Katarzyna K.

Katarzyna K. sp ds rozliczeń

Temat: co dalej ?

Witam
mam 31 lat, tato pił jak byłam mała ( nie pamiętam sytuacji kiedy pijany wracał do domu - oprócz jednej- mama to tłumaczy tym, że nas chroniła - tj mnie i starszą siostre o 5 lat ). Kiedy tato przestał pić zachorował na schizofrenie . Wtedy wszystko się zmieniło, tata zaczął brać leki a więc i więcej spać, nie wychodził z domu, izolował sie od wszystkich, włacznie od Nas a i miałam wrażenie że ode mnie najbardziej. Nie potrafiłam sie już zblizyc, przytulić czy porozmawiać z tatą który do niedawna był najukochańszym tatusiem pod słońcem. Do tego doszły problemy finansowe w domu a i więc zaczęłam sie wstydzić tego, jak jestem ubrana i jak mamy w domu. Wolałam iść do koleżanki, koleżanek niż zapraszać do siebie. Gdy miałam ok 15 lat siostra również zachorowała na schizofrenie, miała nieudaną próbę samobójczą, ja przestałam jeść ( naprzemiennie miałam okresy kiedy tyłam i chudłam ) a kiedy straciłam miesiączke mama lekarza okłamała , że odżywiam sie normalnie ( teraz myśle, ze nie chciała dopuścic do siebie myśli że i ja mam problemy ). Cała rodzina zajęła sie siostrą a ja po raz kolejny ( najpierw przez ojca , teraz przez reszte rodziny ) zostałam przesunięta na boczny tor. Rozumiem, że siostra jest chora jednak zazdrościłam jej tego zainteresowania cała rodziną.
Mając 20 lat poznałam męża, który się wtedy mna zaopiekował, dawał mi to czego nie otrzymałam we własnym domu...
Mając 22 lata urodziłam Nam córeczke i kupilismy mieszkanie, po około roku zaczął sie koszmar -mąż zaczął mnie żle traktować, szarpać, poniżać, ubliżać, a najbardziej dziwne było dla mnie to że im bardziej starałam sie JA tym było gorzej .... nie rozumiałam tego , a mąż jakby miał za każdym razem satysfakcje z tego coraz większą. Radziłam sie matki, nie pomogła mi zbyt wiele... Nigdy mi nie powiedziała, że jaka decyzje bym nie podjęła - będzie ze mną, że mi pomoże, że jest po mojej stronie. Bałam sie odejść i mimo że miłość sie "wypaliła" a ja "wypadłam" ze związku nie potrafiłam odejść od męża, który sprawiał mi ból... Tak bardzo bałam sie samotności i tego czy poradzę sobie sama.
Dwa lata poznałam mężczyznę w którym wydawało mi się, że się zakochałam. Ale nadal wolałam trwać przy mężu tyranie niż spróbować związku z kimś kto był opiekuńczy i traktował z szacunkiem. Martwiłam się, że jestem zbyt "słaba" dla niego, beznadziejna i że prędzej czy później odejdzie ode mnie bo zasługuje na kogoś lepszego .... Mąż dowiedział się o moim przyjacielu i nagle mu się "odwidziało" - nagle chciał ratować Nasz związek, zmieniać się a nawet iść na terapię ( pierwsza nieudana przy poradni przykościelnej ). Teraz zaczniemy "leczyc sie" u terapeuty który ma certyfikat i jest psychologiem z powołania.
Problem jest teraz tez w tym że kiedy mówie mężowi że juz go nie kocham traktuje bardziej jak przyjaciela - on zaczyna próbować mi tłumaczyc ze tak nie jest.
Czuje sie nieszczęsliwa ponieważ albo sie kłócimy albo on mi cos tłumaczy albo pyta czy go kocham. Mam wrażenie że zycie ucieka mi między palcami.
Zaczynam sie dusić w tym związku a kazda próba wyprowadzki kończy sie tym że mąż siła mnie trzyma, lub stosuje zastraszanie, próbuje wzbudzić we mnie lęk ( mowi mi że co ze mnie za matka ze opuszcze dziecko itp )
Prosze o pomoc
Marta Witan

Marta Witan Follow your
instincts. That's
where true wisdom
manifests...

Temat: co dalej ?

