudownie byłoby móc przeczytać, że się zmieni, że będzie świetnie, kochany i nasz mały świat się zjednoczy... I uwierzyć w to, niczym prawdę objawioną. Ale tak nie jest.
Na obczyźnie nie pił, nie bił... I cóż z tego, kiedy teraz nie żyjemy razem, a takie zachowania wracają jak bumerang ?
Tak, Joanno. Chciałabym móc wybaczyć. Chciałabym wierzyć.
Chciałabym karmić się iluzją. Chciałabym, żeby pojechał z nami.
Ale jednocześnie lęk jest silniejszy. Lęk przed tym, co "tym razem"...

To jest nie do zniesienia... :(((

PS. Lata temu, dokładnie 5-6 lat temu, na pewnym forum, napisano mi; "że dają mi jeszcze rok lub dwa na zobaczenie swojego związku z innej perspektywy i ucieczkę".
Ucieczka zajęła mi niemal 6 lat i nadal nie uciekłam skutecznie :(Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 15:55

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Dominika
nie ma opcji, by Twój mąż się zmienił.
nie ma opcji, by było dobrze między Wami.

Jesteś uzależniona od chorej relacji- jesteś tak samo chora i potrzebująca pomocy, jak on.

Możesz pisać tu ile wlezie, możesz pisać gdziekolwiek chcesz i ile chcesz- nic to nie zmieni.
Ewa S.

Ewa S. patrzę,
słucham,myślę...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
PS. Lata temu, dokładnie 5-6 lat temu, na pewnym forum, napisano mi; "że dają mi jeszcze rok lub dwa na zobaczenie swojego związku z innej perspektywy i ucieczkę".
Ucieczka zajęła mi niemal 6 lat i nadal nie uciekłam skutecznie :(

Twój problem ,Dominko, tak naprawdę tylko pośrednio dotyczy twojego zwiazku i twojego męża,
korzenie twojego problemu tkwią w twojej osobowości i wytrenowanych -więc automatycznych- sposobach reagowania.
Z dużym prawdopodobieństwem -na podstawie tego,co napisałaś-, mogę stwierdzić,ze tkwią one w twoim dzieciństwie (relacja z ojcem, wzorzec zwiazku twoich rodziców).
Dlatego nigdzie nie uciekniesz-bo od siebie samej nie można uciec. Możesz tylko podjąć terapię .
Bez tego jest raczej pewne ,ze szybko odtworzysz patologiczną relację nie z tym ,to z kolejnym partnerem. Niestety tak to działa.
Potrzebujesz generalnego remontu samej siebie.
Nie ma w tym twojej winy,tak po prostu bywa -wcale nierzadko.
Jednak odpowiedzialność za twoje życie i twojego dziecka spoczywa na Tobie.Ewa S. edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 21:18
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Ewa S.:
Dominika Swodział:
PS. Lata temu, dokładnie 5-6 lat temu, na pewnym forum, napisano mi; "że dają mi jeszcze rok lub dwa na zobaczenie swojego związku z innej perspektywy i ucieczkę".
Ucieczka zajęła mi niemal 6 lat i nadal nie uciekłam skutecznie :(
korzenie twojego problemu tkwią w twojej osobowości i wytrenowanych -więc automatycznych- sposobach reagowania.

Czy mogę prosić, żebyś rozwinęła ?
Z dużym prawdopodobieństwem -na podstawie tego,co napisałaś-, mogę stwierdzić,ze tkwią one w twoim dzieciństwie (relacja z ojcem, wzorzec zwiazku twoich rodziców).

I tutaj również...?

Z góry dziękuję.
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Joanna W.:
Tymczasem autorka wątku oczekuje, ze ktoś z nas napisze - daj mu szansę, kocha Cie na pewno się zmieni

To już usłyszałam właśnie od własnej matki.

Przede wszystkim, od wczoraj już pisał do mnie smsy, że płacze, że mu żal, że mu przykro.
Dzisiaj odebrałam telefon stacjonarny, powiedział, że nadal bardzo chciałby z nami pojechać, że prosi, żebym przemyślała sprawę.

Powiedziałam, że nie. I że we środę mam psychologa. Powiedział, że o tym też chciał ze mną porozmawiać, czy z nim nie pójdę, jeśli kogoś odpowiedniego znajdę :(((
Czyli czy nie pójdę z nim do psychologa.

Czy to nie manipulacja..? Wiedząc, że w ten sposób może mnie złamać..?

Był już raz u psychiatry, po ostatniej akcji, kiedy "nagle" już nie chciał być ze mną.
Powiedziałam, że jest niestabilny emocjonalnie i chciałam, żeby poszedł się ogarnąć. Namawiałam, poszedł. Ale tylko raz... choć lekarz uznał za stosowne, by przychodził regularnie...
Z jednej wizyty niczego nie da się wyciągnąć... może więc poszedł dla świętego spokoju...?
I po co teraz chce do kogoś iść..? Wiedząc, że za 2-3 dni wyjeżdżam..?

