Temat: Dziwne zachowanie "wirtualnego" znajomego.
Witam.
Widzę, że tu dużo teorii narosło i nadinterpretacji.
Zacznę od pana Piotra Sz. - dziękuję pięknie za wypowiedź, jedną z nielicznych, odnoszących się ściśle do wątku i ubogacającą, dodam tylko, że u mnie znajomość zaczęła się z nudów - to był taki impuls, żeby wejść na czat (nie licząc na nic), ale od pierwszych słów dyskutowało nam się bardzo (zaskakująco) dobrze i stąd ona trwa(ła). Po prostu świetnie nam się rozmawia na wszelkie tematy, które dotychczas poruszaliśmy i to jest powód ciągnięcia jej (znajomości).
Nawiążę od razu do niektórych pytań czy nadintepretacji - Pani Marcelo, z całym szacunkiem, ale jest Pani w strasznym błędzie. To co Pani napisała nie jest tym, co faktycznie chciałabym usłyszeć. Nie wiem dlaczego tu wiele osób miesza niepotrzebnie jakieś wzniosłe uczucia. Od początku było powiedziane, ze nie jesteśmy sobą zainetresowani w relacji damsko-męskiej i to jest szczere. Nie chcę i nigdy nie chciałabym, żeby mój wirtualny znajomy się we mnie zakochał czy coś w tym stylu. Bzdura. Cały czas o tym piszę i jest to powód mojego rozczarowania i nie ukrywam, zażenowania, że coś co nazwijmy i tak górnolotnie, miało być przyjaźnią, a być może skonczyło się, bo się panu nie spodobałam. I to jest cały problem. (no i być może jakiś pierwiastek urażonej ambicji też wchodzi w grę).
Pani Gosiu, na Pani pytanie nie odpowiedziałam, bo nie wiem jak. Wydaje mi się ono już zbyt abstrakcyjne. Nic mnie nie uwiera, poza brakiem pracy, o czym też pisałam. Czy naprawdę wszystkie osoby, które "dopuszczają się" wejścia na czat czy skorzystania z jakiejkolwiek innej tego typu platformy coś musi uwierać? To już moim zdaniem jest robienie z igieł wideł, jak to się kolokwialnie mówi.
Czy naprawdę tak ciężko zrozumieć (to pytanie nie tylko do Pani Gosi), że człowiek, który jest przyzwyczajony do pracy, źle się czuje bez niej? Piszą Państwo, że hobby, szkolenia itd. Oczywiście, staram się jak mogę, aby w miarę efektywnie wykorzystywać ten niechciany wolny czas, ale wszystko mało - codziennie sprawdzałam ogłoszenia, wysyłam CV, biorę udział w różnych konferencjach jakie Uniwerek organizuję, nawet należę do kół, uprawiam sporty, wychodzę na spacery, dużo czytam, heh, nawet staram się gotować, ale i tak przychodzi czas, że już nie wiem co ze sobą począć, no cóż widocznie za mało myślę ;)
Pani Agato, heh. Generalnie wychodzę z założenia, że osoby, którym tak łatwo przychodzi obrażanie innych, same obrażają sobie, bo o tym, jak wygląda to Pani dobre bawienie się, już napisałam. Może powinna Pani założyć na tej grupie swój wątek, bo zaraża Pani chęcią do życia ;) Niemniej jednak dziękuję za poświęcony mi czas i energię.
Panie Rafale, a Pan chyba ma, albo miał jakieś problemy z kobietami? Z takim nastawieniem, wszechwiedzą i łatwością wyprowadzania prawidłowych interpretacji, szybko się to nie zmieni.
A propos, nawiążę jeszcze do tego o czym pisała Pani Małgorzata - otóż w moim związku naprawdę jest wszystko dobrze. Nie uważam pisania maili z tym człowiekiem za coś złego, bo nigdy nie chciałam aby coś poza pisanie maili czy ewentualnie rozmowę na żywo, było więcej... ktoś się zapytał, co by było gdyby się mną jednak zachwycił? Co? Moja kobieca próżność zostałabym połechtana i tyle, nic by to nie zmieniło, a pisanie, że zakochuję się w każdym, komu się podobam, czy jak tam ktoś to ubrał w słowa (przepraszam, ale już nie chcę wracać na wcześniejsze strony i sprawdzić kto) to już szalona nadinterpretacja.
Mój chłopak też utrzymuje kontakty z koleżankami, rozmawia z nimi przez gg, tel. i nie uważam tego za nic złego. Mnie głupio byoby się przyznać, że to człowiek poznany przez czata, bo cóż, zawsze uważałam czat za obiach.
To chyba na tyle.