Kasiu....bardzo mi przykro, że tyle "ciężkich" rzeczy spotkało Cię w życiu ale też jestem pod wielkim wrażeniem tego, że próbujesz się w tego wszystkiego wyrwać. Cieszę się, że chodzicie do terapeuty ponieważ jest duża szansa, że tam właśnie dostaniecie profesjonalną pomoc. Taki terapeuta nie jest tylko od "sklejania" związków. Może zauważysz, że Wasze drogi z mężem są inne i nie tego oczekujesz? Nie wiem. Zastanów się nad tym dlaczego zdecydowałaś się na terapię skoro nie kochasz męża. Może stoją za tym jakieś emocje i uczucia?
Zazwyczaj tak bywa, że partnerzy tyrani kiedy zaczynają czuć, że tracą władzę nad swoją "ofiarą" miękną, stają się dobrzy na chwilę, aby potem wrócić do tego co było. Terapia jednak może Wam pomóc odpowiedzieć na wiele pytań i wyjaśnić wiele zachowań oraz pokazać co możecie zmieniać. Pytanie tylko czy oboje tego właśnie chcecie.
Poza tym to walcz o siebie! Walcz o to, żebyś czuła się szczęśliwa. Zastanów się czego oczekujesz od życia i co możesz zrobić aby to osiągnąć.
Katarzyna K.

Katarzyna K. sp ds rozliczeń

Temat: co dalej ?

właśnie problem jest w tym czy ja chcę?
po pierwszej terpii płakałam - wyszła moja złość na mężczyzn.
po kolejnej - stwierdziłam że nie wiem czy ja chcę trwać w tym związku ??
dlaczego poszłam na terpię ?? wynika to chyba z tego ze - raz - sama sie boje odrzucenia oraz tego jak to będzie gdy zostane sama - dwa - chciałam wiedzieć że zrobiłam wszytsko co w mojej mocy żeby naprawić ten związek
jednak dla mnie to juz nie to samo, nie czuję satysfakcji
terapeuta zapytał czy wg mnie można zakochać sie drugi raz w tej samej osobie ?
odpowiedziałam NIE
bardziej mnie to wszytsko męczy niz cieszy - próbowałam namówić męża na terpie pare lat temu gdy tego potrzebowałam - wtedy zwyzywał mnie od psychicznie chorych ....
Marta Witan

Marta Witan Follow your
instincts. That's
where true wisdom
manifests...

Temat: co dalej ?

Lęk przed nowym czyli w tym wypadku to, że zostaniesz sama to zupełnie normalna sprawa. Taką mamy już naturę, że boimy się nowych rzeczy bo dla nas o wiele łatwej jest żyć w tak zwanej "strefie komfortu" czyli w tym co dla nas znane choć często nieprzyjemne niż przełamać się, zaryzykować i spróbować czegoś nowego bo nigdy nie mamy gwarancji jak będzie. Zapewne boisz się odrzucenia bo właśnie czegoś takiego doświadczyłaś od ojca. Trochę tak jak czytałam to Twoja relacja z mężem podobna była do relacji z ojcem. Najpierw wszystko dobrze, a potem odrzucenie. Może podświadomie wybrałaś takiego mężczyznę?
Dobrze, że płakałaś. Uwolnij swoje emocje i pozwól sobie poczuć. Bądź też "zdrowa egoistką" bo to pozwoli Ci łatwiej dotrzeć do tego co czujesz. Domyślam się, że będziesz potrzebowała na to wszystko czasu. Odpowiedź może przyjść w najmniej oczekiwanym momencie. Może po prostu staraj się żyć tak jakbyś chciała. Nie zastanawiaj się za dużo, a z czasem emocje, Twoje ciało, myśli dadzą Ci znać co z tym zrobić. Im bardziej się "spinamy" tym trudniej się nam działa. Pozwól sytuacji popłynąć i zobaczyć co z niej wyniknie. Mądry terapeuta na pewno pokaże Wam jak.
Dlaczego chcesz zrobić wszystko co w Twojej mocy, żeby naprawiać związek?
Małgorzata A.

Małgorzata A. Żywiołu nie da się
przewidzieć
....jestem żywiołem
.

Temat: co dalej ?

Przede wszystkim nie możesz myśleć tylko "co dla mnie najlepsze" i tym samym własnemu dziecku zgotować los jaki Tobie zgotowano. Zastanów się czy aby Ona nie staje się ofiarą tego wszystkiego, czy historia się nie powtarza. Nie wiem, ale coś mi się wydaje, że w Twoich myślach widnieje tamten mężczyzna i marzenia z nim związane. Niestety dość często tworzymy swoje piękne bajki i staramy się do nich dążyć, ale nie zapominaj, że być może to właśnie tylko piękna bajka i nic więcej .
Dziecko to jest ktoś, kto kocha Cię i potrzebuje najbardziej .
Katarzyna K.