Spotkaliśmy się niestety w drzwiach, kiedy przyjechał po dziecko.
Wyciągał do mnie rękę, zeszłam z nimi. Już na ulicy dziecko przysunęło go do mnie i popatrzyło wymownie :( Przytuliłam męża, ale wyszeptałam mu jednocześnie, że robię to tylko i wyłącznie dla dziecka, że gdyby nie ono, nie zobaczyłby mnie już nigdy więcej na oczy. Drżał cały strasznie, miał łzy w oczach.
Później, kiedy dziecko zapiął w foteliku, wstał i ocierał łzy z oczu. Znów wyciągnął do mnie rękę, powiedziałam, że pomacham im na pożegnanie, a po cichu, że to, co zrobił, jest nieakceptowalne w żaden sposób. Ocierał łzy odjeżdżając, płakał, patrząc jak zbity pies :(

Tak mi go żal :(
I siebie też :( Kiedy ja przepłakałam pół nocy sylwestrowej, jego to specjalnie nie obeszło, prawda ..? Nie wiem zupełnie, jak się zachować :,(

Później jeszcze dzwonił ze 3 razy, ale nie odbierałam :( Napisał też smsa, w którym pisze, jak strasznie mu przykro, jak bardzo przeprasza, że wie, że to nie to, o co "próbowaliśmy walczyć"...
Że wie, że to jest chore, że bardzo mu źle i żałuje, i że nadal bardzo chciałby jechać z nami.. :(

Jednocześnie podczas tej nocy sylwestrowej powiedział mi, że "nie ma motyli w brzuchu, że wszystko przyjmuje na rzadko ( jego słownictwo ), i że to dobrze, że ja podchodzę do tego wszystkiego z dystansem"...Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 03.01.12 o godzinie 00:29
Konrad Górak

Konrad Górak CEO RedsouL Media /
Twórca FASCYNUJ -
Brand
Konsulting&So...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominiko,

Przecież Ty w głębi serca wiesz doskonale co masz zrobić. Tu na forum szukasz kogoś lub czegoś kto może zmieni Twoją decyzję. Nie liczyłbym na to. Nikt poza Tobą nie podejmie tej decyzji, tym bardziej kim my wszyscy jesteśmy żeby Ci powiedzieć co masz zrobić. Jedyne co mogę poradzić odcinając się przy tym od wszystkich terapeutyczno-doradczych talentów to bardzo "prosta" rzecz.

Zamknij oczy, na chwilę skup świadomość na swoim sercu i w myślach spytaj jaką powinnaś podjąć decyzję. Pierwsza rzecz, pierwsza myśl która zobaczysz, poczujesz, usłyszysz będzie Twoim wewnętrznym głosem. Tym który nigdy Cię nie zawiódł pomimo że go prawdopodobnie czasem niesłuchałaś.

Pamiętaj że zasługujesz na wszystko co najlepsze, na Tobie także spoczywa pewnego rodzaju obowiązek zapewnienia wszystkiego co najlepsze swojemu dziecku. To co opowiedziałaś to horror, który odbije się także na nim.

Ktoś tu pisał o terapii, nie potrzebujesz jej w tym momencie. Potrzebujesz jednej klarownej decyzji. Potrzebujesz przez chwilę szczypty trzeźwości umysłu, która pozwoli Ci podjąć tą ostateczną decyzję.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Czy to nie manipulacja..? Wiedząc, że w ten sposób może mnie złamać..?

Owszem. To manipulacja.

Był już raz u psychiatry, po ostatniej akcji, kiedy "nagle" już nie chciał być ze mną.
Powiedziałam, że jest niestabilny emocjonalnie i chciałam, żeby poszedł się ogarnąć.

Myślę, że podobnie jak on jesteś niestabilna emocjonalnie, co wyjaśnię odpowiadając na cytaty, które są poniżej.

I po co teraz chce do kogoś iść..? Wiedząc, że za 2-3 dni wyjeżdżam..?

Żeby wyjechać razem z Wami, żebyś uwierzyła, że potem będzie chodził.

Spotkaliśmy się niestety w drzwiach, kiedy przyjechał po dziecko.
Wyciągał do mnie rękę, zeszłam z nimi. Już na ulicy dziecko przysunęło go do mnie i popatrzyło wymownie :( Przytuliłam męża, ale wyszeptałam mu jednocześnie, że robię to tylko i wyłącznie dla dziecka, że gdyby nie ono, nie zobaczyłby mnie już nigdy więcej na oczy.

