Ewa
S.
patrzę,
słucham,myślę...
Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...
Dominika Swodział:ja ciągle żyłam nadzieją. Nadzieją, że będzie
lepiej, że zbudujemy jednak razem Rodzinę, tę rodzinę, którą mogliśmy tworzyć, a co się nie udało. Chciałam bezpieczeństwa i stabilizacji, zacumowania w bezpiecznej przystani i normalnego życia. Chciałam tego z NIM.
Ale ile można...? :(
Dominiko, na tym właśnie polega współuzależnienie- TY TEGO CHCIAŁAŚ z NIM (nie on) -rozumiesz tę różnicę?
Chciałaś ,aby On zmienił sie, by robił,to co ty mu zaplanowałaś-"aby było WAM dobrze".
Ale on ci przecież wiele razy mówił,ze nie jest zainteresowany,ze ma gdzieś to czego, ty chcesz,ma gdzieś twoja wizje życia- bezpiecznej przystani.
Ile jeszcze razy ma ci to powiedzieć, co jeszcze zrobić, abyś dala mu święty spokój i przestała urządzać mu życie tak,jak tobie to pasuje.
Ty jesteś uzależniona od swojej wizji tego,jak ma byc i jaki ma on być,by "było dobrze"
Zauważ,ze gdy tylko on znika z twojego życia ty robisz cos, co go znowu wciąga w te chorą spiralę o nazwie "masz sie zmienić,bo bez tego ja nie mogę mieć tego czego chcę".
Im więcej wkładasz energii w osiągniecie NIEMOŻLIWEGO, tym bardziej tracisz racjonalne spojrzenie na siebie i cały ten proces, tym bardziej sie uzależniasz od tej spirali.
Tak, chciałaś z nim mieć to co sobie wymarzyłaś, starałaś się, ale zrozum to dziewczyno, nie zawsze i nie wszystko można mieć ,a przede wszystkim nie można zmienić innych ludzi dlatego,że my tak chcemy.
To jest właśnie to z czym musisz sie pogodzić, czas pożegnać dziecięce marzenia , przeżyć żałobę po ich stracie (pielęgnowałaś je wiele lat) i ...po jakimś czasie zbudować być może- zdrowy związek dwojga dorosłych osób- na równych prawach
W twojej wypowiedzi jest wiele wątków do terapii ,ale to rola terapeuty.
Najważniejsze jest to,ze jesli nie chcesz sie samounicestwić,to musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i twojego dziecka (nie za zycie twojego męża)