Katarzyna K. sp ds rozliczeń

Temat: co dalej ?

uważam, że cała ta walka to też walka o dobro córki, ale tak naprawdę ja w tym wszystkim nie jestem szczęśliwa . wczoraj np musiałam sie tłumaczyc dlaczego wczesniej udało mi sie wrócić z pracy, są również inne "dochodzenia" i pytania. męczy mnie to wszystko, nie daję juz sobie z tym rady.
Marto nie zrozumiałysmy się - ja chciałam wiedzieć ze dałam z siebie wszystko co mogłam zeby naprawic, nie chciałam odchodzic nie wiedząc jak może wyglądac związek po naprawie lub jej próbie. to nie bylo na zasadzie ze chce naprawiac cos na sile :) mam nadzieje ze dobrze wytłumaczyłam teraz
Co do tamtego faceta - on już ma kogos a więc nie mogę snuć bajek o nim ponieważ jest to nierealne :)
Marta Witan

Marta Witan Follow your
instincts. That's
where true wisdom
manifests...

Temat: co dalej ?

Kiedyś mój zaprzyjaźniony coach powiedział mi "najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić dla swojego dziecka to stworzyć dobry związek ze swoim partnerem" bo to jakie relację są między rodzicami jest pierwszym wzorem, którego uczy się nasze dziecko. Jeśli Twoja córka jest świadkiem tego, że jej mama jest poniżana to nie wypłynie dobrze na jej psychikę. Poza tym dzieci mają niesamowity instynkt i bardzo dużo czują. Na pewno Twoja córka czuje, że jesteś nieszczęśliwa.
Kasiu, jeśli czujesz, że chcesz zrobić wszystko żeby naprawić związek to może właśnie terapia jest dobrym krokiem abyś mogła się przekonać się co do swoich uczuć i tego co chcesz robić ze swoim życiem.

Temat: co dalej ?

Katarzyna K.:
uważam, że cała ta walka to też walka o dobro córki....
A co twoim zdaniem jest dobre dla CÓRKI? Aby nic się nie zmieniło, czy aby coś się zmieniło? CO?
Co ona myśli na temat atmosfery, która panuje w domu? Co myśli na temat waszej relacji? Czy pytasz ją o to, czy jest szczęśliwa?

A dla ciebie, co jest nadrzędną wartością? To, aby dziecko miało oboje rodziców mieszkających pod jednym dachem, czy coś innego? CO?
Czy chcesz jeszcze "naprawiać" swój związek? Jak taki "naprawiony" związek miałby wyglądać? Czy to zależy od ciebie? Czy wierzysz, że jest to możliwe?
Po czym poznasz, że zrobiłaś wszystko aby go "naprawić"?

Piszesz dużo o tym, co się nie udało, czego nie chcesz. Zastanów się dla odmiany czego chcesz? Przestań żyć przeszłością, jej już nie zmienisz. Zacznij myśleć o przyszłości, ją ciągle możesz wykreować, tylko trzeba zacząć marzyć, planować, aby mieć co realizować.
Jak chcesz aby wyglądał twój jutrzejszy dzień, przyszły tydzień, miesiąc?
Co chcesz robić, jaka chcesz być za rok?
Co możesz zrobić już dzisiaj, aby zacząć zmianę?
Małgorzata A.

Małgorzata A. Żywiołu nie da się
przewidzieć
....jestem żywiołem
.

Temat: co dalej ?

Katarzyna K.:
naprawdę ja w tym wszystkim nie jestem szczęśliwa . wczoraj np musiałam sie tłumaczyc dlaczego wczesniej udało mi sie wrócić z pracy, są również inne "dochodzenia" i pytania. męczy mnie to wszystko, nie daję juz sobie z tym rady.

W prawie żadnym związku nie ma całkiem idealnie, nie możesz się dziwić , że mąż robi dochodzenie, bo poniekąd i Ty zburzyłaś jego zaufanie. Czy uważasz, że do końca może Ci zaufać i nie mieć podejrzeń ? Co do szczęścia, niestety w naszej kobiecej naturze jest gonitwa za szczęściem, nie widząc go nawet wtedy kiedy jest. Zawsze staram się spojrzeć na sprawę z obu stron, bo to obie strony dokładają się do tego jak wygląda związek . Czy twój mąż też powiedziałby, że wina leży po jego stronie ? A może jego punkt widzenie jest trochę odmienny ? Powinniście szczerze ze sobą porozmawiać , nie obwiniając jedno drugiego, ale szukając rozwiązania . Niech każde z Was powie co go "boli" , co przeszkadza i postara się zrozumieć tą drugą stronę. Najgorsze w związku są niedomówienia. Kiedyś widziałam taki demotywator , w którym staruszkowie trzymają się za ręce po wspólnych 50 latach, na zadane pytanie jak im się to udało, odpowiadają " kiedyś jak się coś psuło to się to naprawiało, teraz się wyrzuca "
Życzę Ci, żebyście potrafili naprawić to co wspólnie żeście zepsuli, bo nowe nie musi oznaczać lepszego :)
Izabela Górecka

Izabela Górecka fotogrametria,
teledetekcja,
kartografia

Temat: co dalej ?