I tu jest pierwszy przykład Twojej labilności emocjonalnej. Robię to tylko dla dziecka. Kategorycznie powiedziałaś mu, że gdyby nie dziecko to by Ciebie już nigdy nie zobaczył. Wcześniej piszesz, że nie raz prosiłaś go o powrót, robiłaś sceny na ulicy itd... Gdzie tu stałość emocjonalna?

Drżał cały strasznie, miał łzy w
oczach.
Później, kiedy dziecko zapiął w foteliku, wstał i ocierał łzy z oczu. Znów wyciągnął do mnie rękę, powiedziałam, że pomacham im na pożegnanie, a po cichu, że to, co zrobił, jest nieakceptowalne w żaden sposób. Ocierał łzy odjeżdżając, płakał, patrząc jak zbity pies :(

Żal Ci go tutaj, choć chwilę wcześniej jakoś powiedziałaś mu, że zeszłaś tylko dla dziecka.

Tak mi go żal :(
I siebie też :( Kiedy ja przepłakałam pół nocy sylwestrowej, jego to specjalnie nie obeszło, prawda ..? Nie wiem zupełnie, jak się zachować :,(

Kolejny przykład. Kilka zdań w górę wiedziałaś, co powiedzieć i jak się zachować: odmówiłaś wyjazdu z nim, zeszłaś tylko dla dziecka, by nie robić mu przykrości. Teraz z powrotem zastanawiasz się jak się masz zachować.

Później jeszcze dzwonił ze 3 razy, ale nie odbierałam :(

Znowu trzymasz go na dystans-nie odbierasz po to, by później odbierać po raz kolejny. Kolejny przykład, że jesteś labilna emocjonalnie i nie umiesz kontynuować tego, co zaczęłaś.
Napisał też smsa, w którym pisze, jak strasznie mu przykro, jak bardzo przeprasza, że wie, że to nie to, o co "próbowaliśmy walczyć"...
Że wie, że to jest chore, że bardzo mu źle i żałuje, i że nadal bardzo chciałby jechać z nami.. :(

Jednocześnie podczas tej nocy sylwestrowej powiedział mi, że "nie ma motyli w brzuchu, że wszystko przyjmuje na rzadko ( jego słownictwo ), i że to dobrze, że ja podchodzę do tego wszystkiego z dystansem"...

Klasyczna manipulacja.

Poczytaj swoje posty. Raz jesteś załamana, chcesz o niego walczyć, żal Ci go , przyznajesz się, że masz problem, jesteś załamana, bezradna, podatna na manipulacje, nie potrafisz zrozumieć: czemu on się tak zachowuje... a za chwilę opisujesz go, jako słabego, biednego, chorego człowieka, który jest labilny emocjonalnie i potrzebuje pomocy. Piszesz z punktu widzenia osoby wyżej od niego, która jest świadoma tego, co on robi, rozumie to itd...Podchodzi z dystansem, radzi sobie z tym. Sprawiasz wrażenie, jakbyś była dwiema osobowościami na raz. Raz współuzależniona a za chwilę terapeutka i ktoś kto doskonale umie sobie wytłumaczyć czemu tak jest i z czego to wynika. Której siebie masz zamiar słuchać? Obu na raz?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Gośka J.:
Dominika Swodział:
Czy to nie manipulacja..? Wiedząc, że w ten sposób może mnie złamać..?

Owszem. To manipulacja.

O tym powiedziała mi przyjaciółka, próbując stawiać mnie na nogi.
Dlatego pytałam.
I po co teraz chce do kogoś iść..? Wiedząc, że za 2-3 dni wyjeżdżam..?

Żeby wyjechać razem z Wami, żebyś uwierzyła, że potem będzie chodził.

Widać to jak na dłoni, a mimo to chciałabym wierzyć, że jest zupełnie inaczej :,(
Spotkaliśmy się niestety w drzwiach, kiedy przyjechał po dziecko.
Wyciągał do mnie rękę, zeszłam z nimi. Już na ulicy dziecko przysunęło go do mnie i popatrzyło wymownie :( Przytuliłam męża, ale wyszeptałam mu jednocześnie, że robię to tylko i wyłącznie dla dziecka, że gdyby nie ono, nie zobaczyłby mnie już nigdy więcej na oczy.

I tu jest pierwszy przykład Twojej labilności emocjonalnej. Robię to tylko dla dziecka. Kategorycznie powiedziałaś mu, że gdyby nie dziecko to by Ciebie już nigdy nie zobaczył. Wcześniej piszesz, że nie raz prosiłaś go o powrót, robiłaś sceny na ulicy itd... Gdzie tu stałość emocjonalna?

