Magda
Obramowska
specjalista ds
projektów
Temat: Rozdzielność w trakcie rozwodu
Krótki opis sytuacji:Podczas długiej, ciężkiej choroby mojej i syna mąż znalazł sobie pocieszycielkę. Syn miał szczęście i wyszedł z choroby, ja niestety- nie; główny powód niepowodzenia w leczeniu, które trwa jednak do tej pory (aby choroba się nie rozwinęła) to zafundowane mi przez męża stresy, obciążenie chorobą i leczeniem syna, no i brak jakiegokolwiek wsparcia ze strony męża. W tej chwili pracuję, ale mój stan tak się pogarsza, że obawy o utratę pracy są jak najbardziej z mojej strony uzasadnione (pracuję naukowo, a jestem diagnozowana w tej chwili w kierunku otępienia alzheimerowskiego; mam 40 lat). Mimo swojej trudnej sytuacji zdrowotnej i finansowej złożyłam kilkanaście miesięcy temu pozew o rozwód- na razie sprawa jest w toku; z różnych przyczyn nie doszło jeszcze do przesłuchania stron. Mąż ma się świetnie finansowo, wynajmuje dla siebie i kochanki z jej dziećmi mieszkanie, korzysta z tego, że przez lata mógł się rozwijać zawodowo i robić karierę, gdy ja miałam te możliwości zupełnie ograniczone- ze względu na wychowywanie dziecka, prowadzenie domu, a przede wszystkim- brak jakiegokolwiek udziału męża w życiu poza pracą.
Wnosiłam o zabezpieczenie potrzeb rodziny- dostałam je jedynie na syna i to w bardzo ograniczonym zakresie, bo sąd uznał, że moje możliwości zarobkowe pozwalają mi na podjęcie dodatkowego zatrudnienia, bo nie uwzględniono ani zaświadczenia od lekarza leczącego, ani informacji o orzeczonym trwałym uszczerbek na zdrowiu ( m.in. zaburzenia pamięci, przewlekłe zmęczenie- przez lekarza orzecznika PZU i otrzymałam z tego względu odszkodowanie), ani informacji o tym, że po wykryciu zdrady mój stan psychiczny na tyle sie pogorszył, że jestem pod opieką psychiatry (depresja- chyba lekooporna, bo do tej pory przyjmowane leki nie przyniosły poprawy). Po prostu- słowa (jedynie słowa!) męża zostały wzięte pod uwagę (a to, że koszty leczenia zawyżone, a to w końcu, że nie jestem chora itp).
Leczenie jest pełnopłatne, bez refundacji, a jego przeciętny koszt to 1300 zł miesięcznie wraz z badaniami laboratoryjnymi- ze względu na to, iż zabezpieczenie nie pokrywa nawet połowy kosztów utrzymania dziecka, no i tego, że są również inne wydatki, rodzice zaproponowali mi pożyczkę na leczenie- aż do podziału majątku lub zakończenia/ przerwania leczenia, tzn. od prawie roku wykupują mi co miesiąc recepty.
Teraz otrzymałam pozew o rozdzielność majątkową. Mąż żąda jej z datą wsteczną, tj. od momentu, kiedy związał się z tamtą osobą, chociaż wtedy mieszkał w domu i prowadziliśmy wspólnie gospodarstwo domowe- do momentu wykrycia przeze mnie zdrady. A uzasadnia to tym, że od jakiegoś czasu nie mieszkamy wspólnie. jedyną ważną przesłanką dla niego jest to, aby jak najmniej stracić, bo mieszkanie i pieniądze to najważniejsze, czego się dorobił (jego słowa z jednego z pism sądowych). Posiadamy mieszkanie i dwa samochody i trochę oszczędności męża (przynajmniej kilka miesięcy temu je miał), mąż pracuje na etacie w budżetówce, nie prowadzi i nie ma zamiaru (bo i nie może) działalności gospodarczej, a pisze o tym, że rozdzielność jest konieczna, bo brak jest porozumienia co do zarządu wspólnym majątkiem. W rzeczywistości jedynym majątkiem jest mieszkanie- wspólne, więc niby o jaki brak porozumienia chodzi? Co do samochodów- każdy z nas użytkuje inny.
Mąż jest osobą pozbawioną jakichkolwiek skrupułów czy zasad moralnych. Zostawił mnie samą z własną chorobą, syna, a ja muszę pożyczać pieniądze, aby nie wylądować za kilka lat z rozpoznaniem choroby Alzheimera.
Jeśli dojdzie do rozdzielności, to zostanę dosłownie- z samymi długami- ze spłatą mieszkania mężowi (oszczędności na koncie męża by to wyzerowały), spłatą rodziców, zdrowiem, które uniemożliwiłyby mi pracę zawodową (od dawna kryją mnie współpracownicy- wykonując za mnie niektóre prace, przygotowując publikacje itp.), no i z dorastającym nastolatkiem na głowie.
Czy mam szanse, aby do tej rozdzielności jednak nie doszło? Jak się bronić? Mąż teraz się wzbogaca- przez to, że miał zapewnione warunki do własnego rozwoju, że całymi dniami przebywał w pracy), że na głowie nie miał niczego innego, jak swoją pracę, kolejne kursy i awanse. Czy dam rade bez pełnomocnika (nie stać mnie- musiałabym albo brać pożyczkę, albo żebrać u rodziców, czego nie chcę, bo to jeszcze bardziej pogorszy ich stan zdrowia- mama przeżyła ciężką depresję po tym, kiedy dowiedziała się o wyczynach swojego zięcia i od tamtej pory nie mówię im wszystkiego).
Pozew o rozwód złożyłam o orzekaniu wyłącznej winy męża.
"W wyroku z dnia 12 września 2000 r., III CKN 373/99, LEX nr 51561, wskazał Sąd Najwyższy, że: "Z żądaniem zniesienia wspólności może wystąpić również małżonek, który jest wyłącznie winny separacji. Wina jego, jak też wzgląd na dobro rodziny lub pozwanego małżonka, powinny być brane pod uwagę jedynie przy ocenie żądania zniesienia wspólności z punktu widzenia zasad współżycia społecznego". Czy w praktyce sądy kierują się tym wyrokiem? Czy w ogóle mam szanse na to, aby nie doszło do tej rozdzielności?
Pomóżcie.