Temat: Błąd po stronie Banku - nieważne ubezpieczenie?
Witam, zamieszczam w imieniu znajomej:W grudniu 2011 wzięliśmy z mężem kredyt samochodowy w Santander Bank. Z kredytem zwiazane jest rowniez ubezpieczenie na zycie. Juz na drugi dzien po podpisaniu wniosku dostalam informacje od dealera, ze jakas data zostala zle wydrukowana i zebym podpisala jeszcze raz tym razem poprawiony wniosek (a konkretnie 2 z 13 stron). OK, kredyt zostal uruchomiony, samochodem jezdzilam sobie 3 miesiace, placilam raty i nagle dzwonia z Santandera, ze byl jakis blad w systemie i cos zostalo zle wydrukowane w umowie (znowu?) i ze wysla kuriera z nowymi dokumentami. Cos mnie tknelo i pytam, czy musze przy kurierze podpisywac te dokumenty. Sami rozumiecie, Bank mi cos wysyla, nie wiadomo co, bo nie sa w stanie sprecyzowac, w ktorym miejscu byl blad, a ja mam to podpisac bez czytania??? A skoro to u mnie w domu, to pewnie nawet nie będę mogła odkręcić.
Powiedzialam, ze nie bede czytala umow bankowych w 5 minut przy kurierze, ze proszę o wyslanie poczta poleconym. Pani sie bardzo obruszyla i powiedziala, ze wysyla listem zwyklym. Albo kurier i podpisanie bez czytania albo list ekonomiczny zwykly, a wiec zero gwarancji, ze to do mnie dojdzie! Juz to mi to troche dalo do myslenia. Czekam wiec i czekam, po dwoch tygodniach przyszedl list z Santandera, ale w zupelnie innej sprawie: informacja o karnych oplatach za niedoslanie Karty Pojazdu - OK, znaczy, ze adres maja dobry, bo cos jednak od nich dochodzi. W kwietniu dzwoni uprzejma (przynajmniej na początku) Pani z infolinii Santandera, tym razem do mojego męża, dlaczego nie odesłaliśmy jeszcze dokumentów. Dlaczego ich nam jeszcze nie przysłaliście - pyta mąż grzecznie. OK - wysyłamy kurierem, kiedy Panu pasuje? - Poniedziałek - odpowiada mąż i koniec rozmowy.
W poniedziałek kuriera ani widu ani słychu. Dzwonimy na infolinię, ponownie pytam, czy jak ten kurier przyjdzie, to muszę przy nim podpisać te dokumenty, czy mogę je na spokojnie przeczytać. Pani idzie zapytać. Wraca i mówi, że muszę podpisać przy kurierze. No myślałam, że szlag mnie trafi. Co to za gierki?
Pytam, czy poinformowali łaskawie mojego męża o tym, gdy umawiali mu kuriera i że ja nie będę podpisywała w 5 minut przy kurierze dokumentów bankowych. Na to Pani zmienia ton już na ten z typu zastraszających i rzuca, że mąż się sam kontaktował żeby te dokumenty dosłać (??!!) i że jak kurier im przyniesie niepodpisane dokumenty to ubezpieczenie nie działa. Na pytanie, czy teraz działa (kilka miesięcy od podpisania umowy i kilka miesięcy opłacania składek tego ubezpieczenia) Pani nic nie odpowiada. Każe czekać na kuriera do wtorku.
Rozłączam się, bo co to za rozmowa z laską, która mnie straszy. Tym razem dzwoni mąż, jest mniej nerwowy, więc może mu jakoś pójdzie. Odbiera jakiś gość, nawet konkretny, mówi w czym jest problem (nasza umowa ubezpieczenia jest przypisana do jakiejś innej osoby?). Mówi, żeby dzwonić po 16, jeśli kurier nie przyjdzie do tego czasu. Czy mają numer listu przewozowego? Nie, przesyłki są nadawane hurtowo na podstawie jakiejś tam umowy i nie ma numerów listów przewozowych. Dzwonimy po 16, tak jak zostaliśmy poinstruowani, uprzejma konsultantka wyjaśnia, że dział kontaktu z firma przewozową działa tylko do 16. Ale informuje nas, że ona widzi w systemie, że umawialiśmy się, że przesyłka zostanie NADANA w poniedziałek a nie dostarczona. Czyżby to jakaś nowa procedura? Nie umawiamy się na dzień kiedy kurier może nas zastać w domu, tylko wybieramy sobie dzień w którym firma nam wyśle dokumenty? Ręce opadają.
Przeglądam jeszcze raz umowę o kredyt. Nie mam kopii wniosku o ubezpieczenie podpisanej przez dealera, ale mam umowę, w której czarno na białym jest, że przystąpiliśmy do umowy ubezpieczenia na życie, mamy też niższe oprocentowanie, którego warunkiem było przystąpienie do ubezpieczenia. To chyba powinno wystarczyć?
Po dwóch tygodniach dzwonimy znowu na infolinię. Uwierzcie, nie jest to przyjemne, dzień w nerwach, nie każdy tak chce spędzać urlop. Pani wyśle nam jeszce raz dokumenty! No ileż można??!! Pytam, czy ubezpieczenie jest ważne, może ktoś w końcu mi tam na to pytanie odpowie. Pani zapyta. Wraca po 3 minutach - nie, nie jest ważne. Dopóki nie odeślemy podpisanych dokumentów, których oni nie są nam w stanie od 2 miesięcy przysłać. Zaznaczam, że samochód nie kosztował 500 zł, chodzi tutaj o dużo wyższą kwotę ubezpieczenia. Dlaczego Bank nie poinformował mnie pisemnie, że mam nieważne ubezpieczenie i to z jego winy? Pomimo tego, cały czas wlicza w ratę koszt tego ubezpieczenia. Dlaczego dowiaduję się, że to ubezpieczenie jest nieważne dopiero od 4 konsultanta z rzędu i to po wyraźnym pytaniu (wcześniejsi konsultanci nigdy nie odpowiedzili wprost- podejrzewam, że nie mieli bladego pojęcia). Dlaczego w ogóle powinno mnie to obchodzić, skoro to jest błąd po ich stronie, że sobie źle numerki wydrukowali?
Dlaczego Bank nie chce, aby te dokumenty do mnie dotarły - nie dochodzi pocztą, nie dochodzi kurierem i na żadną z tych przesyłek Bank nie ma potwierdzenia nadania?
Do kogo można się udać z tą sprawą? Tak naprawdę nie mam nigdzie na piśmie, że ubezpieczenie nie działa, Bank nie wystosował na piśmie żadnego wezwania do uzupełnienia czegokolwiek w związku z tym ubezpieczeniem. To, że ubezpieczenie nie działa wiem od konsultantów z infolinii i to tylko dlatego, że o to zapytałam i że któryś z rzędu w końcu nie przemilczał tematu.
Pomijajac kwestie ewentualnego braku ubezpieczenia, to mam wrazenie, ze Bank dazy do tego zeby jakos moc podniesc znaczaco oprocentowanie kredytu, no bo przeciez nie mam ubezpieczenia, ktore bylo warunkiem promocji.
Prosze o porady jak wybrnac z tej sytuacji. Bo ewidentnie coś tu jest kręcone.Kamil Szewczyk edytował(a) ten post dnia 23.04.12 o godzinie 10:24