Brak. Ale wtedy mnie zgnoił psychicznie, teraz doszła do tego przemoc fizyczna. Z tym mam już znacznie gorsze doświadczenia i, mimo że miały miejsce wiele lat temu (5-6 lat), to jednak z tym samym człowiekiem, a boję się tego piekła jak diabeł święconej wody. Psychicznie również mnie zdeptał, noc sylwestrową zamieniając w chore przesłuchanie.
Drżał cały strasznie, miał łzy w
oczach.
Później, kiedy dziecko zapiął w foteliku, wstał i ocierał łzy z oczu. Znów wyciągnął do mnie rękę, powiedziałam, że pomacham im na pożegnanie, a po cichu, że to, co zrobił, jest nieakceptowalne w żaden sposób. Ocierał łzy odjeżdżając, płakał, patrząc jak zbity pies :(

Żal Ci go tutaj, choć chwilę wcześniej jakoś powiedziałaś mu, że zeszłaś tylko dla dziecka.

Zeszłam dla dziecka, nie byłoby mi tak żal, gdybym nie widziała, jak płacze. Gdybym nie zeszła, nie widziałabym wcale.
Później jeszcze dzwonił ze 3 razy, ale nie odbierałam :(

Znowu trzymasz go na dystans-nie odbierasz po to, by później odbierać po raz kolejny. Kolejny przykład, że jesteś labilna emocjonalnie i nie umiesz kontynuować tego, co zaczęłaś.

Nie odebrałam do tej pory. Bo, jak mi powiedziała przyjaciółka: "CO więcej ci powie ? Powie to samo, co ci pisze w smsach, nic więcej. Po co masz tego słuchać ?"
Właściwie słowa innych osób trzymają mnie niejako "w ryzach", bo sama pewnie szybko bym wybaczyła, zapomniała, tłumacząc sobie, że "przecież nic się nie stało". Nawet zaczynałam już tak myśleć.. że "dla świętego spokoju".
Ale stało się, prawda ..?

Wiem, że nie umiem kontynuować i dopiąć do końca tego, co zaczęłam. W innym przypadku byłabym już po rozwodzie.
I tak fakt zamieszkania osobna, przeprowadzki, radzenia sobie samej z dzieckiem, uważam za swój przeogromny sukces.

A rano dostałam też smsa, w którym pisze, że "to wielka szkoda, że jestem tak nieugięta"...
Ja i "nieugięta"... ;(
Raz współuzależniona a za chwilę terapeutka i ktoś kto doskonale umie sobie wytłumaczyć czemu tak jest i z czego to wynika. Której siebie masz zamiar słuchać? Obu na raz?

Nie. Tylko nie wiem, której słuchać. Czasami czuję się silna, po rozmowach, po wyrzuceniu z siebie wszystkiego, a zaraz po tym potrafię skulić się w sobie i myśleć o tym, jak mi żal. Tego wszystkiego żal. Ale chyba najbardziej tej iluzji i tych dawnych, pielęgnowanych starannie marzeń.

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Ale stało się, prawda ..?

Tak, stało się bardzo dużo.
Dominiko, mąż Tobą manipuluje - choć niekoniecznie świadomie. On po prostu żyje chwilą i używa wszystkich możliwych środków, by dostać to, czego akurat mu w danej chwili brakuje. Tobie trudno jest poradzić sobie z tą manipulacją, bo nie wiesz, jakimi kryteriami się kierować, by prawidłowo ocenić męża. Nie wiesz, o czym świadczą jego działania. Boisz się popełnić błąd, bo uważasz, że jeśli uznasz, że on się zmienił, a nie będzie to prawdą, to koszmar wciąż będzie trwał. A jeśli uznasz, że on się nie zmienił i nie zmieni, a nie będzie to prawdą, to Twoje dziecko straci szansę na pełną i szczęśliwą rodzinę.
Pytanie brzmi: czy Twoje dziecko faktycznie straci taką szansę? Rozejrzyj się: czy dzieci rodziców, którzy się rozwiedli, nie są szczęśliwe? Poszukaj takich szczęśliwych rodzin, zobacz, czego do tego szczęścia potrzebowali. Czy nie spokojnego, dającego im oparcie rodzica?
Drugie pytanie brzmi: co jest gorsze: to, co działo się do tej pory? Czy ułożenie sobie i Twojemu dziecku życia bez męża? To da Ci odpowiedź na pytanie, który z błędów będzie miał dla Was gorsze konsekwencje, a który je zminimalizuje.
I trzecie pytanie, a właściwie wskazówka: co musiałby zrobić Twój mąż, żebyś mogła zacząć myśleć o jego ewentualnym powrocie i zechciała z nim w ogóle rozmawiać? Odpowiedź na to ostatnie pytanie da Ci większą stabilność w kontaktach z mężem. Będziesz wtedy wiedziała, czego się trzymać, będziesz mogła sprawdzić: czy on spełnia kolejne wymagania? Nie? To do widzenia. Te kryteria to może być np. roczna terapia, jakiś staż pracy, wywiązywanie się przez dwa lata z jakiegoś obowiązku. Tymi właśnie kryteriami proponuję Ci się zająć w pierwszej kolejności, bo będziesz miała jakiś punkt odniesienia do tego, co robi Twój mąż, a to pozwoli Ci łatwiej ignorować jego chwilową rozpacz.Małgorzata Halicka edytował(a) ten post dnia 03.01.12 o godzinie 11:49
Ewa S.