Wina zawsze leży pośrodku. Trzeba walczyć o związek, o rodzinę, robisz to i to jest dobre. I mąż też walczy. A jeżeli chodzi o zmiany: czy życie w pojedynkę będzie lepsze, skoro bardzo potrzebujesz być ważna w rodzinie i potrzebujesz rodziny? Czy ew. wspaniałe życie z drugim mężczyzną nie skończy się po dwóch latach tak samo jak to było z mężem? Nie da się zapanować nad drugim człowiekiem. Lęk przed zmianami nie jest bez sensu.
Szacunek, przyjaźń to też rodzaj miłości. Może warto poszukać czegoś dobrego w tym związku, który trwa. Na pewno coś dobrego się znajdzie. I na tym się skupić. Coś kiedyś Ci się spodobało w tym człowieku. Nie każdy facet byłby w stanie chodzić na terapię, aby ratować związek. Na pewno musi rozumieć różne rzeczy i jesteś dla niego wbrew pozorom ważna. I rodzina jest dla niego ważna. Tak ważna, ze nawet wybacza Ci miłość do drugiego mężczyzny. A na tym forum czasami można poczytać, jak bardzo to jest trudne.
Katarzyna K.

Katarzyna K. sp ds rozliczeń

Temat: co dalej ?

Mąż zawsze był podejrzliwy, nie musiałam nic robić żeby usłyszeć po udanej zabawie w gronie znajomych pytanie : ilu dziś zaliczyłam?
fakt jest że nie mogę zapomnieć jaki był i jak mnie traktował - ten żal cały czas we mnie jest.
Wiem, że powinnam zapomnieć o przeszłości i z żywymi iść na przód jednak nie jest mi wcale tak łatwo.
Córcia jest szczęśliwa że ma Nas oboje, często pyta dlaczego płaczę . Co mam jej powiedzieć ? Ze nie dogaduje sie z jej tatą ? Że jestem nieszczęśliwa ? Zawsze mówię, że jest mi smutno, na szczęście jeszcze nie pyta dlaczego .
Z mężem rozmawiamy o tym co nas boli, staram sie pokazać czego potrzebuję, jednak mimo tych rozmów nie które sprawy nie ulegaja poprawie.
Mój mąż "zamknął" sie w domu na 4 spusty i tego samego oczekuje ode mnie - niestety ja już raz na to pozwoliłam i już więcej nie popełnię tego błędu. Chciałabym żeby zaczął częściej wychodzić do ludzi, żeby znalazł jakąś pasje.
Chcę żyć i czuć się szczęśliwa a nie widzieć jak życie mi gdzieś umyka.
Po rozmowie z terapeuta to Nasza rodzina bardziej przypomina rodzinę męża ( jest z rodziny dysfunkcyjnej - ojciec ciągle poza domem, matka okrutna , zła , wymagająca, wszczynająca zaczepki, bijąca )
Marcela zadałaś dobre pytanie : "jak taki "naprawiony" związek miałby wyglądać?"
dla mnie związek naprawiony czy dobry to taki w którym ludzie się szanują, dbają o siebie, mają wspólne cele ale i chcą mieć własne zainteresowania. Wtedy kiedy mam zapełnione odrębne swoje "ja" wtedy mogę normalnie zdrowo uczestniczyć w wspólnym "MY"
Ja wiem że w każdym związku są problemy, że życie to nie bajka ale najbardziej boli mnie ten brak szacunku ze strony męża, to , że kiedy mówie mu co mnie boli co czuje, próbuje przekonać ze jest inaczej.Ten post został edytowany przez Autora dnia 04.06.13 o godzinie 14:13

Temat: co dalej ?

