konto usunięte
Temat: Ucieczka do Kanady, a pozostawione długi w Polsce
Zaznaczam, że sprawa nie dotyczy mnie, Bogu niech będą dziękiMieszkanie kwaterunkowe na Bemowie.
Dostała je kobieta X gdy pracowała tam jako dozorczyni.
Mężczyzna Y ma swoją własną firmę, konkretniej PPHU.
Mają dwóch synów - jednego 15/16 lat, drugiego 10 lat młodszego.
W momencie przyjścia na świat drugiego syna (2002r.) umowa o pracę zostaje kobiecie wypowiedziana.
Wtedy nie wiadomo jaka właściwie jest sytuacja prawna z mieszkaniem.
Idąc dalej - długi, gdzie tylko to możliwe, niespłacone raty, zaciągnięte kredyty, należności związane z mieszkaniem, bankami...
Rodzina postanawia wyjechać do Kanady - państwa, które podobno (!!!) nie ma jakichś tam umów czy czegoś tam, w każdym razie firmy windykacyjne i inni tam nie sięgają, dlatego dla wielu dłużników jest to raj.
Czy to w ogóle jest prawda?
To moje pierwsze pytanie.
W każdym razie uciekli właśnie tam.
Mężczyzna Y wyjeżdża do legalnej pracy w Kanadzie (wizy, robota papierkowa, legalne zatrudnienie, to akurat zostało już załatwione w Polsce) na początku 2008r., kobieta X ma dojechać parę miesięcy później.
W międzyczasie podpisuje lewą umowę na wynajem mieszkania i jacyś ludzie płacą za rok wynajmu z góry - mieszkania które nie należy nawet do niej.
Mężczyzna Y i kobieta X wyjeżdżają z przeświadczeniem, że nigdy już do Polski nie wrócą i praktycznie palą za sobą wszystkie mosty.
Nastaje 2012r.
Na adres mieszkania, które już stoi puste, bo ludzie którzy je wynajmowali najwyraźniej z niego po prostu wyszli, przychodzą tony wezwań, ponagleń, listów poleconych (ZUS i inne niezidentyfikowane), kwoty rosną niebotycznie, od na przykład paru tysięcy złotych za zaległy rachunek jednej z platform cyfrowych aż po ponad 90.000zł z jednego z systemów ratalnych.
Status mieszkania dalej jest niewiadomy.
Najbardziej interesujące są karteczki od komornika, które od pewnego czasu pojawiają się w skrzynce.
Nie są w kopercie, nie zostały nigdzie nadane, są to po prostu wydrukowane karteczki (wrzucane osobiście) na których jest pieczątka komornika sądowego, wpisane imię i nazwisko kobiety X i mężczyzny Y wraz z numerem sprawy i adnotacją, że jeśli nie skontaktują się w ciągu 7 dni, komornik ma prawo (na wniosek wierzyciela) otworzyć mieszkanie w asyście policji i ślusarza i przejąć mienie.
Karteczki takie do tej pory znaleziono dwie.
Teraz - skąd wiadomo, co przychodzi, i że komornik i w ogóle skąd ten strach, skoro siedzą w Kanadzie?
Otóż - starszy syn, który wtedy miał lat 16, teraz ma 20/21, od roku jest w Polsce.
Nie wytrzymał w innym kraju z dala od znajomych i rodziny.
Co jakiś czas przyjeżdża do starego mieszkania i wyciąga ze skrzynki nowości dotyczące spłat i jest przerażony, bo właśnie teraz rodzą się wątpliwości i padają pytania:
1. Czy to on odpowiada w linii prostej za długi rodziców?
2. Czy może dziadkowie?
3. Czy jeśli nie pracuje, będą go ścigać?
4. Czy jak zacznie pracę, to wejdą mu na pensję?
5. Czy rodzice przebywający w Kanadzie naprawdę są bezkarni?
6. Czy mogą go wylegitymować na ulicy i zatrzymać?
7. Czy jest gdzieś odnotowana ta cała sprawa?
8. Czy to się będzie za nim ciągnąć tak długo aż wszystko spłaci?
9. Jak może się tego pozbyć?
10. Czy ma się wyrzec rodziców z klauzulą, że za długi ich nie odpowiada?
Z góry przepraszam, jeśli to pogmatwane, dla mnie sytuacja makabryczna
jeśli ktoś umie cokolwiek w tej kwestii podpowiedzieć, to bardzo proszę o pomoc.
Postaram się również dostarczyć innych informacji jeśli będą one potrzebne.
Aha - ważne, syn, który tu wrócił, nie ma zamiaru stąd wyjeżdżać, chce tu normalnie żyć...
Tylko jak?