Anna Florentyna P.

Anna Florentyna P. Scriptoris.pl —
redakcja, korekta,
skład

Temat: Permanentne zakłócanie spokoju — alarm na kiosku

Naprzeciwko kamienicy, w której mieszkam, jest kiosk (taki zwykły kiosk z prasą, papierosami itp.). Na kiosku jest alarm. Alarm odpala się niemal dzień w dzień po godzinach „urzędowania” sprzedawcy. Zanim na miejscu pojawi się ochrona i mająca klucze do kiosku właścicielka, mija zwykle co najmniej pół godziny — pół godziny nieprzerwanego, wiercącego przez uszy aż do mózgu dźwięku.

Prawdopodobnie winne jest złe ustawienie alarmu — włącza się albo w ogóle sam z siebie, albo z powodu ruchu gałęzi stojącego tuż obok drzewa.

Podczas wczorajszej „akcji” zapytałam właścicielkę (która łaskawie po pół godziny pojawiła się i wyłączyła alarm), kiedy ma zamiar załatwić tę sprawę. Jedyne, co udało mi się z niej wydobyć, to powtarzana w kółko fraza: „Proszę panią, to nie moja wina, że ten alarm się włancza”.

Trochę więcej dowiedziałam się od pana z patrolu firmy ochroniarskiej. Pan był w miarę komunikatywny i wyjaśnił mi, że technik może wyregulować alarm tylko na życzenie klientki, sami nie mogą na własną rękę przeprowadzić regulacji/naprawy.

Wzywanie policji lub straży miejskiej mija się z celem. Niestety, u nas z policją, zwłaszcza w dni wolne albo w godzinach popołudniowo-wieczornych, jest tak, że ma się do wyboru dwie opcje: wisieć półtorej (sic!) godziny na telefonie, wybierając w kółko 112 czy 997, albo samemu pojechać na komisariat, a potem też czekać jeszcze godzinę (przerabiałam to przy libacjach u sąsiadów piętro wyżej). A tu sprawa zwykle rozgrywa się w dwa, trzy kwadranse. Straż miejska zaś kończy urzędowanie wcześniej niż kiosk, w dni wolne też nie pracuje, a alarm odpala się w dni robocze późnym popołudniem lub wieczorem czy w nocy albo w weekend o porach rozmaitych.

Pracuję w domu, często „melodię” do roboty mam akurat pod wieczór albo w weekend. Dźwięk, który sprawia, że mózg wycieka mi nosem, skutecznie utrudnia mi zarówno pracę, jak i zwykłe codziennie funkcjonowanie lub sen, jeśli alarmowi akurat „zachce się” włączyć w nocy.

Czy można z tym coś zrobić? Jak można wymóc na właścicielce kiosku załatwienie tego? Są jakieś drogi prawne czy coś?
Monika D.

Monika D. Actus hominis, non
dignitas iudicetur

Temat: Permanentne zakłócanie spokoju — alarm na kiosku

Art. 51. § 1. kodeksu wykroczeń: ,, Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym,
podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny(...)"
przepis...jest:) Można złożyć zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia (w najbliższym Komisariacie Policji)

Można również wytoczyć POWÓDZTWO CYWILNE na podst. art. 144 k.c., który brzmi następująco:
,,Właściciel nieruchomości powinien przy wykonywaniu swego prawa powstrzymywać się od działań, które by zakłócały korzystanie z nieruchomości sąsiednich ponad przeciętną miarę, wynikającą ze społeczno-gospodarczego przeznaczenia nieruchomości i stosunków miejscowych"
Anna Florentyna P.

Anna Florentyna P. Scriptoris.pl —
redakcja, korekta,
skład

Temat: Permanentne zakłócanie spokoju — alarm na kiosku

Dziękuję serdecznie :)

Może przekazanie właścicielce (np. za pośrednictwem sprzedawczyni z kiosku) cytatów z kodeksów odniesie jakiś skutek, bo ciąganie się po policji lub sądach uważam za ostateczność.

No a jak się już nie da inaczej, to przynajmniej „mam paragraf na człowieka” ;)

Następna dyskusja:

Zakłócanie spokoju




Wyślij zaproszenie do