Katarzyna K.:
Wiem, że powinnam zapomnieć o przeszłości i z żywymi iść na przód jednak nie jest mi wcale tak łatwo.
Nikt nie powiedział, że łatwo jest zapomnieć o przeszłości. Nie, nie jest łatwo, ale żyjąc teraźniejszością, budujemy przyszłość. A żyjąc przeszłością nic nie budujemy. To od ciebie zależy co wybierzesz dzisiaj.
Poza tym gdyby łatwo było podejmować dobre, racjonalne decyzje to większość ludzi byłaby szczęśliwa, a tak nie jest. Przeważająca większość wybiera łatwiejsze decyzje, a tym samym trudniejsze życie.
Córcia jest szczęśliwa że ma Nas oboje, często pyta dlaczego płaczę . Co mam jej powiedzieć ? Ze nie dogaduje sie z jej tatą ? Że jestem nieszczęśliwa ? Zawsze mówię, że jest mi smutno, na szczęście jeszcze nie pyta dlaczego .
A jak zapyta, to co powiesz?
Z mężem rozmawiamy o tym co nas boli, staram sie pokazać czego potrzebuję, jednak mimo tych rozmów nie które sprawy nie ulegaja poprawie.
Mój mąż "zamknął" sie w domu na 4 spusty i tego samego oczekuje ode mnie - niestety ja już raz na to pozwoliłam i już więcej nie popełnię tego błędu. Chciałabym żeby zaczął częściej wychodzić do ludzi, żeby znalazł jakąś pasje.
On oczekuje twojej zmiany, a ty jego. Rozmawiacie, mówicie o swoich oczekiwaniach, a mimo to rozmowy niczego nie dają. Jak myślisz co jest tego przyczyną?
Chcę żyć i czuć się szczęśliwa a nie widzieć jak życie mi gdzieś umyka.
dla mnie związek naprawiony czy dobry to taki w którym ludzie się szanują, dbają o siebie, mają wspólne cele ale i chcą mieć własne zainteresowania. Wtedy kiedy mam zapełnione odrębne swoje "ja" wtedy mogę normalnie zdrowo uczestniczyć w wspólnym "MY"
Możesz żyć zgodnie z tym jak tego oczekuje twój mąż i liczyć, że polepszy się między wami, bo to doceni. Możesz próbować wpłynąć na niego, aby to on zaczął żyć tak, jak ty tego oczekujesz. Możesz prowadzić nieustanne negocjacje, ja to, jak ty to, próbując jakiegoś kompromisu. A możesz również żyć, tak jak chcesz żyć, w zgodzie ze sobą, bez zastanawiania się, co on na to, co inni na to i przekonać się, czy dalej wam po drodze.
Nie ma jednego dobrego, uniwersalnego rozwiązania w tej sytuacji. Każde rozwiązanie znajdzie swoich zażartych zwolenników jak i przeciwników. Dlatego to ty, nie słuchając innych musisz podjąć decyzję, co jest najlepsze dla ciebie.
Katarzyna K.

Katarzyna K. sp ds rozliczeń

Temat: co dalej ?

Marcelo bardzo dziękuje za uwagi.
Zwłaszcza cenna jest dla mnie ta o tym, że mój mąż wymaga zmiany ode mnie a ja od niego.
Teraz tak sobie pomyślałam , że najważniejsze to zacząć od siebie. Jeśli ja będę się zmieniać i zacznę się realizować on chcąc lub nie albo będzie musiał również zacząć sie zmieniać, lub Nasze życie ulegnie zmianie :)
Głównie chodzi mi o to żeby tak jak napisałaś żyć w zgodzie ze sobą, bez zastanawiania się co powiedzą inni ( terapeuta zwrócił właśnie uwagę na to że za bardzo przejmuję sie zdaniem innych )
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: co dalej ?

Katarzyna K.:

Czy dobrze zrozumiałam, że chodzisz na terapię wspólnie z mężem tak? A co by było, gdybyś poszła osobno na swoją własną? Przeszłaś dużo w swoim życiu przykrych doświadczeń. Trudno jest się Tobie pogodzić z samotnością, bo tak naprawdę nie masz na kogo liczyć. Ja borykam się z tym 30 lat i poniekąd potrafię wyobrazić sobie, co czujesz. U mnie chorowała matka a ojciec albo spał, albo wychodził na całe dnie z domu zostawiając mnie z ciężarem odpowiedzialności za czyny matki. Kiedy postanowiłam odejść z domu w wieku 15 lat poczułam się strasznie samotna, wiele lat nie potrafiłam przyzwyczaić się do tej samotności a teraz kiedy mam dzieci i jestem po rozwodzie jest mi czasami jeszcze trudniej zaakceptować to, że nie mam wsparcia w rodzicach, że sama muszę sobie ze wszystkim radzić. Są jednak plusy takiej sytuacji, czyli odcięcia się od toksycznych osób - zyskujesz wolność, samoświadomość, zaczynasz dowiadywać się, czego pragniesz Ty sama, gdzie są Twoje granice, życie uczy samodzielności, liczenia na siebie, zaczyna się żyć własnym życiem a nie życiem mamy, taty, czy męża. Najważniejsze w tym, byś odnalazła siebie i odpowiedziała sobie na pytania: czego pragniesz dla siebie i córki.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że w obliczu problemów człowiek zawsze jest sam. Tak częściowo jest. Czasem warto pokochać swoją samotność i nauczyć się żyć po pierwsze ze sobą, bo żeby potrafić żyć z innymi trzeba najpierw nauczyć się siebie, akceptować siebie. Trzeba zacząć od budowania swojego samodzielnego "JA", od odkrycia swoich pasji, potrzeb, granic, emocji. Zmianę zawsze zaczyna się od siebie nie patrząc na innych. To, co robią inni to ich sprawa i ich odpowiedzialność. Zobaczysz, że kiedy nauczysz się żyć sama ze sobą, kiedy odkryjesz siebie rzeczywistość się zmieni.
Wiesz za co ja jestem wdzięczna życiu? Za to, że trudne doświadczenia nauczyły mnie tego kim jestem i czego chcę. Być może, gdyby nie te doświadczenia nie wiedziałabym dzisiaj czego chcę, nie byłabym tu, gdzie jestem, nie znałabym tych ludzi, których znam teraz, a którzy są mi życzliwi i podają mi ręce, ale tak nie było od początku. Na początku była samotność. Nauczyłam się wielu przydatnych rzeczy, wykształciłam w sobie te cechy, których wielu ludziom brakuje.
Kiedy byłam dzieckiem miałam taką swoją modlitwę, którą wypowiadałam w duchu w chwilach trudnych. Oddając jej sens powiem Ci, że chodziło w niej o to, że jeśli doświadczenia, jakie zostały mi dane bez mojej woli są po to, by mnie czegoś nauczyć i ja w to wierzyłam to ja je akceptuję. Za każdym razem kiedy mama zaczynała swoje schizy dziękowałam za to, że uczyło mnie to świadomości tego, że to mi się nie podoba, że nie chcę takiego życia dla siebie. zaczęłam wykształcać w sobie mechanizmy obrony. Były chwile walki, były chwile akceptacji, w końcu nadeszła chwila odejścia i zmiany i to niejako było coś, co szło jedno za drugim, coś co wymusiła sytuacja.
Mówisz, że na pierwszym spotkaniu z terapeutą płakałaś. Ja też płakałam w drodze do terapeuty, potem w drodze do domu. Płakałam, bo wiedziałam, że muszę zmienić całe swoje życie a nie wiedziałam jak tego dokonam sama. Na terapii są chwile zwątpienia, chwile łez, chwile trudne, chwile buntu, bo dowiadujesz się prawdy o sobie, o ludziach Ci bliskich, bo ta prawda nie zawsze Ci się podoba, bo czasem chcesz się wycofać, bo czujesz bezsilność i złość, ale to nie trwa wiecznie. Kiedy dopuścisz do siebie prawdę wszystko zacznie się układać i życie samo napisze Ci nowy scenariusz. To będzie szło już samo. nagle ukaże Ci się inny horyzont, inny świat i inne rozwiązania. Na początku sama musisz wyruszyć w tą drogę. Każdy człowiek idzie sam własną ścieżką. Raz jest ona prosta a raz kręta, raz z górki a raz pod górkę. Jeszcze nie raz poczujesz bezsilność, ale jeśli dasz radę i zaakceptujesz to, że życie Ci daje samotną drogę to dotrzesz w końcu do punktu, w którym spotkasz kogoś, kto dalej będzie kroczył z Tobą, ale to nie tak, że od początku będziesz szła z kimś, że ktoś Ci poda rękę. Kiedy zaczyna sie proces zmiany często jest tak, że najbliżsi odwracają się, bo im się to nie podoba, bo to coś nowego, bo czują się zdradzeni, ale to ich odczucia. Nie zmienisz ich uczuć. Ty wyruszasz w drogę, by ratować siebie i taki cel musi Ci przyświecać. Nie da się żyć tak, by każdego uszczęśliwiać. Jeden będzie zły, drugi obojętny i tak dalej...Każdy początek zmiany jest trudny i samotny. Ale tej samotności nie da się uniknąć. Trzeba ją pokochać, bo sama możesz ją zagospodarować jak chcesz i kiedy chcesz. Samotność jest potrzebna do budowania, do usłyszenia własnych myśli, do poczucia się sobą, zmusza do refleksji, odkrywa nowe oblicze Ciebie i rzeczywistości, otwiera oczy na wiele rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałaś. Nie bój się samotności.
Katarzyna K.

