konto usunięte
Temat: Jak rozmawiać z mężem gdy coś jest nie tak.
WitamPostanowiłam napisać, bo potrzebuję porady. Moim problemem jest fakt ,że chyba nie potrafię rozmową dotrzeć do mojego męża. Nasz związek trwa już przeszło pięć lat, a małżeństwem jesteśmy od roku. Również mieszkamy razem od początku naszej znajomości. Tak na pierwszy rzut oka nasz związek jest udany. Nie mogę narzekać na męża jest mi wierny, pracowity, Nie miałam z nim nigdy żadnych problemów jeśli chodzi o pieniądze, kazdy grosz niesie do domu. Nie nadużywa alkoholu jednym słowem powinnam być szczęśliwa....
Niestety nie jestem.
W naszym związku brakuje mi ciepła czułości, od strony męża.Mój mąż nie potrafi okazywać uczuć i zainteresowania moją osobą. Zawsze taki był, tylko ja myślałam że z czasem to się zmieni. Nie chciałam także go zostawiać dla tak głupiego powodu, myślałam nie ma ideału, mam w sobie tyle ciepła że wystarczy na nas dwoje. No i nie wystarczyło...
Coraz częściej mi brakuje tego ciepła, tego czegoś. Rozmawiałam już z mężem nie raz na ten temat, zawsze kończyło się nie miłą wymianą zdań.
Nie wiem jak zacząć z nim rozmowe jakich słów używać by mogło coś do niego dotrzeć.
Mój mąż dużo pracuje czasem jest tak że mijamy się, albo kilka dni nie widzimy, często sama zostaje w domu, i często wracam do pustego mieszkania. On nie rozumie jak bardzo mi brakuje jego, i że jak potem jest w domu to chciałabym z nim spędzić dużo czasu, że potrzebuję się przytulić, nacieszyć się nim. On to traktuje jak coś nie normalnego. wiele razy wyśmiewa to gdy powiem że tęsknię za nim. Czy jest w tym coś złego?.
Także życie sypialniane wygląda podobnie.Mój mąż kocha się ze mną szczególnie rano i w tedy gdy sam ma na to ochotę. Mnie jak zbierze a on nie chcę to nawet nie ma szans, robi uniki.Tak było zawsze. Nasze zbliżenie wygląda także bez zadnej namiętności. Czasem płaczę ,,po,, jak on nie widzi. On myśli że jak mi gatki ściągnie to ja już jestem gotowa. A gdzie pocaunki czułe, jakieś pieszczoty. Po takim bez namiętnym seksie czuję się okropnie.
Także z nim rozmawiałam o tym, ale on zaraz się wścieka.
Być może używam nie takich słów, nie wiem. Ja się wypalam. Coraz częściej na mojej twarzy towarzyszy smutek, i żal...
Jedno jest pewne w naszym związku nie pojawiła się rutyna, mój mąż zawsze taki był. Tylko ja się łudziłam że go zmienię. Nie myślałam że zabraknie mi sił w tym trwać. Sama już nie wiem, czy ja popełniam błąd?
czy ktoś mógł by się wypowiedzieć na ten temat, podsunąć jakieś wskazówki?