Ania Grzybowska

Ania Grzybowska ekspert, Citibank
Handlowy S.A.

Temat: zniesienie współwłasności

Witam
Bardzo proszę o pomoc. We wrześniu 2006 roku zakupiłam mieszkanie w całości na kredyt hipoteczny wraz z moim chłopakiem. Kredyt w całości wzięłam wyłącznie na siebie. Każde z nas ma 50% mieszkania. Zrobiłam głupotę, bo to tak jakbym podarowała mu połowę mieszkania. Jedyne co zrobił to podpisał się na wekslu, i w przypadku gdy zaprzestałabym spłacać mieszkanie zostałby podobno pociągnięty do odpowiedzialności- tak twierdził bank)Ustaliliśmy jedynie ustną umową, że ja będę spłacać kredyt, a on będzie łożył na rachunki, utrzymanie.
Po roku od zakupu mieszkania rozstaliśmy się. Niestety w niezgodzie. Powodem było to mieszkanie. On dobrowolnie wyprowadził się z mieszkania, po kilku miesiącach również się z niego wymeldował. Do tej pory w ogóle się nim nie interesuje. Powiedział, że nie chce mieć z nim nic wspólnego, oddał klucze.
Potem zmieniał zdanie, chciał klucze z powrotem, twierdził że ma prawo też tam mieszkać, groził policją. Choc miał gdzie mieszkać- w pustym mieszkaniu własnościowym swoich rodziców. Ja sobie nie wyobrażałam jego powrotu, zwłaszcza że to mieszkanie to zaledwie 32m2.

Mieszkanie było w okropnym stanie (mam zdjęcia). Zaczęty remont nigdy się nie mógł skończyć. Wiszące kable na ścianie, nieotynkowane, brak ogrzewania... Ja sama płacę rachunki, podatki, kredyt za mieszkanie. W remoncie pomogli mi finansowo rodzice, i po częsci ja sama wyłozyłam pieniądze. On nie dokłada do niego ani złotówki. A za mieszkanie płacę fundusz remontowy, podatki, ubezpieczenie, remontuję je jeśli jest taka potrzeba. Najwięcej musiałam wydać na ogrzewanie, bo prawie 8 tys zł, a bylo to dla mnie koniecznością. Mam na to świadków, którzy chętnie to poświadczą przed sądem, rachunki za remonty, za materiały.

Próbowałam się z nim jakoś na początku dogadać, ale on poczuł kasę i stwierdził, że zakupił trochę materiałów budowlanych i zażyczył sobie 25 tys za "swoją" połowę. Podczas gdy wniósł maksymalnie 6-8 tys w materiały. Pomijam fakt, iż na rachunkach widnieje moje nazwisko, nie jego. Więc tego faktu udowodnić mi nie może.
Podczas ostatniej próby ugody (zawsze wychodzącej z mojej strony) nie doszliśmy do porozumienia. On chciał odkupić ode mnie to mieszkanie, ja chciałam mu dać max 10 tys zł. Postanowiłam, że wniosę sprawę do sądu.
Najgorsze jest to, że tego samego m-ca kiedy się rozeszliśmy wzięłam kredyt gotówkowy na spłatę jego kredytu w innym banku. Przelałam mu na konto bankowe ponad 6 tys zł. Właśnie ten kredyt spłaciłam. Myślałam, by wykorzystać ten fakt przeciwko niemu w sądzie. W końcu nie odprowadził od tego podatku. A można to potraktować jako darowiznę? Czy można by było to zaliczyć jako rekompensata dla niego za zniesienie współwłasności?

Ponieważ moje życie toczylo się dalej, poznałam kogoś i z nim mam córkę od tego roku. Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem. On zna moją sytuację, mimo to wspomaga mnie finansowo. Ponieważ bardzo ciężko mi finansowo samej się utrzymać i opłacać rachunki chciałabym tą sprawę rozwiązać jak najtańszym kosztem. Jak to mogę zrobić?
Nie stać mnie na adwokata. W tej chwili jestem na wychowawczym. Na podatki mogłabym jeszcze jakoś się zadłużyć. Czy istnieje tu możliwość zniesienia nieodpłatnie współwłasności? Może darowizna z jego strony? Można np.tą jego częśc podarowaną przeze mnie potraktować jako darowiznę, i anulować wykorzystując tzw. rażącą niewdzięczność?
Mieszkanie zostało kupione po bardzo niskiej cenie- 32 m2 za 70 tys zł. Czy jeśli będe musiała go spłacić, to połowę tego co widnieje w kredycie czy po aktualnej cenie rynkowej?
Co do drugiego współwłaściciela to jestem pewna że nie robi nic z tym, bo nie chce ponosić żadnych kosztów, w tym sądowych, a do tego wie że to mi zależy na rozwiązaniu tej sprawy, poza tym liczy że i tak wygra.
Jakie opcje rozwiązania tej sprawy wchodza tu w grę i jakie koszty ?
Bardzo dziękuje z góry za pomoc w rozwiązaniu tego problemu.
Ania