Temat: jak postąpić?
Weronika Sokołowska:
Po pierwsze nie rozpatrujemy tutaj moich problemów, bo ich nie mam w relacjach z rodziną ojca moich dzieci. Po prostu podporządkowali się moim planom i już. Nigdy nie zgłaszali żadnych uwag pod tym kątem a odwiedzamy się proszę uwierzyć bardzo często. Ja nie traktuję ich jak intruzów, gdyż nie dają mi ku temu powodów szanując w moim domu moje zasady, które sobie wypracowałam od samego początku. Moja teściowa nigdy nawet nie napomknęła mi o jakimkolwiek moim wykształceniu, czy tym, że mam coś zrobić, gdzieś iść itd...Po prostu ona uważa, że to nie jest jej sprawa.
Czy naprawdę uważa pani, że ktoś z wykształceniem wyższym ma zagwarantowany większy luksus, zarobki, pracę itd...od tego, kto tego wykształcenia nie ma?
Jest wiele osób, które mają podstawowe wykształcenie lub zasadnicze, otwierają swoje rodzinne firmy i żyją lepiej od osób po 2 kierunkach studiów. Więc nie ma co polemizować nad wyższością wykształcenia.
Jeśli czuje się pani w tym domu jak intruz to proszę się zastanowić czemu tak jest? Jeśli mi teściowa okazywałaby tego typu nastawienie, bo nie mam wykształcenia, myślę, że czułabym się urażona i też nie byłoby mi miło jej widzieć u siebie w domu.
Nie twierdzę, że jest pani złą teściową, ale twierdzę, że każda moneta ma 2 strony i żeby coś się zadziała w pani kierunku to musiałaby pani też się do tego przyłożyć.
Jestem prawie pewna, że jeśli nie będzie pani okazywać synowej tego typu uczuć, to i ona prędzej czy później zmieni swoje nastawienie.
W pani mniemaniu robi pani wiele dobrego dla tego związku, że dba pani, by byli szczęśliwi, o wykształcenie, ich poziom materialny, wnuka itd...ale to jest jedna strona i tylko pani odczucia.
Skoro syn się z nią ożenił to znaczy, że ma ona wiele innych pozytywnych cech osobowości i może warto zacząć od nich i od ich wyodrębnienia tak, by poczuła się, że w pani oczach coś znaczy.
Kolejna kwestia jest taka: jak może pani pomóc jej w uzyskaniu lepszego poziomu "intelektualnego" (chodzi o jej wykształcenie), finansowego oraz osobistego?
Na pewno wspierając w niej jej pozytywne strony a nie pokazując te gorsze wg pani oceny. Gdyby ktokolwiek w pani dopatrywał się negatywnych cech to pani podejrzewam również czułaby się nieswojo i źle.
Ważne jest pytanie: czy ona chce coś zmienić w sobie, czy też uważa, że nie ma do tego powodów?Czy jej przeszkadza jej brak wykształcenia, czy też nie i czemu Pani synowi to nie przeszkadzało, kiedy się z nią umawiał a teraz nagle zaczęło?
Czy nie jest też tak, że w środku wstydzi się pani synowej a ona odczuwa pani negatywne nastawienie i reaguje tak jak reaguje?
Poza tym jest jedna osoba, która Was obie jednoczy: dziecko. Obie je kochacie i zamiast kartą przetargową może się ono stać fundamentem Waszych dobrych relacji. Kocha Pani wnuka. To widać po tym, co Pani pisze. Chce Pani dla niego dobrze. Jeśli skupi się Pani na wspieraniu w synowej tego, co dobrego wnosi w życie tego dziecka to Wasze relacje się poprawią.
Kiedy się rozwodziłam moja teściowa powiedziała swojemu synowi, żeby nigdy w życiu nie próbował stawiać mnie w złym świetle przed dziećmi, bo dzieci kochają matkę bezwarunkowo, obojętnie, jakie ma ona wykształcenie i czy ma pracę, czy jej nie ma. Mi moja teściowa nigdy nie dała odczuć, że jestem gorsza, bo pochodzę z biednej i rozbitej rodziny. Nigdy nie wysuwała tego typu argumentów, które poniżałyby mnie w oczach dzieci, czy rodziny. Do dzisiaj mamy bardzo dobry kontakt i ona dużo mi pomaga absolutnie nie robiąc mi wycieczek tego typu ani nie wymawiając mi ile dla mnie zrobiła. A mogłaby się też pokierować miłością do syna i próbować mnie zdeprymować, bo np. statusem materialnym nigdy im nie dorównywałam. Zawsze tępiła tego typu oceny i mówiła, że nie liczy się to, jakie mam wykształcenie, czy zarobki, ale to, że kocham dzieci i że staram się jak mogę, by miały wszystko, czego im potrzeba, choć wielu ich potrzeb bez jej pomocy bym nie zaspokoiła. Nawet, jeśli czasem zdarzyły się między nami drobne utarczki, to zawsze dla dobra dzieci potrafiłyśmy o nich zapomnieć i starałyśmy się zawsze widzieć w sobie te pozytywne cechy a o negatywnych nie mówić. Pani synowa na pewno będzie pani potrzebować. W życiu zdarzają się różne sytuacje. Myślę, że i ona dojrzeje do tego, że dla dziecka wasz kontakt będzie bezcenny i któregoś dnia sama zrozumie, że trzeba zakopać topór wojenny. Ale Pani może jej w tym pomóc, by ona wiedziała, że ma w Pani oparcie, mimo Pani stanowiska ws. jej wykształcenia, czy pracy. Czasem warto być ponad swoje ograniczenia i spojrzeć na kogoś nie widząc jego wad. Obie się tak naprawdę potrzebujecie. Może Pani wykorzystać tą sytuację, by zmienić pewne rzeczy w Waszych wzajemnych relacjach, bo nie jest tak, że nie ma Pani na nie żadnego wpływu.
Gośka J. edytował(a) ten post dnia 28.06.12 o godzinie 22:54