Ewa S.

Ewa S. patrzę,
słucham,myślę...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
ja ciągle żyłam nadzieją. Nadzieją, że będzie
lepiej, że zbudujemy jednak razem Rodzinę, tę rodzinę, którą mogliśmy tworzyć, a co się nie udało. Chciałam bezpieczeństwa i stabilizacji, zacumowania w bezpiecznej przystani i normalnego życia. Chciałam tego z NIM.
Ale ile można...? :(

Dominiko, na tym właśnie polega współuzależnienie- TY TEGO CHCIAŁAŚ z NIM (nie on) -rozumiesz tę różnicę?
Chciałaś ,aby On zmienił sie, by robił,to co ty mu zaplanowałaś-"aby było WAM dobrze".
Ale on ci przecież wiele razy mówił,ze nie jest zainteresowany,ze ma gdzieś to czego, ty chcesz,ma gdzieś twoja wizje życia- bezpiecznej przystani.
Ile jeszcze razy ma ci to powiedzieć, co jeszcze zrobić, abyś dala mu święty spokój i przestała urządzać mu życie tak,jak tobie to pasuje.
Ty jesteś uzależniona od swojej wizji tego,jak ma byc i jaki ma on być,by "było dobrze"
Zauważ,ze gdy tylko on znika z twojego życia ty robisz cos, co go znowu wciąga w te chorą spiralę o nazwie "masz sie zmienić,bo bez tego ja nie mogę mieć tego czego chcę".
Im więcej wkładasz energii w osiągniecie NIEMOŻLIWEGO, tym bardziej tracisz racjonalne spojrzenie na siebie i cały ten proces, tym bardziej sie uzależniasz od tej spirali.

Tak, chciałaś z nim mieć to co sobie wymarzyłaś, starałaś się, ale zrozum to dziewczyno, nie zawsze i nie wszystko można mieć ,a przede wszystkim nie można zmienić innych ludzi dlatego,że my tak chcemy.

To jest właśnie to z czym musisz sie pogodzić, czas pożegnać dziecięce marzenia , przeżyć żałobę po ich stracie (pielęgnowałaś je wiele lat) i ...po jakimś czasie zbudować być może- zdrowy związek dwojga dorosłych osób- na równych prawach

W twojej wypowiedzi jest wiele wątków do terapii ,ale to rola terapeuty.
Najważniejsze jest to,ze jesli nie chcesz sie samounicestwić,to musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i twojego dziecka (nie za zycie twojego męża)

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominiko Twój związek to związek dwojga ludzi,którzy nie potrafią żyć bez siebie i nie potrafią żyć ze sobą.Jak napisała Pani Ewa konieczna jest terapia.Biorąc pod uwagę to co już złego się w Waszym związku wydarzyło i to co może się jeszcze wydarzyć uważam iż powinniście nad sobą pracować z dala od siebie.Wnioskuję iż taką decyzję możesz podjąć tylko Ty.Więc ją podejmij dla dobra Was wszystkich.

konto usunięte

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Wszyscy tutaj piszą o współczuciu itp, ja nie napisze bo widać że właścicielka nie szuka pomocy. To kolejna klasyczna ofiara przemocy psychicznej żyjąca złudzeniami, niczym więcej. I powiem coś co zabrzmi brutalnie, skoro odpowiada jej takie życie niech tak żyje, może jak wleje raz drugi trzeci i wyląduje w szpitalu to się opamięta bo wątpie że wszelkie mądre argumenty gosi ewy czy barbary do niej trafią. Jak grochem o ściane, więc ja mam jedną radę, tak, żyj tak dalej, daj mu szanse. Jest dobry, powinnaś przyznać się do wszystkiego przed nim, nawet do rzeczy których nie zrobiłaś, on tego bardzo teraz potrzebuje. Jeśli chcesz żeby utwierdzić cię w tym przekonaniu to tak, życie z katem to dobra opcja. Szkoda tylko dziecka któremu gotujesz taki los. Niestety w niektórych przypadkach chyba tylko kubeł zimnej wody na głowe lub porządny kopniak od życia jest w stanie przemówić choć dziewczyny użyły tutaj bardzo konkretnych i żeczowych argumentów żyj dalej złudzeniami.
Jacek H.

Jacek H. freelancer,
samodzielny twórca

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...


Jacku, zapoznałam się z stroną grupy Al-anon... Prawdopodobnie wybiorę się na takie spotkanie we wtorek, jeśli tylko zostanę na miejscu odpowiednio długo.

myślę że powinnaś. Uwaga: pierwsze spotkanie, zwłaszcza jeśli nie miałaś do czynienia z grupami wsparcia, może być odstręczające. Ważna jest pokora -masz do czynienia z ludźmi którzy przeżyli to co Ty (a może więcej) i uczą się wspólnie jak sobie z tym radzić. Możesz się uczyć razem z nimi, korzystając z ich doświadczeń: to potężna siła.

