Anna
Szoz
kasierka, Tesco
Polska
Temat: Czy On mnie Kocha jeszcze historia...
Moja historiaPoznałam chłopaka, wspaniałego, inteligetnego, umiącego wszystko zrobić i we wszystkim mi pomagającego. Początki związku super, wspólne spacery, wyjścia, poznanie rodziców, wspólne mieszkanie najpierw w Polsce, później tutaj...
W Polsce, było idealnie, mieliśmy dużo planów, dużo marzeń, chęci i cały świat był nasz, i z czasem myślę że wyjazd z tamtąd był najgorszą rzeczą, jaka mogła nas spotkać(moja wina), sama Jego do tego namawiałam, zorganizowałam to, i wyjechaliśmy. Miałam dużo planów, a tutaj wiedziałam, że jak razem zaczniemy pracować, jesteśmy je w stanie wszystkie zrealizować, i na poącztku wszystko się udawało, znaleźliśmy pracę, wynajeliśmy mieszkanie, mieliśmy pieniądze i jeszcze potrafiliśmy sobie na wszystko pozwolić, o nic się nie martwić, jednym słowem szczęśliwi, najszczęśliwsi...
Jak to mówią wszystko do czasu, w każdym związku są kryzysy, i wydaje nam się że to nie to, ale skoro byliśmy ze sobą tyle lat i było dobrze, to dlaczego o to nie walczyć, razem popełniliśmy błędy, nikt tutaj nie jest bez winy, ale czy przez to trzeba to wszystko przekreślać....
Wszystko zaczęlo się psuć , jak On zostawił pracę, i poszedł do kolegi, uwierzyłam, ze będzie wszystko dobrze, jeszcze lepiej, że będzie więcej czasu w domu, że w końcu będziemy mieli więcej chwil dla siebie, i mimo to tez nie będzie problemu z pieniędzmi...zgodziłam się, bo dlaczego mam ograniczać go, skoro, tamta praca ma mu sprawiać przyjemność, nech to robi, skoro lubi to robić, bo największą radością jest robić to co się lubi, wtedy z radością wstajesz rano... Z czasem, wszystko się zaczęło zmieniać, nawet wyniósł nasze wspólne oszczędności z domu, pomagając koledze, a mnie oszukując, że one są w tym miejscu gdzie leżały, i tu nie chodzi o pieniądze, tylko o to że kłamał, że miał mnie za taką idiotkę...bolało...
Zaczął późno wracać do domu, na początku 23-24 później nawet zdarzało się, że to były godziny 2-3 w nocy, ja czekałam na niego codziennie, z obiadem, patrzyłam w okno, za każdym razem gdy usłyszałm jak podjeżdźa jakiś samochód biegłam z nadzieją że wrócił, że będę mogła się przytulić porozmawiać, będąc samemu za granicą nikogo nie mając, czujesz się okropnie, a osoba którą kocham, wyniszczała mnie, dzień w dzień kopała, już nie miałam na to wszystko sił, a mimo to walczyłam, prosiłam...weekend miał wolny(niedziele) jeden dzień w którym można coś wspónie zrobić, on odsypiał do 15-16 h, a ja znowu byłam sama... budziłam go, ale bez skutku, bo kiedy już wstał, zawsze wychodził , komuś gdzieś w czymś pomóc...Wszystko to trwało około 1,5 roku...przez ten czas, już nic nie widziałam w jego oczach, ani chęci życia, ani miłości, a mimo to najważniejsze było dla niego wstać i iść do garażu...dlaczego? Teraz już wiem....
