konto usunięte
Temat: Depresja poporodowa u faceta
Swój wątek przenoszę z innego forum, nie wiedziałem o tej grupie wcześniej.Jestem ciężkim typem, od dziecka zmagającym się z problemami dla dorosłych.
Zawsze kiedy myślę że jest już dobrze, że jakoś się ułoży, jakaś pierdolona siła sprowadza mnie na ziemię.
Od 11 miesięcy jestem tatą. Dziecko planowane, cudowne, zdrowe, nie wyobrażam sobie żeby go nie było.
Przed ciążą partnerki było dużo super seksu bla bla bla.
Po urodzeniu wszystko się zmieniło i tak to się ciągnie do dnia dzisiejszego.
Kocham swoją partnerkę i nie poddałem się "modzie" na skoki w bok.
Oczywiście nie chodzi tylko o seks, a właściwie jego brak. Dziecko zmienia życie o 180 stopni i jest największym sprawdzianem dla związku o czym w ogóle się nie mówi. Jedyne co słyszymy to jak fajnie jest mieć dziecko.
Teraz cholernie cierpię i nie potrafię sobie poradzić z wieloma sprawami. Czuję się bezwartościowy, obleśny, zupełnie nie męski.
Nie piszę tu po to żebyście się nademna rozczulali, czy mnie dowartościowali bo nie o to biega.
Czy mieliście/macie podobne doświadczenia, jak sobie z tym radzicie, ile czasu można wytrzymać, co dalej?
Nie chcę pójść drogą wybraną przez wiekszość dziś par po pojawieniu się dziecka. Łatwiej jest znaleźć nowego partnera niż przetrwać, a ja chcę żeby moje dziecko miało dwoje biologicznych rodziców.
Proszę o wypowiedź tylko osoby będące w temacie, bo dla mnie to bardzo poważny problem.
Od razu odpowiem na pytania które już padły:
Przede wszystkim oboje jesteśmy osobami, które wolą sobie powiedzieć nawet najgorszą prawdę niż byle jakie kłamstwo. Rozmowa to u nas podstawa.
Cóż, oboje mamy problem. Rozumiemy to co się dzieje i zdajemy sobie sprawę jaki to ma wpływ na nasze życie, ale nie potrafimy sobie z tym poradzić.
Depresja dziewczyny przeniosła się na mnie i teraz ze mną jest kilka razy gorzej.
Mówisz że małe dziecko wywraca życie, ale bez przesady.
No to jak widać co dom to opinia, bo mamy zdrowe, zajebiste dziecko, bardzo je kochamy, jest grzeczny, od jakichś dwóch miesięcy już nawet zdarza się że przśpimy noc, a mimo to oddalamy się od siebie w strasznym tempie.
Rozmawiamy o wszystkim i nie mamy przed sobą tajemnic, ale nie wiemy od czego tak naprawdę zacząć żeby to naprawić. Na pewno oboje się kochamy i chcemy być ze sobą, ale jak widać to za mało.
Jestem typem gościa, który praktycznie robi wszystko w domu, bo sam się wychowywałem. Moje Kochanie nie raz mi mówiło, że gdybym taki nie był, to już dawno nie bylibyśmy razem. Przy dziecku jestem zawsze kiedy wracam z pracy, karmię, przewijam, w nocy tylko ja do niego wstaję, kompię itd.
Poza tym sprzątam, piorę i gotuję...ale reklamę sobie zrobiłem.
Także nie o to chodzi. Odciążam ją we wszystkim gdzie się da.
Do psychologa chodzę od 2002 roku kiedy miałem próbę samobójczą i po obudzeniu na odtruciu i przewiezieniu do wariatkowa, narzucili mi leczenie.
Więc znam lekarzy i tak, byliśmy razem też.
Nadal nie tędy droga. Jak widzisz wiem jak się zająć tematem, a mimo to jest jak jest.
Staramy się wychodzić kiedy tylko się da, czyli średnio...raz na dwa miesiące.
Kiedyś spędzaliśmy cały weekend poza domem i tego nam cholernie brakuje, ale realia są takie że na inną opcję nas teraz nie stać.
Marzymy i wakacjach we dwoje, ale nie mamy takiej możliwości a to na pewno bardzo by nam pomogło.