Jacku, choroba alkoholowa, również w momencie, kiedy nie pił przez tak długi czas, a jedynie "od okazji" i od razu zachowuje się tak, jak opisałam ? :(((

oczywiście. Alkohol jest najważniejszym, ale nie jedynym elementem choroby. Można nie pić latami i pielęgnować w sobie chorobę -złość, agresję, kłamstwa... bez porządnej terapii, a przynajmniej przejścia jakiejś autentycznej drogi zdrowienia (na przykład 12 kroków AA) choroba może wybuchnąć w każdej chwili. I zwykle kiedyś wybucha. Dlatego póki nie masz pewności potwierdzonej kilkoma latami doświadczenia, że została zatrzymana i zaleczona (o wyzdrowieniu nie ma mowy) nie wolno Ci mieć do swojego męża ani grama zaufania w żadnej ważnej sprawie. Niestety.
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Ewa S.:
Dominika Swodział:
ja ciągle żyłam nadzieją. Nadzieją, że będzie
lepiej, że zbudujemy jednak razem Rodzinę, tę rodzinę, którą mogliśmy tworzyć, a co się nie udało. Chciałam bezpieczeństwa i stabilizacji, zacumowania w bezpiecznej przystani i normalnego życia. Chciałam tego z NIM.
Ale ile można...? :(

Dominiko, na tym właśnie polega współuzależnienie- TY TEGO CHCIAŁAŚ z NIM (nie on) -rozumiesz tę różnicę?
Chciałaś ,aby On zmienił sie, by robił,to co ty mu zaplanowałaś-"aby było WAM dobrze".
Ale on ci przecież wiele razy mówił,ze nie jest zainteresowany,ze ma gdzieś to czego, ty chcesz,ma gdzieś twoja wizje życia- bezpiecznej przystani.

Rzecz w tym, że on zawsze podkreślał, że jest domatorem, że chciałby tej przystani, że kocha spokój, domowe zacisze... Tylko, że on należy do osób, które zawsze co innego mówią, a co innego czynią. I tak też było w tym przypadku. Kochał dom i spokój, ale picie bardziej.
Później, po wyjeździe, kochał dom i spokój, ale i tak coś go uwierało.
Kochał dom i spokój, ale nie chciał tego domu kupić, rozmawiać o przyszłości, szukać pracy.
Ile jeszcze razy ma ci to powiedzieć, co jeszcze zrobić, abyś dala mu święty spokój i przestała urządzać mu życie tak,jak tobie to pasuje.
Ty jesteś uzależniona od swojej wizji tego,jak ma byc i jaki ma on być,by "było dobrze"
Zauważ,ze gdy tylko on znika z twojego życia ty robisz cos, co go znowu wciąga w te chorą spiralę o nazwie "masz sie zmienić,bo bez tego ja nie mogę mieć tego czego chcę".

Myślę, że jakiś rok- dwa temu, pogodziłam się z tym, jaki jest, przestałam chcieć kogokolwiek zmieniać, wiedząc, że zmienić mogę tylko siebie.
I to zrobiłam. Zatopiłam się w swoim wnętrzu, miałam dużo czasu na swoje przemyślenia, rozwój wewnętrzny... Brakowałi mi tylko partnera do wspólnych działań, do świadomości wspólnych celów, podejmowania decyzji i brania odpowiedzialności. Tak naprawdę, odpowiedzialność za wszystko ponosiłam ja. Mój mąż gotował i woził dziecko do szkoły, ale rachunki, szukanie pracy i wszelkie inne organizacyjne sprawy spoczywały na mnie.
Imho mówiłam wyraźnie, że taki podział ról mi zdecydowanie nie odpowiada.
Mało tego, szukałam mu pracy, a on... miał do mnie o to pretensje, z wyrzutem mówiąc, że "przecież nikt mi nie kazał!". A ja robiłam to w dobrej wierze, w trosce o naszą rodzinę.