Poznałam koleżankę, D.( teraz sądzę że to wszystko popsuło ), zaczęła mi mówić, dlaczego ja sobie na to pozwalam, że nie mogę ciągle się poświęcać dla kogoś, że on mnie na pewno zdradza skoro tam jeździ i wraca po nocach, a ja jestem naiwna i wierzę w to że pracuje, skoro z tego nawet nie ma pieniędzy..zaczęłam we wszystko wierzyć, wszystko się układało w całość...W pracy był facet, na poczatku nie zwracałam na niego uwagi nawet mu cześć nie odpowiadałam, inni mnie nigdy nie interesowali, bo miałam tego jedynego, z którym chciałam stworzyć rodzinę...d. zaczęła mi mówić, patrz fajny, podobasz mu się, po co ja w to wszystko wierzyłam!!!....Dominika ma faceta Łukasza, są ze sobą 9 lat, strasznie jest za nią zrobił by dla niej wszystko, wraca do domu, nie chodzi z kolegami, weekendy ją zabiera gdzie chce...wszystko super, a mimo to przez 3 lata jak byli w polsce zanim wyjechała za granicę, miała romans z innym ....3 lata!! on o niczym nie wie pewnie nigdy się nie dowie... przyjechała tutaj, poznałyśmy się w pracy, tam spodobał jej się jeden chłopak, latała za nim, on był kolegą tego idioty, poprosiła mnie abym dla niej kręciła z tamtym, bo co mi zależy skoro mój facet mnie olewa... na początku nie chciałam(każde kłamstwo się wydaje) a ja mojego faceta nie oszukiwałam, zawsze o wszystkim mu mówiłam, nie miałam przed nim żadnych tajemnic, nawet o sprawach rodzinnych, gdzie przez tyle lat to we mnie siedziało( o tym że tata bił mamę)a to nie jest takie proste komuś powiedzieć, takie rzeczy są ciężkie i się je pamięta do końca życia...
Namawiała namawiała, ok. Zgodziłam się...na początku pisał, jak to faceci jaka to super jestem, i w ogóle, że chciałby się spotkać hahaha, ja nawet po angielsku nie rozmawiam, a on chciał się spotkać dobre! Powiedziałam że jeżeli chce, to tylko w 4 razem z d. i jej sympatią, na której jej niby tak bardzo zależy...spotkaliśmy się w 4 może, z 3-4 razy, za każdym razem musiałam się spotykać, by się nie wydało ze d. jest beze mnie, bo się bała że ł. się dowie...nie mając tutaj przyjaciółek zagadzałam się, tym bardziej że jak odmawiałam mówiła mi ,,a co znowu sama będziesz siedzieć w domu i czekać aż wróci'" nie chciałam być sama..miałam dosyć ciągle siedzieć i czekać na kogoś kto ma mnie za nikogo...
Tamtego wieczora, pojechaliśmy w czwórkę, zaprosili nas na obiad, piłyśmy z D. drinki, nie pamiętam już nawet ile to było, ale to jest nie ważne..D. poszła nagle i znikła, a miałyśmy wracać do domu, pisałam telefon wyłączony, zostałam z tym debilem sama, wypiłam może jeszcze z 2 drinki, za bardzo nie rozmawiałm, bo nie było o czym , jedynie o pracy...powiedział abyśmy poszli do pokoju, wezmie kluczyki i odwiezie mnie do domu, poszliśmy, zaczął się do mnie dobierać, byłam już chyba tak pijana że pamiętam tylko że się popłakałam, wstałam i wyszłam może to wszystko trwało z 5 minut, siedziałam sama w holu, i czekałam na nią ponad godzine, prosiła abym została do rana, nie chciałam....mimo wszystko zdradziłam mojego faceta, osobę dla mnie najważniejszą....nie mogłam się z tym pogodzić, siedziałam w domu, przestałam się przytualać do niego, odpychać go podświadomie, reagować na późne powroty, bo sama nie mogłam sobie z tym poradzić co zrobiłam, D. a mówiła tylko abym nie przyznawała się do niczego bo Ł się dowie, a ja nie potrafiłam, on to widział, wszystko się nawarstwiało, wszystkie potem błędy szły na mnie, a ja już przestałam się spotykać z nim pisać, nie chciałam go znać....D. przychodziła, wchodziła na translator, szukała na facebooku, nie kasowała historii, wszystko to szło na mnie, ja przy niej chciałam być twarda, pokazać że jest wszystko ok. Że ten frajer mimo wszystko się do mnie odzywa, a tak nie było, miał mnie gdzieś! Satysfakcją chyba było to, że zniszczył mi życie...sama je zniszczyłam....żałuje tamtego wieczoru, jak niczego innego na świecie....jescze później myślałam że jestem w ciąży, świat się zawalił, a ona miała radoche, nie wiem z czego...Poszłam do lekarza, powiedzłam ze okres miałam tylko 1 dzień i chyba jestem w ciąży, ale nie chce tego dziecka, nawet mnie nie zbadała, co było bardzo dziwne, skierowała mnie do szpitala na usónięcie, tam masa pytań, aż w końcu badanie, i wiadomość, na tamten czas najlepsz od 2 lat, że nie jestem....
