Temat: czy warto czekać?
Agata Rakfalska-Vallicelli:
Zanim podejmiesz jakąkolwiek decyzję, może spróbuj zrobić eksperyment.
Napisałaś - ja chcę skończyć znajomość - on stara sie ją utrzymać.
Ostatnio faktycznie byłam zajęta, jak spodziewał się spotkania to się nie odezwałam, bo nie miałam jak. Później w dniu spotkania miałam małe zawirowanie i właściwie odwołałam spotkanie. Po dwóch odmowach, to się mnie zapytał czy chcę się z nim spotykać jeszcze i się spotkaliśmy dzień później.
Jednak to była jednorazowa sytuacja.
Rozwiązanie jest tutaj - spróbuj przez jakiś okres czasu (np. 6 miesiecy) poudawać, że Ci na nim nie zależy i zobaczyć, czy on rzeczywiście chce tę znajomość utrzymać.
Ciężko będzie, bo on niedługo wyjeżdża. Poza tym nie umiem chyba tak manipulować. Unikać potrafię, jak emocjonalnie nie czuję się gotowa na spotkanie, albo jestem z jakiegoś powodu zła.
Poza tym mam wrażenie, że on jest na tyle inteligentny, że łatwo wyczułby takie gierki.
Może w innym terminie. On musi zacząć Ciebie pożądać.
Z tym pożądaniem do mnie to najwyraźniej u niego dupa blada... zaczyna do mnie docierać, że może ja nie umiem przyjąć czy się pogodzić z tym co może jest jasne, że nic z tego nie będzie :)
Druga moja uwaga - pisałaś, że on prawie od początku waszej znajomości deklarował, że to nie ten czas dla budowania związku, że przeszedł przez ciężkie związki, że jest zapracowany i nie mógłby Ci dać tego, czego potrzebujesz.
To nie tak. Nie zdecydowałabym się na rozmowy o byciu razem, gdyby nie jego pierwotna propozycja po odnowieniu kontaktów. W trakcie tego roku jak był na emigracji, coś się w trakcie odmieniło i robił się coraz bardziej zdystansowany. Nie wiem też, czy nie utrzymuje kontaktów z którąś ze swoich byłych i liczy na powrót, którejś z nich. Jego zachowanie jest dla mnie czasami tak dziwne i niezrozumiałe, że zastanawiam się czy przypadkiem on, z którąś ze swoich ex nie był formalnie związany i teraz np. był w separacji i trzyma mnie z boku, jako takie "koło ratunkowe".
I rzeczywiście tak jest. On jest szczery...
Mówi i tak robi.
To my, kobiety często nakręcamy się na początku znajomości snując sielankową wizję przyszłości z ukochanych. My żyjemy złudzeniami, które nam nie służą.
Nie chciałam żyć złudzeniami. Chciałam konkretnej odpowiedzi czy mam na niego czekać czy nie. A on powiedział, że obawia się nie ze względu na siebie, tylko na mnie, bo boi się moich żali czy pretensji, jak po powrocie on nic z siebie nie będzie w stanie dać, póki co zaproponował znajomość i zostawił uchyloną furtkę, ale żeby miał fajną znajomość musiałby mi tą furtkę zamknąć bym się nie męczyła nadziejami na coś więcej z jego strony.
A teraz tą furtkę muszę zamykać sama. (ma wadę - zwala na mnie odpowiedzialność za wszystkie "emocjonalne" decyzje).
Coś czuję, że tak się zmęczę tym myśleniem "co zrobić", że odpuszczę go sobie całkiem, co w sumie na dobre mi wyjdzie, bo efekt zostanie osiągnięty :)