Katarzyna K. sp ds rozliczeń

Temat: co dalej ?

Gosiu czytając Twoją wypowiedź popłakałam się :) tak mnie wzruszyła a dwa powiedziałaś wiele rzeczy które są zgodne z prawdą a których do tej pory albo nie zauważałam , albo nie potrafiłam ubrać tego w słowa.
Na terapię chodzę z mężem, ale po ostatniej kłótni z mężem poprosiłam terapeute o pomoc , ponieważ nie mogłam sobie poradzić z emocjami - otrzymałam info, że porozmawiamy na wspólnej wizycie a jeśli będzie to dla mnie zbyt trudne, zdecydujemy się na terapię indywidualną.
Poza tym w końcu zdecydowałam się na wyjazd sama bez męża o którym zawsze marzyłam - mam nadzieję, że będę miała czas na refleksje :)Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.06.13 o godzinie 14:27

konto usunięte

Temat: co dalej ?

Katarzyno,
cytat z Twojej wypowiedzi: 'Chcę żyć i czuć się szczęśliwa a nie widzieć jak życie mi gdzieś umyka.'

Jeśli jesteś nieszczęśliwa w tym związku i nie widzisz dla niego przyszłości warto zapytać, co daje Ci szczęście.
Jeśli jesteś tak mocno skupiona (związana) zna partnerze, to pytanie czy przede wszystkim źródłem szczęścia nie powinnaś być Ty sama, twoje dziecko, życie.
Czy nie możesz na czas terapi uwolnić parnera aby odpowiadał za siebie, a sama realizować soje życie.Może brak ewidentnego stanowiska na podejrzliwości i zazdrość partnera jest tylko wymówką do własnego nieszczęścia.

Szczęście jest pewnego rodzaju iluzją i trzeba być swiadomym że kiedyś się skończy i znać inne źródła. Te najprostsze zdrowie i bliskość, mogą się długo nie skończyć, i tego Ci życzę.

Ty jesteś źródłem wszystkiego. Realizuj swój plan. Nabierzesz pewności, poznasz ludzi, a mąż jeśli zależy mu na Tobie będzie walczył z własnym wzorcem zazdrości pojmowanej jako miłość, kiedy w rzeczywistości jest to akt siły i kontroli.

Co dalej? Dalej idziesz sama i będzie dobrze.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: co dalej ?

Katarzyna K.:
Gosiu czytając Twoją wypowiedź popłakałam się :) tak mnie wzruszyła a dwa powiedziałaś wiele rzeczy które są zgodne z prawdą a których do tej pory albo nie zauważałam , albo nie potrafiłam ubrać tego w słowa.
Na terapię chodzę z mężem, ale po ostatniej kłótni z mężem poprosiłam terapeute o pomoc , ponieważ nie mogłam sobie poradzić z emocjami - otrzymałam info, że porozmawiamy na wspólnej wizycie a jeśli będzie to dla mnie zbyt trudne, zdecydujemy się na terapię indywidualną.
Poza tym w końcu zdecydowałam się na wyjazd sama bez męża o którym zawsze marzyłam - mam nadzieję, że będę miała czas na refleksje :)