To jest właśnie to z czym musisz sie pogodzić, czas pożegnać dziecięce marzenia , przeżyć żałobę po ich stracie (pielęgnowałaś je wiele lat) i ...po jakimś czasie zbudować być może- zdrowy związek dwojga dorosłych osób- na równych prawach

Bardzo bym tego sobie życzyła.
W twojej wypowiedzi jest wiele wątków do terapii ,ale to rola terapeuty.
Najważniejsze jest to,ze jesli nie chcesz sie samounicestwić,to musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i twojego dziecka (nie za zycie twojego męża)

I to jest trudne, bo przez lata brałam odpowiedzialność za jego życie. Teraz czuję, że już nie biorę, czuję się lżej, że ów ciężar spadł mi z pleców... Nie byłam w stanie odpowiadać za całą swoją rodzinę. Mój mąż podjął samodzielne decyzje, zdecydował się wyjechać za granicę ( gdzie daleko ) i pierwszy raz nie miałam w tym, w jego działaniach, jakiegokolwiek udziału.
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Barbara K.:
Dominiko Twój związek to związek dwojga ludzi,którzy nie potrafią żyć bez siebie i nie potrafią żyć ze sobą.Jak napisała Pani Ewa konieczna jest terapia.Biorąc pod uwagę to co już złego się w Waszym związku wydarzyło i to co może się jeszcze wydarzyć uważam iż powinniście nad sobą pracować z dala od siebie.Wnioskuję iż taką decyzję możesz podjąć tylko Ty.Więc ją podejmij dla dobra Was wszystkich.

Dziękuję. Tę decyzję już podjęłam, w końcu odważyłam się odejść i zamieszkać samodzielnie, ale mimo wszystko.. Brakuje mi go, jako człowieka. Natomiast praca z dala od siebie to była moja myśl przewodnia, ta, która mi przyświecała, kiedy odeszłam w lutym...
Poszłam do psychologa, prosiłam go o to samo... Znów trafiałam w ścianę.
On zapętlił się w nienawiści do mnie. Za krzywdę, jaką mu wyrządziłam swoim odejściem.Dominika Swodział edytował(a) ten post dnia 01.01.12 o godzinie 23:07
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Gośka J.:
Reasumując: chcesz wrócić do rodziców, którzy go lubią? I prócz męża będziesz skazana na słuchanie od mamy i taty, żebyś dała mu szansę, bo on jest dobry tylko czasem mu odwala. Jeśli nie masz silnego oparcia w rodzicach nie wracaj do nich.
Normalny ojciec, gdyby usłyszał, że córkę jego bije mąż, wstałby z fotela, pojechał do niego i fizycznie by mu wytłumaczył, że się nie ma zbliżać ani do Ciebie ani do dziecka. Twój tata go lubi zatem jak się można domyślać, stanie ostatecznie po jego stronie. Żeby było śmieszniej, alkoholik ma umiejętność manipulowania każdym, robienia z siebie ofiary i wpędzania w poczucie winy.Jeśli Twoi rodzice darzą go lekkim choć sentymentem łatwo będzie nimi manipulował robiąc z Ciebie najgorszą. Dlatego ja bym została w Niemczech, bo tam jesteś bezpieczniejsza, z dala od manipulacji. Masz lepsze widoki na pomyślną terapię niż tutaj.

Gosiu, powrót do rodziców absolutnie nie wchodzi w grę.
Od dawna zdaję sobie z tego sprawę. Nie mam oparcia w rodzicach, bo "to taki dobry chłopak".
Mam żal do ojca, że mi nie pomógł, kiedy najbardziej tego potrzebowałam, kiedy miałam 21- 22 lata, policja założyła nam niebieską kartę, a jedynym pytaniem ojca było "Co mu zrobiłaś, że tak musiał zareagować ?!!"
Dlatego wcześniej pisałam, że miałam do wyboru żyć z katem pod jednym dachem, albo dom samotnej matki. Dzisiaj ojciec wszystkiego się wypiera, twierdząc, że o niczym nie wiedział :(((

To, co napisałaś o manipulacji i umiejętności robienia z siebie ofiary, idealnie wpisuje się w zachowanie, którego doświadczałam przez lata. "Taki cichy, spokojny, nieśmiały chłopak. I tak mu dobrze z oczu patrzyło." Tylko jak się upił, wychodził z niego potwór.
Mój mąż nie umie wpędzać mnie w poczucie winy, co dodatkowo doprowadza go do ciężkiego szału, bowiem podczas wielu rozmów dawał mi odczuć, że życzy sobie, żebym się "kajała w pokorze" za to, że odeszłam ( mówię o wydarzeniach ostatnich miesięcy ). Wyrządziłam mu największą możliwą krzywdę, zraniłam "do białej kości".
Tylko, że on mnie ranił skutecznie, zanim odeszłam, tego nie widział...?