Ewa S. patrzę,
słucham,myślę...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
PS. Lata temu, dokładnie 5-6 lat temu, na pewnym forum, napisano mi; "że dają mi jeszcze rok lub dwa na zobaczenie swojego związku z innej perspektywy i ucieczkę".
Ucieczka zajęła mi niemal 6 lat i nadal nie uciekłam skutecznie :(
korzenie twojego problemu tkwią w twojej osobowości i wytrenowanych -więc automatycznych- sposobach reagowania.

Czy mogę prosić, żebyś rozwinęła ?

Dominiko, przeczytaj chociażby swoje słowa powyżej, jeśli do 6 lat przerabiasz problem "ucieczki ze związku" i nadal-jak czytam w twoich ostatnich postach- twoje emocje, myśli i działania sa pełne sprzeczności (chcę uciec- ale tez jednocześnie, chcę aby on sie zmienił i był ze mną),to powiedz mi-kto ci nie pozwala "uciec" ze związku?
Twój mąż?Czy on cie więzi, krepuje,przykłada pistolet do głowy?
Gdyby o ci powiedział,ze masz skoczyć z mostu, a wtedy on się zmieni,to byś skoczyła?
Ty sama wkręcasz sie w ten toksyczny układ i tylko ty jesteś odpowiedzialna za swoje życie-twój mąż ni ma tu nic do rzeczy-on ci tylko pokazuje na czym polega twój problem.

W mojej oceni,nie ma sensu dalej wałkować tu w kółko tego samego-bo nie posuwasz się do przodu-tak więc raz jeszcze-zacznij własną terapie i nie kontaktuj sie z mężem.

Tak,on tez ma problem i sobie nie radzi,ale zrozum ,ze dwie osoby z problemem, to problem do kwadratu dla każdej z nich.
Oboje na siebie działacie toksycznie (ty nie mniej na niego, niz on na ciebie-bo przekazujesz mu sprzeczne sygnały i utrudniasz podjecie decyzji-to ty go zatrzymujesz)
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Joanna W.:
p.s. a co do Twoich dylematów nt meza....jeśli ktoś uzywa przemocy, sam sie boi i bedzie uzywal jej zawsze..a nic tak nie zabija wiary w siebie jak takie traktowanie i..dlatego nic takiego zachowania nie usprawiedliwia.NIC.

Dziękuję, Joanno.
Wiesz, mi też zawsze wydawało się, że on ma problem z poczuciem własnej wartości, mnóstwo kompleksów, dlatego wpadł w alkohol i nie radził sobie z życiem... Mnie jest go żal.
Jemu zawsze imponowali jacyś "mafiozi", jacyś napakowani ludzie... Nosi przy sobie gaz, bo się boi... Cieszy się znajomością z "kimś tam"... Nie rozumiem ni w ząb takiego zachowania, to nie mój świat...


Dominiko nie mam w sobie takiej próżnosci by udzielac komuś rad na temat jego zycia, chyba ze sama coś podobnego przezylam i tak własnie jest ale temat nie dotyczy mnie i nie o sobie tu chcę pisac bo sądze, że mi się udalo i Tobie też tego zyczę. Widocznie JEST to możliwe.
Napisze Ci jedną prawde o miłosci - miłość to radość. Jeśli towarzyszą jej takie uczucia jak strach, niepokój, niepewność - miłościa nie jest, przynajmniej nie tą "dobra milością" jest jakims jej przejawem toksyczną iluzją bliskości.
Czy naprawde chcesz tak zyć? Nie wierzę. Myslę ze decyzja już w Tobie dojrzewa potrzeba jej tylko jakiegoś impulsu oby nie bylo to nic tragicznego...przyznam uczciwie - ja swoja odoważna decyzje podjelam wiele lat temu ale realizacja zajela mi prawie rok i nie ukrywam też,ze zaczelam dzialać o dziwo dopiero jak moje największe wsparcie odeszło..widzisz paradoksalnie czyjaś troska (mojej mamy) mnie blokowala, nie chciałam robić porzadku w zyciu jej kosztem.

