konto usunięte
Temat: Czuję się coraz gorzej i gorzej...
Ciężko mi w paru słowach opisać swój problem, ale postaram się. Mam 32 lata, mieszkam z rodzicami i jestem bardzo niezaradny życiowo, do tego boję się podejmować jakieś tam decyzje. Obecnie jestem na studiach doktoranckich, jednak już je kończę, a z różnych przyczyn, pracy, albo nie napiszę, albo jeśli napiszę, to i tak nie zostanę na uczelni (nie chcę, ale i nie ma miejsca). Po raz pierwszy więc w swoim życiu będę musiał szukać sobie pracy. Strasznie się tego boję. Ostatnio nie sypiam prawie w ogóle (po 3, 4 godziny). Do tego dochodzi fakt, że nie dzielę się z nikim moimi lękami itp. Nie mam zresztą wokół siebie żadnych znajomych. Poza tym mam straszne problemy w kontaktach z ludźmi (unikam ich wzroku, jak rozmawiam, to czuję lęk). Dość ciężko opisać to słowami... W każdym razie... nie mam do siebie szacunku... moje myśli krążą coraz bardziej wokół samobójstwa... jednak, nie myślę o nim w sensie możliwości, ale jako czegoś czym to się wszystko skończy... coś w stylu takiego nieuchronnego fatum...Czasami myślę sobie, że zmarnowałem sobie życie... że na wszystko już za późno... Pewnie po części to i prawda, ale każdy moment jest dobry do rozpoczęcia na nowo... Z tym, że zwyczajnie nie daje rady zmobilizować się... Np. mój doktorat... jestem na podrzędnej uczelni, na której każdy się broni... wystarczy napisać, jednak kiedy przychodzę, to zwyczajnie nie mogę niczego napisać, bo te lęki nie dają mi spokoju... Coraz mniej rzeczy w życiu sprawa mi radość, unikam ludzi... szczerze mówiąc, nie wierzę w tzw. pomoc psychologiczną, ale wiem jedno: samemu sobie nie poradzę...
Jeśli ktoś mógłby mi poradzić gdzie się zgłosić... nikt nie rozwiąże za mnie moich problemów (choć pewnie podświadomie na to właśnie liczę), jednak... chciałbym chodzić na jakąś terapię grupową... albo po prostu z kimś gadać... nawet jeśli ten ktoś (psycholog) mówiłby mi tylko, że "wszystko się ułoży, jestes fajnym facetem" ... może i bym sobie to wmówił... wiara to podstawa... podobno...