Odnośnie terapii, tutaj, znaczy w Polsce, mam lepsze widoki odnośnie terapii, w miejscu, gdzie mieszkam, nie będzie tak łatwo. Mówiąc o powrocie do kraju nie mam na myśli miejscowości rodzinnej i związania się z rodzicami, a Polskę jako całość, poszukując dla siebie niszy zawodowej. Poza tym, mam tutaj otoczenie, bliskie mi osoby ( nie mówię tutaj o rodzicach ), koleżanki, którym łatwiej będzie mnie wspierać na miejscu, niż na odległość.
Tam również, ale... to nie do końca to. Nie decyduję w tej chwili, gdzie zostanę, bo to nie jest decyzja "na już, na teraz", zdaję sobie sprawę, że do wiosny/lata jeszcze wiele się może zmienić.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:

Mój mąż nie umie wpędzać mnie w poczucie winy


Chyba jednak umie. W swoich wypowiedziach nie raz wyraziłaś opinię, że może to Ty zawiniłaś...
Odnoszę takie wrażenie, może się mylę, że zmieniasz, modyfikujesz swoje emocje, słowa, opinie w zależności od chwili, w zależności od tego, co kto Ci napisze. Raz jesteś słaba, przestraszona, uległa a raz mówisz, że Twój mąż nie jest w stanie wzbudzić w Tobie poczucia winy. Raz piszesz, że on przyjeżdża do Ciebie, atakuje Cię i osacza, że chcesz się uwolnić od niego a za chwilę odpisujesz komuś, że Ty się już uwolniłaś od niego i nic już Was nie łączy. Zaprzeczasz cały czas sama sobie.

Tylko, że on mnie ranił skutecznie, zanim odeszłam

To skutecznie Cię rani, czy też nieskutecznie...?

a Polskę
jako całość, poszukując dla siebie niszy zawodowej.

I znowu błądzisz wyobrażeniami nie wiem gdzie.

Poza tym,
mam tutaj otoczenie, bliskie mi osoby ( nie mówię tutaj o rodzicach ), koleżanki, którym łatwiej będzie mnie wspierać na miejscu, niż na odległość.

Nie przeceniasz czasem tego wsparcia?

jeszcze wiele
się może zmienić.

Mam wrażenie, że za dużo jest w Twoim życiu nieistotnych zmian a za mało tych najistotniejszych.

Masz dziecko a cały czas zachowujesz się jak nastolatka, która kiedy coś jej się nie podoba, pakuje walizkę i jedzie gdzie indziej szukać marzeń a jak ich nie znajduje to wraca z powrotem. Dziecko to nie zabawka, którą można spakować do walizki i podróżować w nieznane. Dziecko musi mieć jeden dom, jedno stałe miejsce. Robiąc tak stale uciekasz od odpowiedzialności. Nie podejmiesz terapii tam, bo nie wiem co. Pojedziesz do Polski i za pół roku znów stwierdzisz, że to nie to, więc przerwiesz terapię i uciekniesz...no właśnie dokąd?
Zostań na jednym miejscu, podejmij terapię, zapuść z dzieckiem korzenie. Niech wie, która ojczyzna jest jego i który dom jest jego. Myślisz, że jak wrócisz tu to będzie Ci łatwiej? Mylisz się. Ktoś kiedyś powiedział, że nasz dom jest tam, gdzie nasze serce. Twoje serce nadal jest przy mężu dlatego nie znajdziesz swojego domu dopóki nie wyrzucisz go z serca na zawsze.
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Gośka J.:
Chyba jednak umie. W swoich wypowiedziach nie raz wyraziłaś opinię, że może to Ty zawiniłaś...
Odnoszę takie wrażenie, może się mylę, że zmieniasz, modyfikujesz swoje emocje, słowa, opinie w zależności od chwili, w zależności od tego, co kto Ci napisze. Raz jesteś słaba, przestraszona, uległa a raz mówisz, że Twój mąż nie jest w stanie wzbudzić w Tobie poczucia winy. Raz piszesz, że on przyjeżdża do Ciebie, atakuje Cię i osacza, że chcesz się uwolnić od niego a za chwilę odpisujesz komuś, że Ty się już uwolniłaś od niego i nic już Was nie łączy. Zaprzeczasz cały czas sama sobie.

Być może. To skutek nocnych wydarzeń, a może i wydarzeń ostatnich lat ?
Tylko, że on mnie ranił skutecznie, zanim odeszłam

To skutecznie Cię rani, czy też nieskutecznie...?

Skutecznie.
Poza tym,
mam tutaj otoczenie, bliskie mi osoby ( nie mówię tutaj o rodzicach ), koleżanki, którym łatwiej będzie mnie wspierać na miejscu, niż na odległość.

Nie przeceniasz czasem tego wsparcia?