Początki zawsze pełne są łez i bólu. Będą Ci towarzyszyć różne emocje od bezsilności po złość i gniew, ale potem zaświeci słońce. Nikt Ci tutaj nie napisze, że wszystko będzie fajnie, że nie będzie bólu, czy rozczarowań, bo to byłoby kłamstwo. Początki zawsze są trudne. Ja płakałam wiele razy. Teraz to samo, co kilka lat temu powodowało łzy już mnie nie rusza. Nie odkładam słuchawki po rozmowie z matką i nie płaczę ze złości. To już zupełnie inna"ja" niż byłam wcześniej: uzależniona od chorej psychicznie matki. Wiele razy prosiłam matkę, by poszła na terapię. Zawsze słyszałam, że jak mam problem to sama mam sobie iść i tak też się stało. Poszłam sama, bo to faktycznie był mój problem. Skoro jej jest dobrze ze sobą a mi z nią nie no to był mój problem, by się od tego uwolnić. Terapia nie oznacza tego, że Ty jesteś chora, czy że z Tobą jest coś nie tak. terapia ma Ci pomóc radzić sobie z toksyczną rzeczywistością, odnaleźć te mechanizmy, które pomogą Ci to przetrwać i zmienić swoje życie. Często jest tak, że na terapię idą nie ci, którzy są toksyczni, ale ci, którzy z tego powodu cierpią. Współuzależnienie od osób toksycznych jest silne. Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez toksycznego wpływu mojej matki, nie umiałam podjąć żadnej decyzji bez jej udziału, nie umiałam nie wstać z fotela i nie lecieć za każdym razem kiedy jej odbijało. Teraz to już przeszłość. Uwolniłam się od ciężaru odpowiedzialności. Kiedy wypowiedziałam do niej pierwszy raz słowa: "Jeśli chcesz skakać z okna to skacz. Ja już nie przyjdę do Ciebie, bo to Twoja decyzja, czy chcesz tak żyć, czy chcesz umrzeć a nie moja. To nie mój problem. Ja już nie przyjdę. Trudno. Jeśli się zabijesz to pogodzę się z tym i będę żyć dalej. Moje życie się nie zmieni kiedy Cię nie będzie" wszystko się od tego dnia zmieniło. Moja matka ani razu nie próbowała manifestacyjnych zachowań, bo zrozumiała, że to nie zmieni nic, że to już nie ma sensu. Ale potrzebowałam na to wiele lat i zrozumiałam to w wieku 26 lat kiedy zaczynałam swoją zmianę. Teraz nie boli mnie już tak bardzo jej zachowanie. Teraz potrafię traktować ją jak osobę biedną i słabą a nie jak tyrana, którego się bałam. Zrozumiałam, że to słabość i strach kieruje jej czynami a nie perfidna chęć niszczenia mojego życia. Jeśli ktoś Cię krzywdzi to dlatego, że się sam boi, że jest słaby, że czuje strach i nienawiść do samego siebie. To nie jest celowo wymierzone w Ciebie. To objaw bezsilności. Tacy ludzie są biedni sami ze sobą. I tak o tym myśl. Ty jesteś silna i poradzisz sobie ze słabością innych i nie będziesz dłużej za tą słabość odpowiedzialna.
Katarzyna K.

Katarzyna K. sp ds rozliczeń

Temat: co dalej ?

Wczoraj bylismy na kolejnej wspólnej terpii. Padło pytanie jak chcemy dalej pracować ( w związku z moim nieradzeniem sobie z emocjami ) Mąż powiedział, że on wolałby juz nie zmieniać psychologa, wiec teraupeta zapytał mnie czy jestem w stanie być na terpii szczera oraz lojalna wobec męża ? Pierwsza odp : że tak (w końcu co mam do stracenia? ) ale po przyjeździe do domu uzmysłowiłam sobie , że nie potrafię zaufać mu na tyle , żeby się otworzyć ( wiele razy kiedy mówiłam coś mężowi w zaufaniu - wykorzystywał to przeciwko mnie ). Nie chcę też być lojalna wobec niego skoro on tak naprawdę do końca nie był lojalny wobec mnie, a i nie mam gwarancji, że będę. Czasami zdarza się, że jeśli na coś zwrócę mu uwagę - zmienia odp tak żeby pasowało np do jego dobrego wizerunku. Więc gdzie tu szczerość i lojalność ?
Czuję też lęk, że on to wszystko wykorzysta przeciwko mnie.
Oczywiście jak po każdej terpii płakałam.
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: co dalej ?

Katarzyna K.:
Wczoraj bylismy na kolejnej wspólnej terpii. Padło pytanie jak chcemy dalej pracować ( w związku z moim nieradzeniem sobie z emocjami ) Mąż powiedział, że on wolałby juz nie zmieniać psychologa, wiec teraupeta zapytał mnie czy jestem w stanie być na terpii szczera oraz lojalna wobec męża ? Pierwsza odp : że tak (w końcu co mam do stracenia? ) ale po przyjeździe do domu uzmysłowiłam sobie , że nie potrafię zaufać mu na tyle , żeby się otworzyć ( wiele razy kiedy mówiłam coś mężowi w zaufaniu - wykorzystywał to przeciwko mnie ). Nie chcę też być lojalna wobec niego skoro on tak naprawdę do końca nie był lojalny wobec mnie, a i nie mam gwarancji, że będę. Czasami zdarza się, że jeśli na coś zwrócę mu uwagę - zmienia odp tak żeby pasowało np do jego dobrego wizerunku. Więc gdzie tu szczerość i lojalność ?
Czuję też lęk, że on to wszystko wykorzysta przeciwko mnie.
Oczywiście jak po każdej terpii płakałam.

Chyba nie pozostaje Ci nic innego jak podjąć indywidualną terapię.

Następna dyskusja:

Co dalej.... nie wiem....




Wyślij zaproszenie do