Być moze do dzis tkwiłabym w chorym ukladzie z człowiekiem ktorego sie balam gdyby nie zachorowal.
Dziś nie tylko nie boję sie juz nikogo ale też jestem bardzo szczesliwa, dziś poznałam prawdziwą miłosć bo przedtem tylko wiedzialam jak powinna wygladac ale nie znalam jej. Życze Ci jeszcze raz wiele odwagi i sily w dązeniu do swojego szczescia i...konsekwencji.

p.s. każdy przypadek jest inny ale pewne schematy są identyczne, dlatego nie łudź sie,ze on sie zmieni.

Oboje weszliscie w pewien nowy etap własnego rozwoju z tym,ze Ty rozwiniesz sie dalej, on nie.Joanna W. edytował(a) ten post dnia 03.01.12 o godzinie 12:15
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Małgorzata Halicka:
Dominika Swodział:
Ale stało się, prawda ..?

Tak, stało się bardzo dużo.
Dominiko, mąż Tobą manipuluje - choć niekoniecznie świadomie. On po prostu żyje chwilą i używa wszystkich możliwych środków, by dostać to, czego akurat mu w danej chwili brakuje.

To prawda, bo już od dawna twierdziłam, że jest egoistą. Nie ogląda się na nic i na nikogo, jeśli czegoś chce, musi to mieć od razu, jest jak dziecko w sklepie z zabawkami. Cierpliwość nie jest jego mocną stroną, jeśli czegoś nie można mieć od razu, to po co się w ogóle starać?
A dla mnie z kolei myślenie o przyszłości i dążenie do jakiegoś celu jest nadrzędną wartością.
Myślałam, że tworzymy razem rodzinę i nasze cele są zbieżne.
Nie były :(((

Co do manipulacji, odbyłam część terapii, chodziłam na spotkania z psychologami, wybrałam się też do psychiatry, którzy tłumaczyli mi wiele rzeczy. I tak naprawdę utrzymanie swojej decyzji w mocy - jakakolwiek by nie była - uzależnione jest od środowiska zewnętrznego. Jeśli słyszę, że "nic się nie stało", to naprawdę wierzę, że nic się nie stało... choć we wnętrzu, we własnym środku, czuję się zdeptana.

I jeszcze znamienna rzecz, podczas owej nocy usłyszałam, że mój mąż jedynie do mnie się tak odnosi i - jak powiedział - do żadnej innej kobiety nie byłby w stanie się tak odezwać, czy zachować. Przyjaciółka powiedziała mi, że to jasne: każda inna kobieta dawno pokazałaby mu drzwi. A on zna mnie jak wytartą kieszeń, wie, że jestem słaba, więc może pozwolić sobie na wszystko.. :(
I trzecie pytanie, a właściwie wskazówka: co musiałby zrobić Twój mąż, żebyś mogła zacząć myśleć o jego ewentualnym powrocie i zechciała z nim w ogóle rozmawiać? Odpowiedź na to ostatnie pytanie da Ci większą stabilność w kontaktach z mężem. Będziesz wtedy wiedziała, czego się trzymać, będziesz mogła sprawdzić: czy on spełnia kolejne wymagania? Nie? To do widzenia.

Dziękuję za te pomysły. Moim wymogiem, po listopadowych wydarzeniach, było podjęcie stałej terapii. Opieka psychologa, mentora, kogokolwiek, kto pomoże mu poukładać się samemu ze sobą.
Wtedy właśnie chciałabym z nim być, wierząc, że będzie jednak dobrze.
Ewa S.:

>(chcę uciec- ale tez jednocześnie, chcę
aby on sie zmienił i był ze mną)
>przekazujesz mu sprzeczne sygnały i utrudniasz
podjecie decyzji-to ty go zatrzymujesz)

I tu jest też odpowiedź na Twoje pytanie, Ewo.
Chciałabym, by normalne życie z tą osobą było możliwe.
Jeśli jest niemożliwe, chcę uciekać, żeby ratować siebie. To mnie niszczy.
Joanna W.:
Czy naprawde chcesz tak zyć? Nie wierzę.
dziś poznałam prawdziwą miłosć bo przedtem tylko wiedzialam jak powinna wygladac ale nie znalam jej. Życze Ci jeszcze raz wiele odwagi i sily w dązeniu do swojego szczescia i...konsekwencji.

Oboje weszliscie w pewien nowy etap własnego rozwoju z tym,ze Ty rozwiniesz sie dalej, on nie.

