Krzysztof
Fabianowski
Projektant i
programista.
Entuzjasta sytemów
Prestashop i...
Temat: Pytanie
Na wstępie napiszę:Wczoraj dostałem pismo które odebrałem jak przyjechałem na święta do rodziców w Gdyni, bo o wspólnych świętach z córką "nie ma mowy".
Był to pozew o separację bez orzeczenia o winie. Wyznaczony termin to ten piątek. Zażądała w nim 1700 zł alimentów, przejęcie praw rodzicielskich, a kontakt mój i dziecka aby był tylko w jej obecności, a także abym pokrył koszty sądowe!!!
Mam 2,5 letnią córkę i żonę o 6lat starszą która po tym jak straciłem pracę nie ze swojej winy wyjechała do rodziców mieszkajacych 750km dalej. Powiedziała że załatwi w Bytomiu sprawy związane z jej leczeniem i za 3-4 tygodnie wróci. Poszła na urlop macierzyński, potem wychowawczy, zostawiając bardzo dobrą pracę architekta z pensją 5 tyś. miesięcznie.
Uznała, że Kiedy po 4-5 miesiącach nie mogłem znaleźć pracy, chcę dodać że nie siedziałem bezczynnie bo miałem i mam zlecenia i umowy o dzieło, poinformowała mnie że nie wróci póki nie znajdę stałej pracy, cytat: "może przez rok może więcej, sprawdzę cię" !!! Dodam że żona ma stwardnienie rozsiane ale czuje się dobrze i musi mieć konsultacje psychologiczne. Zacząłem ją prosić, potem grozić, bo co miałem zrobić jak córka rośnie a żona mówi: "a kto ci ogranicza kontakty? możesz ją widywać kiedy chcesz" !!! Tak, tylko to 11 godzin drogi pociągiem. Po roku zwodzenia przez nią po tym jak straciłem kolejną pracę ze względu na to że byłem już załąmany psychicznie, wziąłem się i spakowany w 3 torby wyprowadziłem się, z Gdyni na Śląsk. Wtedy powiedziała mi że owszem kontakty z córką mi nie utrudnia, ale mają to być 2 dni w tygodniu i w obecności żony!!! na którą jestem po prostu wściekły. Kiedy ich odwiedzam i biorę własną córkę na ręce, żona komentuje to tak: "Ale Marta ma nóżki"!!! Dodam że rodzice po prostu zachowują się czasem strasznie w mojej obecności, raz teść wyskoczył z tekstem: a skąd wiesz że to twoje dziecko!!!" - prostak. Pewność mam 100%. Kiedy przyjeżdżałem w odwiedziny do córki nocowałem po obskurnych hotelach, bo w domu mnie nie chcą!!!. Teść jak mysz pod miotła po pantoflem teściowej nie wychodzi ze swojego pokoju. Jest wszystko tak jak powie teściowa.
Próbowałem dogadać się na wszelkie sposoby, proponowałem konsultacje z psychologiem rodzinnym, ona się nie zgodziła.
Proszę o radę jak zachować się w piątek w sądzie i co mówić, aby nie stracić córki i nie dać się wyrolować, bo czuję się po prostu WYKORZYSTANY.