Magdalena Kukuła

Magdalena Kukuła Kierownik Sklepu,
Rossmann
Supermarkety
Drogeryjne Polska

Temat: skarga na weterynarza?

Witam,
mam pewien problem. Niedawno zdecydowałam się poddać zabiegowi sterylizacji moją kotkę. W tym celu zadzwoniłam do przychodni weterynaryjnej z zamiarem umówienia się na zabieg. Po krótkiej rozmowie telefonicznej z weterynarzem uzyskałam informację, że umówienie konkretnego terminu jest zbędne, ponieważ takie zabiegi wykonywane są na bieżąco – zwierzę zostawia się u weterynarza na jeden dzień i następnego dnia odbiera. Niemniej zapytałam o możliwość przyjścia z kotką w poniedziałek (21.06.2011) i dostałam potwierdzenie.
Dodatkowo zostałam poinstruowana, żeby zwierzęcia nie karmić tego dnia.
Owego dnia od razu rano zostawiłam kotkę w przychodni weterynaryjnej. Lekarz był nieobecny, w korytarzu czekały już dwa psy.
Mój zwierzak został „przepakowany” do klatki i zabrany do gabinetu zabiegowego. Ode mnie zostały pobrane dane – imię i nazwisko oraz numer telefonu. Jak określiła to pani z przychodni – „awaryjnie”.
Zero badań, zero pytań o wcześniejszego weterynarza (wcześniej mieszkałam w Krakowie), właściwie to również żadnych informacji, oprócz tej, że po kotkę można się zgłosić następnego dnia rano.
Pominę opisy o tym, jak bardzo zwierzę było przerażone nie tylko dlatego, że było w obcym środowisku, do tego głodne, ale jeszcze umieszczoną ją w klatce w pomieszczeniu gdzie normalnie dobywały się zabiegi, gdzie miała czekać na swoją kolej…
Kilkakrotnie dzwoniłam do przychodni tego dnia, aby dowiedzieć się o stan pupila, ale bezskutecznie – nikt nie odbierał.
Następnego dnia około godziny 10-tej, kiedy zjawiłam się na miejscu przywitano mnie słowami „musi nam pani wybaczyć, ale lekarz nie miał wczoraj czasu”. Jednocześnie pani zasugerowała, abym JA spytała się doktora, czy może znajdzie czas dla mojego zwierzaka dzisiaj. Nie jestem pewna, co weterynarz odpowiedział , ponieważ właśnie – przy otwartych drzwiach, pochylał się w skupieniu nad stołem zabiegowym, na którym leżał pies. Trudno mi przytoczyć, co dokładnie powiedział, ale odpowiedź była negatywna. Nawet nie podniósł na mnie wzroku, co może było i sensowne, biorąc pod uwagę zdrowie tego psa. W tym momencie padły jeszcze słowa pani asystentki, że kotek jest grzeczny i może jeszcze poczekać. Ale jeśli lekarz jednak nie znajdzie czasu, to wtedy zadzwoni, żebym mogła go sobie odebrać…
Trudno mi to wszystko tak dosłownie przytaczać w tym momencie choć wydarzyło się dzisiaj, bo się we mnie coś zagotowało z tej niekompetencji i z tego „popaprania”, ale to było nic w porównaniu z tym, że zwierzak nie dostał nic do jedzenia, ponieważ „czekał na zabieg”, który i tak miał się dzisiaj nie odbyć.
Nie muszę chyba dodawać, że zrezygnowałam z usługi w tej przychodni.
Kotka była przerażona, wypadało jej futerko i była bardzo głodna. Teraz siedzi osowiała i powoli wraca do siebie.
Kilka spraw budzi moją poważną wątpliwość – po pierwsze kompletny brak informacji od strony medycznej – nie wiem, może miałam się dowiedzieć po fakcie jak wygląda zabieg i jak się opiekować kotem po wszystkim… Trudno mi teraz powiedzieć. Dwa – sposób opieki nad kotem podczas mojej nieobecności, w tym głodzenie… Trzy – sposób obchodzenia się z klientami, brak informacji, że zabieg się nie odbył -chociaż numer telefonu był podany i dostępny. Nie wspominając o tym, że ja też nie mogłam się dodzwonić, bo nikt nie odbierał. Oraz sposób traktowania na miejscu, który był fatalny. Już nie wspominam nawet o tym, że nie usłyszałam nawet zwykłego „przepraszam”.
W tym momencie zwracam się z pytaniem, czy jestem w stanie coś z tym zrobić i czy taka sytuacja podlega jakiejś karze? Nie chciałbym tak tego zostawić a rozgłaszanie złej opinii na temat tej poradni, wydaje mi się niewystarczające.
Sylwia C.

Sylwia C. Regional
Intercompany GP
Analyst

Temat: skarga na weterynarza?

Niestety od strony prawnej nie doradzę, ale...
Z tego co piszesz to ewidentnie dziwna ta przychodnia. Gdy ja swoją kotkę oddwałam na zabieg sterylizacji to wszystko wyglądało o niebo inaczej (zaznaczę, że w Krakowie). Na zabieg umówiłam się kilka dni wcześniej na KONKRETNĄ GODZINĘ. Oczywiście dostałam instrukcje, że kot ma nie jeść co najmniej 8 godz. przed zabiegiem. Danego dnia o danej godz. już czekano na kociego pacjenta i od razu się nią zajęto (mnie wygoniono do domu, abym się na miejscu nie denerwowała). Gdy tylko zabieg się zakończył zadzwoniono do mnie, że już po wszystkim i mogę kotkę zabrać. Oczywiście jak ją odbierałam to była półprzytomna i nadal pod wpływem środków usypiających. Po kilku dniach zgłosiłam się na wizytę kontrolną i to tyle. Kotka ma się dobrze, żadnych komplikacji. I Tobie polecam znalezienie właśnie takiego weterynarza. Najlepiej niech to będzie mały gabinet a nie duża przychodnia, gdzie zwierzęta to towar.

Temat: skarga na weterynarza?

w mojej przychodni przed planowanymi operacjami ocenia się ogólny stan zdrowia zwierzaka i robi badania krwi, a potem dopiero umawia termin.

Temat: skarga na weterynarza?

Przypuszczam że tu na tej grupie porady Pani chyba nie dostanie. Może na którejś zwierzęcej.
Przyznam szczerze a doświadczenie ze zwierzakami i wetami mam nienajmniejsze nie wiedziałbym gdzie uderzyć ze skargą... Ze strony weterynaryjnej PIW . Pomimo tego że weci to prywaciarze to chyba mają oni nad nimi nadzór w wkestii zawodowej. Z drugiej strony to zakład usługowy prawie jak każdy inny więc może PIH... Do przestępstwa w myśl ustawy o ochronie zwierząt jeszcze nie doszło pomimo żenującej obsługi więc organa ścigania odpadają.
Proszę spróbować może poradzić się jakiejś organizacji prozwierzęcej działającej w regionie...

Następna dyskusja:

skarga na weterynarza




Wyślij zaproszenie do