Dziękuję. A co do zmian... przecież przestał pić po wyjeździe.. :(
Był między nami bardzo szczęśliwy okres... Do którego jednak on nie chce wrócić.
Twierdzi, że "tam" żył nie będzie, bo "tam" stracił rodzinę. Jaka jest w tym konsekwencja ? Przecież wracając miałby tę rodzinę i mógłby ją scalać, pracować nad nią...?
Konrad Górak:
Dominiko,

Zamknij oczy, na chwilę skup świadomość na swoim sercu i w myślach spytaj jaką powinnaś podjąć decyzję. Pierwsza rzecz, pierwsza myśl która zobaczysz, poczujesz, usłyszysz będzie Twoim wewnętrznym głosem. Tym który nigdy Cię nie zawiódł pomimo że go prawdopodobnie czasem niesłuchałaś.

Ta myśl, to "ucieczka".

I ja się teraz naprawdę cieszę, że on wyjeżdża do GB.
Widzę w tym szansę na normalne samodzielne życie.. Nawet nie podejmując ostatecznych decyzji.. Czas pokaże... :(
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:

I jeszcze znamienna rzecz, podczas owej nocy usłyszałam, że mój mą
Joanna W.:
Czy naprawde chcesz tak zyć? Nie wierzę.
dziś poznałam prawdziwą miłosć bo przedtem tylko wiedzialam jak powinna wygladac ale nie znalam jej. Życze Ci jeszcze raz wiele odwagi i sily w dązeniu do swojego szczescia i...konsekwencji.

Oboje weszliscie w pewien nowy etap własnego rozwoju z tym,ze Ty rozwiniesz sie dalej, on nie.

Dziękuję. A co do zmian... przecież przestał pić po wyjeździe.. :(
Był między nami bardzo szczęśliwy okres... Do którego jednak on nie chce wrócić.
Twierdzi, że "tam" żył nie będzie, bo "tam" stracił rodzinę. Jaka jest w tym konsekwencja ? Przecież wracając miałby tę rodzinę i mógłby ją scalać, pracować nad nią...?

Dominiko..kazdy nawet bardzo zly zwiazek przechodzi rózne etapy i nie zawsze jest źle czasem bywaja okresy, które można nazwać szczesliwymi i ja w swoim zwiazku tez takie mialam. Ale cóz z tego? Jak pamieć o tym co zle byla silniejsza bo to co zle było tak bardzo złe,ze dobre nie mogło tego wymazac bo jesli na 14 lat wspólnego zycia 3, 4 były dobre to nie jest dobry bilans..weź kartkę wypisz sobie plusy i minusy Waszego zwiazku wypisz sobie własne marzenia i oczekiwania i sprawdź które sie sprawdziły..i co? Nie sądze by wyszło Ci na plus.
Popatrz tak - przecież radzisz sobie mieszkajac sama radzisz sobie bez niego i potrafisz być bez niego spokojna i szczesliwa wiec...normalnie ludzie za sobą tesknią nie moga bez siebie zyć, kazdy dzień, czasem godzina bez siebie są męką i to juz daje jasny obraz waszego zwiazku, prawda?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Odebrałam telefon. Pytał, czy może jechać z nami. Już wcale nie płakał. Był niewzruszony.
Ze złością zapytał, czy "nadal żadnych decyzji nie umiem podejmować"?!

Spokojnie powiedziałam, że potrafię i się rozłączyłam.

Następny telefon: usłyszałam, że "niepotrzebne były te moje prowokacje", bowiem wysłałam smsa do kogoś, kogo nie powinnam, że "mam już swojego drogiego" ( Chodziło mu o to, że treść owego smsa zaczynała się od "Drogi X - Wszystkiego najlepszego " ), że nie poznałam go w pracy, że "to porażka",że wysłałam temu koledze życzenia - "Twoja porażka!!!" dodał z perfidią i śmiejąc się okrutnie.

Powiedziałam, że nie pozwolę się więcej ranić. Rozłączyłam się.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Odebrałam telefon. Pytał, czy może jechać z nami. Już wcale nie płakał. Był niewzruszony.
Ze złością zapytał, czy "nadal żadnych decyzji nie umiem podejmować"?!

Spokojnie powiedziałam, że potrafię i się rozłączyłam.

Następny telefon: usłyszałam, że "niepotrzebne były te moje prowokacje", bowiem wysłałam smsa do kogoś, kogo nie powinnam, że "mam już swojego drogiego" ( Chodziło mu o to, że treść owego smsa zaczynała się od "Drogi X - Wszystkiego najlepszego " ), że nie poznałam go w pracy, że "to porażka",że wysłałam temu koledze życzenia - "Twoja porażka!!!" dodał z perfidią i śmiejąc się okrutnie.

Powiedziałam, że nie pozwolę się więcej ranić. Rozłączyłam się.

