Temat: Blizny
Patrycjo, na co dzień pracuję z ludźmi, posiadającymi wiele blizn, zarówno tych fizycznych (powypadkowych, czasem też zadanych sobie) jak i psychicznych. Które się leczy trudniej? Oto jest pytanie. Myślę że do pewnego stopnia rozumiem twoje obawy, choć może nie chodzi tu jedynie o fizyczną ocenę ale o niezabliźnione rany.
Od strony fizycznej jest wiele sposobów na zmniejszenie blizn, zdecydowanie zmniejszenie, kamuflowanie, spłycenie, bo nie każdą da się usunąć. Chyba że jakaś reklama karmi nas bajkami. Jest wiele sposobów od prostszych pilingów, po med. estetyczną, lasery czy w niektórych przypadkach specjalny masaż, manipulacje tkankami miękkimi. Jednak to w sumie pewne wydatki.
Problem mogą stanowić dla ciebie mało widoczne blizny, ale taki sam jak dla niejednej kobiety która była centrum zainteresowania a po porodzie utraciła jędrność skóry, tylko w jednym, określonym miejscu. No ale czasem pracuję także z bliznami pooparzeniowymi.
Nigdy jednak bym się nie pokusił o stwierdzenie czyje blizny są trudniejsze, kto ma z tym więcej problemów, itd. To bardzo indywidualna sprawa.
Jest tez faktem, że dziś zupełnie inaczej podchodzi sie do blizn, w aspekcie społecznym, zwłaszcza w pewnych grupach, społecznościach. Uprzykrzyć życie może tak samo tatuaż zafundowany sobie jako wakacyjna fanaberia, a potem żałować, bo ma się trudności z wykonywaniem danego zawodu!
Jednak jest czas aby się zmierzyć do końca z tymi bliznami z obu stron.
Co do kwestii basenu, dlaczego jest taki wymóg. Obowiązkowy? Jesteś na jakieś uczelni o kierunku medycznym, czy innym kierunku "zawodów zaufania publicznego"? Bo prawdę mówiąc z dosyć błahych powodów można otrzymać zwolnienie z basenu, chyba że dotyczy to specyfiki kierunku studiów.
Moim zdaniem problem basenu to swojego rodzaju próg do przejścia, zarówno dobrze mogłabyś wyjechać ze znajomymi pod namiot w czasie lata i też byłby problem.
Patrycjo, podejdź do tego z dystansem. Może jednoczęściowy strój załatwi tylko część problemu. Podstawę problemu stanowi akceptacja.
Jedna z moich pacjentek miała podobny problem, na 1-2 roku studiów. Tyle że spore blizny pooparzeniowe. Ukrywała się skwapliwie. Miała spore problemy ze zbliżaniem się do ludzi, ściślejsze relacje odpadały, był strach przed brakiem akceptacji. Kiedyś rzuciła jednak wyzwanie, wyjazd na wspólne wakacje, plaża itd. Jak to powiedziała? "A co tam, w końcu zobaczę jakich mam nowych znajomych".
Jak się później spotkaliśmy, odparła.
- Nie wyobrażałam sobie że wśród moich znajomych mam serdecznych przyjaciół".
No cóż. Trzymaj się dziewczyno, moim zdaniem nie ma sensu ciągle uciekać od problemu. Wiem że jest trudno, ale staw jemu czoła, tzn relacjom międzyludzkim :)
Powodzenia Piotr.