co z tego mój facet, nie wracała do domu, teskniłam, potrzebowałam go, ale też nie chciałam, naciskać, wiedziałam że potrzebował czasu, ale czekałam każdego dnia na niego, patrzyłam przez okno, kiedyś nawet przejechał samochód wolno, miałam nadzieję że to on ale nie....straciłam sens do życia, postanowiłam wyjechać do rodziców i odpocząć, ale tam było jeszcze gorzej, tęskniłam okropnie, leżałam w łóżku patrzyłam w telefon czekałam, aż napisze....wiedziałam że muszę walczyć o ten związek, ale też wiedziałam że bardzo go skrzywdziłam, nie chciałam się tłumaczyć, bo to nie ma żadnego wytłumaczenia na to wszystko, mogło mnie tam nie być, mogłam zostać w domu!!!nigdy by się to nie wydarzyło nigdy!!!bo mój związek rozleciał się na kawałki, a jej dalej trwał, i wszytsko było dobrze, dlaczego...nie wiem..może dlatego że to zawsze do mnie przychodziła, u mnie wszystko pisała...nie wiem, albo ma takiego głupiego faceta, albo on tak bardzo ją kocha że nie chce tego widzieć...
Tomek zaczął wracać do domu, walczyłam o to powiedziałam że się zmnienie, że zrobie dla nas wszystko co będzie chciał, nie wspominałam o tym co się stało, nie chciałam do tego wracać ani on ani ja...w czerwcu pojechaliśmy na wakacje, było cudownie 3 tygodnie, oderwanie od problemów, szczęśliwi, myślałam że już będzie dobrze, że on obiecał że znajdzie prace, zmieni się będzie w domu, że będzie już wszystko dobrze...i było...
ja zostawiłam moja stara pracę, nie chciałam tam już wracać nigdy, i tak na każdym kroku, opowiadał ludzią bzdury, co nie miały miejsca, chciał mnie zwalniać, wszystkiego miałam dosyć, nawet do toalety nie chciałam chodzić bo bałam się że za mną pójdzie..skończyłam z tą pracą, i jestem szczęśliwa...Tomek znalazł nową, poznał nowych kolegów, zaczął się starać, postanowiliśmy starać się o dziecko, założyć rodzinę....
Oczywiscie mamy problemy finansowe, przez te 2 poprzednie lata, gdzie nie były płacone rachunki i nie dopilnowane, ale się starałam pomagałm mu aby wyjść na prostą, dostałam zasiłek większość pieniędzy przelałam na rachunki, to oczywiście jedna piąta, ale zawsze coś...dwa dni później wrócił, do domu, i powiedział mi coś co mnie strasznie zabolało....,,nie wiem czy Cię kocham, nie chcę Cię ranić itp" dlaczego on mi to robi, przecież od 3 miesięcy staramy się o dziecko, ja się ciągle staram robię wszystko dla niego, czy to przez stres że nam mieszkanie zabiorą, zmęczenie, czy poprostu już mnie nie kocha, ale mimo to następnego dnia i aż do dziś mówi że kocha, co mam myśleć co robić.....