Widzisz sama Dominiko. On wczoraj płakał, kochał, rozpaczał. Dzisiaj zionie do Ciebie wrogością i nienawiścią. Masz czarno na białym, że nie możesz dalej z nim rozmawiać nawet, żebyś nie wiem jak bardzo tego chciała. Weź kartkę papieru, narysuj jego podobiznę a następnie zniszcz kartkę, podepcz i spal. Skacz po tej kartce, potnij ją. Zrób z nią, co chcesz a potem spal. Zacznij jutrzejszy dzień tak, jakbyś go w ogóle nie znała. Na stres dobry jest wysiłek fizyczny. Wyjdź z domu wczesnym rankiem i biegaj tak długo aż wrócisz do domu bez sił na cokolwiek-przede wszystkim na myślenie o nim:)

JEGO JUŻ NIE MA.Gośka J. edytował(a) ten post dnia 03.01.12 o godzinie 18:15

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

dojrzewanie to podejmowanie decyzji. tych łatwych i trudnych.
możemy pisać o ochronie siebie, własnej energi i godności... o normalnym życiu,
ale decyzja należy do Ciebie Dominiko i nikt z nas za Ciebie jej nie podejmie.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Każdy lubi, chciałby mieć obok siebie kogoś, kto w chwilach trudnych, wątpliwych chwyciłby za rękę i pociągnął we właściwą stronę. Kogoś, kto otarłby łzy, wsparł, towarzyszył w smutku....Twoje ciągłe ucieczki: wyjazdy, marzenia o wyjeździe gdzieś, gdzie są Twoi przyjaciele, którzy Ci będą pomagać, Twoje wyjazdy co miesiąc do rodziców do Polski to nic innego jak szukanie osób, na które mogłabyś choć trochę odpowiedzialności za Twoje decyzje zrzucić. I nie celowo, lecz podświadomie, by nie musieć być samej w tych decyzjach i samej ich podejmować. Wygodniej jest ukryć się u rodziców, którzy zadecydują za Ciebie byś mu wybaczyła, lub u przyjaciół, którzy Cię przed nim ochronią. Ale w trudnych decyzjach człowiek jest tak naprawdę sam, bo tylko on je podejmuje. Nikt inny. Trudne chwile, choćby nie wiem jak pełne ludzi wokoło, zawsze są samotne.
Myślę, że teraz jest Twój czas na samotność i samotne podjęcie decyzji z dala od 'doradców'.
Jarosław Miłaszewicz

Jarosław Miłaszewicz rzecz w tym, że
rzecz na rzeczy..

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Widzę Don Kichote'a z La Manchy i mrowie ptaków na drzewach , które śpiewając w podobnej tonacji oglądają nieunikniony pęd rycerza ku zderzeniu z wiatrakiem..który nie zniknie z drogi , nie ustąpi , nie zmieni się w ciastko z kremem. Pozostanie surową konstrukcją , bo taką jest .
Artur Król

Artur Król Profil nieaktywny,
proszę o kontakt
mailowy. Psycholog,
t...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika, takie pytanie, bo chyba nie znalazłem tego, mimo dużej ilości tekstów, które napisałaś - a czego Ty chcesz? Co chciałabyś uzyskać po tym wątku?
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Artur Król:
Dominika, takie pytanie, bo chyba nie znalazłem tego, mimo dużej ilości tekstów, które napisałaś - a czego Ty chcesz? Co chciałabyś uzyskać po tym wątku?

Chciałabym... żyć w zdrowym związku.. spełniona, rozumiana, wspierana.
Chciałabym kochać i ufać, bez obawy, że zostanę wbita w ziemię.
Chciałabym móc realizować się na zewnątrz, wracając później do swojej małej, domowej przystani.
Chciałabym mieć cele i wspólne plany, do których można byłoby dążyć.
Chciałabym móc rozmawiać o wszystkim bez obawy, że usłyszę jedynie: "to pier**ły i g**na".
Chciałabym rozwijać się zawodowo wedle ścieżki, którą JA sobie wytyczyłam, a nie ktoś.
Chciałabym mieć spokój i wieść normalne życie.
Chciałabym mieć wspólnych znajomych, wyjść raz na pół roku do pubu, bez obawy, że partner się upije i stanie się moim katem.
Chciałabym móc wierzyć w piękną, wspólną przyszłość.
Chciałabym mieć swoją, małą przystań - wspólne mieszkanie, domek, z wystrojem, o jakim marzę.
Chciałabym stawać się mądrzejsza każdego kolejnego dnia.
Chciałabym działać w wolontariacie i nie słyszeć, że to kolejne g**no.
Chciałabym dzielić się radością z partnerem każdym kolejnym dniem.
Chciałabym być wsparciem i opoką wiedząc, że otrzymuję to samo.

Tak. Tego właśnie bym chciała.



Wyślij zaproszenie do