Chyba jednak nie. Ojczyzna to ojczyzna. Koniec, kropka.
Znajomi i to wszystko, co buduje naszą tożsamość.
Higiena psychiczna. I nie o męża tu chodzi, jego tutaj nie będzie.
Masz dziecko a cały czas zachowujesz się jak nastolatka, która kiedy coś jej się nie podoba, pakuje walizkę i jedzie gdzie indziej szukać marzeń a jak ich nie znajduje to wraca z powrotem. Dziecko to nie zabawka, którą można spakować do walizki i podróżować w nieznane. Dziecko musi mieć jeden dom, jedno stałe miejsce. Robiąc tak stale uciekasz od odpowiedzialności. Nie podejmiesz terapii tam, bo nie wiem co. Pojedziesz do Polski i za pół roku znów stwierdzisz, że to nie to, więc przerwiesz terapię i uciekniesz...no właśnie dokąd?
Zostań na jednym miejscu, podejmij terapię, zapuść z dzieckiem korzenie. Niech wie, która ojczyzna jest jego i który dom jest jego. Myślisz, że jak wrócisz tu to będzie Ci łatwiej? Mylisz się. Ktoś kiedyś powiedział, że nasz dom jest tam, gdzie nasze serce. Twoje serce nadal jest przy mężu dlatego nie znajdziesz swojego domu dopóki nie wyrzucisz go z serca na zawsze.

Dziecko chodzi na stałe do przedszkola tam, tutaj jestem przy okazji wszelkich ferii, świąt itd, a że jest ich sporo, to tak to wygląda, że ciągle jesteśmy w rozjazdach.
Nie chcę więcej uciekać. A odnośnie męża... cóż, ciężka praca i wiele trudnych chwil przede mną. Nadal chciałabym żyć z nim, ale... nie na jego zasadach. Już nie.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Nadal chciałabym żyć
z nim, ale... nie na jego zasadach. Już nie.

I tutaj zrobiłaś dwa kroki do tyłu. Ty nie masz w ogóle z nim żyć, bo on z Tobą na Twoich zasadach żył nigdy nie będzie nie rozumiesz?

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Mam sporo napędu i możliwości do podjęcia takiego życia, jakiego chcę, jednak kiedy znajduję się przy nim, on mnie zniża do swojego poziomu, swojego prymitywizmu, mówiąc, że "niczego nie osiągnęłam, nie czego nie mam". etc.
Wspaniały przykład pokazania czarno na białym, że kompletnie nie rozumiesz, co to znaczy BYĆ ODPOWIEDZIALNĄ za swoje życie. On cię "nie zniża", nie potrafiłby. Nikt tego nie potrafi. Sama się zniżasz. Sama się zmuszasz.

Poza tym, dlaczego dajesz mu szansę, gdy o nią nie prosi? Dlaczego chcesz coś budować, gdy tego nie oczekuje? I wreszcie dlaczego uciekasz, gdy nagle to do czego tak intensywnie dążysz zaczyna działać? Dlaczego nagle wtedy zamieniasz się w osobę prześladowaną, wykorzystywaną i taką bezradną. Przecież to nie ma w ogóle żadnego sensu, chyba że ........................ lubisz taką emocjonalną szarpaninę, wtedy to ma sens.

Powtórzę jeszcze raz. Jesteś w pełni ODPOWIEDZIALNA za swoje życie i nie nabiorę się na złego męża, nierozumiejących cię rodziców i perspektywę Domu Samotnej Matki, bo gdyby było ci naprawdę źle to taki Dom byłby wybawieniem, a nie karę. Moim zdaniem lubisz zamieszanie dla samego zamieszania, emocje nawet negatywne, dla samych emocji. Żal mi jedynie dziecka, bo ono nie ma wyboru. Cóż za kilka lat, na jakimś portalu może twoje dziecko zamieści wpis z prośbą o pomoc, jak radzić sobie z życiem mając takie doświadczenia.
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Marcela K.:
Dominika Swodział:
Mam sporo napędu i możliwości do podjęcia takiego życia, jakiego chcę, jednak kiedy znajduję się przy nim, on mnie zniża do swojego poziomu, swojego prymitywizmu, mówiąc, że "niczego nie osiągnęłam, nie czego nie mam". etc.
Wspaniały przykład pokazania czarno na białym, że kompletnie nie rozumiesz, co to znaczy BYĆ ODPOWIEDZIALNĄ za swoje życie. On cię "nie zniża", nie potrafiłby. Nikt tego nie potrafi. Sama się zniżasz. Sama się zmuszasz.

No tak, to prawda.
Poza tym, dlaczego dajesz mu szansę, gdy o nią nie prosi? Dlaczego chcesz coś budować, gdy tego nie oczekuje? I wreszcie dlaczego uciekasz, gdy nagle to do czego tak intensywnie dążysz zaczyna działać?

Chyba nie rozumiem. W którym miejscu pisałam o tym, że uciekam, kiedy zaczyna działać to, do czego dążę ? Czyżbym miała sielankową rodzinę obok siebie ?
Mieszkam sama, żyję sama.

