Katarzyna
T.
Student, Uniwersytet
Marii
Curie-Skłodowskiej w
Lublinie
Temat: Warunkowe umorzenie sprawy art. 267 i 268
Witam, jestem kierownikiem sklepu. Kilka miesięcy temu moja zastępczyni, która pracowała u mnie wraz z mężem oskarżyła mnie o przeczytanie jej listu który rzekomo znajdował się w pomieszczeniu socjalnym. Prawda jest taka, że jednego dnia sam mąż zastępczyni podszedł do mnie informując mnie o liście "czy czytałaś już list?". Zapytałam się co za list bo przez 9 lat pracy takie rzeczy nie miały miejsca a notatki zawsze leżały na biurku (zostawialiśmy sobie informacje co należy zrobić na 2 dzień). Odparł że jego żonę "wkurw.. pracownicy i drugiemu zastępcy napisała wytyczne". Oburzona całą sytuacją bo takie rzeczy powinny trafiać do kierownika, poprosiłam o list na co stwierdził, ze jest zamknięty. Wyszłam ze sklepu i wróciłam na dział delikwenta żeby mi pokazał gdzie ten list. Ten wyją z zeszytu swojego 3 kartki A4 zapisane obustronnie długopisem i mi je wręczył. Pismo zawierało liczne bluźnierstwa na innych pracowników oraz okazało się że pieniądze nadwyżkowe są przede mną ukrywane i dodatkowo namawia innego pracownika do złośliwości wobec mojej osoby. Po około 2 godzinach dostałam od zastępczyni maila na ogólną skrzynkę pocztową, że popełniłam przestępstwo oraz, że nie powinniśmy tego listu czytać. Tu chciałam wskazać na liczbę mnogą gdyż musiała wiedzieć, ze jej mąż czytał też ten list. Jedynym świadkiem całego zajścia była inna pracowniczka która stała przy kasie jednak z jej stanowiska nie widać działu na którym list mi został przekazany.Tydzień później zastępczyni złożyła doniesienie na mnie z art. 267 1kk oraz 268. Całe dochodzenie na komisariacie było bardzo stronnicze bo nawet sama pani sierżant stwierdziła, że jak nawet sama nie otworzyłam tej koperty to jestem kierownikiem i to przeze mnie tak się sprawa potoczyła i że nie powinnam czytać.
Kopertę pierwszy raz widziałam kiedy dostałam możliwość wglądu do akt. Złożyłam wniosek o daktyloskopię listu bo cała sprawa to czy się na zasadzie słowo przeciwko słowu i nie mam jak udowodnić swojej niewinności. Kamer też niestety nie ma na sklepie. Pracowniczka stojąca przy kasie zeznała tylko, ze widziała mnie jak szlam na dział i wracałam z samymi kartkami. Głównym świadkiem zastępczyni jej jej mąż, który zeznał że sama sobie weszłam do pomieszczenia socjalnego i list zerwałam a kopertę znalazł w koszu.
Na dzisiejszy dzień prokurator wystąpił o warunkowe umorzenie i stwierdza że zeznania wskazują na moją winę. Chce mi dać okres próby jednego roku oraz 2000.00zł kary.
Proszę mi powiedzieć jak to jest i jak to możliwe, że w tym kraju można oskarżyć, pomawiać a człowiek nie może się wybronić przez osoby które żywią do mnie nienawiść i żal za brak awansów bo też mam takie możliwości. Cała reszta pracowników jest świadkami jak byłam pomawiana o złe prowadzenie sklepu, obrażana epitetami w całym toku sprawy ilekroć wychodziłam ze sklepu. O czym mnie na bieżąco informowali. Dlaczego stosunek pozywającego do pozwanego nie ma tu znaczenia? Trzy miesiące od momentu postawienia mi zarzutów para w odstępie 2 tygodni złożyła wypowiedzenia na tydzień przed tym jak właściciel firmy oburzony całą sytuacją sam miał ich zwolnić.
Nie wiem czy mam się zgodzić na ten warunek czy jest sens w tym kraju walczyć o swoją niewinność. Gdzie dwójce ludzi oko nawet nie mrugnie składając fałszywe zeznania pod przysięgą. Nie wiem jakie mam możliwości dalej.
Kara 2000.00 mimo iż nie zarabiam najmniej jest też dla mnie dużym obciążeniem. Mam na utrzymaniu całą rodzinę (rodziców zarabiających rocznie 20 000,00 czyli nie całe 1700,00 na dwie osoby i nie pracującego brata oraz chorego psa). Pytana w trakcie dochodzenia o to czy mam kogoś na utrzymaniu myślałam, że chodzi o moją własną rodzinę lub dzieci więc o tym nie wspomniałam.