Powtórzę jeszcze raz. Jesteś w pełni ODPOWIEDZIALNA za swoje życie i nie nabiorę się na złego męża, nierozumiejących cię rodziców i perspektywę Domu Samotnej Matki, bo gdyby było ci naprawdę źle to taki Dom byłby wybawieniem, a nie karę. Moim zdaniem lubisz zamieszanie dla samego zamieszania, emocje nawet negatywne, dla samych emocji.

Bardzo się mylisz. I coś mi się wydaje, że nie masz pojęcia i alkoholiźmie, o byciu 21- latką z małym dzieckiem w domu, w którym wiesz, że wróci mąż i nigdy nie wiesz, co się wydarzy, o lęku, o upokorzeniu, wreszcie upodleniu, o dzielnicowym i ... wielkim wstydzie.
Oto, jak wykształcona w prywatnym liceum córka pana doktora, wyszła świetnie za mąż, dygocze na samą myśl o powrocie "kochanego" męża do domu.
To na szczęście przeszłość i nie o tym pisałam.
Pisałam o tym, jak uciec, bo mnie to nie odpowiada. Nie bawi mnie to.
Jacek H.

Jacek H. freelancer,
samodzielny twórca

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

refleksja ogólna... w nadziei że nikt się nie obrazi...

Maksymy typu "każdy żyje tak jak mu odpowiada", "wszystkie choroby i nieszczęścia biorą się z głowy", "sam jesteś kowalem swojego losu" są krzepiące i słuszne, ale tylko czasami i tylko dla "zdrowej" części populacji (i nie jestem pewien czy większości). O naszym losie tak często decyduje ciąg przypadków -genetyczna podatność na uzależnienia, fatalne zauroczenie, zbieg okoliczności prowadzący do nawału nieszczęść, od których nie ma jak uciec...
A wtedy, jeśli ktoś mi wmówi że jestem sobie w całości sam winny, pozostaje mi tylko chlanie do śmierci, albo depresja zakończona samobójstwem, albo życie na koszt innych w przytułku czy psychiatryku. Realistyczne podejście do rzeczywistości, pozwalające skutecznie walczyć o godne życie, polega, jak mi się zdaje, na dostrzeżeniu całej złożoności sytuacji, i możliwości wyjścia z niej bez rozpamiętywania win. Swoich i cudzych.

Myślę, że jest błędem pogrążanie się w poczuciu winy za życie z alkoholikiem, i jest błędem obarczanie całą winą za to co się dzieje, chorego, zdezintegrowanego i bezwolnego człowieka. W ogóle myślenie o winie czy popełnionych kiedyś błędach jest przeważnie bez sensu.

Nie można też mieć za złe komuś zaszczutemu, słabemu, zagubionemu i przerażonemu że nie potrafi myśleć jasno i prosto, że nie widzi oczywistych dróg ratunku czy ucieczki, że kurczowo trzyma się kawałków przeszłości -mocnym i ogarniętym ludziom przecież nie zdarzają się takie nieszczęścia. A obarczanie kogoś w takiej sytuacji pełną odpowiedzialnością za przeszłość i teraźniejszość... obawiam się że nie jest ani dobre ani sensowne. Ale co kto lubi...
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dziękuję, Jacku.
Dzwoniłam do podanych przez Ciebie instytucji, na razie jednak bezskutecznie :(((

Mój mąż dzwonił wczoraj wielokrotnie, ja jednak nie miałam odwagi, żeby odebrać telefon.

Później wysłał mi smsy, w których pisał, że "cały noworoczny dzień spędził w łóżku płacząc w oczekiwaniu na to, że mnie jednak usłyszy. Że cholernie mu źle i jeszcze bardziej przykro".

W następnym, że dłużej tego "nie wytrzyma", a w ostatnim "że życzy mi dobrej nocy i ma nadzieję na rozmowę ze mną nazajutrz."

Mnie jest naprawdę jego żal. Mnie jest żal go, jako człowieka. Jako własnego męża, jako faceta, którego kocham... Ale co mogę zrobić..?

Jeśli się złamię...
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dostałam smsa, że "serce ma pęknięte.. że bardzo mu źle, że nadal chciałby jechać z nami.." ( przecież po to wziął wolne ).

Napisał też, że bardzo serdecznie przeprasza, że jest mu przykro, że żałuje...

Odebrałam telefon stacjonarny, pytał, czy się z nim zobaczę. Powiedziałam, że nie.

Prosił, żebym przemyślała, czy może jechać z nami... że bardzo chce, ale... "przecież razem zawiniliśmy, bo wysłałam smsa z życzeniami, a poza tym, powiedziałam o tej prawdzie, że by "jej nie przeżył", więc te wydarzenia to nasza wspólna wina..."

Jest mi cholernie ciężko, przykro i źle... Tak bardzo chciałabym, żeby było dobrze :,(((

PS. Od matki właśnie usłyszałam, że "przecież może to nic strasznego, to nic, co się stało, jeśli obieca mi poprawę"...
... ... ...
Jacek H.

Jacek H. freelancer,
samodzielny twórca

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

jakich instytucji? Dominiko, coś ściemniasz, albo myślisz o kimś innym. Ja radziłem Ci tylko terapię współuzależnieniową i/albo Alanon, bez podawania nazw i adresów. Może znalazłaś sama jakiś sensowny ośrodek, to Ci się chwali.

Jeśli się złamię...

jeśli nie możesz być twarda, bądź mądra. To co się dzieje to klasyczna próba manipulacji. I jeszcze jedna rzecz którą powinnaś wiedzieć i zapamiętać: choroba alkoholowa powoduje skrajny, niewyobrażalny dla większości zdrowych ludzi, egoizm i egocentryzm. WSZYSTKO co teraz Twój mąż mówi i robi, ma na celu wyłącznie jego własny komfort. Ciebie ani Waszego dziecka w tym nie ma. Chodzi WYŁĄCZNIE o niego. Olej to i myśl -dla odmiany- wyłącznie o sobie i dziecku. Domyślam się jakie to strasznie trudne (tym bardziej że on doskonale zna Twoje słabe punkty), i jestem pewien że bez wsparcia się nie obejdzie.Jacek H. edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 13:37
Dominika Swodział

Dominika Swodział Student, Uniwersytet
Wrocławski

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Jacku, raz jeszcze dziękuję, bo to, co piszesz trafia w samo sedno. Coś, z czego gdzieś, we wnętrzu zdaję sobie sprawę, ale potrzebuję usłyszeć głośno i bardzo dobitnie.

Domyślam się, że bez wsparcia się nie obejdzie. Zwłaszcza, że znów pisał do mnie, że "jest mu źle, przykro, że nie będzie mnie nagabywał, a czekał, aż ja się odezwę. Że bardzo przeprasza i okrutnie żałuje, że nie o to walczyliśmy, że jestem stale gotów, by z nami pojechać" ( wedle wcześniejszego planu ).

Mnie też jest źle, potrzebuję wsparcia i wiem, że przyjaciółka po południu to za mało :(

Odnośnie instytucji chodziło mi o Al-anon i linka, którego podał na 1.stronie Krzysztof, przepraszam.

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dominika Swodział:
Chyba nie rozumiem. W którym miejscu pisałam o tym, że uciekam, kiedy zaczyna działać to, do czego dążę ?
Nie pisałaś, bo tego nie widzisz, albo udajesz, że nie widzisz, ale to robisz. Przykłady? Proszę. Zachowałam chronologię wydarzeń.
Na każdą podejmowaną przeze mnie próbę działania, rozmowy, z drugiej strony następowała blokada.
Ty gonisz, on ucieka.
W końcu .... nie wytrzymałam... Miałam w głowie jedynie słowo "ewakuacja".Później wysyłał smsy, dzwonił, strasznie płakał...
Ty uciekasz, on goni.
Po półtora miesiąca pojechałam do męża, mówiąc, że
jestem tylko po to, by pozałatwiać sprawy.
Niestety, nie uszanował tego.
Ty gonisz, on ucieka.
Następnego dnia rano ponownie uciekłam.
Spotkaliśmy się tydzien później, wówczas stwierdził, że złoży pozew o rozwód.
Ty UCIEKASZ, a on NIE GONI.
W końcu miałaś szansę na koniec. Facet odpuścił, czyli miałaś święty spokój od jego nacisku i manipulacji w sytuacji gdy ty też właściwie zrobiłaś już krok w kierunku rozstania. I co zrobiłaś?
Nie chciałam tego, chciałam wszystko kleić... Chciałam dojść do porozumienia.
I zabawa zaczyna się od nowa.
Później z kolei męża dopadły wyrzuty sumienia, przyjechał którejś nocy (sic! ) z kwiatami.
Nie byłam psychicznie gotowa, by go przyjąć, prosiłam o czas....
On goni, ty uciekasz.
Złamałam jednak kończynę i wróciłam szybko do Polski. Tymczasem jego przy mnie nie było.
Nie przychodził, nie odwiedzał, a w końcu przyznał się, że się z kimś spotyka.
Ty gonisz, on ucieka.
Wycofałam pozew o rozwód ...... Walczyłam o niego, prosiłam... Dzwoniłam, pisałam ....
Ty gonisz, on ucieka.
Zaraz później dobijał się do drzwi, a ostatecznie nawet w okna rzucał, żebym mu otworzyła ....
Miałam dość szopki ..... - nie otworzyłam mu, kazałam iść do hotelu..
On goni, ty uciekasz.
Płakałam, robiłam wyrzuty, mówiłam, że mnie wykorzystał i oszukał.......
.... spędziłam na miejscu sporo czasu, a on nie wykorzystał go wcale.
Ty gonisz, a on ucieka.
Od przyjazdu się starał, wziął wolne w jeden dzień i przyjechał do mnie z bukietem kwiatków...
Niczego już nie chciałam, byle się wyniósł i dał mi w końcu święty spokój.
On goni, ty uciekasz.
Pożyczył pieniądze na taksówkę i odjechał. A ja spędziłam resztę nocy płacząc.
Dzwoniłam do niego wielokrotnie, powiedział, "że dzisiaj przyjedzie to porozmawiamy".
Ty gonisz, on ucieka.
Ale ja nie chcę już z nim rozmawiać. Boję się go, zranił mnie znów, a ja czuję, że jestem
tłamszona. na co dzień ( krytyka mojego zachowania jest na porządku dziennym ). O czym
miałabym z nim rozmawiać, co mu powiedzieć...?
Teraz jestem niewdzięczna, bo nie docenię nawet faktu, że wziął wolne i chciał jechać z nami.
Ale ja już nie chcę. Nie wiem, co robić. Jestem przerażona i chcę tylko uciekać. I żeby on wyjechał.
On goni, a ty się nas pytasz jak sobie z tym poradzić? Ale z czym? Z tym że jesteś goniona, czy z tym, że sama gonisz, gdy cię nie goni?Marcela K. edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 14:35
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

Dziewczyno. Jesteś ofiarą przemocy nie tylko ze strony męża ale i własnych rodziców. On Cię bije a rodzice go wpuszczają do domu, w którym jesteś z nimi, jakby nigdy nic. Kiedy on Cię dusi mama się bulwersuje ale nikt nic z tym nie robi. Patologia, z której musisz się uwolnić, bo skończy się to dla Ciebie źle.
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: Jak uciec ze związku, w którym jestem niszczona, a z...

hmmmm kazdy tutaj udziełił dobrej, racjonalnej, rozsadnej rady - zaczac własne zycie byc odpowiedzialną itepe..

Tymczasem autorka wątku oczekuje, ze ktoś z nas napisze - daj mu szansę, kocha Cie na pewno się zmieni nie bedziesz sama itp itp bo wierzy wciaż wierzy w iluzję i chyba w tej iluzji chce zyć. Z drugiej strony byłam w takiej sytuacji i zdaje sobie sprawe ,ze dobre rady nie docierają człowiek, z ktorego kilka lat wypierano poczucie własnej wartosci staje sie bezwolny, wystraszony i nie ma sil lub nie czuje sil by cos w swoim zyciu radykalnie zmienić,trochę na zasadzie lepsze znane zło niż nieznane nie wiadomo co..czasem musi dojsc do tragedii, czasem czekamy aż los zadecyduje za nas a szkoda bo niejedno zycie w ten sposób zostaje zmarnowane. Najbardziej szkoda w tym wszystkim dziecka, które tak naprawdę zyje w patologii rodziców uprawiajacych sobie swoją chorą, tak chorą gierkę...
Dziewczyno..potrzebujesz wsparcia kogoś silnego, kto będzie cie wspieral ale nikt nawet własna matka, najlepszy przyjaciel nie poprowadzi Cię przez zycie za ręke i nie pokaze urokow zycia jeśli sama ich nie odnajdziesz, jeśli nie znajdzieszw sobie wiary sily, optymizmu, nikt tego nie zrobi za Ciebie ale powinnaś wyjść do ludzi, znaleźc takch, ktorzy Cię akceptują taką jaką jesteś, nie sugeruj sie rodzicami - to nie ich zycie a Twoje, trzymam kciuki i..powodzenia za to,zebyś potrafila dac poczucie bezpieczeństwa dziecku i sobie bo - nasze szczescie nie jest zależne od inych ludzi, kazdy ma je w sobie, obyś to zrozumiala. Odwagi!

p.s. a co do Twoich dylematów nt meza....jeśli ktoś uzywa przemocy, sam sie boi i bedzie uzywal jej zawsze..a nic tak nie zabija wiary w siebie jak takie traktowanie i..dlatego nic takiego zachowania nie usprawiedliwia.NIC.Joanna W. edytował(a) ten post dnia 02.01.12 o godzinie 14:47



Wyślij zaproszenie do